Drodzy Mieszkańcy,
pierwsza, powakacyjna sesja rady gminy za nami. Wójt i jego betonowa ekipa lizusów nie zawiedli: było strasznie i śmiesznie – czyli było jak zwykle. Brygada odpornych na fakty, zaimpregnowanych na prawdę sługusów nieudolnego Dariusza spisała się w roli klakierów. Zaczęło się od procedowania uchwał. I tak:
– pod głosowanie trafiła nowelizacja uchwały z 2020 roku o udzieleniu dotacji na remont kościoła. Przypomnijmy – uchwała z maja 2020, podobnie jak druga uchwała z września 2020, dotyczyła przekazania księdzu dotacji w wysokości 30.000 zł m.in. na „izolacji fundamentów gliną”. W 2020 r. Siedlisko wydało łącznie 60 tysięcy złotych m.in. na glinę, którą izolowano fundamenty kościoła. Na ostatniej sesji radni przyklepali dodatkowe dwadzieścia pięć koła dla księdza. Tym razem kasa ma pójść nie na nowe auto proboszcza… tfu, pomyłka… chodziło oczywiście o glinę, ale na renowację detali architektonicznych we wnętrzu świątyni. W międzyczasie, o czym należy wspomnieć, ksiądz proboszcz postanowił sięgnąć do naszych portfeli. Chętnie wsparliśmy remont kościoła. Każdy dał tyle, ile mógł. Może i nie jesteśmy szczególnie zamożną społecznością, ale uzbierało się tego kilkadziesiąt tysięcy. Ile dokładnie? Nie wiemy. Na co przeznaczone zostały te środki? Podobno na remont. Ale – o czym wiedzą ci, którzy regularnie chodzą do kościoła w Siedlisku – od listopada ubiegłego roku, kiedy to odmalowano ławki, w kościele nie odbyły się żadne prace. Przynajmniej takie, których postępy byłyby widoczne. Na co dokładnie ksiądz wydał nasze pieniądze? Czyżby po raz kolejny zakupiono za nie „glinę do izolacji fundamentów?”.
Drugą uchwałą, którą w trakcie obrad sesji jednogłośnie przegłosowano, była uchwała intencyjna w sprawie rozbudowy przedszkola publicznego w Siedlisku. Po tym jak radni wyrazili jednomyślne poparcie Jola Pazdrowska zadała wójtowi proste pytanie. Zapytała (i tu cytujemy z pamięci): „Panie wójcie, o tym że siedliskowa społeczność zamierza rozbudowywać przedszkole wie pan od posiedzenia wspólnego komisji rady gminy. Co pan w tym czasie zrobił? Jakieś rozeznanie cenowe? Może sprawdził pan statystyki demograficzne i prognozy dzietności dla gminy?”. Jak myślicie, co odpowiedziało nasze samorządowe antytalencie? Ciamknął coś pod nosem, przy czym owo coś należy rozumieć raczej jako „nie” niż „tak”. Czyli jak zwykle – Daruś woli grzać 4 litery w foteliku niż męczyć się w pracy.
Ciamkanie wójta było groteskowe, ale naprawdę śmiesznie zrobiło się wtedy, gdy Władysława Adamów zadała pytanie o budowę sali wiejskiej w Pięknych Kątach. Inwestycja powinna być już ukończona i oddana do użytku, gdy tymczasem nie dość, że budowa jest stanie surowym – czyli w tzw. lesie – i końca jej nie widać, to wójt podpisuje jakieś dziwne aneksy z wykonawcą i zwiększa wartość inwestycji.
Okazuje się, że za budowę sali wiejskiej gmina zapłaci nie 841 tys. złotych z ogonkiem jak pierwotnie wynikało z umowy, ale równe 963.796, 19 zł. I teraz konia z rzędem temu, kto wyjaśni skąd taka różnica? Drugiego konia temu, kto odpowie na pytanie: dlaczego budowa ślimaczyła się tak długo? Dlaczego od ogłoszenia wyników przetargu wykonawca zwlekał tyle miesięcy z rozpoczęciem prac? Owszem, zwiększenie wartości inwestycji można dzisiaj argumentować tym, że mamy wojnę, że jest inflacja itp. Ale przypomnijmy – wynik przetargu na budowę sali wiejskiej w Pięknych Kątach poznaliśmy w 2021 r., czyli przed kryzysem ekonomicznym i agresją rosyjską na Ukrainie. Wykonawca miał sporo czasu, żeby rozpocząć budowę i ją zakończyć. Stało się inaczej. Wielokrotnie na łamach felietonów pisaliśmy o tym, że w Pięknych Kątach na budowie nic się nie dzieje, a zdjęciami zalanych wodą deszczową wykopów fundamentowych ilustrowaliśmy nieudolność wójta i jego ekipy. I nagle, dzisiaj, dowiadujemy się, że wykonawca nie tylko nie zostanie obciążony karami umownymi za zwłokę w realizacji wykonania przedmiotu umowy, ale dostanie od wójta bonus w postaci prawie 130 tysięcy złotych. Czy ktoś z obozu wójta, z szeregu wiernych mu lizusów i lizusek jest w stanie wyjaśnić sens i logikę tych absurdalnych decyzji? Gdzie był wójt wtedy, gdy mieszkańcy Pięknych Kątów informowali o tym, że na budowie sali wiejskiej nic się nie dzieje? Spędzał czas w alkowie w towarzystwie oficjalnej zastępczyni żony, wypłakując się jej w sukienkę, że przegrywa procesy sądowe z oszołomami? A może hasał wesoło na koniku, po działce koniarzy, którą wyposażył za gminną kasę, a później opchnął synkowi kuzyna? Wójt jest organem nadzoru w gminie. To Straus odpowiada za to, co się w Siedlisku dzieje. Jeżeli nie potrafi dopilnować terminu realizacji inwestycji, niech idzie karmić papugi i czyścić kopyta koniom. W tych dziedzinach, jak się wydaje, Dariusz w Siedlisku jest bezkonkurencyjny. Jednak do zarządzania gminą się nie nadaje.
Jest jeszcze inny aspekt aneksu, na który chcielibyśmy zwrócić uwagę. To absolutna dowolność ustalonej podwyżki wynagrodzenia. W dokumencie nie ma ani jednego słowa uzasadnienia, dlaczego gmina Siedlisko – czyli my wszyscy – mamy zapłacić prawie 130 tys. złotych więcej, niż to pierwotnie ustalono. Skąd taka podwyżka? Dlaczego akurat 130 tysięcy, a nie na przykład 20 albo 70 tysięcy? W podpisanym przez wójta Aneksie nie ma słowa uzasadnienia skąd takie zwiększenie wartości umowy. Aż dziw bierze, że taki bubel prawny – bo aneks takim bublem jest – został opatrzony pieczątką i podpisem wójta gminy Siedlisko. Po co wójt zatrudnia prawników w gminie? Po co te drogie kancelarie? Po co wydajemy pieniądze na obsługę prawną, skoro urząd gminy dowodzony przez jaśnie oświeconego Dariusza i równie utalentowaną sekretarzycę Mańkę Miśkiewiczową wydaje tak kuriozalne dokumenty? Taką groteskę, szkodliwą pod względem ekonomicznym dla interesu gminy, fundują nam samorządowcy z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem? Wstyd!
Sesja rady gminy w Siedlisku nie mogła obyć się bez akcentu komicznego. Tak było też i tym razem. Po tym, jak pani Adamów zadała serię pytań o salę wiejską w Pięknych Kątach, nagle, zupełnie niespodziewanie odezwała się Bronka Pawlakowa. Ocknąwszy się z letargu, w którym pogrążona była od początku obrad sesji, wyrwała się niczym Filip z konopi, by wykrzyczeć: „Walczyłam! Walczyłam 7 lat! Walczyłam!”. Wszyscy radni, nawet ci z obozu wójta spojrzeli po sobie z nieukrywanym wyrazem zdziwienia i zaskoczenia – „O co chodzi?”. Nikt nie wie o co chodziło dziarskiej Broni – zawodowej radnej gminy Siedlisko. O walkę z Krzyżakami pod Grunwaldem w 1410 r.? Czy o to, że walczyła z okupantem w czasie II wojny światowej? Czy może o to, że walczyła w okopach pod Verdun w 1916 r.? A może chodziło o jej walką w socjalistycznym współzawodnictwie w biciu norm w zakresie dostaw mleka w 1979 r.? A może o walkę z komuną w okresie stanu wojennego w latach 1981-1983? A może o walkę o wolną, demokratyczną, niepodległą Polskę? Trudno powiedzieć, co babcia radna miała na myśli. Faktem jednak jest, że głośno, publicznie złożyła wyraźne oświadczenie, że „walczyła”. Po chwilowym zrywie, gdy okazało się, że jej odezwa „walczyłam” nie spotkała się z oczekiwanym rezonansem wśród szacownego gremium radnych, Pawlaczka uspokoiła się i ponownie zapadła w samorządową śpiączkę. I tak, w spokoju, nie nękana przez nikogo doczekała do końca obrad sesji.
Drodzy Mieszkańcy, jeżeli kiedykolwiek nasz gmina ma wydostać się z otchłani zacofania ekonomicznego oraz infrastrukturalnego musimy bardziej roztropnie wybierać naszych samorządowców. Straus i jego ekipa nieudaczników nie zostali przywiezieni w tzw. teczkach do gminy. My ich wybraliśmy. My powierzyliśmy rządzenie naszym domem, naszymi pieniędzmi tym samorządowym niedojdom. Wszyscy powinniśmy uderzyć się w tej chwili w piersi! Wszyscy! Wliczając w to również opozycję, która w minionych wyborach skupiła się na wszystkim innym a nie na piętnowaniu nieudolności Dariusza Strausa. Powiedzmy sobie szczerze – gdyby w 2018 r. ktoś powiedział to, o czym piszą felietoniarze – czy znalazłaby się choćby jedna osoba w gminie, która oddałaby głos na takiego specjalistę od przeoczeń, uchybień i samorządowego nieudacznictwa jak Straus? Czy ktoś wybrałby do rady takich szkodników samorządowych jak Rysiu Kieczur i Gosia Chilicka oraz reszta bandy? Ta ekipa samorządowych nieudaczników uwiła sobie u nas ciepłe gniazdko. Zrobili z gminy dojną krowę, licząc na to że mają do czynienia z ciemnym ludem, który niczego nie oczekuje od życia, nie ma żadnych potrzeb i nie jest świadomy swoich praw. Przeliczyli się. Może jesteśmy małą społecznością – ale nie jesteśmy durniami za jakich nas biorą nieudacznicy spod szyldu Siły Kontynuacji dowodzonej przez Dariusza Strausa.
pozdrawiam
Paweł P.