Siła Kontynuacji w Bielawach

Drodzy Mieszkańcy,

jest przyjemne, niedzielne popołudnie. Wiejąca znad Odry chłodna bryza w połączeniu z malowniczym widokiem dzikiego dorzecza i majestatycznych drzew w linii brzegowej sprawiają, że felieton pisze się sam. Gmina Siedlisko jest jedyną w okolicy, a kto wie – może także i w Polsce– w której felietony ukazują się dzięki wyłącznie społecznej inicjatywie. Nie tylko instytucje do tego uprawnione, ale zwykli mieszkańcy skrupulatnie i merytorycznie badają poczynania samorządu lokalnego, poddając je pod publiczny osąd. Darek Straus i jego orszak wiernych i posłusznych radnych oraz pociotków zatrudnionych w gminnych instytucjach musi zmierzyć się z wszystkimi faktami, które ujawniamy. Nie ma powrotu do wygodnego i bezpiecznego świata, w którym nikt nie zadawał pytań, a krytyka poczynań nieudolnego wójta spotykała się zawsze z ostrą reakcją najwyższych szczebli władz gminnych.

Minęło dwa i pół roku od kiedy pojawiły się u nas felietony. Dzisiejszy jest 129 odcinkiem wielkiej opowieści o „małej, rolniczej, ubogiej i położonej na uboczu gminie”. Opowieść ta czasami jest smutna, czasami sensacyjno-obyczajowa a czasami śmieszna. Za każdym razem jest jednak prawdziwa. Nic nie działa tak oczyszczająco, jak właśnie prawda. Przekonali się o tym państwo Łabiakowie. Urządzili nagonkę na felietoniarzy. Biegali i zbierali podpisy. W samym środku pandemii coronavirusa, nie zważając na niebezpieczeństwo zakażeniem oraz na to, że mogą stworzyć pandemiczne zagrożenie dla tych, których odwiedzili w domach, przygotowali petycje przeciwko felietoniarzom. Ale nie tylko. Pan Rysiu wysłał stosowne listy do Poczty Polskiej, księdza proboszcza i do prawników wójta. Oficjalnym celem zaangażowania Łabiaków była obrony cnoty, wiary i uczuć religijnych. Dzisiaj wiemy, że powody mogły być inne, bardziej prozaiczne. Wiedzą to także nasi Czytelnicy po tym, jak opublikowaliśmy w felietonach faktury zakupu płotka, który wykonał Rysiu Łabiak na zlecenie wójta. Za 21 metrów bieżących pogiętych drucików Darek zapłacił około 15.000 zł. Jak ocenić w tym kontekście działania Rysia i jego małżonki? Nijak, bo jak to mówią – za pieniądze i ksiądz się modli. Jednakże nie zmienia to faktu, że po ujawnieniu interesów wójta i Łabiaka perspektywa oceny zaangażowania Rysia w obronę urzędującego wójta i starych układów w Siedlisku stała się szersza. Rysiu jawi się już nie tylko jako rycerz wiary, ale płatny najemnik, który za 15.000 zł sprzedał estetyczny badziew opisany na fakturze jako płot oraz polityczne ideały lepszej gminy, z którymi kiedyś próbował wygrać wybory.

Jeżeli już mowa o wyborach, w dniu dzisiejszym odbyły się one w Bielawach. Dokładnie 138 uprawnionych do głosowania Bielawianek i Bielawian miało możliwość wyboru kandydata na radnego w wyborach uzupełniających do rady gminy. Stawka była niebagatelna – albo lepsza gmina Siedlisko albo kontynuacja tego, co jest. W szranki jak wiemy stanęły dwie panie – Monika Klamka z KWW Lepsza Gmina Siedlisko oraz Renalda Kulas z KWW… i teraz uwaga: oficjalnie pani Kulas startowała z obozu urzędującego wójta pod nazwą KWW Nasza Gmina Siedlisko. Jednak jak się okazało w dniu wyborów, na wydrukowanych kartach głosowania podano błędną nazwę Komitetu Wyborczego. Zamiast KWW Nasza Gmina Siedlisko wpisano KWW Gmina Siedlisko. Jest to bardzo poważny błąd, chociaż zapewne są tacy, którzy zbagatelizują problem. Ale zastanówmy się, czy jest różnica między Janem Kowalskim a Kowalskim? Albo żeby jeszcze bardziej unaocznić skalę kolejnego „przeoczenia” gminnej elity władzy, czy jest różnica między „Bombą Atomową” a „ Bombą”. Na poziomie formalno-prawnym tego rodzaju błędy, zwane potocznie „przeoczeniami”: mają poważne konsekwencje. Są po prostu dyskwalifikujące, bowiem KWW Gmina Siedlisko (wydrukowana nazwa komitetu wójta na dokumentach wyborczych) a KWW Nasza Gmina Siedlisko (oficjalna nazwa komitetu wyborczego wójta), to dwie różne nazwy. W Siedlisku nie do takich przeoczeń przywykliśmy. Skoro można było sprzedawać działeczki wg nieaktualnych wycen, to jeden wyraz w tą czy w tamtą w nazwie komitetu wyborczego nie powinien nic zmienić. Do takiego niechlujstwa wójt i jego orszak pociotków na urzędach zdążył nas przyzwyczaić.

Ale jaki był wynik głosowania w Bielawach? Kto wygrał? Zwyciężyła Renalda Kulas – oddało na nią głos prawie 30 osób. Na Monikę oddano tylko jeden, jedyny głos. Porażka? Klęska? Wielka przegrana tzw. „oszołomów” (tak wójt określa opozycję polityczną)? Nic podobnego! Spójrzmy dokładniej na liczby, bo tylko one w Siedlisku nie kłamią. W okręgu, w którym odbyły się wybory uprawnionych do głosowania było 138 osób. Straus wraz z księdzem proboszczem i Renaldą zmobilizowali wszystkie siły. Wspięli się na szczyty swoich możliwości, by tylko pokonać „złych” felietoniarzy, którzy ośmielili się zaburzyć leniwy błogostan w „małej, biednej, rolniczej gminie”. Co więcej! Nagle, po latach amnezji i nieróbstwa wójt przypomniał sobie o dziurawym dachu w bielawskiej hali sportowej.

 

Błyskawicznie znalazła się dotacja i dodatkowe pieniążki w budżecie na tenże cel. Przypomnijmy- dach hali sportowej w Bielawach cieknie od lat. Dzieci, ćwiczą bieg slalomem między poustawianymi wiadrami, do których kapie woda z dziurawego dachu. Taki stan trwa od lat. Ale zupełnie przypadkiem dopiero teraz, w tym roku, tuż przed wyborami uzupełniającymi wójt przeznaczył na remont ok. 115 tysięcy złotych brutto. Do przetargu stanął tylko jeden wykonawca – firma Fach-Dach z Obry, która zaproponowała prawie…150 tys. złotych brutto. Tę ofertę, mimo że przewyższała kwotę zaproponowaną przez gminę wójt przyjął z pocałowaniem ręki.

 Zadziałał mechanizm zupełnie odwrotny do tego, z którym mieliśmy do czynienia w przypadku przetargu na zorganizowanie klubu seniora. Gdy złożono ofertę na utworzenie klubu, która przewyższała o kilkadziesiąt tysięcy zarezerwowaną na ten cel kwotę, Darek Straus zwlekał i zwlekał aż wreszcie ogłosił unieważnienie przetargu. Kiedy ogłosił kolejny, nowa oferta przewyższała pierwotną o prawie 100%. Dlaczego zwlekał? Dlaczego nie udzielił zamówienia na utworzenie Klubu Seniora? Dlaczego nie zadziałał tak błyskawicznie, tak sprawnie jak w przypadku realizacji inwestycji związanej z remontem dachu w hali sportowej w Bielawach? Pisaliśmy już wielokrotnie, że wójta ogranicza jego nieudolność. Chwali się zbudowaniem jednego czy drugiego orlika, siłowni pod chmurką czy sali wiejskiej. Ale czy to są rzeczywiste osiągnięcia? Czy można to nazwać sukcesami? Państwo Polskie wciska samorządowcom pieniądze niemalże na siłę, trzeba tylko z nich korzystać. Tak jest chociażby z programem Senior + oraz Dostępność +. Co stoi na przeszkodzie, by zmodernizować gminne budynki użyteczności publicznej i dostosować je do potrzeb osób upośledzonych ruchowo? Pieniądze i dotacje są. Są także specjaliści, którzy takie inwestycje przeprowadzą. Jednak jak to bywa na szczeblach władzy w Siedlisku – brakuje chęci. I tak oto pogrążamy się w coraz większym dołku. Pytanie, które w kontekście dzisiejszych wyników wyborów należy zadać brzmi: czy ludzie tego chcą? Czy mieszkańcy gminy pogodzili się z marazmem i bylejakością w przestrzeni publicznej? Otóż nie!!!

Gdy dokładnie przeanalizujemy statystyki powyborcze otrzymamy klarowny obraz sytuacji. Ze 138 osób uprawnionych do głosowania 29 osób oddało głos na Renaldę Kulas a 1 głos oddano na Monikę Klamkę – jeden głos oddano nieważny. Łącznie zagłosowało około 23% osób uprawnionych. Jaki z tego morał? Jest ich kilka. Po pierwsze: mimo zaangażowania sił Straus, Kulasowa i ksiądz proboszcz zmobilizowali tylko najbliższą rodzinę pani Renaldy oraz co najwyżej róże z kółka różańcowego. To wszystko. Innymi słowy – tylko najbardziej zatwardziały, najbardziej fanatyczny beton mógł zaufać kolejnemu kandydatowi wójta na członka rady gminy. Nie ma się czemu dziwić. Mieszkańcy Bielaw, mimo że uchodzą za tych, którzy od zawsze popierają Strausa, mają swój rozum i nie mają problemów z odróżnieniem co jest dobre a co złe. Pani Renalda Kulas najwyraźniej zbyt długo wpatrywała się w małe literki kieszonkowego wydania psałterza, bo przeoczyła wiadra, które ustawiane są na parkiecie bielawskiej hali sportowej po większym deszczu. Gdyby mniej wpatrywała się w święte obrazki a więcej uwagi poświęciła otaczającej rzeczywistości może wcześniej zauważyłaby w jak skandalicznych warunkach muszą ćwiczyć nasze dzieci i że bielawska codzienność sportowa biegunowo odległa jest od tej, którą zna z wesołych pielgrzymek. Te zaniedbania nie są wynikiem działalności felietoniarzy. Cieknące dachy, dziurawe drogi, zapadające się chodniki, to wizytówka dekad rządów Strausa i jego ekipy, do której Pani Kulas teraz dołączyła. Stała się członkiem Siły Kontynuacji. Z wyników bielawskich wyborów wypływa jeszcze jedna, ważna nauka – okazuje się, że 29 osób zdecydowało o politycznej przyszłości nie tylko okręgu wyborczego w Bielawach ale całej gminy. Przy bierności znakomitej większość uprawnionych do głosowania, Renaldzie wystarczyłyby głosy rodziny, by pokonać Monikę. Monika nie pochodzi z Bielaw, walka nie była równa. Zresztą świadczy o tym przebieg kampanii wyborczej. Sztab Moniki Klamki przygotował materiały wyborcze, a sama kandydatka poważnie potraktowała wyborców, przedstawiając publicznie program i swój pomysł na gminę. Pani Renalda nie zrobiła nic. Gdy przyjechał do niej przedstawiciel lokalnych mediów odprawiła go z kwitkiem mówiąc, że „Wywiadów nie udzielam”.

Czy wola garstki mieszkańców – bo zgodzimy się, że 29 osób, to mała grupa w skali okręgu a co dopiero całej gminy – może przesądzić o losach większości? Otóż w ustroju demokratycznym może. Tak właśnie wygląda w praktyce działanie demokracji. Niezależnie od frekwencji większość głosów będzie decydowała o przyszłości politycznej reprezentowanej społeczności. Gdyby do wyborów poszła tylko Renalda z mężem i razem, to Monika przegrałaby różnicą jednego głosu a my -jako lokalna społeczność – musielibyśmy ten wybór zaakceptować i ponieść jego konsekwencje.  Dlatego w wyborach demokratycznych tak ważna jest frekwencja – czyli czynny udział obywateli. Po to, żeby demokratycznie wybrana władza miała tzw. mandat społeczny do rządzenia, czyli żeby jej działania miały poparcie jak największej ilości osób. Na zakończenie dzisiejszego felietonu należy odpowiedzieć na inne ważne pytanie: dlaczego 100 wyborców pozostało w domach? Dlaczego frekwencja w Bielawach była tak niska? W lokalu wyborczym nie było ani pedofilów ani kamer monitoringu – nikt nikogo nie zastraszał. Mimo to, większość uprawnionych do głosowania nie poszło do urn. Jest kilka wytłumaczeń tak niskiej frekwencji. Po pierwsze: są wakacje i ludzie chcą odpocząć od polityki. Wybory w konfrontacji z pieczoną na grillu karkówką polewaną zimnym piwem zawsze przegrają. Po drugie: wybory uzupełniające zawsze są traktowane trochę po macoszemu. W świadomości społecznej utrwalił się pogląd, że te wybory – w odróżnieniu od tych właściwych, w których wybieramy wójta i wszystkich członków rady – niczego nie zmieniają i nie warto marnować czasu na uczestnictwo w nich. To jest oficjalna interpretacja. Ale jest też inne wytłumaczenie tego zjawiska – mimo totalnej mobilizacji środowisk reżimowych i kościelnych zdecydowana większość postanowiła nie pójść do urn.

Bielawianie nie poparli tłumnie znanej i popularnej w okolicy Renaldy Kulas, a tym samym odmówili udzielenia swojego wsparcia Strausowi, który ją promował. W naszym przekonaniu, milczący głos tejże większość powinien być liczony jako głos przeciwko wójtowi. Nie poparli Moniki Klamki, bo jej nie znali. Ale nie poszli głosować na osobę popieraną przez wójta, proboszcza, koło gospodyń wiejskich, róże różańcowe itp… A przecież Straus chełpi się wszędzie, że w Bielawach wszyscy go uwielbiają. Chociaż wyniki wyborów powinny dać mu do myślenia. To prawda, tym razem wygrał kandydat wójta, ale zwycięstwo to wcale nie jest sukcesem. Gdyby rozpatrywać je na poziomie matematycznym, uwzględniając zaangażowanie Strausa, proboszcza i szeptany marketing w organizacjach, w których się Renalda udziela (pani Kulasowa udziela się wszędzie, a legendy mówią, że w Bielawach strach otwierać lodówkę, bo tam też może być Renalda), to wynik kandydatki Strausa jest w gruncie rzeczy wielką klęską Siły Kontynuacji. Porównać go można do porażki Marcina Nietopiela, który startując jako tzw. „jedynka” (pierwsze miejsce na liście!) w minionych wyborach samorządowych z listy wójta zdobył 23 głosy.

Szanujemy wyniki demokratycznych wyborów i w tym miejscu Pani Radnej Renaldzie Kulas gratulujemy! Mamy nadzieję swoją działalnością i zaangażowaniem przyczyni się Pani do wzbogacenia naszej gminy. Monice też gratulujemy jej postawy, odwagi oraz zaangażowania. Walka, którą stoczyła o głosy w Bielawach była nierówna. Ale chyba wszyscy przyznają, że Monika postarała się i potraktowała wybory oraz wyborców profesjonalnie z należytą powagą.

Pozdrawiam

Paweł P.

6 Replies to “Siła Kontynuacji w Bielawach

  1. Zdrajców w gminie jest wielu, sprzedali się za: srebrniki, działki, komputery, budynki po pgr, kawałki asfaltu, dodatkowe lampy, zatrudnienie, obiecanki i wiele innych spraw. Sprzedali się ludzie, którzy nie są biedni, ale chciwi i zachłanni, za to wielce religijni. Judasze – to etykieta, która jest przyklejona do nich i ich rodzin i to się będzie ciągło. Wstyd i brak honoru. Zresztą te sprawy działały w obie strony, coś za coś, a gmina niech przepadnie. Mam nadzieję, że P. Kulas osoba ogólnie szanowana i wierząca będzie przeciwko złu, jakie jest w naszej gminie. A Solecki to marny dyr, powinien odejść, nie radzi sobie, obniżył poziom nauczania i nie dba o mienie szkoły i dla stołka zrobi wszystko.

  2. Dyrektor Solecki powinien podać się do dymisji. Tak zaniedbana hala woła o pomstę do nieba. Dlaczego dyrektor nie zadbał wcześniej o salę? Tyle dziur w dachu nie jest wynikiem nalotu Luftwaffe, to lata lenistwa i nieróbstwa. Ile w tej sprawie napisał pism do Strausa? Czy i kiedy interweniował w trybie ustalonym przepisami u organu prowadzącego? Wójta zasranym obowiązkiem jest dbać o mienie gminne. Szkoły póki co nie można sprzedać kolesiowi, to remonty nie są potrzebne? Tak to wygląda wójcie?

    1. Solecki trzyma się stołka i dobrze wie, że może tylko szepnąć wójtowi o jakimś tam deszczyku kapiącym z dachu i nic więcej bo doskonale zdaje sobie sprawę że jeśli wyskoczy z jakimś pismem zostanie przez Darka skierowany do działu kadr 😏 Solecki podobnie ja inni obecni radni też swego czasu przefarbowal się i przeszedł na stronę Strausa bo posada dyrektora to przecież nie lada gratka 😊 Bielawy to taka specyficzna miejscowość. Sołtys Gruszka który nie potrafi chociaż jednego postu na swoim profilu napisać bez błędu A co dopiero mówić o zawalczeniu o remizę bo przeciez jest szefem strażaków jest taką dariuszową macką i swego rodzaju gumowym uchem. Niejaki ‘Marek’ vel mąż radnej który się tu udzielał przez chwilę i śmiał ze starszych pań po czym okuptał sobie zbroję bo dostał klapsa od admina to też żołnierz Dariusza. To tacy zwykli prości ludzie bez jaj bez honoru bez własnego zdania. Szkoda że cala wieś cierpi przez takie osoby.

  3. Mnie zastanawia jedno – Pani Kulas prezentuje się publicznie jako osoba o głębokiej religijności, pojawia się na każdej imprezie kościelnej, uczestniczy w każdej pielgrzymce itp. W jaki sposób wewnętrznie godzi zasady i nauki katechizmu Kościoła Katolickiego z balastem politycznego szamba, które w Siedlisku pojawiło się w wyniku działalności wójta i jego ekipy. Jak pogodzić na przykład bezsporny fakt, potwierdzony w protokołach pokontrolnych NIK sprzedaży nieruchomości gminnych wg nieaktualnych wycen z biblijnym przykazaniem: nie kradnij? Jak pogodzić zdradę małżeńską z biblijnym nakazem nie cudzołóż? Jak pogodzić politykę uchybień, przeoczeń, omyłek z biblijnym przykazaniem „nie kłam, nie mów fałszywego świadectwa”? Trudno przypuszczać, żeby Renalda nie znała tych okoliczności, gdyż ich kolejne odsłony ujawniane są w nowych felietonach. Mimo to, dokonała rzeczy zadziwiającej – połączyła wewnętrznie sprzeczność między naukami Kościoła a politycznym tygielkiem lokalnego bagienka polityki uchybień, kłamstw, kolesiostwa, nepotyzmu itp. itd.
    Jak to jest możliwe i czy to w ogóle jest możliwe? Otóż tak, w historii Kościoła technikę pogodzenia sprzeczności opanowali jako pierwsi dominikanie a później jezuici. Zakon dominikanów specjalizował się w tropieniu herezji i mniejszych odstępstw od wiary. W zwalczaniu herezji stosowano różne techniki badań, które dzisiaj określilibyśmy torturami. Wielu się zastanawiało, jak to możliwe, że wyznawcy nauk Chrystusa, które są przecież religią miłości bliźniego, z takim okrucieństwem i bestialstwem traktowali drugiego człowieka? Odpowiedź na to pytanie zawiera się w łacińskiej formule „separatio mentis”, które zrobiło karierę także w nauce prawa jako tzw. reservatio metalis, czyli zastrzeżenie myślowe. Na czym polega owo zastrzeżenie? W dużym uproszczeniu polega ono na tym, że dana osoba myśli jedno a robi drugie. Głeboko wierzący chrześcijanin może mordować Saracenów lub torturować osoby podejrzane o herezje i nie widzi sprzeczności między nauką Kościoła a haniebnymi czynami własnymi. Wszystko dzięki owemu zastrzeżeniu – czyli oddzieleniu w myśli wszystkich zasad etyczno-moralnych od tego, co się aktualnie robi.
    Zastrzeżenie myślowe oprócz różnych przykrych konsekwencji niesie z sobą poważne niebezpieczeństwo popadnięcia w schizofrenię moralną. Jest to taki stan duchowości, w którym następuje pomieszanie wartości a tym samym ich zrelatywizowanie. Nie ma już wyraźnego podziału na czerń i biel – zostaje sama idea podziału, gdyż wartości rozpłynęły się, pomieszały w schizofrenicznym rozdarciu jakie był między uczynkiem a wiarą. Zaś osoba, która żyła w zastrzeżeniu myślowym staje się tzw. rycerzem wiary, dla którego nie jest ważne o co walczy, bo wartości nie mają już znaczenia, ale sama walka. Rycerz wiary bowiem nie walczy za wiarę, ale walczy dla samej walki. Czy Renalda stanie się nowym rycerzem wiary w gminie Siedlisko? Zobaczymy.

  4. Pani Kulasowa zdecydowała się startować w wyborach uzupełniających prawdopodobnie nie z własnej inicjatywy, Prawdopodobnie nawet nie była to odpowiedź na propozycję wójta. W jej wypadku zachęta czy nawet namowa ze strony księdza proboszcza miała kluczowe znaczenie. W końcu “swój człowiek” w RG to jednak dobra inwestycja. A że ksiądz proboszcz sam na to nie wpadł to oczywiste. Dotacje gminne z pewnością były tu dobrym argumentem.
    Taka mała gminna polityka. Skuteczna jak widać.
    Gdyby wójt włożył tyle inwencji w zarządzanie gminą jak teraz wkłada w utrzymanie się na stołku to Siedlisko byłoby przodującą gminą przynajmniej w powiecie. Ale z ruchów jakie wykonuje wójt widać że już sobie zabezpiecza miękkie lądowanie na wypadek przegranych wyborów. Czy pozostali członkowie jego zespołu klakierskiego mają je również? Jeśli nawet mają zabezpieczone posady to i tak nie przestaną być mieszkańcami gminy a to może być dość nieprzyjemne po tym jak nowy wójt zrobi bilans otwarcia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *