“Sprzedawanie właścicielowi” – takie rzeczy tylko w gminie Siedlisko.

Drodzy Mieszkańcy,

Jest kilka teorii na temat tego, dlaczego okoliczne gminy pięknieją, rozwijają się, modernizują a w Siedlisku – zgodnie z wyborczą obietnicą wójta – jest tak, jak było. Z zewnątrz wygląda to tak, jakbyśmy utknęli w gigantycznej pułapce temporalnej, w miejscu, w którym czas zatrzymał się w okolicach końca lat 90 XX w. Dlaczego tak się stało? Oficjalna, urzędowa teoria, tłumacząca ów fenomen, jest wszystkim znana. Siedliskowi samorządowcy na czele z wójtem, którego życiowym osiągnięciem była wycieczka do USA, powtarzają, że „Siedlisko jest małą, ubogą, rolniczą gminą, w której chciałoby się więcej, ale piniążków brak”. Alternatywnym wyjaśnieniem, zdumiewające na tle sąsiednich gmin, infrastrukturalnego i gospodarczego zacofania Siedliska jest teza sformułowana stosunkowo niedawno przez nas – czyli przez oszołomów-felietoniarzy (tak nazywa wójt swoich przeciwników). W pierwszym felietonie, który ukazał się tuż po drugiej turze wyborów samorządowych, sformułowaliśmy tezę o nieudacznictwie wójta-elekta Dariusza Strausa. W kolejnych przedstawialiśmy dowody na jej poparcie. Uważamy, że to nie brak funduszy ale zwykła, pospolita nieudolność Strausa, jego niekompetencja i nieudacznictwo zmieniło naszą gminę w skansen. Na początku, w siedliskowej społeczności, zapanowało poruszenie. Ludzie dziwili się, że ktoś ośmielił się głośno skrytykować wójta, który słynie z mściwego i małostkowego charakteru. Na wsi do dzisiaj panuje przekonanie, że z Strausem lepiej nie zadzierać, bo będzie się mścił. Inni dziwili się. Mówili: jak tak można źle mówić o Darku Strausie? Jak można mówić, że jest nieudolnym wójtem? Tyle lat rządzi w naszej gminie i skoro rządzi, to musi być dobrym wójtem. – Tak przekonywali jego najbliżsi koledzy i rodzinka.

Mamy zatem dwie, główne hipotezy, którymi tłumaczona jest zapaść gospodarcza naszej gminy – oficjalną wójta i oszołomów. Która jest prawdziwa? Która jest fałszywa? Kto ma rację? Wójt, jego koledzy i rodzina? Czy tzw. oszołomy? Ażeby to rozstrzygnąć przyjrzyjmy się faktom i dowodom, bo to one ostatecznie potwierdzają lub obalają hipotezy.

Na ostatniej sesji wójcina i jego radni w panicznym pośpiechu próbowali forsować uchwałę. W drodze bezprzetargowej, na tzw. poprawę warunków użytkowania, chciano sprzedać działkę wydzieloną z terenu, na którym znajduje się Samorządowy Zakład Budżetowy. Spory kawałek, 10 arów – ma być sprzedany za niespełna 30 tys. zł. Szczęśliwym nabywcą ma być firma DEUX, której właścicielem jest pan Tomasz Dysiewicz. Kiedy radny Sławek Pokusa zapytał, dlaczego kwotę sprzedaży nieruchomości ustalono na tak niskim poziomie, niezawodny Rysiu Kieczur wraz z wójtem przekonywali, że taka była wycena biegłego i że nie ma co dyskutować. Wszak teren ma być sprzedany lokalnemu przedsiębiorcy na poprawę zagospodarowania. Przedsiębiorca płaci podatki, zatrudnia ludzi bla, bla, bla… Czyli wszystko dla dobra gminy.

Darek z Rysiem mówią o dobru gminy? Dobre sobie, ale skąd znamy ten sposób uzasadnień? Czy to nam czegoś nie przypomina? A pamiętacie historię, która wydarzyła się w roku 2017 r.. Mowa o próbie przejęcia części Wzgórza Adelajdy. Wówczas Straus wymyślał podobne głupoty, by sprywatyzować świeżo zrewitalizowane wspólnym wysiłkiem naszej społeczności i Fundacji Karolat zarządzanej przez Agnieszkę Adamów-Czaykowską Wzgórze Adelajdy. W jednym z wywiadów prasowych Daruś wyznał wprost i zupełnie bez ogródek, że – i tu cytat: „– Faktycznie zwróciło się do mnie dwóch mieszkańców, którzy chcieli nabyć kawałek ziemi, żeby rozbudować u podnóża Wzgórze Adelajdy. Wychodząc im naprzeciw zgłosiłem się z tym do starostwa, żeby w ich imieniu sprawę poprowadzić. I to tyle, ” (Krąg 2018 r.). Jak widzimy wójt ma pewne doświadczenie w tzw. rżnięciu głupa. Gadkami o „wychodzeniu naprzeciw potrzeb mieszkańców” już wcześniej mydlił oczy. Zwłaszcza, gdy zamierzał wykroić ze Wzgórza kilkadziesiąt arów, które również w drodze bezprzetargowej, w ramach tzw. polepszenia warunków zagospodarowania, sprzedałby kumplom ze starej gwardii. Kim byli? To najdawniejsi z dawnych kolegów Darka, których dobrze pamiętamy z opublikowanych zdjęć z pamiętnego rautu urządzonego w gminie, w trakcie którego wójt skarmiał pizzą wiernych kompanów. Argument o tym, że troskliwy wójt, jak na dobrego gospodarza przystało, sprzedając mienie gminne za śmieszne pieniądze, chce wyjść naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców, wydaje się być znany. Takimi usprawiedliwieniami Straus zwykł uciszać głosy krytyków jego nieudolnej polityki zbywania nieruchomości. Przecież wyposażoną i zagospodarowaną za gminne „piniążki:” tzw. działkę koniarzy wójt też sprzedał na polepszenie warunków zagospodarowania mieszkańcowi Siedliska. To, że owym mieszkańcem, którego oczekiwaniom wójt wyszedł naprzeciw, był syn jego osobistego kuzyna, to czysty przypadek o charakterze geograficznym. Równie dobrze kto inny mógł mieszkać w sąsiedztwie.

Także i tym razem zapewne wszystko byłoby ładnie i cacy i uchwałę o sprzedaży części SZB radni przyklepaliby większością głosów, gdyby nie jeden, kompromitujący fakt. Otóż w pospiechu legislacyjnym, na siłę, wręcz nachalnie procedowano uchwałę bezprzetargowej sprzedaży nieruchomości…i tu uwaga: „na rzecz obecnego właściciela

„Sprzedawanie właścicielowi” – taki nonsens może wymyślić tylko Straus i jego urzędnicy, opiwszy się skażoną bakteriami kałowymi kranówką. A to, że Kieczur, Chilicka i reszta zaplecza politycznego wójta nie zareagowali na ten jawny nonsens świadczy albo o tym, że nie czytają uchwał, albo że czytają ale nie rozumieją tekstu. Jak można przyjąć do porządku obrad sesji rady gminy taki bubel prawny? Psim obowiązkiem wójta jest przygotowywanie uchwał. Gminni prawnicy nie są po to, by biegać za Strausa po sądach ale żeby m.in. weryfikować poprawność tekstów uchwał.

„Sprzedawanie właścicielowi” – to nie jedyny błąd dyskwalifikujący projekt uchwały. Inny, poważny błąd merytoryczny krył się w jej Uzasadnieniu. Tu pojawia się taki oto kwiatek – cytujemy: „z wnioskiem o sprzedaż przedmiotowej nieruchomości wystąpił jej dzierżawca, a zbycie opisanej w uchwale rzeczonej działki ma na celu poprawę zagospodarowania nieruchomości sąsiedniej, będącej własnością dzierżawcy”. To zdanie jest niezgodne jest ze stanem faktycznym. Bowiem dotychczasowym dzierżawcą terenu SZB była firma transportowa, a nie przedsiębiorstwo Pana Dysiewicza sprzedające płoty. Przeoczenie? Uchybienie? A może błąd pisarski? Nic z tego – kiedy radny Pokusa stwierdził, że radni zamierzają przegłosować nieprawdę, wójt zaczął się jąkać i dukać. Opowiadał, że wszystko jest w porządku, jak książka pisze. Mimo że w Uzasadnieniu, będącym integralną częścią uchwały stwierdzono wprost nieprawdę. Straus wiedział, że Uzasadnienie jest nieprawdziwe a mimo to forsował procedowanie uchwały. Dziwne, nie uważacie? Koniec, końców radni odłożyli głosowanie nad sprzedażą części terenu SZB, a nasz niezwykle doświadczony samorządowiec z wąsikiem zobowiązał się do korekty uzasadnienia, będącego integralną częścią uchwały.

Czy chaotyczna, obciążana poważnymi błędami merytorycznym sprzedaż niespełna 11 arów działki gminnej, położonej w centrum Siedliska w cenie ok. 30 tys. zł, bez przetargu, może budzić zdziwienie? Owszem. Może i powinna z kilku powodów. Po pierwsze – sprzedaż tego terenu w drodze przetargu nieograniczonego pozwoliłaby zyskać dużo wyższą kwotę, niż ta, którą przedstawił rzeczoznawca. Stało się jednak inaczej. Działka zostanie sprzedana bez przetargu za niespełna 30.000 zł. Po drugie – z relacji przedstawionej przez radnego Sławka Pokusę wynika, że tuż przed posiedzeniem Komisji gminnej pokazano pospiesznie mapkę z planem podziału i sprzedaży części terenu SZB, a sam projekt uchwały rozdano radnym tuż przed sesją. Dlaczego przewodnicząca rady gminy, wuefistka Gosia, wierna przyboczna wójta, nie przesłała projektu uchwały radnym wcześniej, by mogli się z nim dokładnie zapoznać? I wreszcie po trzecie – i tu dochodzimy do problemu siedliskowych relacji między prywatnym biznesem, kolegami a władzą – należy odpowiedzieć na pytanie następujące: czy fakt, że w firmie DEUX na stanowisku sekretarki pracuje Pani Izabela Dysiewicz (prywatnie kuzynka właściciela) miał wpływ na chaos i nadzwyczajny pośpiech, w jakim próbowano procedować uchwałę? Wiemy jaką rolę odegrała Iza Dysiewicz w minionych wyborach. Jej kandydatura podzieliła głosy przeciwników urzędującego wójta i dzięki temu Straus kolejny raz wygrał wybory. Gdyby zsumować wszystkie głosy oddane na Izę i Agnieszkę Adamów-Czaykowską, okazuje się, że większość naszej społeczności nie chce Strausa u steru gminy. Arytmetyczna większość mieszkańców opowiada się za zmianami. Startując w wyborach Iza nie miała żadnych doświadczeń, a jej zaangażowanie społeczne w działania na rzecz interesu publicznego gminy Siedlisko było minimalne. Owszem udziela si ę w środowisku okołokościelnym, uwija się przy rybakach z Koła Wędkarskiego, nawet coś ugotuje w Kole Gospodyń, ale to jeszcze nie znaczy, że mogłaby zostać liderką siedliskowej społeczności na poziomie samorządowym. Zgodzimy się przecież, że czymś innym jest napisać wniosek o dofinansowanie unijne, a czymś innym wypatroszyć rybę czy ugotować pierogi.

Mimo, że nie mogła się równać w doświadczeniu administracyjnym ze swoją kuzynką Agnieszką, Iza ruszyła w w szranki wyborcze, w których stawką był stołek wójta. Plotka głosi, że do startu w wyborach została zainspirowana osobiście przez Strausa. Jako kuzynka Agnieszki, Iza swoją kandydaturą skutecznie podzieliła rodzinę oraz tych wszystkich, którzy opowiadają się za lepszą gminą. Czy tak było naprawdę? Nie wiemy na pewno, ale jedno jest pewne – Straus ostatnie wybory wygrał nie dlatego, że większość gminnej społeczności tak zdecydowała. Wygrał dlatego, ponieważ głosy opozycji uległy rozproszeniu. W związku z tym Darek Straus ma wielki dług wdzięczności wobec Izy. Pytanie tylko, czy ten dług przekłada się na nadzwyczajne, chaotyczne i w pośpiechu procedowanie uchwały o sprzedaży działki kuzynowi pani Izy i firmie, w której pracuje?

Jak z punktu widzenia tzw. oszołomów – czyli tych wszystkich, którzy krytykują karykaturalną nieudolność i niegospodarność urzędującego wójta – powinna wyglądać sprzedaż rzeczonej nieruchomości? Po pierwsze, po drugie i po trzecie – teren SZB nie powinien być dzielony i sprzedawany. Właściciel firmy DEUX może z powodzeniem wynająć od gminy tyle arów, ile potrzebuje. Dzięki temu gmina czerpałaby koszty z dzierżawy. Sprzedawanie majątku dzisiaj, w dobie szalejącej inflacji, gdy mamy do czynienia z galopującymi cenami jest sprzeczna z regułami rynku i praw ekonomii. Wycena zrobiona dzisiaj jest za tydzień nieważna. Wszystko przez szalejącą inflację i niepewną sytuację za wschodnią granicą. Nie wierzycie? Butla gazu do kuchenki jeszcze pół roku temu kosztowała 60 zł. Dzisiaj trzeba za nią zapłacić 120 zł. Jej cena podrożała o 100% w ciągu 6 miesięcy. Jeżeli cena butli z gazem wzrosła tak drastycznie, w tak krótkim odcinku czasu, to jak wygląda sytuacja na rynku nieruchomości? Wójt i nasi radni powinni ten fakt uwzględnić w gospodarowaniu majątkiem gminnym. Jeżeli Pan Dysiewicz potrzebuje terenu aby jego przedsiębiorstwo lepiej działało – nie mamy nic przeciwko. Może skorzystać z innych możliwości, które gmina jest w stanie zaoferować i na przykład wydzierżawić na czas nieokreślony. Ale nie wyzbywajmy się majątku w tak niefortunnych warunkach makroekonomicznych, ponieważ jest to sprzeczne z interesem ekonomicznym gminy.

Podsumowując – bubel prawny przygotowany przez wójta jest jeszcze jednym pomnikiem jego skrajnej niekompetencji i nieudolności. Absurd ekonomiczny zawarty w stwierdzeniu „sprzedawanie działki jej dotychczasowemu właścicielowi” na trwale zapisze się we wszystkich encyklopediach głupoty. W tych okolicznościach sami odpowiedzcie na pytanie – dlaczego, gdy okolica się rozwija w naszej gminie jest po staremu? Dlatego, że „piniążków brak”? Na pewno?

Pozdrawiam

Paweł P.

3 Replies to ““Sprzedawanie właścicielowi” – takie rzeczy tylko w gminie Siedlisko.

  1. Co za cymbał pisze uchwały czy inne pisma potwierdzane pieczątką gminy. Język tych pism jest niezrozumiały, wręcz śmieszny, chyba o to właśnie chodzi, aby adresaci nie zrozumieli o co chodzi. Od czego jest prawnik.

    1. Do Wandy
      Dobre pytanie, ale te sprawy ” sprzedawania właścicielowi ” były już wyśmiewane wcześniej w debacie o stanie gminy. Niestety do tych ograniczonych osób piszących projekty uchwał nic nie dociera i nadal się ośmieszają. Trudno się zresztą dziwić, znając poziom umysłowy wójta i jego sług gminnych. Przynoszą tylko wstyd całej gminie takie niegramotne osoby.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *