Niszczenie opozycji w gminie Siedlisko. Przypadek Joli Pazdrowskiej

w dzisiejszym felietonie przedstawimy jeden z mechanizmów pozbywania się konkurencji politycznej w gminie Siedlisko – czyli, używając określenia naszego genialnego wójta Darka Strausa – „wyłapywania i wywożenia poza gminę oszołomów, żeby nie mieć rywali”.

Znacie Jolantę Pazdrowską. Wraz z mężem prowadzi firmę produkującą kozie sery. Stworzyła od podstaw regionalny produkt, który dzisiaj ma ustaloną markę wśród restauratorów i konsumentów prywatnych. Sery Pazdrowskich są naprawdę pyszne.

Od jakiegoś czasu Jola także wspiera działalność Fundacji Karolat oraz działający przy niej Klub Aktywnych Kobiet. Zanim odkryła swoją miłość do nabiału i spacerów z kijami po okolicznych lasach, była dyrektorką szkoły w Siedlisku. W tym okresie swojego życia zderzyła się urzędniczym betonem w naszej gminie i Strausem osobiście. By poznać kulisy tej historii z wątkami kryminalnymi w tle przenieśmy się o kilkanaście lat wstecz.

Jola Pazdrowska swoją karierę dyrektorki rozpoczęła jeszcze starym budynku szkoły, naprzeciwko Zamku. Były w niej fatalne warunki lokalowe i młoda, ambitna pani dyrektor wraz z ówczesnym wójtem gminy Stanisławem Batorem i pozostałymi radnymi gminy, porwali się z motykami na księżyc – postanowili zbudować nowoczesną szkołę. Same chęci nie wystarczą. Na budowę należało aktywnie pozyskać fundusze z zewnątrz. Sytuacja była o tyle dobra, że w owym czasie Ministerstwo do każdej złotówki wydanej na szkołę dokładało dwa złote. Dzięki ciężkiej pracy, staraniom ówczesnych samorządowców i mobilizacji lokalnej społeczności wybudowano nowoczesną szkołę. W tamtych czasach był to wielki sukces, jakim nasi sąsiedzi nie mogli się pochwalić. Siedlisko zanim zostało zmienione „w małą, ubogą, położoną na uboczu rolniczą gminę” udowodniło, że jest ważnym punktem na mapie w regionie.

Nowa szkoła działa świetnie. Jolka dalej jest dyrektorką, ale w pewnym momencie poczuła zmęczenie. Wypalenie zawodowe. Postanowiła zrobić sobie przerwę w zarządzaniu placówką. Miała też ważne plany życiowe – właśnie zaszła w ciążę. Chce więcej czasu poświęcić sobie, rodzinie i synkowi, który za chwilę przyjdzie na świat.

W międzyczasie w gminie następują zmiany polityczne. Odchodzi wójt Stanisław Bator i na scenie pojawia się niedoświadczony młokos z wąsikiem. Darek Straus – bo o nim mowa – przewagą jednego głosu zwycięża w głosowaniu na nowego wójta. Piekarz Jan Fijoł zdradza „Przyjaciół dla Siedliska” i zamiast na Mirosławę Maciejewską, kandydatkę o dużym doświadczeniu w zarządzaniu, oddaje głos na nieopierzonego młodzika. Jednym z pierwszych skutków fatalnego zarządzania nowej władzy w Siedlisku było zadłużenie szkoły. Brak nadzoru ze strony wójta spowodował, że wskutek fatalnych decyzji dyrekcji szkoła popadła w długi. Pazdrowska widząc, co się dzieje postanawia wrócić. Jeżeli tego nie zrobi jest duża szansa, że dzieło, które współtworzyła zostanie zniszczone.

W 2002 r. Pazdrowska po raz kolejny przystępuje do konkursu na dyrektora. Wygrywa. Przejmuje placówkę w kiepskiej kondycji ekonomicznej. Tylko samo zadłużenie szkoły wobec ZUS-u z tytułu zaległych składek wynosiło około 240.000 zł. Zakasała rękawy i wzięła się ostro do pracy. Przygotowała program restrukturyzacji zadłużenia, który zaczęła wdrażać. Na tej podstawie ZUS anulował około 48.000 zł długu. Dzięki polityce zaciskania pasa w rok czasu udało się Jolce spłacić całe zadłużenie wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Sukces.

Pracę Joli Pazdrowskiej docenił także nowy wójt. Strausowi spodobała się racjonalizacja wydatków, którą wprowadziła dyrektorka. Kazał jej dalej oszczędzać. Skoro potrafiła rok czasu ciąć koszty i wydatki, to może przecież tak robić drugi rok, trzeci i czwarty itp. W tym czasie lwią część subwencji z Ministerstwa, które przekazywane są na edukację, wójt chciał wykorzystać na inne wydatki w gminie, ale nie na szkołę. Niedoświadczony wójt nie miał bladego pojęcia jak aktywnie pozyskiwać fundusze zewnętrzne. Zadowalał się tylko tym, co otrzymywała gmina z automatu. Dlatego tak ważne były dla niego środki z subwencji ministerialnych przekazywanych na edukację. Tak wygląda standard zarządzania w wydaniu naszego genialnego samorządowca z wąsikiem.

Nie od dziś wiadomo, że w gminie Siedlisko baby mają większe jaja niż chłopy i to kobiety potrafią przeciwstawić się despotycznym rządom amerykańskiego wójta, skutecznie krzyżując jego knowania.

Dyrektorka szkoły Jolanta Pazdrowska była pierwszą kobietą, która postawiła się wójtowi. Wiedziała doskonale, że kontynuowanie polityki zaciskania pasa doprowadzi placówkę do zapaści infrastrukturalnej. Pamiętać należy, że szkoła jak każdy inny budynek wymaga przeprowadzania bieżących napraw i remontów. Niektóre z nich można przełożyć, ale i tak kiedyś trzeba je wykonać i na to potrzebne są pieniądze, które pochodzą m.in. z subwencji rządowych na edukację przekazywanych gminie.

Od 20 lat wójt Dariusz Straus przekonuje mieszkańców gminy, że jest najmądrzejszym i najwspanialszym wójtem jakiego można sobie tylko wymarzyć. Do swoich kwalifikacji intelektualnych i amerykańskich doświadczeń próbował przekonać także Pazdrowską. Przekonywał ją, że plan cięcia wydatków kosztem jakości kształcenia jest cacy. Babeczka nie uległa ani nieracjonalnej argumentacji, ani urokowi pulchnej buźki Darka. Otwarcie sprzeciwiła się wprowadzania dalszych oszczędności. Można było nie remontować szkoły. Można było łączyć klasy i zwalniać nauczycieli. Dzieci mogły uczyć się w dużych, kilkudziesięcioosobowych grupach, w zaniedbanych i niedoposażonych klasach. Jest to możliwe. Ale jak taki model edukacji odbiłby się na jakości kształcenia w gminie Siedlisko? Łatwo przewidzieć. Jeżeli jedna lekcja trwa 45 minut, a w klasie po połączeniu będzie ponad 30 dzieci, to nauczyciel poświęci jednemu dziecku w najlepszym wypadku tylko 90 sekund, pod warunkiem, że nie sprawdzi listy obecności. Tak miał wyglądać proces kształcenia w szkole wg zaleceń racjonalizacyjnych wójta Dariusza Strausa.

Wójt, w trakcie trwania roku szkolnego, odwołuje Pazdrowską ze stanowiska dyrektora, bez podania przyczyn. Jolka podaje Strausa do Sądu Pracy. Wójt w ramach zemsty zaczyna nasyłać na szkołę różne kontrole. Te nie wykazują żadnych nieprawidłowości. W międzyczasie Sąd uznaje skargę dyrektorki za zasadną i nakazuje Strausowi wypłacić odszkodowanie. Płaci, ale jak się zapewne domyślacie, nie z własnej kieszeni lecz z kasy gminy. Tak wyglądają w praktyce standardy nowej ekonomii, które Darek Straus przywiózł z Ameryki do Siedliska.

2004 rozpisano nowy konkurs na dyrektora. Uparta i pewna swoich racji w zakresie zarządzania szkołą Jola Pazdrowska jest jednym z kandydatów. Baba na przekór wójtowi, który przed chwilą ją odwołał z naruszeniem zasad prawa, uparła się. Zawzięła się i nie ma rady. Wymagane do konkursu dokumenty składa w zamkniętej kopercie. Jest w niej wszystko, co powinno się znaleźć. Życiorys, świadectwa, dyplomy itp. itd. oraz – co ważne – zaświadczenie lekarskie, które potwierdza zdolność kandydata do podjęcia pracy.

25 marca 2004 r. następuje komisyjne otwarcie kopert. Okazuje się, że w dokumentach konkursowych Joli zabrakło… zaświadczenia lekarskiego i w związku z tym jej kandydatura nie spełnia wymogów formalnych – czyli nie może być brana pod uwagę podczas wyłania nowego dyrektora Zespołu Placówek Oświatowych w Siedlisku. Pazdrowska nie wierzy. Jest pewna, że zaświadczenie było w kopercie. Sprawdzała kilka razy sama, sprawdzał też mąż, po to by mieć 100% pewność, że żadnego świstka nie zabraknie.

Podejrzewając szwindel, nieczystą zagrywkę, Jola domaga się zabezpieczenia koperty oraz dokumentacji i powiadamia organy ścigania. Prokurator po zapoznaniu się z zabezpieczonym materiałem potwierdza jej przypuszczenia. Policja otrzymuje polecenie wszczęcia śledztwa. Siedlisko zaczyna przypominać plan filmowy, na którym kręcone są kolejne odcinki seriali detektywistycznych. Pojawiają się specjaliści z biura kryminalistycznego. Przyjeżdżają zebrać materiał dowodowy. Pobierane są próbki materiału genetycznego. W Urzędzie Gminy popłoch. Wszyscy oglądali „CSI: Kryminalne zagadki Nowego Jorku”. Nawet w „małej, ubogiej, rolniczej, położonej na uboczu gminie” wiedzą, że pobieranie próbek DNA od urzędników może mieć różny finał. I wcale nie chodzi tu o ustalenie ojcostwa (a może?!). Analiza materiału genetycznego i porównanie go z tym, który zostawił domniemany sprawca nielegalnego usunięcia zaświadczenia lekarskiego na kopercie może zakończyć się dla delikwenta odsiadką w pierdlu.

Śledztwo trwa dwa lata. Po tym czasie zostaje podjęta decyzja o umorzeniu. Jola Pazdrowska, dyrektorka, która współtworzyła szkołę, a później wyciągnęła ją z długów, przegrała. W tej chwili, ktoś mógłby powiedzieć tak – „Oj tam, oj tam. Przejmujecie się jakąś tam rozgoryczoną dyrektorką. Policja umorzyła śledztwo, więc wszystko jest w porządku. Wójt i urzędnicy w gminie mają czyste ręce. Czego się zatem czepiacie?”. Otóż w historii konkursu i zaginionego zaświadczenia lekarskiego Joli Pazdrowskiej nic nie jest w porządku.

Śledczy ustalili niepodważalnie i bezspornie fakt, że w dniach od 10 marca do 25 marca – czyli w terminie, w którym dokumenty Joli Pazdrowskiej w zamkniętej kopercie były złożone w Urzędzie Gminy, ktoś tę kopertę otwierał i jak czytamy w wydanym przez prokuraturę uzasadnieniu: „nie budzi wątpliwości, że zaświadczenie lekarskie zostało usunięte w trakcie przechowywania go w Urzędzie Gminy przez osobę, która nie miała wyłącznego prawa nim dysponować.” W dalszych fragmentach uzasadnienia czytamy: „W sposób jednoznaczny stwierdzono, że na kopercie widnieją ślady odklejania zakładki węższej”. Innymi słowy śledczy potwierdzili wszystkie przypuszczenia Joli Pazdrowskiej co do tego, że ktoś w Urzędzie Gminy Siedlisko otworzył jej kopertę z dokumentami i usunął zaświadczenie lekarskie po to, żeby nie dopuścić, by wygrała ponownie konkurs na dyrektora szkoły. Śledczy jednak nie byli w stanie jednoznacznie ustalić kto konkretnie kopertę otwierał, ponieważ – i tu cytujemy słowa prokuratora: „Zabezpieczone ślady w i na kopercie konkursowej pozwoliły na wyizolowanie DNA i oznaczenie jego profilu, który jednak wykazuje charakter mieszaniny, pochodzącej od co najmniej trzech osób”. Kim były te osoby? Wiemy na pewno, kto dotykał kopert. Pierwszą osobą była kandydatka na dyrektora szkoły Jolanta Pazdrowska. Ona przygotowała kopertę. O dwóch pozostałych dowiadujemy się z cytowanego uzasadnienia: „Jak wynika z zeznań świadków dokumenty po ich złożeniu w sekretariacie były przechowywane w zamkniętej szafce a następnie przekazane wójtowi do dekretacji oraz sekretarzowi Urzędu Gminy w Siedlisku – Marii Miśkiewicz, która przechowywała je w zamkniętej szafie”. Na pytanie, kto wyjął z koperty zaświadczenie lekarskie Jolki Pazdrowskiej musicie odpowiedzieć sobie sami.

Stało się jasne, że w Urzędzie Gminy nasze dokumenty, wnioski, podania, dowody osobiste mogą być wykorzystane przez osoby do tego nieuprawnione i mogą znikać bez śladu. Koperty z ofertami konkursowymi mogą być otwierane nad czajnikiem z parą wodną. Jak w takiej sytuacji wierzyć w szczerość intencji i uczciwość urzędników. Ale po co taki szwindel z otwieraniem koperty? Po co takie bezmyślne narażanie się na dochodzenie, śledztwo prokuratorskie i ewentualne zarzuty? Czy chodziło tylko o urażone ego gminnego miłośnika pączków, który za wszelką cenę chciał robić oszczędności kosztem jakości kształcenia naszych dzieci? W 2003 roku na łamach gminnej gazetki Straus tłumaczył sprawę w taki sposób: „Pani Dyrektor została odwołana z powierzonego jej stanowiska, ponieważ jej działalność w zakresie spraw finansowych i administracyjnych naruszała obowiązujące przepisy”. Dzisiaj wiemy, że kontrole nie wykazały żadnych naruszeń. Jakie zatem były prawdziwe powody pozbycia się Pazdrowskiej? Dowiemy się o nich dziesięć lat później od samego wójta. W 2016 r., w przypływie szczerości Darek Straus wyznał dziennikarzowi lokalnej gazetki, że:

„– Rok 2006 i kolejne wybory…
– Moją rywalką miała być dyrektorka szkoły. Ale ją zwolniłem.
– Bo chciała być wójtem? Przecież każdy może startować. Pozbył się pan rywalki…
– Nie o to chodziło. Ona cały czas powtarzała, że chciałaby zostać wójtem, a ja polityki w szkole nie lubię.”

Wójt gminy Siedlisko Dariusz Straus wykazuje nieustannie niezwykłą determinację w zakresie utrzymania się przy korycie. Wachlarz środków i metod, które wykorzystuje do zwalczania opozycji jest doprawdy imponujący. Kamery monitoringu w lokalu wyborczym; członek rodziny – kuzyn pedofil – jako mąż zaufania w komisji wyborczej, to już znamy. Dzisiaj poznaliśmy inny sposób „wyłapywania oszołomów w gminie” – czyli pozbywania się konkurentów politycznych. Jola Pazdrowska z jej spektakularnym sukcesem współtworzenia, a następnie oddłużenia szkoły, była realnym zagrożeniem dla naszego nieudolnego wójciny. Zresztą każdy urzędnik w gminie, który coś robi, który ma wyniki w pracy, który może poszczycić się rzeczywistymi sukcesami przekładającymi się na komfort życia mieszkańców gminy, będzie dla Strausa konkurencją. Pazdrowską należało wyeliminować z życia publicznego. Jako dyrektorka zaczynała mieć zbyt duże wpływy w gminie. Lokalna społeczność w pracy Pazdrowskiej zaczęła dostrzegać to, czego obawia się wójt. Mianowicie, że jeżeli się ma pomysł, determinację i kwalifikacje, to nawet „w małej, wiejskiej, ubogiej gminie jaką jest Siedlisko” można dokonać rzeczy wielkich.

One Reply to “Niszczenie opozycji w gminie Siedlisko. Przypadek Joli Pazdrowskiej”

  1. Jolu dobrze pamiętam tamten czas. Wszyscy byliśmy za Tobą. Wielka szkoda że tak sie skończyło. Ty powinnaś być naszym wójtem to gmina by się rozwinęła. Odeszłaś ze szkoły i szkoła podupadła. A jak nią rzadzilaś to się rozwijała. Jesteś bardzo dobrą organozatorką. Startuj na wójta!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *