Trzy kontrole, trzy oceny niedostateczne i co dalej?

Drodzy Mieszkańcy,

w ostatnim okresie ukazały się com najmniej trzy raporty pokontrolne dotyczące naszej gminy. Inspektorzy Regionalnej Izby Obrachunkowej, Najwyższej Izby Kontroli oraz Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, po szczegółowym i drobiazgowym przebadaniu przedmiotowego zakresu kontroli wydali skrajnie negatywne oceny siedliskowym samorządowcom i urzędnikom. Za każdym razem, gdy tzw. „oszołomy” ujawniają treści kolejnych wniosków pokontrolnych, wójt Daruś Straus tłumaczy, że „wszędzie są kontrole i wszędzie są błędy” albo, że „kontrole są po to, by wykrywać błędy”. Takie eksplikacje wójtowego nieudacznictwa i podległych mu pracowników mogliśmy usłyszeć na ostatnich sesjach rady gminy. Tylko czekać aż Darek zacznie wmawiać radnym, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi i związku z tym, że on jako wójt jest bardzo pracowity i dużo robi dla mieszkańców, to oczywistym jest fakt, że dużo błędów popełnia i nie ma się czemu dziwić.

To nie jest tak, że organa kontroli dopiero dzisiaj się obudziły i zaczęły bardziej wnikliwie badać kondycje naszej gminy. Specjaliści od lat alarmują i ostrzegają. O tym, że wójt Dariusz Straus jest niegospodarny informowały niezależne kontrole ponad dziesięć lat temu. W jednym z fragmentów raportu NIK z 2010 r. czytamy:

„gmina w marcu 2009 r. sfinansowała za kwotę 49.557,01 zł wykonanie chodnika oraz zjazdów przy ul. Willowej w Siedlisku. Jeszcze w tym samym roku chodnik ten został rozebrany, a w ramach innego zadania w tym samym miejscu ułożono nowy chodnik. Kostkę z rozebranego chodnika wykorzystano w innym miejscu, jednak za robociznę zapłacono dwukrotnie. Wydatek ten należy ocenić jako niegospodarny. W ocenie NIK, perspektywa przebudowy dróg i kanalizacji na terenie osiedla winna wstrzymać realizacje ww. roboty cząstkowej, której wykonanie okazało się zbędne.„ (NIK, 2010, str. 4)

Nie może być lepszej, bardziej syntetycznej i jednocześnie bardziej precyzyjnej oceny niegospodarności wójta Darka Strausa jak cytowany fragment raportu Najwyższej Izby Kontroli. Czym wytłumaczyć wydawania forsy na budowę chodnika, który chwilę później zostaje rozebrany? Niedopatrzeniem? Uchybieniem? Przeoczeniem? Nie. Kontrolerzy NIK nie mieli wątpliwości – ten stan rzeczy określili jako „niegospodarność”.

Ale czy w 2010 r., po publikacji tych ustaleń ktoś się w gminie przejął? Czy siedliskowe dinozaury samorządu – siedliskowi koryciarze typu Kieczur, Chilicka, Gielcowa itp. zająknęli się choćby słowem w tej kwestii? Oczywiście, że nie! Siedliskowe stadko wzajemnej adoracji klepało się po plecach i udawało, że jest dobrze. Rada gminy w Siedlisku bardzo długo wykazywała się zdumiewającą wręcz skłonnością do braku krytycznej analizy faktów ujawnionych przez służby kontroli. Zamiast kontrolować działanie wójta, radni woleli śpiewać piosenki na festynach, jeść grilowane kiełbaski, pączki i podpisywać nowe uchwały zadłużające gminę, które im Darek podsuwał pod nos w tak zwanym międzyczasie i – co najważniejsze: kasować diety, czasami nawet podwójne jak się okazało.

Dlaczego tak długo udzielaliśmy milczącego przyzwolenia na to, by nieudolny i nieudaczny wójt Darek Straus ściągnął gminę na dno przepaści zadłużenia i zacofania infrastrukturalnego? Ktoś, kto nie jest obeznany z siedliskowymi realiami mógłby powiedzieć: „Sami sobie wójta wybraliście i jeżeli chcecie zmian, to sami startujcie w wyborach. Wygrajcie je i zmieńcie waszą gminę”. Takie twierdzenie opiera się na dwóch błędnych założeniach – po pierwsze wybory samorządowe w ustroju demokratycznym, to nie zawody sportowe. W demokracji nie chodzi o zwycięstwo kandydata, ale o „demos”(lud) i „kratos”(władza) – o połączenie tych dwóch członów, które zrodziło się w starożytnych Atenach. Tymczasem w Siedlisku Darek Straus dzięki wprowadzonej przez siebie autorskiej wersji polityki bata i marchewki zmienił władzę ludu w coś w rodzaju wiejskiej odmiany dyktatury. Kolesiostwo i nepotyzm stało się normą, a tych, którzy się sprzeciwili jego woli niszczył, czym nie omieszkał się chwalić w lokalnych mediach. Do legendy przeszła jego opowieść o tym, jak zemścił się na mieszkańcach jednej z gminnych wsi za to, że w wyborach samorządowych gremialnie poparli jego kontrkandydata.

Drugim błędnym założeniem jest przyjęcie iż po wyborach w systemie demokratycznym cała władza spoczywa w rękach władzy, w naszym przypadku – w rękach wójta. Tak nie jest. Tym się różni demokracja od reszty ustrojów politycznych, że w społeczeństwach demokratycznych na każdym etapie władza – czyli reprezentanci woli ludu – odpowiadają przed społeczeństwem. Wójt gminy Siedlisko wydaje się tego nie rozumieć. Gdy po 20 latach nieprzerwanych rządów Strausa pojawiły się w gminie felietony ujawniające skale jego niekompetencji, skutki nieudolności i nieróbstwa zamiast wsłuchać się uważanie w głos krytyki postanowił pozwać felietoniarza do Sądu. (Zdumiewające, że Straus nie pozwał do Sądu kontrolerów NIK, którzy wprost nazywali jego działania „niegospodarnością”). Fałszywe przekonanie o tym, że władza rządzi a cała reszta słucha, doprowadziła w Siedlisku do paradoksu: demokratycznie wybrany wójt próbował wykorzystać instytucje państwa demokratycznego (Polska jest krajem demokratycznym i Sądy polskie są niezawisłe), by walczyć z regułami i zasadami społeczeństwa demokratycznego, w którym prawo do krytyki władzy jest fundamentem rozwoju i samorealizacji jednostki. Wójt rzecz jasna przegrał. Porażkę sądową tłumaczył radnym naiwną wymówką: „wiadomo jakie teraz te sądy są”. Ale czy przegrana w Sądzie czegoś wójta nauczyła? Nie. Kolesiostwo w gminie w dalszym ciągu kwitnie, radni koalicyjni dalej głosują tak jak wójt tego oczekuje a gminna Komisja Rewizyjna, której przewodniczy traktorzysta Marcin Swobodzian – wielki miłośnik wspólnej konsumpcji pizzy w towarzystwie wójta – w dalszym ciągu nie dopatruje się niczego szkodliwego z perspektywy interesu gminy w działaniach Darka Strausa.

Mając demokratycznie umocowany dupochron w postaci demokratycznie wybranych radnych koalicyjnych, demokratycznie wybrany wójt może robić co chce i żadna kontrola, żaden protokół mu niestraszny. Straus doskonale o tym wie, bo przed dekadą przećwiczył to robiąc wałki z ówczesnym radnym Andrzejem Adamczykiem. Panowie stworzyli coś w rodzaju kołowrotka biznesowego – gmina wydzierżawiła Adamczykom żwirownię koło szkoły. Adamczyk piasek i sprzedawał … m.in. wójtowi Darkowi, który kupował go „na potrzeby gminy”. Czy piasek kopany z gminne działki jest lepszy, kiedy wykopie go Adamczyk i kupi go gmina? Czy się różni piasek kopany przez Adamczyka od piasku, który wykopałaby gmina dla własnych potrzeb na własnej działce? Tylko w Siedlisku rządzonym przez Strausa mogło dojść do tak skrajnej formy niegospodarności i kolesiostwa. Nie wierzycie? Oto fragment raportu NIK z 2010:

4. Gmina Siedlisko oddała w dzierżawę […], na okres od marca 1999 r. do marca 2004 r., działkę nr 1001 o powierzchni 1.81 ha (grunty orne pod zalesienie), zezwalając dzierżawcy na wydobywanie z nieruchomości żwiru (także dla potrzeb gminy). Działalność tę dzierżawca wykonywał nielegalnie, bowiem nie uzyskał koncesji na wydobywanie kopalin, wymaganej art. 15 pkt 2 ustawy z 4 lutego 1994 r. Prawo geologiczne i górnicze.” (NIK, str. 5, 2010 r.)

Żaden z radnych w 2010 r. nie podjął działań zmierzających do zbadania tych nieprawidłowości. Siedliskowy samorząd działał tak, jak tego oczekiwał Straus – on był wodzem a reszta miała słuchać lub przyglądać się w milczeniu. Sprzeciw był zabroniony. Tych, którzy ośmielili się wyłamać z owego schematu, wójt, zgodnie z wprowadzoną przez siebie metodologią sprawowania władzy w gminie, niszczył. Doświadczyła tego na własnej skórze Beata Barna, ówczesna radna z Borowca, która upomniała się o dewastowaną żwirownię i o konieczność remontu sali wiejskiej w Borowcu. Co na to wójt? Straus, zrobił to, co zwykle robi z krytykami swojej niegospodarności i nieudacznictwa – poszczuł ją prawnikami gminnymi i prokuratorem. Kobiecie się odechciało.

W ostatniej dyskusji nad stanem gminy z ust Darka Strausa padły następujące słowa:

„Demokracja jest bardzo fajnym ustrojem. Państwo rozumiecie ją inaczej, ja rozumiem inaczej.”

Bez wątpienia, okaleczona demokracja z nieudolnymi i ślepymi na fakty radnymi, dla których części podwójna dieta, wypłacana nielegalnie z budżetu gminy, była ważniejsza niż interes społeczny, był dla Darka Strausa, wójta gminy Siedlisko, „bardzo fajnym ustrojem”. O tym jak bardzo „fajnym” ustrojem jest demokracja w rozumieniu Dariusza Strausa mogliśmy przekonać się w trakcie ostatnich wyborów samorządowych, gdy to Dariusz w charakterze męża zaufania obsadził kuzyna w jednym z lokali wyborczych. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Kto kuzynowi zabroni stać na straży przestrzegania poprawności przebiegu procesów demokratycznych, gdyby nie fakt, że ów kuzyn jest skazanym za brutalny gwałt na dziewięcioletniej dziewczynce pedofilem.

Straus już nie straszy sądami, nie szczuje prawnikami, nie nasyła prokuratorów. Skompromitowany, chwyta się ostatniej deski ratunku. Ściągnął Staśka Tomczyszyna, barona lubuskich ludowców, aby udzielił mu samorządowego poparcia. Powodowany partyjną solidarnością Stasiek przyjechał do Pięknych Kątów. Brodząc po kostki w błocie poświęcił się wygłaszając orędzie na temat Darka Strausa i jego domniemanej zaradności. Ale nikt w te partyjne tromtardacje nie uwierzył. Nit nie jest tak naiwny, by wierzyć w takie mydlenie oczu. Siedlisko nie jest już tym sprzed 13 lat. Nikt dzisiaj nie wierzy w bajki opowiadane przez wójta i jego kolesi.

Za rok czekają nas wybory. Pora abyśmy rozpoczęli dyskusje o tym jakie ma być Siedlisko. Wiemy, że jest źle. Wiemy, kto za taki stan rzeczy odpowiada. Musimy teraz zastanowić się jak z tego bagna wyjść.

2 Replies to “Trzy kontrole, trzy oceny niedostateczne i co dalej?

  1. Kilka dni temu zupełnym przypadkiem trafiłem na tę stronę.
    Jak czytam, co tam się wyprawia, to włos mi się dosłownie jeży.
    Nikt nie ma taczki, żeby wywieźć szkodnika? Tak nawet w zniewolonej komunie bywało… Raczej przysłowiowych “jaj” chyba brakuje.
    Dajecie sobą pomiatać na każdym kroku i nic? Przez ćwierć wieku?
    Pod domem komuś nasyp stawiają i na to pozwala, żeby potem się żalić?
    Siekierą bym pogonił, bez względu na konsekwencje.
    W zasadzie nie powinienem się dziwić. Identycznie jest u wierchuszki władzy.
    Która robi nie takie przekręty, a też ma poparcie gwarantujące rządy. Dalsze niestety.
    I niewielu jest odważnych, żeby temu sprzeciwić. Co najwyżej popitolą, nóżkami w najlepszym razie poprzebierają, bo nawet tupnąć nie mają odwagi.
    Nawijając tylko makaron na uszy.
    Pamiętam lata 70-te i 80-te, kiedy tzw. “oszołomy”, “warchoły”, “zaplute karły reakcji” ryzykowały dużo więcej niż możemy sobie dzisiaj wyobrazić, a jednak ludzie postawili się władzy, która wtedy wydawała się być na wieki wieków.
    Polacy niestety stali się beznadziejnymi trzęsidupami.
    Wystarczy spojrzeć tylko na ostatnie wydarzenia.
    Jak zareagowali Francuzi na podwyższenie wieku emerytalnego?.
    Albo Izraelczycy na zmiany w sądownictwie?.
    Czy wcześniej choćby Hiszpanie na ACTA?.
    Nie położyli uszu po sobie, jak polskie baranki.
    I to by było na tyle, jak mawiał klasyk.

    1. Co Francuzom dały “Żólte kamizelki” albo ostatnie demonstracje? Hiszpanie na ACTA się oburzali a czerwonym dają się pomiatać jak mopy. W Izraelu do reformy sądownictwa i tak dojdzie. Może metodą “małych kroków”, ale dojdzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *