Drodzy Mieszkańcy,
nadchodzą święta. Będziemy śpiewać kolędy. Zgromadzeni przy wigilijnym stole zanucimy o tym, że Chrystus się rodzi i nas oswobodzi. O tym, że Anieli grają, króle witają, pasterze śpiewają, bydlęta klękają itp. itd. W Wigilijną noc cudów o północy przemówią konie i krowy, pod warunkiem oczywiście, że wcześniej dzieci nakarmią je opłatkami. W Siedlisku nie musimy czekać na cuda. W małej, ubogiej, rolniczej gminie, zarządzanej od ćwierć wieku przez wójta Dariusza Strausa i jego samorządowych aniołków, cudy i zdarzenia niezwykłe stały się codziennością.
Większość z mieszkańców tego stanu rzeczy nie zauważa. Trudno się dziwić. Obcowanie z cudowną rzeczywistością przez tyle lat skłania do przyzwyczajeń. Przywykliśmy do tego, że rządzi nami wójt-nieudacznik, który zapewnia nas, że gmina Siedlisko pod jego rządami jest tygrysem gospodarczo-inwestycyjnym regionu. O tym, że również Dariusz uwierzył w ten cud, przekonuje jego ostatnia wypowiedź. Dosłownie kilka dni temu umysł naszego cudownego wójta wyprodukował myśl, która bezwstydnie opuściła jego twarzoczaszkę wykorzystując do tego otwór gębowy, by objawić się światu z całą mocą stworzenia. Dariusz rzekł: „Gmina pomimo zadłużenia funkcjonuje dobrze. Inwestycje, które robimy są znacznie większe niż w niektórych większych gminach. Ja nie chodzę i się nie chwalę, bo mi to nie potrzebne. Miasta będą nam zazdrościć” [Gazeta Regionalna 2022]. Po słowie „zazdrościć” boski wójt wziął głęboki wdech. Wizja mieszczuchów, łypiących zazdrośnie małymi, rozbieganymi oczkami na osiągnięcia inwestycyjne Dariusza i jego ekipy jest – co na pewno przyznacie – odważną projekcją umysłu. Jakich ziół należy zażywać, by doświadczyć podobnych stanów psychicznych, tego wójt nie zdradził. A szkoda.
Wracając na chwilę do brawurowego wyznania wójta o tym, że miasta będą nam zazdrościły inwestycji, obiektywnie przyznać należy Strausowi rację. Na pewno znajdą się takie miasta – nie w Polsce, ale gdzieś na dzikich stepach Azji lub w otchłaniach afrykańskiej dżungli, w których mieszkańcy będą zazdrości gminie Siedlisko jedynego przejścia dla pieszych. O tym jak ważna i jak przełomowa była to inwestycja, niech świadczy fakt, że nad jej realizacją wójt gminy Dariusz Straus trudził się dwadzieścia pięć lat. Nie śmiejcie się! To nie jest jakaś tam zebra, zwykłe przejście! To inwestycja na miarę możliwości Darka i jego ekipy. Gminna plotka głosi, że radna Bronisława Pawlak, by w Borowcu przejść na drugą stronę ulicy jedzie do Siedliska i korzysta z przejścia dla pieszych. Myślicie, że to nieprawda? Zapytajcie Pawlaczki.
O tym, że w Siedlisku cuda są codziennością świadczy przypadek cudownego powrotu do zdrowia sekretarzycy Mańki Miśkiewiczowej. Pani Mania długo przebywała na zwolnieniu lekarskim. Przerwała je tylko raz, by wpaść z kwiatkami na sesję absolutoryjną i ucałować Dariusza w policzek, gratulując mu sukcesu. Później znowu zachorzała biedaczka. I kto wie jak długo leżałaby zbolała w pieleszach, gdyby nie kwestia dodatkowych kilkudziesięciu tysiączków wyrównania dla jej byłej szkolnej sympatii – wójta Darka Strausa. Gdy ten upomniał się o dodatkowe „piniążki”, które miałyby być wyrównaniem wynagrodzenia, radni opozycji oraz mieszkańcy gminy wyrazili stanowczy sprzeciw. I tu nagle, niespodziewanie, pojawiła się cudownie przywrócona do zdrowia pani Mania. Odziana w futerko świętego Mikołaja, Mańka zaczęła wymachiwać karteczkami, przekonując, że Darusiowi wyrównanie należy się niczym psu gnat i że trzeba działać niezwłocznie w tej kwestii. Wtórowała jej Chilicka Gosia. Specjalistka od robienia fikołków i gry w palanta przekonywała, że dowiadywała u tzw. instytucji wyższych i tam jej powiedzieli, że Darkowi „piniążki” dodatkowe się należą i że to zgodne z prawem. Oczywiście groźne pomruki obrończyni wójta lwicy-Chilickiej oraz wymachiwania karteluszkami odzianej w futerko sekretarzycy Mańki Miśkiewiczowej okazały się być jednym, wielkim blefem. Wójt dostaje tyle wynagrodzenia, ile przyznają mu radni. Żadne wyrównania mu się nie należą.
Ten prosty fakt umknął wybitnym samorządowcom z Siedliska. Dwie dekady u władzy, a jednak kulisy funkcjonowania samorządu terytorialnego w ustroju demokratycznym skrywają ciągle tyle tajemnic przed Gosią i resztą tuzów intelektu typu Rysiu Kieczur czy babcie-emerytki Gielcowa+Palaczka. Betonowe zaplecze tak bardzo chciało uradować swojego lidera Dariusza, że nawet urządziło „próbne” głosowanie. Na pytanie „ręcistki” Gielcowej, kto jest za przyznaniem wyrównania wójtowi, głos „za” oddało sześciu najwierniejszych popleczników Strausa.
Historia rozwoju demokracji nie zna takiego mechanizmu jak „próbne głosowania”. Ale jak pokazują ostatnie wypadki, w naszej gminie tego typu procedury są elementem folkloru samorządowego. Żeby było śmiesznie owo „głosowanie na próbę”, przeprowadzone przez Gielcową po to, by wybadać nastroje wśród radnych, nie uwzględniało pytań: „kto jest przeciw” i „kto się wstrzymał”. Widać samorządową „ręcistkę”, która każdego roku przytula z gminnej kasy kilkanaście tysięcy złotych za fuchy w gminie, interesowało tylko to, który radny chce dać Darkowi więcej „piniążków”. I nic więcej. Bez wątpienia procedura tzw. głosowania na próbę, zapisze się grubą czcionką w katalogu wydarzeń cudownych w historii gminy Siedlisko.
Innym zjawiskiem, które zaliczyć należy do kategorii „cudów” jest fakt, że żaden radny, ani Gosia Chilicka, ani cudownie ozdrowiała pani Mania – ba! – nawet sam wójt, nikt nie wiedział ile ma wynosić owo wyrównanie. Nikt nie wiedział, o jakiej konkretnie kwocie mowa. Czy będzie to 1000 zł, 100.000 zł czy milion? I sami widzicie, jak bardzo cudownym samorządem jest gminna grupa nieudaczników spod szyldu Siły Kontynuacji, dowodzonej przez Dariusza Strausa. Chłopaki i dziewczyny nie dość, że głosują „na próbę”, to na dodatek nie wiedzą z jakiego powodu podnoszą ręce. Teraz już wiecie dlaczego gmina Siedlisko tonie w długach. Może gdyby babcie ”ręcistki” zamiast udzielać lekcji na temat „prania w ręcach” nauczyły się podstaw matematyki, wówczas nie podnosiłyby tak ochoczo łapek mówiąc „jestem za”, gdy Darek im podsunie dowolny świstek papieru.
W tym momencie należą się wyrazy uznania dla radnej Renaldy Kulas i radnej Justyny Bereś. Panie, mimo że dostały się do rady z obozu urzędującego wójta, nie udzieliły poparcia projektowi przyznania Darkowi Strausowi wyrównania wynagrodzenia. A wiedzieć należy, że tzw. „piniążki” na wyrównanie wynagrodzenia dla wójta nie zostałyby wydrukowane na urzędowej drukarce, tudzież nie pochodziłyby z gry Monopoly. Forsa dla Strausa wyciągnięta zostałaby z budżetu gminy. Świadomość tego faktu mieli wszyscy ci, którzy protestowali przeciwko przyznawaniu wójtowi dodatkowej gratyfikacji. Siedlisko ma ponad 12 milionów długów do spłacenia. Nie stać nas na żadne marnotrawstwo, a takim bez wątpienia jest przyznawanie finansowego bonusu wójtowi-nieudacznikowi, z którego nieróbstwa i nieudolności śmieją się w gminie nawet dzieci.
Gdy mówimy publicznym spektaklu żenady, to dochodzimy do kolejnego cudu – do cudownej schizofrenii moralno-etycznej naszych włodarzy. I nie chodzi tu o jej delikatny objaw, czyli postawę radnego Kieczura, który kamufluje spust szamba w ogrodzie siatką zieloną, ale o przekonanie Dariusza Strausa o własnej doskonałości. Po dwóch dekadach wysiadywania dupogodzin w gminie osiągnął taki poziom samozachwytu, że uważa, iż nie tylko tzw. „oszołomy” się mylą, ale również sądy, które wydają wyroki na jego niekorzyść, mijają się z prawdą i mylą się również kontrolerzy NIK i RIO. W masturbacyjnym samozadowoleniu kontemplacją własnej doskonałości wójt gminy Siedlisko wspiął się na taki poziom abstrakcji, że uważa za oszołomów wszystkich, którzy widzą walące się schody prowadzące do wejścia do urzędu gminy, którym nie smakuje śmierdząca i zatruta bakteriami kałowymi z ogrodu radnego Rysia Kieczura woda pitna w kranach, którym nie podobają się dziurawe chodniki i jezdnie. Przekonanie Strausa, że rzeczywistość i nastroje społeczne są biegunowo różne od tych, które opisują media, wyroki niezawisłych sądów, a zwłaszcza tzw. felietoniarze, jest do tego stopnia niezachwiane, że proponował zorganizowanie wyjazdowej sesji rady gminy, by obrady przeprowadzono w obecności mieszkańców. Zgodnie z teorią Dariusza, w trakcie takiej konfrontacji z mieszkańcami tzw. oszołomy (czyli krytycy Strausa), przekonaliby się na własnej skórze, co o nich myślą na wsi. Wójt tak chodził i się dowiadywał o dostępność sali wiejskiej, niezbędnej by urządzić spektakl tzw. spontanicznego poparcia, że nie znalazł wolnego lokum. Jak widać, nawet organizacja propagandowego teatrzyku poparcia nie udała się naszemu wójtowi. Czyżby dlatego, że nie znalazł chętnych do zapełnienia pierwszych rzędów widowni? Gosia z rodzinką, radny Kieczur z żoną, mamusią i szwagrem, babcia Gielcowa z Pawlaczką, Pabisz i nawet Swobodzian, który może robić za dwóch, to jednak ciągle za mało, by mówić o „tłumach sympatyków”. Czy w naszej gminie znalazłoby się więcej osób wspierających wójta nieudacznika? Może mieszkamy w małej gminie, położonej na uboczu – ale nie jesteśmy durniami za jakich ma nas Straus i jego sługusy. Nikt nas nie przekona, że mamy pić mętną wodę z kranu, udawać, że to kryształ i wznosić toasty na cześć nieudolnego wójta.
Wróćmy do wydarzeń cudownych. W sąsiedztwie szkoły wylano betonowy plac. To szare monstrum nosi nazwę „Skatepark” i jest inwestycją, której realizacja pierwszego etapu kosztuje nas pół miliona złotych. Jaki będzie koszt drugiego etapu realizacji tej inwestycji? Przekonamy się, gdy budowa dobiegnie końca. Ale czy wiecie ile worków cementu albo ile tzw. „gruszek” betonu można kupić za 500.000 zł? Ale takie cuda, tylko u nas. Tylko w Siedlisku, rządzonym przez Darka Strausa można wydać pół miliona za wylanie kilkudziesięciu metrów kwadratowych betonu. Nie mamy wody pitnej w kranach, ale będziemy mieli betonowy pas przy szkole, na którym będziemy mogli pojeździć na deskorolkach. A może – o czym jeszcze nie wiemy – tuż przed wyborami samorządowymi na tym betonowym pasie wyląduje helikopter, z którego wysiądzie spasiony baron PSL-u, poklepie Darka po uśmiechniętym ryłku i powie, żebyśmy na niego głosowali, bo to dobry i sprawdzony gospodarz? Niemożliwe? Nie takie cuda działy się u nas za kadencji urzędującego wójta.
Anieli grają, pasterze śpiewają, bydlęta klękają… Drodzy Mieszkańcy, idą święta i jak co roku, zgodnie z tradycją tzw. oszołomy przygotowały paczki ze słodyczami dla najmłodszych przedszkolaków i malców w żłobku. Mikołajowie już w drodze! Renifer Rudolf Czerwononosy, który przewodzi świątecznym zaprzęgiem niecierpliwi się do drogi! Ho! Ho! Ho! Wypatrujcie św. Mikołaja z workiem pełnym prezentów.
pozdrawiam
Paweł P.