Sesja rady gminy i przebudzenie śpiocha

Drodzy Mieszkańcy,

w dzisiejszym felietonie przeczytacie o sesji rady gminy. Sesji niezwykłej z kilku powodów. Dowiecie się dlaczego wójt traktuje gminne przedszkole po macoszemu. Będzie o dzielnym mieszkańcu, który poszedł walczyć o swoje, a na końcu napiszemy Wam o cudownym przebudzeniu z długiego snu. Uprzedzamy – osoby o słabych nerwach niech zaparzą melisę na uspokojenie, bo felietoniarze się nie cackają. Piszemy jak jest!

W obradach sesji rady gminy, jako gość, uczestniczył Pan Piotr Gaca. Jego wystąpienie przed radnymi i wójtem powinno zostać utrwalone na taśmie filmowej i opublikowane w telewizji jako film instruktażowy dla tych wszystkich, którzy traktując wójta jak świętą krowę lub jak wszechmocnego Cara Putina, boją się wyrażać swoje opinie w obawie o własną skórę. Pan Piotr, bez egzaltacji, rzeczowo i merytorycznie powiedział o tym, że nie wyraża zgody, by tuż pod jego nosem zbudowano maszt telefonii komórkowej. Powiedział także o tym, że nie podobają mu się zaśmiecone i zaniedbane przestrzenie publiczne w gminie.

Odpowiadając Panu Piotrowi wójcina używał starej, wypróbowanej sztuczki retorycznej, obliczonej na osłabienie argumentu przeciwnika w dyskusji. Gdy Pan Piotr zwracał się do Strausa per „panie wójcie” ten mu odpowiadał „Piotrusiu”. Niby nic szczególnego, drobiazg, ale w oficjalnej rozmowie, w trakcie obrad sesji od urzędnika i doświadczonego samorządowca należałoby wymagać, by w trakcie oficjalnych spotkań, do każdego rozmówcy – i nieważne czy to będzie lizus gajowy, czy specjalistka od fikołków – powinien zwracać się zgodnie z regułami dyktowanymi przez zasady dobrego wychowania. Wszyscy zgodzimy się przecież, że obrady sesji rady gminy, to nie rodzinna imprezka lub pogawędka przy wódeczce z kolesiami. Jeżeli zaś chodzi o warstwę merytoryczną, wójt nie miał nic do zaoferowania Panu Gacy. Budowę masztu skwitował następująco: jak będą chcieli wybudować, to i tak wybudują i on nic nie może zrobić. W kwestii zasyfionych chodników i walających się buteleczek po popularnych „małpkach” oraz wszędobylskiego brudu powiedział, że sam jest zaskoczony skalą zjawiska i że jest to wina… mieszkańców (sic!). Sprawę gminnego syfu próbował ratować Sołtys Klap. Przekonywał on, że w gminie brudno jest tylko w poniedziałek, bo w niedziele pracownicy Samorządowego Zakładu Budżetowego nie pracują. Od wtorku do piątku gmina Siedlisko lśni i pachnie czystością. Uwierzycie mu? My nie. Piotr Gaca także nie wydawał się być usatysfakcjonowany kiepściutkim wyjaśnieniem zjawiska.

Drugim powodem, dla którego ostatnią sesję należy zaliczyć do szczególnej, jest obecność Dyrektorki Gminnego Przedszkola Publicznego Pani Lidii Pstrucha. Lidka pojawiła się ponieważ w trakcie sesji wójt informował o najnowszych inwestycjach finansowanych z pozyskanych dotacji. Straus ogłosił, że na gminnych placówkach oświatowych, na hydroforni, a także na budynku byłego internatu, w którym siedzibę ma lokalna grupa działania Stowarzyszenie Lasów i Jezior mają być zamontowane panele fotowoltaiczne oraz pompy ciepła. Wszystkie budynki mają także mieć zmodernizowane ogrzewanie – wszystkie oprócz budynku przy ul. Głogowskiej, w której mieści się przedszkole publiczne. Dlaczego gminne przedszkole Daruś potraktował po macoszemu? On sam tłumaczy, że gdyby było w planie inwestycyjnym ujęte przedszkole, wówczas cały projekt byłby zagrożony i że on nie chciał ryzykować, dlatego w przedszkolu będzie zero inwestycji. Piękna bzdura, nieprawdaż? Taką rozkoszną głupotę mógł wyprodukować tylko jeden umysł w gminie Siedlisko, a my, wszyscy, wiemy kto jest jego posiadaczem.

Dlaczego inwestycje w modernizację gminnego przedszkola w oparciu o fundusze zewnętrzne nie są realizowane? Dlaczego wójcina miga się, by pozyskać środki unijne lub ministerialne na instalacje pomp ciepła, które mogłyby radykalnie obniżyć koszty funkcjonowania przedszkola? Jedna z możliwych odpowiedzi brzmi następująco – gdyby gmina z funduszy zewnętrznych wykonała jakąkolwiek modernizację w przedszkolu (ale też w innej nieruchomości należącej do gminy) wówczas przez minimum trzy lata musiałaby ten budynek utrzymywać i nie mogłaby go sprzedać. Wszyscy mamy w pamięci żywy ciągle obraz jak to wójt z ówczesnym przewodniczącym rady, najbardziej służalczym i posłusznym Rysiem Kieczurem oraz gromadką betonowych radnych przebierali nóżkami, by gminne przedszkole zlikwidować i oddać Fundacji Wzgórz Dalkowskich, której prezesem jest koleś Strausa. W 2015 r. wspólnym wysiłkiem rodziców i ówczesnych nauczycieli udało się ocalić przedszkole przed zakusami wójta i jego funfla z partyjnej ławeczki. Ale nie oznacza to, że kolesie zrezygnowali z próby przejęcia placówki. A czas nagli. Jeżeli gminne przedszkole ma być zlikwidowane, a prywatna Fundacja ma zostać monopolistą w zakresie świadczenie usług przedszkolnych na terenie gminy Siedlisko, to jest to ostatni gwizdek, by zacząć działać. Milowymi krokami zbliżają się wybory samorządowe. Jeżeli nie uda się tego zrobić przed wyborami, to klapa. Skompromitowany wójt nie ma najmniejszych szans, by wygrać kolejne wybory. Trudno uwierzyć, by gminne rencistki, wuefistka czy wyłuszcz w ogóle ubiegali się o mandat. Nasze społeczeństwo ma dość kuriozalnej nieporadności siedliskowych elit władzy. Betonowi kontynuatorzy nieudacznictwa nieraz udowodnili, że traktują gminę jak bankomat a nie jak nasze wspólne dobro, o które należy zadbać. Wszystkie ruchy podejmowane przez wójta i jego lizodupków zmierzają do tego, by przedszkole gminne zlikwidować. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w budynku byłego internatu będzie modernizacja systemu ogrzewania, a w przedszkolu nie? Co jest ważniejsze? Siedziba Stowarzyszeń, hydrofornia, z której i tak leci syfiasta woda skażona gównem czy gminne przedszkole, w którym uczą się nasze dzieci?

Faktem potwierdzającym prawdziwość powyższej hipotezy jest inne zdarzenie, które miało miejsce w trakcie trwania obrad omawianej sesji rady gminy. Pani Pstrucha przyniosła petycję, podpisaną przez rodziców, którzy chcą oddać dzieci do gminnego przedszkola. Wiemy dobrze, że po ostatnich podwyżkach, które koleś Darka zafundował tym, którzy oddali pociechy do prywatnego przedszkola, opłaty za pobyt maluchów są rujnujące dla domowych budżetów. Wielu rodziców przejrzało na oczy, wielu chciałoby oddać dzieci do gminnej placówki. Jest jedno „ale”. Wójt i jego orszak nieudolnych radnych kilka lat temu ograniczyli czas pracy przedszkola do ustawowego minimum – do 5 godzin dziennie. Wszystko po to, by zmotywować opornych rodziców, by posłali pociechy do prywatnej placówki.

Lidka przedstawiła petycje wójtowi. Prosiła też o zwiększenie limitu przyjęć, wszak w przedszkolu gminnym jest sporo miejsca. Kiedyś uczyło się tam jednocześnie ponad setka gminnych przedszkolaków. Jak wójt odpowiedział na prośbę Pani Dyrektor? Po swojemu, czyli tak, żeby nikt nie zrozumiał. Cytujemy z pamięci: „Jeżeli chodzi o przedszkole, to jest piętnaście rozwiązań. Aczkolwiek staramy się i trzeba usiąść porozmawiać, bo jest piętnaście rozwiązań”. Zrozumieliście coś z tego? My nie. Ale możecie przekonać się na własne uszy jak mota się i bełkocze wójt, gdy zabiera głos w sprawie przedszkola. A wiecie co jest najlepsze? Co jest wisienką na torcie wójcinego bełkotu i mataczenia? Otóż zapytany wprost czy jest w stanie zapewnić tu i teraz radnych gminy, że przedszkola publicznego nie sprzeda, wójt nie odpowiedział.

Los budynku przedszkola przy Głogowskiej wydaje się przesądzony. Jedyną możliwością, by ów budynek uratować jest pogonienie naszych radnych do roboty. My, jako społeczność, musimy zacząć wywierać presje na miłośnikach urzędowej pizzy, prywatnych obiadków, nielegalnych rautów. Wszystkim pieszczochom Strausa, których sobie wyhodował i podporządkował, musimy uświadomić, że oprócz diet jest także coś, co nazywa się dobrem wspólnym, interesem społecznym. Dzisiaj wiemy, że powtarzany niczym mantra w 2015 r. argument o tym, że likwidacja przedszkola spowoduje oszczędności i wyniesie poziom usług edukacyjnych na wyższy poziom, jest bzdurą typu buffo. Z perspektywy czasu widzimy dokładnie, że wójtowe wyliczenia o tym ile będzie w gminie oszczędności i jak to nam wszystkim będzie dobrze i że będziemy zadowoleni, były zwykłym mydleniem oczu. Oszustwem, które miało jeden cel – monopolizację usług przedszkolnych na terenie Siedliska. Gdyby ten plan powiódł się w 2015 r., dzisiaj podwyżka czesnego za opiekę nad dzieckiem wynosiłaby nie 100% ale 200, a może nawet 300%. Rodzice mieliby prosty wybór – albo zapłaciliby albo szukali miejsca dla dziecka w Nowej Soli lub w gminie wiejskiej.

Prowadzenie publicznych placówek edukacyjnych podobnie jak funkcjonowanie publicznych instytucji kultury jak biblioteki, teatry, opery zawsze było deficytowe. Nigdy żadna publiczna biblioteka nie generowała zysku. Podobnie rzecz ma się z teatrami, przedszkolami, uniwersytetami. O tym powinien wiedzieć każdy, kto ma minimalne chociażby pojęcie o ekonomii i podstawowej wiedzy o zasadach funkcjonowania państwa. Dla wójta jednak, jak się wydaje, jest to wiedza obca. To, że gmina zawsze będzie dofinansowywała placówki edukacyjne jest sytuacją normalną. Same subwencje oświatowe przekazywane przez Ministerstwo Edukacji nie wystarczą, by sfinansować ich działalność. Ale gminnych wydatków na utrzymanie przedszkola, szkoły czy biblioteki nie należy postrzegać w kategoriach straty. Każdy grosz wydany przez gminę na przedszkole czy inną placówkę edukacyjną, to inwestycja w dzieci, w naszą przyszłość. Dzieci są naszą przyszłością i na dzieciach się nie oszczędza – o tym wie każdy rodzic. Racjonalizacje wydatków, w szczególności cięcie inwestycji w modernizację gminnego przedszkola jest gigantyczną szkodą wyrządzaną dzieciom, czyli nam samym. Dobry gospodarz dba o swoje. Czy Straus jest i czy kiedykolwiek był dobrym gospodarzem? Odpowiedzcie sobie sami na te pytania.

Ostatnim aspektem, który czynił ostatnią sesję wyjątkową, była obecność radnego powiatowego Marcina Kuli. Powiatowy mąż stanu postanowił się uaktywnić po latach nieobecności i milczenia. Ubrał się ładnie i przybył na sesję, by ogłosić, że w Milsku wybudują most i że Siedlisko mogłoby dostać prom do Bytomia Odrzańskiego. Żeby tak się stało radni na spółkę z wójtem muszą lobbować. Wójt apele o lobbowanie skwitował ruchem wąsa, bo wie czym zakończyło się Marcinowe lobbowanie w sprawie budowy ścieżki rowerowej łączącej Siedlisko z Nową Solą. Swoją drogą, czy to nie dziwne, że nasz powiatowy mąż stanu uaktywnia się tylko wtedy, gdy mowa o promach i rowerach? Dlaczego powiatowy radny nie lobbuje na rzecz gminnego przedszkola? Dlaczego nie pisze petycji w sprawie obrony niesłusznie oskarżanej przez Strausa Basi Gradziuk-Szymańskiej, którą wójcina podejrzewa o pisanie obrazoburczych wierszyków? Gdzie był radny powiatowy, gdy zrzucaliśmy się na pomoc Monice Klamce, szykanowanej przez Strausa za to, że udaremniła mu plany likwidacji przedszkola? Gdzie był radny powiatowy, gdy Stowarzyszenie Inicjatywa dla Gminy Siedlisko reprezentowane przez Pawła Pazdrowskiego proponowało Projekt Tarczy Antycovidowej? Gdzie był ów wybitny samorządowiec, który chwali się tym, że ściskał rękę platformersa Waldka Sługockiego, gdy wójt gminy za publiczne pieniądze wytaczał coraz to nowe prywatne procesy tzw. oszołomom? Co robił Kula 24 lutego, gdy Federacja Rosyjska napadła na Ukrainę. Oszołomy w Siedlisku zorganizowały akcję pomocową a co zrobił on? Czy wtedy również radny powiatowy rozmyślał nad techniką działania promu? Czy może studiował technologię budowy przekładni przerzutki rowerowej? Czy może wpatrywał się w zdjęcie przewodniczącego Platformy Obywatelskiej w województwie lubuskim i zastanawiał, kiedy następnym razem poczuje ciepło uścisku jego dłoni? Innymi słowy: gdzie był przez ostatnie trzy lata nasz radny powiatowy? Dlaczego nie wsparł zaangażowanych mieszkańców, którzy co dzień mierzyli się z niekompetencją wójta? Dlaczego nie mogliśmy liczyć na pomoc naszego przedstawiciela w powiecie? Dlaczego nie mogliśmy polegać na samorządowcu, na którego oddaliśmy głosy?

Chcecie wiedzieć, co robił radny powiatowy? Chcecie wiedzieć dlaczego go nie było, kiedy był potrzebny? Radny Marcin Kula jest typowym „śpiochem”. Po odtrąbieniu sukcesu wyborczego, jak wielu mu podobnych, niczym śpiąca królewna zasnął. Działalność ograniczył do niezbędnego minimum – udział w sesji, wypłata diety z bankomatu, udział w sesji, wypłata diety z bankomatu, udział w sesji itp. W tym błogim letargu trwałby dalej. Wszak pozycję do spania miał bardzo wygodną. Przed słynnymi podwyżkami dla samorządowców Marcin Kula z tytułu diet przytulał rocznie prawie 15.000 zł. Niemal tyle samo, co zaradna radna z Siedliska – Bronka Pawlakowa i aż o tysiąc więcej niż wuefistka Chilicka w roli przewodniczącej rady.

Powiatowy gwiazdor polityki dalej poświęcałby się teoretycznym rozważaniom o rowerach i promach, ignorując zupełnie ważne problemy, z którymi jako społeczność mierzyliśmy się do tej pory bez jego wsparcia, gdyby nie zbliżające się wybory. Przyszły rok jest rokiem wyborczym. Jest to okres, w którym polityczne „śpiochy” budzą się. Każdy błogi sen kiedyś się kończy. Pobudka bywa brutalna szczególnie w polityce. Tu twój los zależy przecież od poparcia wyborców. Stąd ta nagła aktywność biernego dotychczas jeżeli chodzi o zaangażowanie się w siedliskową problematykę radnego powiatowego. Przyszedł się przypomnieć, wykrzyczeć głośno „Halo, tu jestem! Zagłosujcie na mnie jeszcze raz! Bardzo proszę!”

