Kto daje i odbiera… w gminie Siedlisko

Drodzy Mieszkańcy,

28 października odbyło się kolejne posiedzenie sesji rady gminy w Siedlisku. W związku z tym, że słyniemy z prześmiewczych recenzji wydarzeń społeczno-politycznych w naszej „małej, biednej, położonej na uboczu gminie” (tak wójt opisuje Siedlisko), postanowiliśmy i tym razem nie zawieść, w szczególności wszystkich tych, którzy z wyjątkowym zainteresowaniem czytają felietony. Dlatego dzisiaj, specjalnie dla wójciny nieudacznika i jego nadwornych urzędasów; dla wuefistki Gosi, której rola przewodniczącej rady pomyliła się z funkcją pierwszej damy; dla wyłuszczacza nowych zasad demokracji Rysia Kieczura; dla prowójtowych radnych, w szczególności tych, którzy zasmakowali w urzędowej pizzy; dla księdza proboszcza, który w zamian za dotacje z urzędu gminy rzuca z ambony klątwy na felietoniarza; dla zaradnej emerytki Bronki i równie zaradnej jej koleżanki „ręcistki” Janki, które kasują niezłą sumkę za fuchę w gminie, dla naszych lokalnych, zaangażowanych superspołeczników w skórzanych portkach, którzy wyciągają łapki po gminną kasę, by najeść się kiełbasy śląskiej z grilla i opitolić pieczonego świniaka – specjalnie dla nich wszystkich i dla całej reszty wiernych i oddanych Czytelników cotygodniowych felietonów przedstawimy w dużym skrócie wydarzenia z ostatniej sesji.

Wydarzeniem, które należy odnotować, to fakt, że radna Renalda zainstalowała się tuż obok wójta. Czy dopomógł jej w tym Bóg? – tego nie wiemy, faktem jednak jest, że Kulasowa, zamiast zająć miejsce po Hubercie Patole, który zwykł wygrzewać krzesło przy bocznym stole obok Sławka Pokusy, wepchała się między strażaka Brodzika a gminnego gajowego. W efekcie przetasowań powstał mały tłok w okolicy najwyższego szczebla władzy. Widok ten przywodzi na myśl obraz stłoczonych w puszce sardynek. Jak ten tłok ma się do obostrzeń sanitarnych w okresie pandemii? A może pandemia na skutek podpisania jakiegoś tajnego zarządzenia przez wójta w Siedlisku zakończyła się? Co ciekawe i co należy podkreślić, to fakt, że gajowy Kieczur (na marginesie dodać należy, że Rysiu był jedną z nielicznych osób, która uczestniczyła w obradach w maseczce za co należą mu się pochwały) w odróżnieniu od radnego Brodzika nie dał się wygryźć Kulasowej z miejsca w szeregu. Widać stary wyga wie jak zachować stołek. Dekady doświadczenia w radzie nie poszły na marne i dały o sobie znać. Tego doświadczenia brak młodemu strażakowi Mateuszowi Brodzikowi. Młody radny dopiero niedawno uczył się ściskać i całować wójta. W odróżnieniu od Rysia, który wielokrotnie wymieniał z Darkiem uściski, całusy i naręcza kwiatów, Mateusz Brodzik jest debiutantem w dziedzinie wymiany urzędowych uprzejmości. Jednak, co należy podkreślić, Mateusz nie zasypia gruszek w popiele i bierze nauki od najlepszych. Technikę prawidłowego klepania wójta po plecach prezentował nie kto inny, ale sam piekarz. Pan Jan we własnej osobie prezentował młodemu adeptowi siedliskowego salonu politycznego sztukę wymiany buziaków między społeczeństwem a najwyższym organem władzy, w trakcie słynnego rautu, jaki Darek urządził w gabinecie. Jednak mimo pobierania lekcji u mistrza, Brodzik nie wygrał walki o stołek z radną Renaldą, wspieraną przez samego księdza proboszcza i dostojne róże z bielawskiego kółka różańcowego.

Oprócz kwestii logistycznych, warto odnotować także pewne kuriozum, które procedowali gminni radni. Otóż polityczny beton spod znaku siły kontynuacji cofnął jedną z dotacji przyznaną księdzu w specjalnej uchwale na remont kościoła w Siedlisku. Przypomnijmy w skrócie – po tym, jak ksiądz proboszcz Andrzej Palewski w trakcie niedzielnej mszy rzucił klątwę na wydawcę felietonów i właściciela stacji CPN w Siedlisku, otrzymał z budżetu gminy 3 dotacje w kwocie 30.000 zł. chodzi tu o dwie dotacje z 2020 r. i jedną z 2021. Łącznie 90.000 zł na remont kościoła. Tu należy podkreślić, że wszystko odbyło się w zgodzie z prawem. Dotacji udzielono na podstawie uprzednio podjętych uchwał rady gminy. Każda z nich została uprzednio przygotowana przez wójta i zaopiniowana przez gminnych prawników. Przy czym należy podkreślić, że projektów tych nie tworzył jakiś nieopierzony i niedoświadczony urzędnik, ale Dariusz Straus, który wójtuje w gminie już 23 rok. Jego ustawowym obowiązkiem jest tworzenie projektów uchwał i przedkładanie radnym do głosowania. Co więcej – poprawność formalna tychże projektów była sprawdzana nie przez początkującego prawnika, ale jedną z droższych kancelarii prawnych z Wrocławia, którą z pominięciem procedur przetargowych osobiście wybrał Darek Straus, by reprezentowała gminę. Wreszcie każda z tych uchwał została przedstawiona radnym pod rozwagę, a następnie uroczyście odczytana przez Gosię wuefistkę i poddana demokratycznej procedurze głosowania. Uchwały o dotacjach uchwalono. Jak zwykle ich wykonanie rada gminy powierzyła wójtowi, co ten uczynił. „Pieniążki” zostały przelane z rachunku gminnego na konto parafii.

Wszystko odbyło się zgodnie z procedurą, zgodnie z prawem, przy wspólnym aplauzie prowójtowych radnych, uśmiechniętego wójta, który zyskał ważnego sojusznika w sporze z „oszołomami” (tak Straus określa swoich przeciwników) oraz zadowolonego księdza, który za jedną, małą anatemę rzuconą z ambony zainkasował prawie 100 tysiączków. I tylko felietoniarze dziwili się, że w gminie Siedlisko glina kosztuje 60 tysięcy złotych. Bo przypomnijmy – dwie uchwały o przyznaniu dotacji dotyczą funduszy m.in. na zakup gliny do uszczelniania fundamentów w kościele.

Jednakże niespodziewanie dnia 28. października, w trakcie sesji rady gminy, dowiadujemy się, że wójt przedłożył projekt uchwały, w której zamierza unieważnić jedną z wcześniejszych uchwał, na podstawie których ksiądz otrzymał dotacje. Tak też się dzieje. I znowu procedura wyglądała identycznie – wójt przygotował projekt uchwały uchylającej wcześniejszą uchwałę o przyznaniu dotacji, drodzy prawnicy ją zaopiniowali, wuefistka Gosia odczytała i prowójtowi radni, zgodnie z oczekiwaniem Darka, zgodnie przyklepali. Tym razem także dziwią się felietoniarze. Dziwią się z kilku powodów. Po pierwsze – prawie rok temu pisaliśmy o podwójnej dotacji dla proboszcza na zakup gliny do uszczelniania fundamentów. Nikt, żaden z urzędników, żaden z radnych nie podjął poruszanego przez nas tematu. Nikogo, za wyjątkiem tzw. „oszołomów” nie zdziwiła podwójna dotacja i wydatek 60.000 zł na glinę. Po drugie – zgodnie z wolą rady, podjęte uchwały stały się w gminie obowiązującym prawem. Wykonanie tychże uchwał powierzono wójtowi i był zobowiązany do ich wykonania. Uchwalone dotacje zostały przelane na konto parafii. W tej sytuacji, anulowanie uchwał i cofnięcie dotacji jest kuriozalne, bo zgodnie z ludową maksymą „Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera”. A mówiąc zupełnie poważnie – trudno oczekiwać od księdza, że pieniądze z gminnych dotacji trzyma cały czas na rachunku bankowym. Remont kościoła zbiegł się z galopującą inflacją i szalejącymi cenami usług i materiałów budowlanych. A nawet gdyby ksiądz miał jakieś oszczędności, z których mógłby zwrócić pieniądze z cofniętej przez gminnych rajców dotacji, to dlaczego miałby płacić za błędy i nieudolność Strausa? Przecież to on podsunął radnym dublujący się projekt uchwały do głosowania. To gminni prawnicy, opłacani przez wójta, pozytywnie zaopiniowali te projekty. To prowójtowi radni, ślepo wierzący w doświadczenie Strausa i jego urzędową mądrość, bezkrytycznie przyklepali dotacje łącznie 60.000 zł na uszczelnienie fundamentów gliną. Dlaczego za te błędy, nieudolność, niekompetencję i urzędniczą głupotę wójta miałby płacić ksiądz proboszcz?

O tym, że nieudolność Darka Strausa ma charakter podręcznikowy i jest bezsporna świadczy inny ważny, dokument. Jest to opinia, na podstawie której unieważniono przetarg na budowę drogi przy nowym osiedlu w Siedlisku. Pieniądze na ten projekt otrzymaliśmy w ramach Rządowego Funduszu Dróg. Wójt odtrąbił sukces przed radnymi i mieszkańcami. Ogłosił przetarg, zgłosili się wykonawcy i już miało dojść do wyłonienia wykonawcy, gdy nagle, niespodziewanie pojawiła się taka oto opinia, której szerszy fragment pozwolimy sobie zacytować. Autor tej fachowej opinii w stopniu dorównującym sarkazmem i humorem cotygodniowym felietonom opisuje nieudolność i niekompetencje gminnego organu władzy w gminie Siedlisko. Oto fragment opinii o zamówieniu gminnym na budowę drogi nr 004738F w miejscowości Siedlisko wraz z budową odwodnienia i oświetlenia drogowego: „zapisy swz [szczegółowe warunki zamówienia – przyp. aut.] i opisy w dokumentacji projektowej przedmiotu zamówienia sformułowano w sposób nieprecyzyjny, powodując, że potencjalni wykonawcy mogli by mieć rozbieżności w ich rozumieniu i interpretacji. Ustawa Pzp [Prawo Zamówień Publicznych – przyp. autora] nakłada na zamawiającego [tj. wójta – przyp. autora] obowiązek opisu przedmiotu zamówienia w sposób jednoznaczny i wyczerpujący za pomocą dostatecznie dokładnych i zrozumiałych określeń, z uwzględnieniem wszystkich okoliczności, które mogą mieć wpływ na sporządzenie oferty. Zamawiający [czyli wójt – przyp. autora] nie opisał jednoznacznie i wyczerpująco przedmiotu zamówienia, przez co wykonawcy rożnie mogliby zinterpretowali parametry techniczne (…)” [pisownia oryginalna]

Tym razem miażdżącą krytykę sposobu realizacji inwestycji w gminie sporządził nie felietoniarz, nie pracownik Najwyższej Izby Kontroli, ani nawet kontroler z Regionalnej Izby Obrachunkowej. Chcecie wiedzieć, kto podpisał się pod tą obnażającą nieudolność urzędniczą Strausa opinię? Naprawdę? Naprawdę chcecie wiedzieć? Otóż tym surowym cenzorem kompetencji „Zamawiającego” (czyli gminę siedlisko reprezentowaną przez wójta, który wysiaduje tu 23 rok w fotelu) był …. wójt gminy Siedlisko. Tak, to Dariusz Straus sporządził takie uzasadnienie unieważnienia przetargu, który przygotował na budowę drogi w gminie. To on, we własnej osobie, stwierdził nieprawidłowości w dokumentacji, którą przygotował. Genialne i smutne jednocześnie. Genialne, bo wreszcie Darek Straus na własnej skórze przekonał się jak bardzo jest niekompetentny w roli wójta, a smutne z tego powodu, że ponad dwa lata musiał czytać o swojej urzędniczej nieudolności, by ostatecznie sam ten fakt zauważyć – co, jak zaznaczyliśmy w wstępie dzisiejszego felietonu – jest jest bezsporną cechą jego rządów w gminie.

Na zakończenie wróćmy jeszcze na chwilę do minionej sesji. Do ciekawych wydarzeń zaliczyć należy fakt, że Małgorzata Chilicka, zdając sprawozdanie z działalności międzysesyjnej, wyznała, że m.in. składała seniorom życzenia z okazji dnia seniora. Robiła to w ramach służbowych obowiązków przewodniczącej rady, za co kasuje ok. 15000 zł rocznie. Tyle kosztują gminę Siedlisko buziaki, ściskanie rączki i uśmiechy, którymi Gosia, pełniąc funkcję publiczną, obdarowuje hojnie naród. Ciekawe czy w przerwie między gratulacjami i wręczaniem goździka Gosia z Darkiem ustalili wreszcie kiedy gminni seniorzy doczekają się czegoś więcej niż tylko uśmiechów i całusków od swoich demokratycznie wybranych organów władzy? Kiedy główny organ i jego organistka zamierzają w gminie zbudować Klub Seniora? Czy może nasze organy cierpliwie czekają aż Wojewoda cofnie dotacje na ten projekt, a wójt będzie miał wymówkę, że „piniążków brak” i że gmina jest biedna, rolnicza i położona na uboczu?

Oprócz Gosi, która opowiadała o tym, że składała życzenia seniorom, także Darek spowiadał się ze swojej działalności międzysesyjnej. Biedaczyna zapomniał jednak opowiedzieć radnym o rozprawie sądowej przeciwko wydawcy felietonów, w której uczestniczył 25. października. Jak myślicie, dlaczego Darek już się nie chwali tak ochoczo, jak to czynił na początku, procesami sądowymi? Jakież to nadzwyczajne okoliczności ostudziły zapał procesowy nieudolnego wójta? Czyżby wójt dostrzegł, to o czym piszemy od ponad dwóch lat? Czyżby zrozumiał wreszcie to, że owszem, zna się na hodowaniu papug i koni, ale nie na zarządzaniu gminą? Wszak w wyżej cytowanej decyzji o unieważnieniu przetargu na budowę drogi, którą własnoręcznie podpisał, opisał swoją urzędniczą nieudolność w taki sposób, że nawet autor felietonów mu tego pozazdrościł. Zresztą kto, jak nie Dariusz Straus, ma najlepszą wiedzę w zakresie kompetencji wójta gminy Siedlisko?

Już niedługo, bo 08. listopada, zapadnie wyrok w procesie jaki nieudolny wójt wytoczył lokalnemu przedsiębiorcy, właścicielowi stacji CPN w Siedlisku. Niezależnie jaki wyrok zapadnie, poinformujemy Was o nim.

Pozdrawiam

Paweł P.

2 Replies to “Kto daje i odbiera… w gminie Siedlisko

  1. Wybitny samorządowiec ogłasza przetarg, a następnie unieważnia postępowanie, bo wspólnie z ekspertkami od zamówień publicznych dochodzi do wniosku, że niewłaściwie opisali przedmiot zamówienia. Jak widać, budowa drogi w Gminie Siedlisko urasta do rangi stacji kosmicznej.
    Kuriozalne jest to, że w uzasadnieniu unieważnienia postępowania wójt potwierdza, że jest durniem. Powołuje się bowiem na artykuł PZP, który obowiązuje od wielu lat, a którego nie zastosował.
    Nieznających problematyki zamówień publicznych, którym się wydaje, że to nic takiego, bo przecież przetarg można ogłosić drugi raz, informuję że przygotowanie, a następnie przeprowadzenie postępowania niesie ze sobą konkretne nakłady finansowe i osobowe dla zapewnienia prawidłowości całego procesu. Tym samym, instytucja unieważnienia postępowania winna być traktowana jako czynność o charakterze wyjątkowym.
    Z jakim wyjątkiem mamy do czynienia tutaj? Tylko i wyłącznie z głupotą, ignorancją i niegospodarnością wójta oraz gminnych urzędników.

  2. zyczenia dla seniorow a klubu brak, dotacje dla ksiedza podwojne, sciezki rowerowej nie bedzie. Gmina ma fatalna sytuacje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *