Straus, wybory i kuzyn kolesia

Drodzy Mieszkańcy,

ekipa betonowych i odpornych na fakty radnych z obozu Darka Strausa się wykrusza i w związku z tym za chwilę czekają nas wybory uzupełniające do rady gminy. Pierwszą, która opuściła szeregi obozu wójta-nieudacznika była Urszula Hardy. Pani Hardy od początku kariery samorządowej Strausa, to jest od roku 1996 wspierała i popierała wszystkie decyzje wójta. Głosowała za przyjęciem wszystkich uchwał, upoważniających Strausa do zaciągania nowych długów na poczet spłaty starych i pogrążaniu gminy w spirali zadłużenia. Była na tak, gdy w 2015 r. wójt-nieudacznika chciał zlikwidować nasze przedszkole, by ułatwić działalność fundacji partyjnego kolesia z PSL-u. Przez ponad dwie dekady Ula Hardy byłą przekonana, że Darek Straus jest najlepszym gospodarzem na jakiego stać siedliskową społeczność. Dlaczego więc nagle zmieniła zdanie?

Od 2019 r. do skrzynek pocztowych mieszkańców gminy trafiają cotygodniowe felietony. Teksty, w których ujawniane są smutne – bo niestety prawdziwe – fakty dotyczące kulisów rządów pokracznie niezdarnego wójta, który udaje że jest zaradnym gospodarzem. Można kochać Darka Strausa i można nienawidzić autora felietonów Pawła P., ale nie można obrażać się na fakty, które zapisane są w urzędowych dokumentach oraz na rzeczywistość, którą widzimy dookoła siebie. Dokumenty te w miarę możliwości publikowane są przez felietoniarzy wraz z komentarzami. Darek Straus przez dekady mniej lub bardziej pokracznie, ale jednak zawsze z zamierzonym skutkiem starał się kamuflować prawdę o stanie naszej gminy. Udawał sprawnego i zaradnego gospodarza. W jego ulotkach przedwyborczych czytaliśmy o milionowych inwestycjach, oglądaliśmy zdjęcia nowych dróg, błyszczących rurek wyremontowanej hydroforni. Darek pokazywał również zaświadczenia, że w gminnych kranach płynie woda czysta niczym górski kryształ. Mieliśmy w to wierzyć – tak chciał wójta. A tych, którzy nie dali się uwieść bajeczkom o „biednej rolniczej gminie”, Darek określał zbiorczym określeniem „oszołomy” i traktował odpowiednio repertuarem prymitywnych urzędniczych szykan w ramach polityki zastraszania, którą przed laty wdrożył w gminie Siedlisko. Specjalne tortury przygotował dla Cepeeniarza, wydawcę cotygodniowych felietonów. Na niego wójt napuścił prawników z 3 różnych kancelarii prawnych, które finansował z budżetu gminy. Ale o tym już wiecie.

Trudno nie dostrzec związku przyczynowo-skutkowego między rezygnacją Uli Hardy i ukazywaniem się felietonów. Szkoda jednak, że to dopiero dzięki naszej działalności informacyjnej Pani Hardy uświadomiła sobie ogrom szkód i zacofania, którego źródło tkwi w nieudolności Darka Strausa. Czym różnimy się od Bytomia Odrzańskiego? Co różni nas od Otynia albo od gminy miejskiej Nowa Sól zarządzanej przez Izę Bojko? Dlaczego u naszych sąsiadów jest ładnie, kolorowo, nowocześnie a w Siedlisku czysta woda w kranie jest na wagę złota? Dlaczego u nas doproszenie się o najprostszą inwestycję, o załatwienie najprostszej sprawy jest mordęgą tymczasem u naszych sąsiadów, to normalność?

Ula Hardy zrezygnowała z popierania wójta. Zachowała się honorowo. Podobnie uczynił Hubert Patoła, którego wójt – przy współudziale cichego wspólnika, którym był od zawsze Marcin Kula – namówił do zdrady radnych opozycji. Młody radny dał się zwieść na manowce pustymi obiecankami i zdradził ideały lepszej gminy Siedlisko popierając wójta w głosowaniu absolutoryjnym. Samorządowy Judasz podzielił – oczywiście mutatis mutandis – losy historycznego poprzednika. Okryty niesławą, skazany na infamię złożył mandat radnego i przepadł bez śladu. Ludzie mówią, że gdzieś wyjechał. Ale czy wójta interesuje los Huberta? Czy Marcin Kula, który omamił początkującego radnego kiełbaskami z grilla, obiecankami i wizją świata wielkiej polityki, nawet gdy owa wielkość redukuje się do bycia manekinem na pasku Jacka Milewskiego w ławach powiatu, przejął się Hubertem? Nie. Potraktowany jako narzędzie do osłabienia roli opozycji w radzie gminy Hubert przepadł. Odszedł w polityczny niebyt.

Kolejną osobą, która opuściła szeregi obozu Siły Kontynuacji czyli zaplecza politycznego urzędującego wójta, był Mateusz Brodzik. W ostatnim felietonie poświęciliśmy dużo literek, by opisać karierę młodego radnego. Koniec końców także Mateusz zrezygnował z bycia radnym. Uczynił to tuż przed głosowaniem za obniżeniem uposażenia wójtowi i udzieleniem mu absolutorium. To oczywisty sygnał, że jako radny nie chciał dłużej popierać Dariusza Strausa – wójta nieudacznika.

Ktoś mógłby w tym miejscu powiedzieć, że to felietoniarze są odpowiedzialni za rezygnacje radnych z obozu wójta. Krytycznie opisując postawę prowójtowego zaplecza politycznego negatywni bohaterowie felietonów mają dość i rezygnują. Ale czy tak jest na pewno? Zastanówmy się. Gdy sięgniecie pamięcią wstecz, gdy przejrzycie wszystkie felietony, to okaże się, że o radnym Mateuszu Brodziku pisaliśmy niewiele. Zresztą co mogliśmy napisać o radnym, który nie zabierał głosu w trakcie prac rady gminy i komisji gminnych? Radną Hardy skrytykowaliśmy za to, że podaje dziwne informacje w oświadczeniach majątkowych. Chyba najbardziej krytycznie opisaliśmy postawę Huberta Patoły. Może dlatego, że jego zachowanie po tym, jak dał się zmanipulować wójtowi i jego kolesiowi Marcinowi Kuli, było sprzeczne z ideałami, które wygłaszał debiutując w roli radnego. Jednakowoż, gdy porównamy oceny pracy Mateusza Brodzika, Uli Hardy i Huberta Patoły z tym, co piszemy o radnych lizusach-szkodnikach – czyli o Rysiu Kieczurze, Gosi Chilickiej i duecie Pawlaczka&Gielcowa, to sami przyznacie – radnych, którzy zrezygnowali z popierania wójta potraktowaliśmy bardzo łagodnie.

By zapełnić wakujące miejsca w radzie gminy Darek Straus dwoi się i troi, by znaleźć kandydatów na radnych. Okazuje się, że wśród gminnej społeczności zbiór potencjalnie zainteresowanych współpracą a w zasadzie posłusznym wypełnianiem rozkazów skompromitowanego wójta radykalnie stopniał. Wójt do tego stopnia ma ograniczone możliwości, że nawet jak już kogoś znajdzie na radnego, to nie może być pewny bezwzględnej lojalności w trakcie kolejnych głosowań. O ile Rysiu Kieczur, Chilicka i reszta betonowych popieraczy zawsze głosuje zgodnie z oczekiwaniami Strausa, tak na przykład powołana w ostatnich wyborach uzupełniających z jego obozu radna Renalda Kulas już nie. Pani Kulas okazała się być osobą o niezwykle silnym kręgosłupie moralnym i bezbłędnie potrafi odróżnić to, co dobre od tego, co szkodliwe i złe. Wójt nie może liczyć na jej głos, gdy działa na niekorzyść siedliskowej społeczności.

O tym z jak wielką nieufnością ze strony siedliskowej społeczność musi dzisiaj mierzyć się Darek Straus świadczy wybór kandydata na radnego w zbliżających się wyborach uzupełniających do rady gminy. Wójt pukał do różnych drzwi. Wszędzie spotykał się jednak z uprzejmą odmową. Próbował nawet namówić tych, którzy w poprzedniej kadencji zasiadali w radzie z ramienia jego obozu. Ale tu także dano mu czarną polewkę. W końcu znalazł się jeden mieszkaniec Siedliska, który zgodził się wystartować na radnego z obozu wójta. Jest to pan Sławek Śliwiński.

Pan Sławek Śliwiński jest byłym pracownikiem firmy Sol-Pasz w Nowej Soli. Obecnie przebywa na zasiłku. Pan Sławek prywatnie jest kuzynem koleżki wójta. Tego samego, który pracuje w gminie i na którego działce właśnie stawiają maszt GSM. Słąwek należy również do rady sołeckiej i do Koła Gospodyń wiejskich. Jest bodajże jedynym przedstawicielem płci brzydkiej w tej na wskroś żeńskiej organizacji. Pan Śliwiński znany jest również z tego, że potrafi udzielić fachowej pomocy wszystkim, którzy nadużywają napojów wyskokowych. Niemalże z terapeutyczną, ojcowską cierpliwością wsłuchuje się w problemy osób uzależnionych. Wielokrotnie przestrzegał przed wejściem na złą drogę bezprawia, zagrożonego wysoką karą a nawet więzieniem jaką jest nielegalne pędzenie bimbru. Wielokrotnie nauczał i pouczał o zgubnych skutkach spożywania napojów alkoholowych. Ocalił tym samym przed szponami nałogu wiele niewinnych acz zagubionych duszyczek.

W tym miejscu, w ramach dygresji, przypominamy, że:

Art. 42 Ustawy o wyrobie napojów spirytusowych stanowi:

„1. Kto wyrabia napoje spirytusowe niezgodnie ze sposobem produkcji, warunkami technologicznymi lub parametrami jakościowymi określonymi dla nich w ustawie, w przepisach wydanych na podstawie art. 38 ust. 2 lub w art. 2-5 i 13 rozporządzenia nr 110/2008 lub w załączniku I do tego rozporządzenia lub wprowadza tak wytworzone napoje do obrotu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

2. Tej samej karze podlega, kto czyni przygotowania do przestępstwa określonego w ust. 1.

3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełniania przestępstwa określonego w ust. 1 stałe źródło dochodu albo jeżeli dopuścił się przestępstwa określonego w ust. 1 w stosunku do napojów spirytusowych o znacznej wartości, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5”.

Wróćmy do tematu. Po długich poszukiwaniach i kilkudniowym kolędowaniu od drzwi do drzwi Darek Straus znalazł wreszcie kandydata, który zdecydował się wystartować z jego obozu w wyborach do rady gminy. Jest to kuzyn podległego mu pracownika. Pracownika, który wobec wójta ma dług wdzięczności. Bowiem dzięki pozytywnej decyzji wydanej przez Strausa na działce pracownika wybudowany zostanie masz telefonii komórkowej a profity z tego tytułu zasilą jego prywatną kieszeń. Czy Sławek Śliwiński decydując się na kandydowanie czyni to po to, by spłacić rodzinny dług? Czy odwdzięczy się Darkowi za tzw. „niewystarczające konsultacje społeczne”, które zorganizował i przeprowadził, by wydać pozytywną decyzję w sprawie budowy masztu GSM na działce kuzyna?

Tzw. oszołomy (tak wójt określa przeciwników politycznych) również wystawiły kandydata w wyborach uzupełniających do rady gminy. Jest to Piotr Gaca. Pan Gaca jest na rencie. Dodatkowo opiekuje się rodzicami, są w podeszłym wieku i schorowani. Wymagają całodobowej troski. Pan Piotr idzie do rady gminy po normalność. Chce, żeby wreszcie w Siedlisku było normalnie. Na czym ma polegać owa normalność? Na przykład na tym, żeby w kranach wreszcie popłynęła pijalna woda i żebyśmy nie musieli kupować jej w marketach. Na przykład na tym, żeby wreszcie nasze telefony miały zasięg i żebyśmy mieli dostęp do internetu ale nie by wieże GSM ustawiano nam pod oknami. Nadajniki – o czym wie każde dziecko – nie muszą stać tuż obok telefonów, żebyśmy mogli cieszyć się nieskrępowanym dostępem do usług cyfrowych. Można je posadowić w taki sposób, by nie kolidowały ani z interesem mieszkańców ani nie dysharmonizowały historycznego krajobrazu Siedliska, który jest jedynym walorem eksportowym gminy. Dzisiaj jeszcze jednej wieży GSM nie uruchomiono a już budowę drugiej planuje się w sąsiedztwie sklepu „Słoneczko”. W tym tempie i przy tak chaotycznym planowaniu tylko czekać aż na działkach wszystkich kolesi wójta, na Wzgórzu Adelajdy a kto wie, może i w fosie tuż przy Zamku, staną wielkie stalowe konstrukcje oklejona nadajnikami GSM. A przecież nie o to chodzi.

Wybory przed nami. Siedlisko będzie takie, jak zdecydujemy nad urną. Przez 25 lat wybieraliśmy wójta-nieudacznika i konsekwencje tego odczuwamy na każdym kroku. Zacofanie i kolesiostwo. Nepotyzm i układziki. Setki tysięcy pożyczek dla firmy kolesia wójta i wielomilionowe zadłużenie gminy. Nie może być już gorze. Może być tylko lepiej.

Pozdrawiam

Paweł P.

One Reply to “Straus, wybory i kuzyn kolesia”

  1. A jakieś namiary na tą metę ktoś ma ???!Jak dory koniak własnej gonitwy to ja chętny na degustacje . Czyli jestem za tym kandydatem , a drugi też coś pędzi jak nie to niech spada . Wójt to gość umie się ustawić .
    Toć to skarb mieć takiego alchemika .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *