Drodzy Mieszkańcy,
nieudolny wójt i jego betonowa drużyna radnych spod znaku Siły Kontynuacji nie potrafią doprowadzić do realizacji tak prostej inwestycji, jaką jest utworzenie Klubu Seniora. Jednakże Darek Straus, jak żaden inny samorządowiec z naszego regionu, potrafi zadbać o to, by o naszej gminie regularnie rozpisywały się lokalne media. Oto tylko niektóre gazetowe nagłówki z ostatniego okresu „Wójt Straus schował głowę w piasek”, „Zamknęła mieszkańcom usta”, „Kaganiec dla mieszkańców”, „Nie dam się zastraszyć!”, „Prokuratura to sprawdzi?”. Nieudolność Strausa i haniebne działania jego pupilki Gosi Chilickiej w roli przewodniczącej rady gminy doprowadziły do tego, że cała okolica się z nas śmieje. Najnowszy festiwal żenady, ośmieszający niestety Siedlisko wójt urządził w miniony piątek – 25 czerwca. Okazją ku temu była rozprawa przed nowosolskim Sądem, na której wójt zażądał od niewinnie przez niego oskarżonej Basi Szymańskiej przeprosin w mediach oraz wpłaty 10.000 zł na GKS Siedlisko.
Basia stawiła się na wezwanie Sądu. Przybyli też protestujący przeciwko niesłusznemu oskarżeniu lokalnej poetki mieszkańcy z naszej gminy. Na rozprawie była też obowiązkowo Przewodnicząca Składu Orzekającego. Straus jednak znowu schował głowę w piasek – nie pojawił się tego dnia na rozprawie. Jak ocenić takie zachowanie? Wójt za nasze pieniądze wytacza mieszkańcom procesy sądowe z powództwa prywatnego, na których sam się nie pojawia? Cały okolica się z tego śmieje. Z takiej postawy wójta śmieją się zapewne też jego kobyły i stado 200 papug. Nie dziwota. Takimi działaniami nieudolny wójt ośmiesza urząd, który mu powierzyliśmy oraz dobre imię gminy Siedlisko. Bo czy ktokolwiek w tej sytuacji, z wójtem, który wytacza krytykom sprawy sądowe z powództwa prywatnego, ale za gminne pieniądze, jakiś poważny inwestor czy inny szanujący się samorządowiec podejmie próbę nawiązania merytorycznego dialogu? Nigdy! Pomyślcie sami czy w tej sytuacji chcielibyście nawiązać jakiekolwiek profesjonalne relacje biznesowe lub współpracę samorządową z takim osobnikiem?
Inna sprawa, która chyba bardziej bulwersuje niż nieobecność Strausa na prywatnym procesie, który wytoczył za gminną kasę i przy zaangażowaniu wynajętej przez gminę kancelarii prawnej, to milczenie ze strony lubuskich notabli. Pamiętacie jak nie tak dawno temu opisywaliśmy kiełbasiano-kanapowych polityków – między innymi radnego powiatowego Marcina Kulę i starościnę nowosolską Iwonę Brzozowską. Nie tak dawno przyjechali do nas na Święto Bzów, by promować się na trudzie i pracy organizatorów imprezy. Robili wtedy zdjęcia, paradowali wśród gawiedzi, rozdając uśmiechy chwalili się nowymi ciuszkami. Wówczas mieliśmy do kiełbasiano-kanapowych wybrańców narodu pretensje o to, że przypominają sobie o Siedlisku, tylko wówczas gdy można najeść się darmowej kiełbasy na lokalnej imprezie. Ale kiedy kolesie wójta zwożą do gminy toksyczne odpady i zatruwają naszą piękną okolicę – wybrańcy narodu nabrawszy kiełbasy… to jest wody, w usta milczą. Siedzą cichutko jak myszki pod miotłą i udają, że ich nie ma.
W piątkowe przedpołudnie także ich zabrakło przed budynkiem Sądu. I o to mamy dzisiaj do powiatowych samorządowców-kiełbasiarzy, a także innych regionalnych notabli żal. Nie było ich, by wesprzeć protestujących w obronie niesłusznie oskarżonej przez wójta Basi Szymańskiej. Dla jasności – proces wójta z mieszkanką gminy, nie jest jakąś tam kłótnią sąsiedzką Jaśka ze Zdziśkiem, która znalazła swój finał przed obliczem Temidy. W tym przypadku mamy do czynienia z urzędnikiem-samorządowcem, który korzystając z przywilejów związanych ze sprawowaną przez siebie funkcją, niesłusznie oskarża mieszkankę gminy, która nie tak dawno zaangażowana była w kampanię wyborczą jego konkurentki w wyborach samorządowych. Jednak żaden z notabli nie pojawił się w te piątkowe przedpołudnie, by wesprzeć Basię. Tak w praktyce wygląda realizacja oklepanego frazesu: „Będę blisko ludzi”, „Będę blisko ludzkich spraw”.
Widok Marcina Kuli, naszego radnego powiatowego, ogłaszającego konferencje prasowe, by pochwalić się, że powiat sfinansował wylanie asfaltowej drogi w lesie gdzieś na zadupiu, a który nie znalazł dosłownie 15 minut na to, by udzielić wsparcia Basi – musi dawać wszystkim do myślenia. Bo przypomnijmy, Basia przez kilka lat działała pro bono w Fundacji Karolat, której założycielem i wiceprezesem był Marcin Kula. Wraz z innymi społecznikami w Fundacji Karolat ciężko pracowała na sukces samorządowy Marcina Kuli. To m.in. na jej plecach, Marcin wspinał się, by rozpocząć karierę radnego powiatowego. Poza tym Marcin doskonale zna Barbarę na gruncie towarzyskim i zawodowym. Powodowany zwykłą, ludzką lojalnością powinien wesprzeć Barbarę, bo jak to mówią: „Prawdziwych przyjaciół poznaje się biedzie”. A jednak zabrakło go tego dnia przed budynkiem nowosolskiego Sądu. Nie było go, by uściskać Barbarę i dodać jej otuchy słowami: „Nie martw się! Obronimy cię!”. Ale czy możemy się dziwić, że Marcin tak nie postąpił? Okazuje się, że nie. O tym, że na radnym powiatowym Marcinie Kuli nie można polegać przekonał się ex radny gminny Hubert Patoła. Po tym jak uczynił z Marcina swojego doradcę Hubert zaczął podejmować dziwne decyzje. Kula mieszał w głowie młodemu rajcy do tego stopnia, że ostatecznie Patoła stracił rozeznanie i zaczął popierać nieudolną politykę wójta, którego nieudacznictwo i brak wyników pracy wcześniej krytykował. Skompromitowany współpracą ze Strausem Hubert Patoła odszedł w polityczny niebyt. Tak się skończyła jego współpraca z Marcinem Kulą i Dariuszem Strausem.
Wróćmy jednak do tematu. Postawa wójta Dariusza Strausa ośmiesza gminę Siedlisko – to jest fakt bezsporny. Żeby było jeszcze śmieszniej, Darek Straus przed obliczem Sądu nie obraża się na fakty i na dokumenty, które publikujemy w felietonach. Trudno mu bowiem polemizować np. z uchwałą, którą podsunął radzie gminy do przegłosowania, dotyczącą umorzenia setek tysięcy pożyczki dla prywatnej fundacji zarządzanej przez jego partyjnego kolesia z PSL-u. Obrażają go określenia typu „nieudolny wójt”, „nieudacznik” itp.; obrażają go wiersze, a za chwilę wójta obrażać będzie logo wódki tequila z wąsatym meksykaninem na etykiecie. Ponieważ zgodnie z logiką procesową, którą się kieruje, nieautoryzowane posiadanie wąsa w gminie będzie także karalne. W tych okolicznościach należy przypuszczać, że również prywatny pozew przeciwko ogrodom zoologicznym, w których hodowane są chowające głowy w piasek strusie, jest tylko kwestią czasu.
Nieuzasadnione procesy wytaczane przez wójta i bezpodstawne oskarżenia, oparte tylko i wyłącznie na przypuszczeniach a finansowane z budżetu gminy, powinny wzbudzić niepokój przede wszystkim gminnych radnych. Tymczasem polityczny beton Siły Kontynuacji, wykorzystując przewagę głosów w radzie gminy, bawi się całkiem dobrze. Znając wielką słabość przewodniczącej rady gminy Gosi Chilickiej do placka posypanego serem i polanego keczupem, Darek, po zebraniach sesji rady gminy regularnie zaprasza Gosię do lokalnej pizzerii. Wcześniej zapraszał do lubieńcinskiego „Młyna”. Jednakże w związku z tym, że gmina „mała i biedna”, postanowił poczynić oszczędności. Tym bardziej, że swoje upodobanie do włoskiej odmiany drożdżowca z serem objawiła radna Anna Zboralska oraz radny Marcin Swobodzian. Tu nie ma żartów. Chłopak potrafi zjeść. Dlatego wizyta wesołej brygady betonowych kontynuatorów z Darkiem na czele w „Mozaice”, będzie w tym kontekście nie tylko wsparciem dla lokalnego biznesu, ale znaczną oszczędnością budżetową. Bo jak myślicie, kto płaci za te schadzki w knajpach? Kto płaci rachunki za urzędową pizzę?”
Nie bronimy demokratycznie wybranym przedstawicielom naszej społeczności opychać się pizzą. Jedzcie aż wam brzuchy pękną; tyle, ile sił wystarczy. Mamy tylko jedną prośbę – nie trwońcie publicznych środków na głupie procesy o obrazę, nie marnujcie czasu na siedzenie w knajpach ani włóczenie się po sądach. Weźcie się solidnie do pracy. Straus chwali się, że jest wójtem już 23 lata. To prawda. Jednak ten długi staż nie jest jego osobistym sukcesem jako samorządowca, ale naszą nieudolnością. To my, jako społeczność, daliśmy się zastraszyć lub omamić nieudolnemu wójtowi, który przez dekady nie potrafi uporać się z podstawowymi bolączkami gminy. W kolejnych wyborach powierzaliśmy nasz los ekipie, która traktowała Siedlisko jak bankomat. Brali wypłaty, świetnie się bawili naszym kosztem i co z tego? Rozejrzyjcie się!
Czy chcemy dalej tak żyć? Czy dalej będziemy wierzyli w bajkę o „biednej, rolniczej, małej gminie, położonej na uboczu”? Czy będziemy biernie przyglądać się jak na podstawie samych tylko podejrzeń, nieudolny wójt, wykorzystując urzędniczą przewagę i gminnych prawników, będzie nas nękał? To są te nowe standardy zarządzania, które miał Darek Straus przywieźć z Ameryki i wdrożyć je u nas? Nie godzimy się na takie zachowanie i nie takie Siedlisko chcemy zostawić naszym dzieciom. Gmina jest naszym domem, to dobro wspólne nas wszystkich. I nikt nie ma prawa niszczyć tego domu – nikt, nawet nieudolny wójt i odporni na zdroworozsądkowe argumenty radni z politycznego betonu Siły Kontynuacji.
pozdrawiam
Paweł P.
To prawda traktują Gminę jak bankomat. Biorą a w zamian nic nie daja. To smutne
Jest takie powiedzenie “Nie dzieje się krzywda chcącemu”. Jak chcieliście tak macie.
Użalanie się nad sobą to żadne rozwiązanie. Lepiej pomyśleć co zrobić żeby to zmienić.