Gdy odłożymy na bok wszelkie sympatie i antypatie, to ocena działalności radnego Marcina Kuli w interesie naszej społeczności jest negatywna. Głosy oddane na niego w minionych wyborach, były głosami, które zyskał głównie dzięki poparciu Wadima Tyszkiewicza. Dzisiaj wiemy, że były to głosy stracone. O tym wiemy nie tylko my. To potwierdza także sam Wadim Tyszkiewicz, który wycofał poparcie polityczne dla wszystkich, których wówczas promował – między innymi dla Marcina Kuli.

Pozdrawiam

Paweł P.

7 Replies to “Sesja rady gminy i przebudzenie śpiocha

  1. W związku z tym, że wójt planuje kolejne inwestycje, mam pytanie do mieszkańców Pięknych Kątów:
    Jak przebiegają prace dot. budowy sali wiejskiej?
    Sądząc po zdjęciach zamieszczonych kilka tygodni temu na Forum, to poligon. Jednak z informacji zamieszczonej w BIP wynika, że budowa zostanie zakończona już w czerwcu tego roku!
    Dacie wiarę?
    Idźcie koniecznie na kolejną sesję i dopytajcie wójta. Myślę bowiem, że do czerwca planuje jeszcze zgazyfikować całą gminę i postawić kilka elektrowni wiatrowych.
    Rozwiązań może być nawet 15! 😁

  2. Marci Kula mozolnie budował swoją popularność w Siedlisku na tzw. plecach Agnieszki Adamów-Czaykowskiej i wolontariuszy z Fundacji Karolat. Na wszystkich imprezach plenerowych, które organizowali wolontariusze z Fundacji, Marcin pojawiał się pierwszy, by spić śmietankę. Inni pracowali, uwijali się w pocie czoła, pisali wnioski po to, żeby Marcin Kula mógł zrobić wspólne zdjęcie z samorządowcami czy politykami. Marcin Kula, mówiąc kolokwialnie – przywłaszczał sukces grupy, niejako “okradając” z zasług wszystkich tych, którzy w zapleczu ciężko pracowali. Przecież popularne Święto Bzów organizowane przez Fundację Karolat samo się nie zrobiło.

    Żerując na trudzie i pracy społeczników doczołgał się (bo trudno w jego przypadku mówić o jakimś spektakularnym pochodzie) do stanowiska radnego. I tu uwaga – urząd objął również nie dzięki własnym zasługom ale poparciu Wadima Tyszkiewicza. Tu również zadziała wypracowana przez niego metoda działania – czyli podróż na gapę, na trudzie, na pracy innych.

    Jako samorządowiec i raczkujący polityk Marcin Kula jest typowym przykładem pasożyta. Przykleja się, przysysa w organizm żywiciela do czasu, gdy osiągnie dane etap rozwoju. Kiedy osiągnie założone cele, porzuca organizm dawcy i szuka nowego żywiciela. Tak było z Fundacją Karolat i Agnieszką Adamów-Czaykowską, tak było z Wadimem Tyszkiewiczem i tak też będzie z Iwoną Brzozowską i Jackiem Milewskim.

  3. Piotrek brawo powinien częściej na sesjach się pojawiać ! Uważaj na Marcina zgubisz się przy nim ! To agent Wójciny

  4. Marcin to typ cichej wody. Tacy najgorsi zdradził KW Lepszej Gminy Siedlisko z Bronka sołtysową z Borowca swoją ciotką. On jako Radny Powiatowy się nie sprawdził praktycznie nie zrobił nic dla Gminy. Potrafi się tylko ładnie wysłowić uchowaj od takich wójtów. Potrzebujemy świra na to stanowisko

  5. Ten radny to niezłe ziółko, zawsze się pcha tylko do wystawiania piersi na medale, bo do roboty nigdy się nie spieszy. Spytajcie rodziców młodych trampkarzy jak rozliczał się z nimi za sprzęt sportowy, za wyjazdy na turnieje i obozy – można się dużo dowiedzieć o jego uczciwości .

  6. z drogą to nie prawda. remont wychodził Pan Sawicz radny. To co napisane u felietoniarza jest poparte stanem faktycznym.

  7. Akurat przez działania naszego radnego z powiatu dostaliśmy remont drogi. Co do działań wójta odnośnie przedszkola to nie wiem co robią ludzie, że to tolerują. Żenada. A przyszły by wybory i znowu wójt by wygrał – co na nasze szczęście nie będzie mieć miejsca

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *