Drodzy Mieszkańcy,
przedstawiliśmy wiele dowodów na to, jak wielkim nieudacznikiem, jakim samorządowym szkodnikiem jest Darek Straus. Latami nabijał wszystkich w butelkę, przekonując o domniemanej zaradności ekipy nieudaczników spod szyldu Siły Kontynuacji. W wyborczych ulotkach błyszczały rurki ze stali nierdzewnej w wyremontowanej za grube miliony hydroforni. Fotkami, na których pozował z partyjnym kolesiem Stasiem Tomczyszynem oklejał płoty. Bez wątpienia, przez ćwierć wieku Straus upasł się na urzędzie. Jego zaradność dała o sobie znać, bo dzisiaj jego uposażenie jest jednym z największych w regionie. Dość powiedzieć, że rocznie wójt gminy Siedlisko kasuje ponad 150 tys. złotych! Gdy kwotę ową zestawimy z walącymi się schodami w urzędzie gminy, dziurami w drogach, niepijalną wodą w kranach, to człowiek zachodzi w głowę: „Za co gospodarzowi gminy tyle płacimy?”
O tym w jak głębokiej recesji pogrążył gminę Dariusz Straus świadczy oficjalny dokument, który urząd gminy opublikował w Biuletynie Informacji Publicznej. W Planie Zamówień Publicznych na ten rok – bo o tym dokumencie mowa – znajdziemy informacje o różnych inwestycjach, które przedsiębiorczy Dariusz planuje zrealizować w gminie w roku 2022. I tak: w pierwszym kwartale Darek postawił przed sobą następujące zadanie: „dostawa fabrycznego samochodu Mikrobus, przystosowanego do przewozu co najmniej jednej osoby niepełnosprawnej na wózku inwalidzkim”. Wartość zadania 134.100 zł. Na tym koniec zaplanowanych zadań na pierwszy kwartał. Od początku stycznia do końca marca bieżącego roku wójt-nieudacznik kupował Mikrobus za 134 tysiące. Niebywałe.
Co jest trudnego w zakupie auta? To, co normalnemu zjadaczowi chleba zajmuje kilka dni, w najgorszym wypadku dwa tygodnie (bo zakup samochodu nie jest zajęciem szczególnie skomplikowanym jeżeli wiemy, jakie auto kupić i mamy na to pieniądze) wójtowi zajmuje aż trzy miesiące. Oczywiście wójt i jego obrońcy zaczną coś dukać o procedurach, o przetargach itp. itd. ale to i tak nie zmienia faktu, że zakup samochodu był jedyną zaplanowaną inwestycją przez Strausa na początek tego roku. Jak widzicie nie przemęcza się chłopina. Taki wójt, to skarb. Gdyby w Warszawie, na Wiejskiej dowiedzieli się, że pracuje u nas taki brylant polityki inwestycyjnej, natychmiast awansowano by Dariusza i chłopina poszedłby w ministry. Po miesiącu pracy w rządzie w roli ministra tekę premiera miałby murowaną! Byłoby to niewątpliwie ukoronowaniem jego drogi życiowej, jego kariery, którą zaczął kilkadziesiąt lat temu w kółku muzycznym.
Większość chłopów tak ma, że aby coś zrobić, to muszą się najpierw rozgrzać, rozpędzić. W myśl powiedzenia „Robota nie gęś, nie wytopi się” niektórzy panowie potrzebują czasu, by przykręcić cieknący kran w łazience, nasmarować skrzypiący zawias u drzwi czy w ogóle coś zrobić. Lektura dokumentu o nazwie „Plan Zmówień Publicznych”, dowodzi że Dariusz Straus właśnie do tej grupy facetów się zalicza. O ile pierwsze trzy miesiące rozpędzał się realizując tylko jedną inwestycję o nazwie „zakup samochodu”, tak w drugim kwartale zaplanował realizację aż trzech inwestycji na kwotę… prawie 4 milionów złotych!!! Szok!!!!
Zaraz, zaraz – drugi kwartał, czyli kwiecień, maj i czerwiec dawno za nami. Gdzie się podziały te cztery miliony? Czy ktoś widział milionowe inwestycje w gminie Siedlisko w tym okresie? Oczywiście, że nie. Nasz Daruś nie lubi zmęczyć się w pracy. Dlatego z trzech zaplanowanych na drugi kwartał inwestycji realizuje tylko jedną i na dodatek taką, która wymagała od niego najmniejszego zaangażowania i nakładu pracy. Nie będzie zatem budowy Klubu Seniora (przyznana dotacja ponad 470 tys. zł) ani instalacji fotowoltaicznych wraz z pompami ciepła w budynkach użyteczności publicznej (przyznana dotacja ponad 3 miliony złotych), które Dariusz zaplanował na drugi kwartał. Żeby jednak ludzie nie gadali, że wójt nic nie robi, Straus ograniczył się do rozdania laptopów dla dzieciaków przyznanych w ramach grantu dla gmin popegeerowskich.
Co się stanie z milionowymi dotacjami przyznanymi na odnawialne źródła energii i organizację Klubu Seniora? To co, zwykle – gmina Siedlisko zwróci niewykorzystane dotacje. Wójt i jego orszak pociotków-urzędników, którymi obsadził stanowiska w gminie, mają w tym praktykę. Dwa albo trzy lata z rzędu gmina Siedlisko zwraca przyznaną dotację na utworzenie Klubu Seniora. Urzędnicy woleli również zwrócić ministerialne dotacje dofinansowania projektu „Asystent +” niż wspomóc osoby starsze, niepełnosprawne czy schorowane. W Siedlisku panuje urzędowa filozofia, że lepiej dotacje i przyznane fundusze zwracać niż je wykorzystywać. Z ich wykorzystaniem związana jest praca, trud oraz odpowiedzialność. Każda złotówka dotacji jest dokładnie rozliczana. Tu nie można, mówiąc po chłopsku „zakombinować” i dać „swojakom” zarobić. Czasy dzikiego zachodu i wolnej amerykanki dawno się skończyły.
Wójt, jak przystało na wiejskiego kowboja chwalącego się wycieczką do USA, jakimiś sukcesami w pracy mimo wszystko musi się wykazać. Dlatego ruszył z budową Skateparku przy szkole. Wybrał tę inwestycję nieprzypadkowo. Miejsce realizacji jest w centralnej części Siedliska, widoczne dla każdego. Szkołę odwiedzają nie tylko dzieci i młodzież, ale przede wszystkim rodzice – czyli potencjalni wyborcy, którzy będą mogli podziwiać sukces inwestycyjny włodarza gminy – czyli równo wylany, szary beton. Inwestycję tę zaplanowano na trzeci kwartał i dawno powinna być ukończona. Stało się inaczej. Dopiero kilka dni temu wylano stumetrowy pas betonu, na którym ustawione zostaną najazdy i rampy. Wszystko to ma nas kosztować ponad pół miliona złotych. Wójt nie znalazł wykonawcy w ogłoszonym przetargu. Wybrał go na własną rękę. Ile będzie finalnie kosztowała mieszkańców ta betonowa inwestycja Strausa? Ile aneksów zwiększających jej wartość wójt podpisze z wykonawcą przed oddaniem Skateparku do użytku? Czas pokaże. Najważniejsze jest, że rok przed wyborami w Siedlisku „się” buduje i gmina „się” rozwija. Oczywiście z akcentem na „się”.
Czwarty kwartał bieżącego roku ma obfitować w inwestycje strategiczne – przynajmniej tak to wynika z Planu Inwestycyjnego opublikowanego przez pączkolubnego pracusia. W ostatniej kwarcie tego roku, w publicznym przedszkolu w Siedlisku ma zostać wykonane przyłącze do sieci kanalizacyjnej. Jeżeli ktoś uważa, że Straus, po dwudziestu pięciu latach wójtowania wreszcie dojrzał do decyzji, by przyłączyć publiczne przedszkole do gminnej kanalizacji jest w błędzie. To, że ta inwestycja jest ujęta w planach realizacji (co wcale nie oznacza, że zostanie zrealizowana) jest zasługą Jolanty Pazdrowskiej i opozycyjnych radnych. Pani Pazdrowska wspierana przez tzw. „oszołomów” (tak Straus określa krytyków jego nieudolności i nieróbstwa) przygotowała projekt rozbudowy gminnego przedszkola publicznego. Oczywiście wójtowi ta inwestycja jest nie w smak. Jeszcze nie tak dawno przy wsparciu Gosi Chilickiej, Kieczura, Pawlakowej, Gielcowej i reszty nieudaczników chciał zamknąć i zlikwidować gminne przedszkole. W to miejsce miał wejść koleś z PSL-u, by skubać rodziców z kasy. Zainteresowani musieliby płacić za opiekę nad dziećmi, pod warunkiem, żeby ich było na to stać. Jednak życie zweryfikowało absurdalność i szkodliwość planów kumpli z Polskiego Stronnictwa Ludowego i plan likwidacji przedszkola publicznego szlag trafił. Fundacja kolegi, która miała sprywatyzować usługi przedszkolne w gminie, zalicza właśnie plajtę, jej prezes (mowa o koleżce partyjnym wójta) podał się do dymisji, natomiast przedszkole publiczne dzięki zaradności Pani Dyrektor Lidki, rodziców oraz „oszołomów” ma się całkiem dobrze.
Oprócz wykonania przyłącza w przedszkolu w czwartym kwartale wójcina zaplanował wybudowanie boiska w Borowcu. W małej wioseczce, liczącej raptem 350 osób wójt Dariusz Straus ogrodzi fragment łąki płotem betonowym (metodę tę przećwiczył w Siedlisku), postawi kilka ławek, namaluje białe pasy na trawie i postawi dwie bramki, które zapewne Rysiu Łabiak, okazyjnie, tak jak to uczynił z płotkiem w Parku Zamkowym za 15 tysięcy, pospawa z rur i też odpowiednio wyceni. Wartość tej inwestycji ma wynosić 1 milion 400 tysięcy złotych z ogonkiem. Jest więc z czego brać.
Normalni, myślący ludzie złapią się w tej chwili za głowę. 1.4 miliona za kawałek ogrodzonej łąki w Borowcu? To prawie tyle, ile zapłacilibyśmy za dziesięć Mikrobusów przystosowanych do przewozu osób niepełnosprawnych, trzy skateparki albo za przyłączenie siedmiu przedszkoli do gminnej kanalizacji. W Borowcu nie ma dróg, chodniki się walą, woda do picia się nie nadaje, a radna z Borowca Bronka Pawlakowa słynie z tego, że każe ludziom „prać w ręcach”, gdy zasilane brudną wodą z sieci komunalnej pralki kapitulują. Jaki jest sens wydawania 1.4 miliona złotych na boisko sportowe w tych okolicznościach? Równie dobrze można zbudować karuzelę lub też kupić słonia albo wielbłąda i zorganizować małe zoo – pożytek z tego byłoby porównywalny.
Ostatni rok urzędowania Strausa na stołku wójta gminy Siedlisko przed nami. Doświadczenie uczy, że większość inwestycji zaplanowanych przez wójta-nieudacznika kończy swój żywot na papierze. Jak w tym kontekście wytłumaczyć gigantyczne zadłużenie gminy? W trakcie ostatniej sesji Straus przekonywał radnych, że jak się inwestuje, to zaciąga się kredyty. Bronka Pawlakowa, Gielcowa, Chilicka i Pabisz grzecznie potakiwali. Tymczasem w nieopodal położonym Otyniu urzędująca drugą kadencję Pani Burmistrz Barbara Wróblewska nie tylko spłaciła wszystkie długi, ale wprowadziła gminę Otyń w XXI wiek. Jedźcie, przekonacie się sami.
Kto by przypuszczał, że obejmujący przed ponad ćwierćwieczem stołek wójta młodzik z wąsem dokona takiej dewastacji i uwstecznienia gminy. Nikomu nie śnił się rozmach i rozmiar zniszczeń, które pozostawi po sobie Straus po dwudziestu pięciu latach zarządzania gminą. Dzisiaj możemy zaryzykować stwierdzenie, że gdybyśmy konia wybrali na wójta, mniejsze poczyniłby on szkody niż Straus.
Pozdrawiam
Paweł P.