NIK w Siedlisku – jeżeli stoicie, to lepiej usiądźcie

Drodzy Mieszkańcy,

w 2018 r. felietoniarze jako pierwsi sformułowali tezę, że Darek Straus jest nie tylko nieudolnym wójtem, ale jego rządy, wspierane przez orszak wiernych mu lizusów, sprowadzają gminę na dno otchłani zacofania gospodarczego, infrastrukturalnego oraz ekonomicznego. Przedstawiliśmy wiele argumentów, które za każdym razem miały oparcie w urzędowych dokumentach. Jak zareagował na to Straus i jego banda popleczników? Wójt zarzucił nam, że kłamiemy oraz że go obrażamy i skierował sprawę do Sądu. Rysiu Kieczur – ekspert od wylewania gówien w ogrodzie i mistrz lizusostwa – stwierdził, że demokracja polega na tym, że wójt ma rację, bo go ludzie wybrali. Natomiast ksiądz Palewski z ambony rzucił na felietoniarzy klątwę, obwiniając nas o skłócanie ludzi. Chwilę później otrzymał od wójta dotacje na remont kościoła (który trwa do dziś i końca nie widać)

Gdy po dwóch latach Sąd uniewinnił nas od absurdalnych zarzutów, które wytoczył nam wójcina, polityczny beton spod znaku Siły Kontynuacji dalej trwał w przekonaniu, że Darek Straus jest najlepszym wójtem na jakie Siedlisko stać. On zresztą również upewniał się tej wierze. W szczególności wtedy, gdy wyroki niezawisłych Sądów, potwierdzające jego brak kompetencji i nieznajomość podstaw działania samorządu, kwitował słowami: „Być może sądy to widzą inaczej, ale ja prawa nie złamałem”.

Najnowszym materiałem dowodowym, który bezsprzecznie potwierdza samorządową głupotę i nieudacznictwo Strausa jest protokół pokontrolny Najwyższej Izby Kontroli, który właśnie ujrzał światło dzienne. Dokument ten pozbawia złudzeń wszystkich, którzy mieli nadzieję, że być może tzw. „oszołomy” (tak wójt określa tych, którzy wytykają mu jego nieudolność) się jednak mylą i że nie jest aż tak źle jak sytuację opisują. Otóż lektura wniosków pokontrolnych dowodzi jednoznacznie, że nie tylko jest źle, ale że jest gorzej niż myśleliśmy. Okazuje się bowiem, że Straus i jego przydupasy nie tylko nie potrafią zarządzać gminą, ale działają na jej szkodę i przeciwko interesowi mieszkańców.

Oto przykład – kontrolerzy NIK wzięli pod lupę słynne pożyczki, których Darek udzielił prywatnej firmie zarządzanej przez jego koleżkę z PSL-u, która prowadzi w gminie prywatne przedszkole. Peeseluchy, to łebskie chłopy, wiedzą jak zarobić. Tak było i tym razem. Chłopaki usiedli, pojedli, popili, pogadali i tak ugadali, że wypompowali z budżetu gminy prawie 200 tys. złotych. Wiele razy wytykaliśmy Strausowi, że dokarmia prywatną firmę kolesia partyjnego, traktując nasze publiczne przedszkole po macoszemu. Straus i jego banda w radzie gminy dwoili się i troili, by ukatrupić świetnie działające przedszkole prowadzone przez Panią Lidkę Pstrucha. Ograniczali godziny pracy, nie przeznaczali środków na konieczne remonty i inwestycje. Pani Lidka na spółkę z rodzicami remontowała pomieszczenia dla dzieci, bo przebiegły wójcina z kolesiem z PSL-u uknuli sprytny plan, polegający na wyprowadzaniu gminnej kasy. A jaki to plan? Banalnie prosty, gdyż Darek Straus zadbał o to, by wprowadzeni z jego obozu do rady ludzie nie analizowali tabelek z cyframi i liczbami, ale grzecznie mu przytakiwali (wyobrażacie sobie, żeby taka Pawlaczka, wuefistka-Gosia albo „ręcistka” Gielcowa ślęczeli nad danymi mikroekonomicznymi, dokonując analiz ekonomicznych?). Polegał na wyprowadzaniu kasy z budżetu gminy przy pomocy nieoprocentowanych i bezzwrotnych pożyczek pod pretekstem troski o tzw. „ważny interes społeczny”. Schemat działania był następujący: fundacja składa wniosek o udzielenie pożyczki, wójt załatwia poparcie radnych i pożyczka jest udzielana. Następnie dłużnik – czyli fundacja – sporządza wniosek o umorzenie pożyczki, który rzecz jasna przyklepują posłuszni wójtowi radni. I tak w kółko. Proste? Banalnie.

Pierwsza pożyczka udzielona została już w 2018 r., czyli tuż po tym, jak Fundacja Wzgórz Dalkowskich pojawiła się w Siedlisku. Wówczas Darek i jego radni przekazali 40.500 zł dla fundacji na to, by ta wykorzystała je jako wkład własny i utworzyła żłobek w ramach ministerialnego programu „Maluch +”. Dlaczego takiego wsparcia nie dostała Pani Lidka? Przecież ona również mogła skorzystać z ministerialnego programu. Kolejnych pożyczek wójt i jego ekipa radnych lizusów udzielili Wzgórzom Dalkowskim pod koniec 2019 r. Ściślej rzecz ujmując były to dwie pożyczki na kwoty: 100.000 zł i 50.000 zł. Okrągłe sumki, nieprawda? Chłopaki z PSL-u nie lubią się rozdrabniać. Kwoty te również zgodnie z oświadczeniem wójta miały zostać wykorzystane na wkład własny w realizację projektu, którego celem było utworzenie przedszkola na terenie gminy Siedlisko. I tu znowu nasuwa się kolejne pytanie: dlaczego takich środków nie otrzymało przedszkole publiczne? Dyrektor Lidka Pstrucha również mogła korzystać z tego projektu, by np. zmodernizować budynek przedszkola.

W tym wszystkim pojawia się jedna, podstawowa wątpliwość – jak to się dzieje, że w gminie Siedlisko pojawia się prywatny podmiot gospodarczy, który zgłasza gotowość do prowadzenia prywatnego przedszkola. Wójt kręci wąsem, zaciera łapki i cieszy się, opowiada jak będzie cudownie, jak dzieci będą miały dobrze i przekonuje, że gmina będzie miała z tego tytułu oszczędności, a i mieszkańcom będzie żyło się lepiej. Po tych zapewnieniach pierwsze, co robią panowie – mowa wójcie i jego kolesiu z PSL-u – zaczynają robienie tzw. „oszczędności”. Drenują gminną kasę przez udzielanie pożyczek, które następnie są umarzane. I teraz uwaga! Będzie ciekawie. Otóż w tym cyrku z pożyczkami i ich umarzaniem zdumiewające jest to, że w okresie, kiedy fundacja Wzgórz Dalkowskich składała wnioski o ich udzielenie, wykazywała się bardzo dobrą kondycją finansową. Mówiąc wprost – fundacja nie tylko miała własną kasę na to, by korzystać z programów ministerialnych i żeby utworzyć na terenie gminy prywatny żłobek i przedszkole, ale działalność fundacji przynosiła zyski. Wiemy to z zeznań gminnej skarbniczki Bernadetty Szczepańskiej, która pytana przez Kontrolerów z NIK o kondycję finansową fundacji, odpowiedziała: „sytuacja finansowa była dobra… fundacja wykazywała zysk na działalności”. Niech nam to Rysiu Kieczur, Pawlaczka, Gielcowa lub dzielna gminna wuefistka wytłumaczą, tak po swojemu, na chłopski rozum, żebyśmy zrozumieli – jak to jest, że głosowali za tym, by prężnie działającej firmie, wykazującej zyski udzielać pożyczek, które chwilę później umorzono? To już nie jest głupota ani marnotrawstwo. To już nie jest jakaś tam pizza lub mały obiadek, którą postawił wójt, płacąc służbową kartą płatniczą. Sprawa jest poważna, tym bardziej, że kontrolerzy nie uwierzyli w wymówki i usprawiedliwienia przedstawiane przez Darka Strausa. Zapytany o ten akt niegospodarności, jakim było udzielenie a następnie umorzenie pożyczek z gminnej kasy prywatnej firmie, która na dodatek wykazywała się zyskami, wójt gminy odpowiedział, że – i tu cytujemy: „był to według mnie interes publiczny, gdyż powstał żłobek, powstały dodatkowe miejsca dla przedszkolaków. Znalazły w placówkach zatrudnienie osoby z naszej gminy”. Na podsumowanie chciałoby się dodać: “Patrzcie i uczcie się naiwniaki, jak się kasę trzepie! To się nazywa samorządowa przedsiębiorczość i gospodarność.”

Kolejny raz mamy standardową wymówkę Strausa, którą przećwiczył w dziesiątkach afer i aferek. Pamiętacie jak tłumaczył się radnym, gdy Stanisław Sawicz zadał pytanie o sens zakupu od Rysia Łabiaka dwudziestu metrów giętego drutu eufemistycznie nazwanego płotkiem? Wydatek piętnastu tysięcy na ten metalowy badziew, który szpeci park przed urzędem gminy wójt wytłumaczył również interesem społecznym. Przekonywał, że zapłacił tyle, ile chciał wykonawca czyli Rysiu, i nie należy się bulwersować, bo gminne pieniążki wpadły do kieszonki mieszkańca gminy. Obcy nie zarobił, ale swój. A jak Darek tłumaczył fakt, że oddał gminą działkę za cmentarzem za grosze w dzierżawę kolesiowi Adamczykowi? Jego zdaniem również odbyło się to w interesie społecznym – wszak dzierżawi swojak, a nie ktoś spoza gminy. A pamiętacie jak Darek razem z Rysiem chórkiem piali śpiewkę o tym, w interesie społecznym jest sprzedaż fragmentu SZB „lokalnemu patriocie” Panu Dysiewiczowi, bo leży to w głębokim interesie społecznym, gdyż Pan Dysiewicz zatrudnia mieszkańców gminy?

Nie wydaje się, żeby kontrolerzy NIK uwierzyli w banialuki o domniemanym „interesie społecznym”, które opowiada wójt gminy Siedlisko tłumacząc się cyrku z pożyczkami i kolesiem z PSL-u. Być może gminne „ręcistki”, Rysiu Kieczur i nauczycielka wuefu przełkną te bajeczki i dalej będą opowiadały głupoty o tym, że Darek Straus robi wszystko dla dobra gminy. Wszak Kieczur wymyśla głupsze wymówki, by usprawiedliwić spuszczanie ścieków w ogrodzie. W tym zakresie niczym nie różni się od Strausa. Ale każdy, kto ma odrobinę oleju w głowie dostrzec musi to, o czym piszemy w felietonach od kilku lat; to, co pośrednio potwierdziły Sady; to o czym mówią inspektorzy z Najwyższej Izby Kontroli – Darek Straus, wójt gminy Siedlisko, jest nieudolnym i niekompetentnym samorządowcem, a jego polityka jest szkodliwa dla mieszkańców i interesu publicznego. O tym, że sprawa jest poważna niech świadczy fakt, że w tej chwili Najwyższa Izba Kontroli, po tym jak zapoznała się z ogromem szkodnictwa, które Straus i jego ekipa zgotowali naszej gminie, skierowali sprawę do działu prawnego NIK w celu przeanalizowania dalszych możliwości postępowań karno-sądowych.

Drodzy Mieszkańcy, mieszka wśród nas grupa ludzi, którzy do końca życia będą witali Darka Strausa kwiatami i szampanem, wznosząc radosne okrzyki na jego cześć. Ich nie przekona żaden racjonalny argument, żaden dokument, żaden dowód, żadne orzeczenie sądowe ani tym bardziej protokół Najwyższej Izby Kontroli. Ekipa klakierów dawno związała się ze Strausem niewidzialną pajęczynką zależności. Ludzie ci wiedzą, że jak będą wystarczająco długo i głośno bić brawa Strausowi, to Darek im „coś” załatwi z gminy. Nieważne, czym jest owo „coś”. Ważne, że jest. Raz może to być „przeoczenie” wywieszenia informacji o przetargu. Innym razem sprzedaż lokalu gminnego, w byłym posterunku policji, w cenie 280 zł/m2. Kiedy indziej tym „czymś” będzie zamówienie giętego drutu, nazwanego płotkiem za 15.000 zł. Przez dwadzieścia lat Straus zdążył wytresować swoich klakierów. Dzisiaj za kostkę cukru zrobią to, co im rozkaże, wykonają każde, nawet najbardziej absurdalne polecenie. Pytanie, na które wszyscy musimy odpowiedzieć brzmi – dokąd zmierza Siedlisko rządzone przez kolesia z wąsikiem, który powinien raczej krowy, konie i świnie paść niż gospodarzyć gminą. Możemy dalej wierzyć w urzędowe bajeczki, usprawiedliwiające nieudolność wójciny, że Siedlisko jest małą, biedną, rolniczą gminą. Możemy dawać wiarę innym urzędowym truizmom, o tym że jak się coś robi, to się popełnia błędy lub że roboty papierkowej przybyło i ludzi do pracy brakuje. Ale prawda i tak jest jedna i niezmienna. Brzmi ona następująco: Darek Straus nigdy nie powinien zostać gospodarzem gminy Siedlisko.

pozdrawiam

Paweł P.

5 Replies to “NIK w Siedlisku – jeżeli stoicie, to lepiej usiądźcie

  1. “powinien raczej krowy, konie i świnie paść ”
    No to trzeba nie mieć sumienia żeby tak napisać. A w czym Panu Panie Pawle te biedne bydlątka zawiniły że im Pan takiego losu życzy?

      1. Wnioski naprawcze, zawiadomienie o naruszeniu dyscypliny finansów publicznych, zawiadomienia do prokuratury i innych organów ścigania, to działania jakie mogą zostać podjęte przez NIK, jeżeli inspektorzy stwierdzą błędy w funkcjonowaniu kontrolowanego obszaru.
        Aktualnie sprawa została przekazana do działu prawnego NIK. Istnieje więc bardzo duże prawdopodobieństwo, że będzie miała dalszy bieg.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *