„Cepeeniarz to złodziej, spekulant, szmalcownik, drań, krwiopijca i pijak (bo każdy pijak, to złodziej, krwiopijca, spekulant… itp.). Oszołom podniósł ceny paliwa na stacji, bo chce się dorobić na wojnie i krzywdzie ludzkiej”. Tak pomyśleli zapewne niektórzy klienci stacji paliw w Siedlisku, zaskoczeni cenami benzyny i oleju napędowego. Dokładnie 7 zł – tyle ostatnio trzeba było zapłacić z jeden litr dowolnego paliwa na stacji przy ul. Cmentarnej. Jest to bez wątpienia najwyższa cena w okolicy. Wprawdzie ostatni szał zakupów na stacjach paliw spowodował podwyżki cen, jednak chyba na żadnej nie wywindowano tak cen, jak to zrobił w naszej gminie cepeeniarz. Wielu przyjaciół wójta zatarło z radości łapki i przebierając szybciutko nóżkami ruszyło w świat głosić prawdę o cepeeniarzu-szmalcowniku. „Widzicie, ostrzegaliśmy!” – mówili – „Przestrzegał też sam ksiądz proboszcz, a ksiądz przecież nie kłamie! Oszołom pokazał nareszcie prawdziwe oblicze. To diabeł wcielony! Jemu na Siedlisku nie zależy! Ta jego walka z wójtem w interesie mieszkańców, to bujda! Felietony, które wydaje, to pic na wodę! Cepeeniarz, to kłamca, wszetecznik i oszust! On chce się dorobić na krzywdzie ludzkiej. Paliwo po 7 zł sprzedaje! Niebywałe! Kto to widział! Złodziej i jeszcze raz złodziej i kłamca!”.
Zmieszanie wokół cen paliw na stacjach benzynowych w Polsce, to efekt działania dezinformacji w świecie, który na skutek postępu technologicznego stał się globalną wioską. Internet zmienił naszą rzeczywistość w małą, rozplotkowaną wieś. Kiedyś informacja o tym, że przysłowiowa Maryśka ma kiłę i dlatego Kazik chodzi po lekarzach – była nieszkodliwą ploteczką. W epoce internetu ta nieszkodliwa ploteczka, nie jest już tylko elementem wiejskiego folkloru, ale funkcjonuje jako globalny news, do którego dostęp ma każdy. Łatwo wyobrazić sobie jakie społeczne skutki spowodowałaby informacja o powszechnych i obowiązkowych badaniach w kierunku chorób wenerycznych.
Mechanizm działania plotki – czyli niesprawdzonej i często fałszywej informacji – wykorzystany przez złych ludzi może spowodować niezłe zamieszanie. Tego, w jaki sposób działa dezinformacja doświadczyliśmy wtedy, gdy rzuciliśmy się na stacje paliw. Wystarczyła jedna, mała plotka, niesprawdzony news, informacja, która wydawała się z pozoru prawdziwa o tym, że w wyniku wojny zabraknie na stacjach benzynowych paliw, żeby wywołać powszechną panikę w polskim społeczeństwie.
Informacja fałszywa w przestrzeni medialnej – tak zwany fake news – żeby wywołać społeczną reakcję, musi być maksymalnie uproszczona. Ważne jest, by na pierwszy rzut oka nosiła znamiona racjonalności – czyli żeby nie można było od razu zakwestionować jej prawdziwości. Tylko prosta w treści informacja, której sens oparty został na powszechnie zrozumiałym schemacie znaczeniowym, będzie miała odpowiednio duży zasięg, by wywołać określoną reakcję społeczną. Niezwykle ważne jest, żeby ludzie masowo uwierzyli w kłamstwo informacyjne. Tylko wówczas jego działanie będzie skuteczne. Żeby tak się stało, to po pierwsze: fake news musi zachowywać pozory zdroworozsądkowości. Przecież nikt nie chce zrobić z siebie głupka wierząc w jakieś bzdury (chociaż bywały przypadki, że podawane publicznie informacje fantastyczne o ataku kosmitów wywoływały powszechną panikę – tak wydarzyło się po odczytaniu w amerykańskiej stacji radiowej fragmentu powieści Orsona Wellesa pt. „Wojna światów”. Amerykanie faktycznie uwierzyli w inwazję z Marsa i w panice zaczęli masowo opuszczać domy). Po drugie – fake news musi dotrzeć do jak największej ilości osób. Żeby tak było muszą zostać dotrzymane dwa warunki – pierwszy, to powszechność dostępu do informacji. Dzisiaj jest to możliwe dzięki internetowi. Drugim warunkiem jest prostota przekazu. Im prostszy przekaz, tym szybciej zagnieździ się w świadomości odbiorcy i tym łatwiej odbiorca zaakceptuje go jako element własnego myślenia. Wydaje się to z pozoru skomplikowane. W rzeczywistości schemat działania dezinformacji w przestrzeni informacyjnej jest bardzo prosty. Prześledźmy go na przykładzie ostatniego zamieszania na stacji paliw.
Informacja: „Jest wojna i na stacjach brakuje paliwa” – jest swojej budowie i przekazie bardzo prosta. Zdanie owo oparte zostało na prawdziwej przesłance: 24 lutego wybuchła wojna. Federacja Rosyjska w bandycki sposób napadła na sąsiadów z Ukrainy. Dlatego informacja o tym, że zabraknie paliwa wydaje się, przynajmniej na pierwszy rzut oka, zdroworozsądkowa, a zatem w dużym stopniu uprawdopodobniona. Nie ma wątpliwości, że gdy wybucha wojna benzyna staje się towarem deficytowym. Przeznaczana jest przede wszystkim dla wojska i sił zbrojnych i zwykle jej brakuje na stacjach. Fake news o braku paliwa na stacjach dzięki internetowi zaczął być szybko rozpowszechniany. W przeciągu kilku godzin na wszystkich stacjach w Polsce (także u nas, w Siedlisku) zaczęły ustawiać się kolejki. Ludzie wyjmowali ostatnie zaskórniaki, by kupować paliwa na zapas. Uwierzyli w to że, jest wojna i za chwilę paliwa zabraknie.
Kto i dlaczego przy pomocy tego fake news – informacji fałszywej – wywołał paliwową panikę w naszym społeczeństwie? Nasz kraj jest nie tylko sąsiadem, ale przede wszystkim głównym, strategicznym sojusznikiem i promotorem interesów Ukrainy w Europie i w NATO. Dezinformowanie społeczeństwa polskiego, wywołanie paniki przy pomocy fałszywych informacji ma określony cel – osłabienie sojuszu polsko-ukraińskiego w sytuacji wojennej. Chodzi o to, żebyśmy uwierzyli w kryzys paliwowy, ustawili w kolejkach na stacjach paliw i nie zajmowali się wspieraniem Ukrainy w walce z agresorem, ale pilnowali własnego nosa i chronili własne interesy. Pojawienie się informacji: „jest wojna i brakuje benzyny na stacjach” powstała bez wątpienia gdzieś na Kremlu. Federacja Rosyjska prowadzi wojnę z Europą nie tylko przy pomocy karabinów, armat i czołgów. W dobie internetu informacja, a w szczególności dezinformacja (czyli fake news) również wykorzystywana jest jako broń i co ważne – dobry fake news może być bardziej niszczycielski a tym samym bardziej skuteczny w walce niż nalot bombowy. Przekonaliśmy się o tym, ustawiając się w kolejkach na stacjach paliw. Uwierzyliśmy w prostą, aczkolwiek fałszywą informację o tym, że na polskich stacjach paliw zabraknie benzyny i oleju napędowego. Panika była tak duża, że koncern Orlen musiał wprowadzić limity sprzedaży, by ostudzić chaos jaki wybuchł przy dystrybutorach na stacjach paliw.
Dlaczego Federacja Rosyjska i Władimir Putin w ogóle używają fake newsów? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w niewielkim objętościowo artykule opublikowanym w 2013 r., przez Szefa Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej, generała Walerija Gierasimowa. W tekście pt. „Siła nauki jest w przewidywaniu” Gierasimow sformułował nową doktrynę wojenną – tzw. wojnę hybrydową – której główne założenia polegają na wykorzystaniu niewojskowych (niemilitarnych) środków na polu walki. Jedną z takich broni jest informacja fałszywa – czyli wykorzystanie fake newsów – w celu wywołania chaosu w szeregach przeciwnika. O tym, jak bardzo skuteczna jest to metoda przekonaliśmy się na własnej skórze. Wystarczyła jedna fałszywa wrzutka, skromny news, niesprawdzona i niezweryfikowana informacja, żebyśmy masowo ustawili się w długich kolejkach po paliwa. Mimo, że rząd polski szybko zareagował i wysłał odpowiednie dementi, my dalej staliśmy w kolejkach z przygotowanymi kanistrami w przekonaniu, że za chwilę paliwa zabraknie.
Gwałtowne zainteresowanie paliwem wywołało zamieszanie cenowe. Sprzedawcy wykorzystywali niespodziewany popyt windując ceny. Cenę także podniósł siedliskowy cepeeniarz jednak w odróżnieniu od tych, którzy faktycznie dostrzegli możliwość zarobku na tym zamieszaniu, właściciel stacji paliw w Siedlisku ogłosił, że cena paliw wynosić będzie 7 zł za litr i że od każdego sprzedanego litra przekaże połowę tej kwoty – czyli 3,50 zł – w ramach pomocy bestialsko zaatakowanej Ukrainie.
Jak widzicie mechanizm działania fake newsa „wybuchła wojna, zabraknie benzyny”, udało nam się odwrócić przeciwko jej autorom. Siedliskowa społeczność w dniu ogłoszenia akcji pomocowej zakupiła łącznie prawie 900 litrów paliwa na stacji przy ul. Cmentarnej. Zgodnie z zapowiedzią 3,50 zł od ceny każdego sprzedanego litra cepeeniarz przelał do Ukraińskiego Banku Państwowego na specjalnie utworzone konta do wpłat zagranicznych na pomoc walczącej Ukrainie.
Każdy, kto kupił choćby jeden litr paliwa na naszej stacji realnie wsparł walczącą z rosyjskim agresorem Ukrainę. W dniu wybuchu wojny słyszeliśmy unoszącej się salonów politycznych słowa otuchy. Roiło się od tzw. „wyrazów ubolewania i najwyższego oburzenia”. Nasza społeczność chyba jako pierwsza zorganizowała realną, rzeczywistą pomoc dla sąsiadów ze wschodu. Jako pierwsi, kilkanaście godzin po rozpoczęciu działań wojennych, ogłosiliśmy akcję pomocową gdzie zamiast gorących słów otuchy i innych poprawnie politycznych frazesów, do których przyzwyczaili nas salonowi koryciarze ze świata polityki, wysłaliśmy potrzebującym pieniądze, które w trudnych czasach wojennych bardziej przydają się niż czułe słówka.
Podsumowując – kupując paliwo od cepeeniarza wspieracie walczącą o wolność i niepodległość Ukrainę. Właściciel stacji się nie bogaci w żaden sposób na tej akcji. Dla jasności dodać należy, że nie jest to uprawianie dobroczynności Waszym kosztem. Musicie wiedzieć, że w dniu dzisiejszym koszt zakupu jednego litra benzyny w hurcie, w Orlenie, to około 4,80 zł., netto. Innymi słowy – żebyście mogli przekazać 3,50 zł od każdego zakupionego litra paliwa walczącej Ukrainie, cepeeniarz musi dołożyć prawie drugie tyle. Chodzi nie tylko o pokrycie różnicy między zakupem hurtowym, a przychodem pomniejszonym o darowiznę, ale zapłacenie podatków od sprzedaży, kosztów pracowniczych itp.
Wzajemna pomoc w sytuacjach zagrożenia jest bardzo ważna. Ukraina pozostawiona sama sobie dawno by skapitulowała przed Putinem, gdyby nie międzynarodowa pomoc militarna, finansowa i humanitarna. Jak widzimy wsparcie międzynarodowe i rzeczywista, materialna pomoc sprawiły, że lekceważony początkowo przez rosyjskiego agresora peryferyjny kraj, o którym Putin wypowiadał się z taką pogardą, dzielnie odpiera ataki agresora i przechodzi do kontrofensywy. Gmina Siedlisko w tym konflikcie nie będzie udawała, że jest neutralną Szwajcarią. Dopóki będzie to możliwe, będziemy wspierali materialnie naszych wschodnich sąsiadów. Wszystkie przelewy pomocowe wysyłane są w imieniu mieszkańców gminy Siedlisko – bez podziału na oszołomów i tych politycznie poprawnych.
pozdrawiam
Paweł P.
Każda forma pomocy jest ważna i godna uznania,nikt nikogo nie zmusza do zakupu paliwa na stacji CPN, wolna wola, chcesz pomóc w ten sposób, pomagaj, nie chcesz nie kupuj i nie dyskutuj i nie obrażaj tych, którzy pomagają. Nasze społeczeństwo jest specyficzne, co by ktoś nie zrobił dobrego to źle.
Najwięcej mają do powiedzenia Ci, którzy nie pomagają, bo ich nie stać na taki gest. Który przedsiębiorca w Siedlisku wykazał się pomocą teraz, czy wtedy kiedy trzeba było dofinansować tomograf w nowosolskim szpitalu?, kto dał paliwo karetkom pogotowia na początku pandemii? Bądźmy sprawiedliwi i doceniajmy takie gesty, a nie doszukujmy się zła, bo zło jest blisko nas.
Darek organizuje zbiórkę na alimenty i prawników w całej gminie z naszych podatków. Swoim ludziom proszę organizować puszki na ten cel. Skoro nie zapewnił nam wody pitnej nasz dobroczyńca to co się dziwić pomocy dla Ukrainy. Pączki i inne przekąski od Jasia czekają u Darusia w pokoiku na stoliku
Trzeba sobie pomogac w tak trudnym czasie. To szansa dla Gminy Siedlisko. Powinniśmy się wspierać nawzajem i pomagać naszym braciom.