Drodzy Mieszkańcy,
wójt nieudacznik tak długo, tak intensywnie, i tak profesjonalnie inwestował kolejne miliony z naszej kasy w gminne wodociągi oraz kanalizację, że dzisiaj zmuszeni jesteśmy kupować wodę pitną w marketach, w siedliskowych kranach płynie niepijalna lura, a do Odry zrzucane są nieoczyszczone ścieki. Warto zauważyć, że amerykański wójt Dariusz już się nawet nie kryje z własną niekompetencją, urzędniczą głupotą, nieudolnością oraz impotencją samorządowo-inwestycyjną. Rządzona przez niego gmina Siedlisko w biały dzień wali nieoczyszczone ścieki wprost do Odry. Jak widać arcynieudacznik nie poszedł w ślady wyłuszczacza Rysia Kieczura, który miał tyle resztek wstydu, że odpływ gówienek z prywatnej oczyszczalni przydomowej do ogrodu ukrył pod konstrukcją maskującą. Wójcina ma gdzieś zdrowie i interes mieszkańców gminy. Nie, to co Rysiek, który konstrukcję maskującą zbudował dla naszego dobra. Żyją przecież wśród nas – o czym Kieczur dobrze wie – osoby wrażliwie, uduchowione. Jedną z nich jest na przykład Pani Janina z Bielaw – nasza regionalna poetka, której debiutancki tomik poetycki już wkrótce trafi pod siedliskowe strzechy. Pani Janina oraz osoby o równie delikatnej konstrukcji psychicznej mogłyby się nadmiernie wzruszyć widokiem połyskującej kupy porannej, dryfującej w ogrodzie wiceprzewodniczącego rady. Szok poznawczo-estetyczny spowodowany tym osobliwym doświadczeniem mógłby być tak duży, że osoby takie następne dekady spędziłyby na kozetkach u psychologów lecząc traumę.
Ktoś mógłby w tym miejscu powiedzieć, że nie tylko wójt rządzi gminą. W Siedlisku są przecież radni. Oczywiście – są, ale równie dobrze większości z nich mogłoby nie być. Bo po co nam radni, którzy nie tylko klaszczą, gdy wójt tworzy samorządowe głupoty, ale starają się go prześcignąć w tworzeniu absurdów. Przykładów takich postaw mamy aż nadto. Jest Chilicka, która w zamian za zaproszenie na obiadek i darmową pizzę tak wydziera się na radnych opozycji i mieszkańców, że jej fanatyzm i zaciekłość wójt studzić musi czułym głaskaniem Gosinej rączki. Inny lizus wójta, radny Pabisz tak bardzo wczuł się w samorządową krucjatę, którą wójt Straus na spółkę z kierownikiem SZB Alanem Drozdowskim wytoczyli wolnobytującym kotom z Siedliska, że postulował użycie karabinu przeciwko gminnym sierściuchom. „Ręcistki” i emerytki: Gielcowa z Pawlaczką prześcigały się wymyślaniu nonsensów proponując wprowadzenie nadzoru młodzieży w Siedlisku oraz rewolucyjnej metody prania „w ręcach”. O tym jaką popularnością wśród członków Siły Kontynuacji Nieudacznictwa cieszy się wieniec upleciony z liści krzewu nonsensu, który od dwudziestu pięciu lat zdobi czoło siedliskowego przywódcy i ojca narodu – wójta Dariusza Strausa – świadczy przypadek świeżo upieczonej radnej Renaldy Kulas. Pani Kulas, na co dzień znana z różnych pożytecznych społecznie inicjatyw, gdy tylko dołączyła do prowójtowego zaplecza politycznego, nagle się odmieniła. Dosłownie 30 minut po tym, jak odwołując się do Boskiej Pomocy złożyła przysięgę radnej, Kulasowa podniosła rękę, głosując za przyjęciem uchwały przygotowanej przez wójta, która jeszcze bardziej zadłużyła naszą gminę. Nie dopomógł Bóg, ani Jezus, ani też Duch Święty. Wystarczyło kilka minut, by na co dzień rezolutna, roztropna i wrażliwa społecznie mieszkanka Bielaw, stała się bezwiednym trybikiem maszynki do głosowania w radzie gminy, której używa wójt, by forsować idiotyczne i absurdalne projekty uchwał pogrążające Siedlisko w przepaści ekonomicznej i spirali coraz to nowych długów. Dzisiaj, gdy Rada Polityki Pieniężnej, by zahamować inflację podniosła stopy procentowe, koszt tego kredytu zżera jego wartość. Co na to radna Kulasowa? Co na to wójcina? Jak się z tego wytłumaczą mieszkańcom ci beznadziejni radni, którzy za wszelką cenę, nie zważając na koszty ekonomiczne popierają absurdalne uchwały podsuwane im przez Strausa?
Oprócz politycznego zaplecza nieudolnych kontynuatorów, którzy za wszelką cenę, kosztem mieszkańców i wbrew interesom gminy, popierają wójta-nieudacznika w niszczeniu Siedliska, jest grupa radnych, którzy próbują temu zapobiec. Ania Gajewska od lat dwoi się i troi, by w Straus wreszcie zorganizował w gminie Klub Seniora. Minister przyznał dotacje, został wykonany projekt, wszystko jest, by tę inwestycję zrealizować, ale niestety – Straus woli zwrócić przyznaną dotację niż zbudować dla seniorów miejsce spotkań. Ania nie ustaje w staraniach, ale jej negocjacje z wójtem przypominają kopanie się z koniem. Koń… to znaczy wójt, chce udowodnić za wszelką cenę, że jest w kopaniu lepszy i fakt, że mimo przyznanych środków i zaakceptowanych projektów klubu seniora nie zbuduje, wydaje się traktować jako realizację własnej ambicji. Klub Seniora powstanie dopiero wtedy, kiedy on zechce. Radny Sawicz nie czekał na zgody i pozwolenia wójta. Wysyłając pisma i monity do Zarządu Dróg wystarał się o remont drogi przy wjeździe do Siedliska. Dzięki jego staraniom tzw. zakręt ducha, który był prawdziwą zmorą dla kierowców doczekał się wymiany nawierzchni i dzisiaj już nie jest taki straszny. Radnemu Sawiczowi, który w tej kadencji debiutuje w roli gminnego rajcy, wystarczyło kilka miesięcy, by dokonać tego, czego wybitny i doświadczony amerykański wójt Dariusz Straus nie potrafił zrobić przez dekady. Gratulacje dla Stasia Sawicza i wstyd dla wójciny-nieudacznika! Podobnym zaangażowaniem i troską o interes gminy odznacza się praca dwóch innych przedstawicieli opozycji w radzie gminy. Sławek Pokusa niemalże na każdej sesji bezlitośnie punktuje strausowe nieróbstwo, a Gosia Oryszewska fachowymi analizami mikroekonomicznymi obnaża bezsens polityki ekonomicznej wójta i urzędników gminnych. Gosia jest z wykształcenia ekonomistką i bardzo dobrą księgową. Cyferki i słupki z liczbami – czyli to, co dla siedliskowych nieudaczników w radzie gminy jest czarną magią – dla nie nie mają tajemnic. Gosia doskonale zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji finansowej gminy i regularnie o tym informuje. Jak na jej ostrzeżenia reaguje wójt i jego dzielna drużyna lizusów? Zgadnijcie – równie dobrze mogłaby, wzorem św. Franciszka wygłaszać kazania do ryb, lub opowiadać świniom o pierścieniach Saturna. Skutek byłby jeżeli nie taki sam, to bardzo podobny.
Nieudolny wójt, rządzący Siedliskiem już ćwierć wieku oraz równie jak on nieudolna ekipa popleczników w radzie gminy – czy mogło być gorzej? Kadencja radnego powiatowego Marcina Kuli, potwierdza, że tak. Nasza gmina od dekad boryka się z prostymi problemami, których ograniczony własną nieudolnością wójt rozwiązać nie potrafi. Fakt, że musieliśmy ćwierć wieku czekać na jedno małe przejście dla pieszych jest doskonałą wizytówką urzędniczej oraz organizacyjnej niekompetencji włodarzy Siedliska. Marcin Kula doskonale o tym wiedział. Zanim zasiadł w ławach rady powiatu, był gminnym radnym. Wielu z nas, również felietoniarze, uwierzyło, że kadencja Marcina w powiecie zapoczątkuje okres zmian w naszej gminie. To normalne, że chcemy móc się napić czystej wody z kranu, jeździć po równych drogach, nie potykać się o dziury w chodnikach. Nie ma nic nagannego w tym, że że po dziurki w nosie mamy nepotyzmu, kolesiostwa i innych patologii, z których Dariusz Straus przed ćwierćwieczem uczynił samorządowe cnoty. Marcin doskonale wiedział o nadziejach i oczekiwaniach, które w nim pokładaliśmy. Niestety – wszystkie je zawiódł. Przekonaliśmy się o tym, gdy dotarliśmy do jego Interpelacji z dnia 25.11.2021.
W listopadzie 2021 r. radny powiatowy sporządził „Interpelację” i wysłał do Starościny Iwony Brzozowskiej, tej samej, z którą robił sobie słodkie fotki przy okazji ubiegłorocznej edycji Święta Bzów. Interpelacja jest formą narzędzia stosowanego w polityce w celu spowodowania pewnych określonych działań. Jak myślicie, co było przedmiotem „Interpelacji” Marcina? Czego chciał od Iwonki? Jakie to polityczne troski, ludzkie problemy skłoniły naszego radnego do podjęcia interwencji w postaci złożenia „Interpelacji”? Czy radny z Siedliska miał już dość picia skażonej bakteriami kałowymi kranówki? Czy może miał dość naszych skarg, fatalnego stanu infrastruktury w gminie i postanowił interweniować w tej sprawie? Żeby nie trzymać Was dłużej w niepewności odpowiadamy – radny Marcin Kula zamiast troszczyć się o społeczność, której głosy wyniosły go do rady powiatu, interweniuje w sprawie niezagrabionych liśćmi zalegających na ścieżkach rowerowych.
Nie była to pierwsza interwencja okołorowerowa radnego powiatowego. W dniu 29.03.2021 Marcin Kula interpelował w sprawie uprzątnięcia szlaków rowerowych na terenie powiatu nowosolskiego. Powiatowego męża stanu zaniepokoiło w szczególności niewidoczne oznakowanie oraz błędy kartograficzne. Trudno się dziwić, że w tych okolicznościach radny powziął niezwłoczną interwencję. Gdyby jakiś rowerzysta w trakcie niedzielnej przejażdżki zabłądził na szlaku i nie zdążył do teściowej na niedzielny obiadek lub popołudniową kawkę – sami wiecie jakby się to skończyło.
Jak już jesteśmy przy ścieżkach rowerowych, to pamiętacie ile to hektolitrów piany nasz powiatowy rodzynek ubił, opowiadając o możliwej inwestycji Powiatu w gminie Siedlisko? Miała być ścieżka rowerowa łącząca naszą gminę z Nową Solą. Sfinansować miał ją Powiat Nowosolski z funduszy Polskiego Ładu. Co z tej inwestycji wyszło? Wielkie G. Nasz Marcinek tak się starał, tak lobbował, tak dużo napisał petycji, interpelacji, wniosków, zapytań; tak dużo spotkań odbył na najwyższych szczeblach (tych niższych również); tyle rączek decydentów uściskał, że efekt jego działań mógł być tylko jeden! Udało się! Powiat Nowosolski dostał pieniądze na zbudowanie ścieżki rowerowej i inwestycja ta zostanie zrealizowana. Jest jedno małe „ale”. Otóż nie będzie to ścieżka rowerowa do Siedliska, ale do Bytomia Odrzańskiego.
Jak ocenić skuteczność radnego powiatowego Marcina Kuli? Czy nie przypomina on w tym zakresie Darka Strausa? Straus również specjalizuje się w biciu piany. Od lat pitoli o gazyfikacji naszej gminy. W każdej ulotce wyborczej obiecywał nam gaz. Dwadzieścia pięć lat ubijania piany. Z jakim skutkiem? W Bytomiu Odrzańskim jest gazociąg – w Siedlisku nie ma.
Spójrzmy na problem szerzej – w gminie Siedlisko są poważniejsze problemy do rozwiązania niż ścieżki rowerowe. O ścieżki będziemy martwić się na końcu, jak już uporamy się z zacofaniem infrastrukturalnym, które każdego dnia daje się nam we znaki. Dziury w drogach niszczą zawieszenia aut, tłuczeń wyskakujący spod kół rozbija szyby w samochodach, a po deszczach ulice zmieniają się krainę jezior, których widok przywołuje wspomnienia z wypraw na Mazury. Siedliskowa rzeczywistość roi się od problemów, które wymagają pilnego rozwiązana. Dlaczego w tych obszarach nasz radny powiatowy wykazuje bierność? Gdy go o to zapytamy zapewne usłyszymy standardową wymówkę, że o gminę troszczyć się powinien wójt i radni gminni a on – Marcin Kula – jest radnym powiatu i nie należy to do jego kompetencji. Usłyszymy również o tym, że ma związane dłonie, że nic nie może i inne pierdu pierdu sia la la. Ale czy możemy te wymówki potraktować poważanie? Czy tak wiele wysiłku i trudu zajęłoby Marcinowi zaproszenie Senatora Wadima Tyszkiewicz do Siedliska na spotkanie z wójtem i radą gminy? Senator jest doświadczonym samorządowcem i mógłby udzielić wielu cennych porad naszym gminnym nieudacznikom. Dlaczego Marcin Kula odciął się od Senatora? Jeszcze nie tak dawno pchał się, by być jak najbliżej Wadima Tyszkiewicza, gdy prasa będzie robiła zdjęcia. A teraz co?
Na zakończenie dzisiejszego felietonu winniśmy jesteśmy naszym Czytelnikom wyjaśnienie – otóż nie jest tak, że nasz radny powiatowy interesuje się tylko przerzutkami w rowerach, ścieżkami rowerowymi i zalegającymi na nich liśćmi jesienną porą. W petycji z 23.06. 2021 r., którą radny Kula wystosował do Powiatowego Zarządu Dróg, nasz Marcin wyraził troskę o wody opadowe, które zalegają na drogach oraz utrudniają życie mieszkańcom. Nie, w petycji powiatowego radnego nie chodzi o mieszkańców Bielaw, Siedliska, Pięknych Kątów, Różanówki, Dębianki, Zwierzyńca, Borowca ale o tych z Miłakowa – małej miejscowości położonej w gminie Nowe Miasteczko.
Pozdrawiam
Paweł P.
Radny Marcin Kula oszukał wszystkich, wliczając w to samego siebie. Pierwszymi, których oszukał byli członkowie Fundacji Karolat oraz Agnieszka Adamów-Czaykowska. To oni przede wszystkim ciężko pracowali na jego piar i promocję. Dzięki nim Kula dostał etat osoby odpowiedzialnej za promocję spotkań i imprez – a przecież wiadomo, że Święto Bzów organizowała głównie Agnieszka Adamów-Czaykowska i ludzie z Fundacji. Marcin Kula uczestniczył zwykle w finalnej fazie procesu organizacyjnego, kiedy trzeba było ustawić się do zdjęcia z prominentnym politykiem regionu jak np. Wadim Tyszkiewicz czy Elżbieta Polak. W tych chwilach Marcin pojawiał się jako pierwszy i szczelnym murem izolował resztę członków fundacji od lubuskich notabli, okradając niejako Fundację z sukcesu organizacyjnego, przypisując zasługi sobie.
Drugą osobą, którą zdradził Marcin Kula był, debiutujący w radzie gminy oraz w polityce samorządowej młody chłopak – Hubert Patoła. Kiedy Marcin zauważył, że wśród mieszkańców gminy notowania Inicjatywy dla Gminy Siedlisko – organizacji opozycyjnej w stosunku do polityki urzędującego wójta – wzrastają a jego pozycja ulega marginalizacji, postanowił osłabić pozycję. Podjął w tym celu ścisłą współpracę ze Strausem. Uknuli prosty plan, którego celem była dyskredytacji opozycji przez atak na Pawła Pazdrowskiego (Pzdrowscy w gminie uznawani są za nieprzejednanych przeciwników wójta). W tym celu wykorzystali Huberta Patołę. Młody przedstawiciel opozycji w radzie gminy, który jako radny skłądał doniesienia do prokuratury na wójta został zmanipulowany przez Marcina Kulę. Kuli udało się wmówić Hubertowi, że musi jako radny poprzeć nieudolnego wójta. Skutek tego był taki, że radny opozycji, bardzo krytyczny wobec wójta – a takim był przecież Hubert Patoła – po namowach Marcina Kuli zagłosował za udzieleniem absolutorium wójtowi.
Tuż po głosowaniu dzieje się dokładnie to, co zaplanował Marcin Kula z Darkiem Strausem, a mianowicie na Huberta Patołę wylała się fala krytyki ze strony opozycji. Nawet powstał krytyczny felieton, który piętnował zdradę polityczną Huberta. Kiedy przedstawiciele IdGS zaczęli krytykować Huberta, ten nagle, zupełnie niespodziewanie publikuje archiwalne protokoły z głosowań rady gminy, gdy Paweł Pazdrowski i Marcin Kula byli radnymi gminnymi. Wynika z nich, że Paweł Pazdrowski naście lat temu głosował za udzieleniem absolutorium Strausowi. Temu samemu Strausowi, który chwilę wcześniej bezprawnie zwolnił jego żonę z pracy. Podpis Pawła Pazdrowskiego na protokole miał obnażyć jego domniemaną dwulicowość i zdyskredytować go w oczach opozycji i opinii publicznej. Stało się jednak inaczej. Co się okazało? Po tym jak Hubert opublikował archiwalny protokół z głosowania owszem, był na nim widoczny podpis Pawła Pazdrowskiego, lecz tuż obok był podpis Marcina Kuli, który również – podobnie jak Paweł – zagłosował za udzieleniem absolutorium wójtowi.
Marcin, przekazując w pośpiechu archiwalne protokoły z głosowań rady gminy Hubertowi zapomniał „wygumnkować” własny podpis, skutkiem czego padł ofiarą własnych knowań. Oczywiście tzw. „pożyczony miecz” (kategoria wywodząca się z traktatu, któego autorstwo przypisuje się Sun Tzu) – czyli Hubert Patoła, zakończył karierę polityczną. W atmosferze niesławy złożył mandat radnego. Na osłodę dostał etat inkasenta u kolegi wójta w innej gminie. Po jawnym akcie zdrady Marcin Kula utracił całe zaplecze, które go wspierało. Ludzie domyślili się, że Kula zawiązał sojusz ze Strausem. Wszyscy, którzy interesują się kuliasmi siedliskowej polityki wiedzą doskonale, że wydobycie jakiejkolwiek informacji z Urzędu Gminy graniczy z cudem. Tymczasem w tym przypadku archiwalne protokoły głosowań z obrad rady gminy pojawiły się niezwłocznie. Jak to możliwe? Bez osobistego zaangażowania Strausa takie coś byłoby niemożliwe w tak krótkim czasie.
Pozbawiony ludzi, którzy dotychczas ciężko pracowali na jego sukces polityczny, bez zaplecza politycznego Marcin Kula zaczął dryfować w kierunku politycznego niebytu. Fakt ten wykorzystał prezydent Nowej Soli Jacek Milewski, który – jak się nieoficjalnie mówi na politycznych salonach regionu – nieoficjalnie zarządza powiatem. O tym, jakimi wpływami cieszy się prezydent Milewski w powiecie niech świadczy to, że jego parnerka życiowa została bez żadnego konkursu, z naruszeniem wszystkich cywilizowanych norm zatrudniona przez Starostę Nowosolskiego na etacie w powiecie. Żeby uzyskać przewagę w radzie powiatu Prezydent Nowej Soli Jacek Milewski musi dobrze liczyć głosy. Głos Marcina jest mu bardzo potrzebny i jak się okazuje – Marcin nigdy nie zawiódł oczekiwań Prezydenta… Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że od chwili wyborów do rady powiatu wynagrodzenie Marcina Kuli z tytułu zatrudnienDia w Urzędzie Miasta Nowa Sól systematycznie wzrastało – w zeznaniu majątkowym złożonym w 2018 radny powiatowy zeznał, że z tytułu o pracę zarobił 44.213 z ogonkiem. W 2020 było to już 54.190 zł. Nieźle, nieprawda?
W międzyczasie sytuacja polityczna Marcina zaczęła się komplikować. Wszystko przez niespodziewany konflikt między Senatorem Wadimem Tyszkiewiczem a Prezydentem Nowej Soli Jackiem Milewskim. Po której stronie stanął Marcin? Jacek Milewski wymaga bezwzględnego posłuszeństwa i lojalności. Z drugiej strony to dzięki osobistemu poparciu Wadima Tyszkiewicza Marcin Kula dostał się do rady powiatu. Marcin nie miał wyjścia – choćby nawet chciał, to nie mógł stranąć po stronie Tyszkiewicza. Dlaczego? Bo Marcin ma gigantyczny kredyt hipoteczny, który musi spłacać. Za fuchę radnego w Powiecie otrzymuje raptem zaledwie 15 tys. złotych rocznie. Jest finansowo całkowicie uzależniony od obecnego pracodawcy – Prezydenta Jacka Milewskiego. Zwolnienie z ciepłej posadki w Urzędzie Miasta byłoby dla Marcina bez wątpienia powodem do trosk. Marcin ma zaledwie wykształcenie średnie. Nie ma żadnych szczególnych doświadczeń zawodowych a jego kariera w Wiceprezesa w Fundacji Karolat, o czym dobrze wiemy, okupiona została potem i ciężką harówką Agnieszki Adamów-Czaykowskiej i członków fundacji.
Marcin zdradził Senatora Tyszkiewicza. Odciął się od niego. Ale nie na długo. I w tym momencie mała uwaga do Prezydenta Milewskiego – we wszystkich podręcznikach strategii, sztuki wojny, negocjacji itp. wyrażona jest jedna i ta sama myśl „Zdrajca wszystkich zdradza”. Należy spodziewać się, że już niedługo radny powiatowy zacznie zabiegać o łaski Senatora Tyszkiwicza. Bo – i tu przypominam – dzięki osobistemu poparci Tyszkiewcza Kula dostał się do rady powiatu. Prezydent Milewski będzie ostatnią osobą, którą zdradzi Kula.
Oczywiście w poczcie osób zdradzonych przez Marcina Kulę w jego dotychczasowej karierze politycznej nie można zapomnieć o najbliższych. Jego żonie, oraz kandydatce do rady gminy. Ten wątek polityczno-obyczajowy, jest wyjątkowo dobrze udokumentowany materiałem zdjęciowym i na pewno kiedyś doczeka się szerszego przedstawienia.
Na zakończenie wszyscy musimy odpowiedzieć na jedno, ważne pytanie – czy w polityce, nawet na szczeblu samorządowym opłaca się być bardziej dobrym czy bardziej złym? Czy warto manipulować, kłamać i oszukiwać w czasach, kiedy społeczeństwo oczekuje od polityków nie tylko efektów pracy ale wzorców postaw moralnych, za którymi mogłoby podążać. W Polsce czasy tzw. „dzikiego zachodu” minęły. Epoka robienia wyników po tzw. trupach minęła na szczęście bezpowrotnie. Dzisiaj bez etyki nie ma polityki – i to powinni sobie wszyscy kandydaci na radnych, posłów, prezydentów itp. uświadomić.
Obesrwator – za przeproszeniem pierdol…isz. Marcin to fajny chłopak. Potrafi pogadać, wypić jak trzeba. Tyle grili, co my urządzili z Darkiem i Staśkiem na Nowosolskiej i tyle płynu, co my przepili, to żadne chłopy z PSL-u nie wypiły. Bo my, z PSL-u, to musimy się razem trzymać, jak chopy z Łyskowa w powiecie hrubieszowskim. Dla Marcina, Darka, Staśka takie Siedlisko to Paryż Północy. Tu człek wie że żyje, że się bawi. Dziłchy majtami machają, wódka z kranów płynnie a w kącie fajtłapa na pańskiej smętne tango do tańca przygrywa. Nalej pan, no, nalej, nie certol się tak! I daj pan kiełbasy. tej lepsiejszej. I stopkę. I jeszcze jedną stopkę… i śledzia….. i jak amen w pacierzu
Faktycznie radny Kula zbyt wiele nie robi dla naszej gminy. Jak już się o coś stara spotykamy się z odmowa. Tak było ze ścieżką rowerową bądź z promem. Ścieżkę będzie miał Bytom. Najpierw poparł Tyszkiewicza. Zaprosił do Siedliska a teraz jest przy Milewskim. Głosuje w wielu kwestiach jak prezydent karze. Nawet mobbingu. Drogi radny jesteś ważna postacią w naszej gminie myśl i działaj jak Jagasek. Prezydent Kozuchowa był przy Tyszkiewiczu i pozostał. Chorągiewka na wietrze wieje w różne strony. Działań chłopie !