Kolejna szansa zmarnowana…

Drodzy Mieszkańcy,

nasi sąsiedzi z Otynia świętują! I mają ku temu ważny powód. Dzięki staraniom Pani Burmistrz Barbary Wróblewskiej perła Otynia – Klasztor Zakonu Jezuitów (obecnie w ruinie) – wrócił do majątku miasta. Przed laty spalony i niszczejący Klasztor, po uprzedniej desakralizacji, został sprzedany prywatnej osobie. Od tamtej pory popadał w coraz większą ruinę. Pozbawiony opieki i jakiegokolwiek nadzoru właścicielskiego był systematycznie rozkradany. Łupem „miłośników” historycznych materiałów budowlanych padły stare belki, które wycinano z konstrukcji więźby dachowej oraz detale architektoniczne jak np. stare ościeża wykute z piaskowca czy sztukateria ołtarzowa. Opuszczona świątynia padła ofiarą hien cmentarnych. Pamiątką po grabieżczej działalności miłośników trupich skarbów jest zniszczona i rozkopana posadzka w nawie głównej.

Położona w centralnej części Otynia ruina klasztoru, w otulinie parku wiekowych buków i platanów, prawdopodobnie podzieliłaby już wkrótce los Wieży Adelajdy, której świadectwem istnienia są fotografie i resztki zachowanych fundamentów, gdyby nie zaangażowanie lokalnego samorządu. Dzięki osobistym staraniom Burmistrz Barbary Wróblewskiej oraz woli otyńskich radnych sprzedany onegdaj klasztor stał się na powrót własnością miasta Otyń! Powodem do dumy nie są li tylko względy wizerunkowe. Włodarze miasta już teraz mogą liczyć przyszłe zyski. Po zabezpieczeniu klasztornych ruin w taki sposób chociażby jak to uczyniono w pałacu w Zatoniu, dawny klasztor jezuitów stanie się główną atrakcją turystyczną regionu. Będzie odwiedzany przez gości z Nowej Soli, Kożuchowa, a także z Zielonej Góry, którzy już niedługo przyjadą do Otynia na rowerach po budowanej w tej chwili ścieżce rowerowej, która połączy oba miasta.

Otyń i Siedlisko dzieli raptem ok. 20 kilometrów. Niby niedużo, a jednak miedzy miejscowościami jest przepaść. Wcale nie chodzi tu o fakt, że połączenia autobusowe w Siedlisku są jak Yeti – każdy o nich słyszał, ale niewielu widziało. Tu nie chodzi o odległość fizyczną lecz o kwestię bardziej fundamentalną – o pomysł na rozwój, o myślenie przyszłościowe, a także o wytyczanie sobie celów i zadań, które następnie są realizowane.

Dariusz Straus i jego ekipa rządzą Siedliskiem dwadzieścia pięć lat. Przez ten czas Straus zdążył zdewastować i zadłużyć gminę. Uwstecznił ją niemalże w każdym obszarze – począwszy od gospodarki wodno-ściekowej na infrastrukturze drogowej kończąc. Jeżeli nie wierzycie, to spróbujcie napić się nieprzegotowanej wody z kranu lub wybierzcie na spacer uliczkami nowo budującego się osiedla. Powodzenia! Przez ćwierć wieku rządów nieudolny wójcina otaczał się stadem potakujących mu lizusów w radzie gminy. Pamiętacie te śmieszne maskotki – figurki piesków, które umieszczało się za tylną szybą syrenek, dużych fiatów i innych samochodów w okresie PRL-u? Pieski tak dziwnie machały łebkami. Na wybojach główki zabawkowych zwierzątek kiwały się bardziej lub mniej, ale zawsze tak jakby potakiwały – rytmicznie góra-dół, góra-dół… Takimi właśnie potakującymi pieskami… pardon… maskotkami… pardon – chodziło oczywiście o radnych – takimi służalczymi lizusami zawsze otaczał się wójt.

O tym jak mocno poddańcze odruchy utrwaliły się w zachowaniach przedstawicieli siedliskowej społeczności w radzie gminy świadczy przypadek Rysia Kieczura. Chłopina gotów na chama forsować uchwałę bezprzetargowej sprzedaży działki gminnej kolesiowi wójta, nawet gdy w uzasadnieniu tejże uchwały zapisano nieprawdę. Tak było, gdy Straus podsunął radnym uchwałę o sprzedaży fragmentu SZB firmie Deux. Rysiu najgłośniej ryczał, by wyrazić zgodę i zagłosować „za” – bo jak argumentował „niech się chłop rozwija”. Ale czy ryczący pracownik Lasów Państwowych również myślał o rozwoju, gdy w 2015 r. w parze z Darkiem wybrał się na posiedzenie komisji rekrutacyjnej do przedszkola publicznego po to, by – jak się okazało skutecznie – sabotować pracę komisji?

Połączenie nieudolności Strausa i służalczości radnych z jego obozu mogło mieć tylko jeden finał – dzisiaj gmina Siedlisko jest negatywnie oceniana przez inspektorów organów kontroli państwowej i dołuje we wszystkich możliwych rankingach. W tym czasie Straus i jego drużyna próbują zaklinać rzeczywistość i wbrew oczywistym faktom kłamią, twierdząc, że jest dobrze.

Burmistrz Barbara Wróblewska nie ma takiego doświadczenia samorządowego jakim obnosi się Darek. Pani Wróblewska rządzi dopiero drugą kadencję i właśnie w trakcie drugiej kadencji udało jej się pozyskać do majątku miasta zabytkową ruinę dawnego klasztoru. Gdy cofniemy się pamięcią w czasie, to okazuje się, że siedliskowy geniusz samorządu terytorialnego Dariusz Straus również błysnął w czasie drugiej kadencji. To właśnie wtedy sprzedał perłę Siedliska – Zamek – za grosze. Z dzisiejszej perspektywy widzimy jakiej szansy na rozwój pozbawił gminę wójt-nieudacznik! Mogliśmy być drugim Zatoniem w regionie. Ale nie będziemy. Ta zaprzepaszczona szansa, to osobista zasługa wójta-nieudacznika Dariusza Strausa.

Szanse mają to do siebie, że nie lubią być marnowane i na wójcinej nieudolności skorzystali sąsiedzi z Otynia. Aż trudno uwierzyć, że to, co w Siedlisku wydaje się niemożliwe i nieprawdopodobne, tuż po przekroczeniu Odry jest skwapliwie wykorzystywaną szansą na rozwój. Zdumiewające jest to, jak karykaturalnie oczywista i naoczna potrafi być nieudolność siedliskowego samorządu. Gdy spojrzymy na radnych z obozu wójta – na babcie i „ręcistki”, które uczyniły z fuchy w radzie intratne źródło dochodu; na nauczycielkę wuefu, która na wiosce udaje, że jest królową gminy i kolesia, który spust ścieków we własnym ogrodzie ukrywał siatką maskującą – trudno się dziwić, że utknęliśmy po uszy w samorządowym bagnie niemożliwości. Tego nie można, tamtego się nie da, na to nie ma „piniążków” – ile razy to słyszeliśmy?

Burmistrz Otynia przejęła zabytkową ruinę, która za chwilę stanie się główną atrakcją turystyczną miasta Otyń. Nasz wójcina także ma pewien sukces w zakresie pozyskiwania zabytkowych parceli. Chodzi o Wzgórze Adelajdy. Po latach napominań ze strony prezes Fundacji Karolat – Agnieszki Adamów-Czaykowskiej. dzięki jej staraniom i zaangażowaniu Straus wystąpił wreszcie do Starostwa o przekazanie tej nieruchomości do majątku gminy Siedlisko. Przejęcie tej nieruchomości albo już się dokonało, albo za chwilę dokona. Faktem jest, że do końca roku oficjalnie Wzgórze Adelajdy stanie się własnością naszej gminy. Jednak nie cieszmy się przedwcześnie. Wójt nie ma żadnego planu zagospodarowania tego terenu. Jedyny jaki miał, którym pochwalił się w 2018 r., to podział tego terenu i sprzedaż sporej części Wzgórza dwóm kolesiom – upasionym na majątku gminy oligarchom. Myślicie, że to nieprawda? Uważacie, że tzw. oszołomy (tak wójt określa krytyków jego nieudolności) kłamią? Oto cytat słów wójta z Tygodnika Krąg, który pytany o jego plany przejęcia, podziału i sprzedaży Wzgórza Adelajdy powiedział: „– Faktycznie zwróciło się do mnie dwóch mieszkańców, którzy chcieli nabyć kawałek ziemi, żeby rozbudować u podnóża Wzgórze Adelajdy. Wychodząc im naprzeciw zgłosiłem się z tym do starostwa, żeby w ich imieniu sprawę poprowadzić.”

Pierwszy plan przejęcia, podziału i sprzedaży ostatniej cennej historycznej parceli w Siedlisku miał miejsce rok przed wyborami samorządowymi w 2018 r. Dzisiaj sytuacja się powtarza. Zbliżają się wybory, a wójt ogłasza sukces z przyjęciem do majątku gminy nieruchomości, którą pięć lat temu próbował opchnąć kolesiom. Znamy metodologię działania wójta krętacza i wiemy, że dzięki takim wymówkom jak: „przeoczenie”, „uchybienie”, „niedopatrzenie” jest w stanie zdziałać cuda dla kolesiów. Przykłady możemy mnożyć. To dzięki przeoczeniu luksusowo wyposażoną działkę koniarzy sprzedano za grosze rodzince wójta. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że autorką owego przeoczenia jest również członek rodziny wójta – była pracownica urzędu gminy Ania Rojek. Inny przykład, to sprzedaż dawnej stołówki PGR i przylegającej działki. Gdy Agencja Nieruchomości Rolnych ogłosiła przetarg na te nieruchomości, nasz wójt „przeoczył” podanie tej informacji do publicznej wiadomości. Dzięki temu lokalni oligarchowie – odwieczni kolesie wójta – mogli nieruchomości te kupić za grosze.

Rządy samorządowych szkodników: wójta Strausa i ekipy wspierających go nieudaczników dobiegają końca. I to dzisiaj właśnie musimy być czujni. Musimy uważnie śledzić działania wójta, kontrolować jego decyzje. Wszystko po to, by nie dopuścić do tego, by w wyniku nowych „przeoczeń”, „niedopatrzeń” oraz „uchybień” ostatnie srebra rodowe naszej małej ojczyzny przepadły. Wójt Dariusz Straus nauczył nas jednego – że w zakresie kolesiostwa i nepotyzmu nie ma sobie równych. Na tym polu prezes PSL-u Waldemar Pawlak, który kolesiami, funflami i członkami rodziny obsadzał stanowiska zarządu Ochotniczych Straży Pożarnych jest zaledwie młokosem, który może się od wąsatego włodarza z Siedliska wiele nauczyć.

Na zakończenie wróćmy jeszcze do sąsiadów z Otynia – oczywiście życzymy im powodzenia i sukcesu w rewitalizacji zabytkowej budowli. Gratulujemy również kolejnego sukcesu Pani Burmistrz Barbarze Wróblewskiej! Czy zazdrościmy takich sukcesów? Tylko głupiec by nie zazdrościł.

pozdrawiam

Paweł P.

One Reply to “Kolejna szansa zmarnowana…”

  1. “Straus wystąpił wreszcie do Starostwa o przekazanie tej nieruchomości do majątku gminy Siedlisko.”
    Łatwiej będzie sprzedać?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *