Drodzy Mieszkańcy,
Święta Bożego Narodzenia i sylwestrowe szaleństwo za nami. Obżarci, opici i bogatsi o kilka dodatkowych kilogramów nadwagi zaczynamy podsumowanie minionego roku. Oto skrót najważniejszych wydarzeń roku 2021 w gminie Siedlisko. W związku z tym, że felieton niniejszy ma charakter skrajnie subiektywny, prześmiewczy, a w niektórych momentach nawet satyryczny, podsumowanie niniejsze nie rości sobie żadnych praw do obiektywizmu w jakiejkolwiek formie, a co za tym idzie stroni również od chronologii. Zaparzcie dobrą kawę, umośćcie się wygodnie w ulubionych fotelach – zaczynamy.
Jednym z najważniejszych wydarzeń roku 2021 w gminie Siedlisko była podwyżka uposażeń samorządowych koryciarzy. Polityczny obóz kontynuatorów w radzie gminy przyklepał wójcinie 7.000 zł podwyżki. Wyobrażacie sobie, że jesteście takimi samymi nieudolnymi pracownikami jak Darek Straus. Co chwilę jakieś „uchybienie”, „niedopatrzenie” lub „błąd pisarski” spowalnia realizacje inwestycji, a te, które szczęśliwie doczekają się wykonania, zrobione są niechlujnie. Ale mimo to, idziecie do szefa. Prosicie o podwyżkę i dostajecie z dnia na dzień 7000 zł więcej do wypłaty? Niemożliwe? A jednak. Nie tylko Darek się obłowił. Specjalistka od fikołków Gosia Chilicka, która bryluje w skutecznym kneblowaniu ust krytycznym mieszkańcom lecz podobną biegłością nie wykazuje się w odczytywaniu teksów uchwał, także dostanie więcej. Przewodnicząca rady dostanie 1800 zł miesięcznie, a nie 1300 jak do tej pory. Będzie na nowe waciki i na trampki też wystarczy. Podwyżki też otrzymają radni – przewodnicząca komisji Pawlakowa już zaciera łapki. Kto wie, może z tej dodatkowej kasy, która jej wpadnie do kieszeni, kupi kobiecina pralkę automatyczną i nie będzie musiała „prać w ręcach”.
W Borowcu wójt rozpoczął ważną pierwszą, strategiczną inwestycję. Po wielu miesiącach negocjacji porozumiał się z Zarządem Dróg i wysupłał z budżetu gminy 80 tysiączków z ogonkiem. Zarząd dorzucił drugie tyle, skutkiem czego w tej chwili buduje się chodnik w Borowcu. Chodnik rozmiarami przypomina ogon pieska i mamusie, spacerujące z wózkami, będą musiały zjeżdżać na gliniane pobocze, by się minąć. Dodatkową atrakcją chodniczka jest to, że chodniki posiadają zjazdy na posesje, ale zapomniano wybudować zjazd na ulicę. Dla użytkowników aut terenowych, kolekcjonerów traktorów oraz rolników, to nie będzie problemem. Ale co tam – radna Pawlakowa, która sołtysuje w Borowcu, każe się ludziom cieszyć z tego co jest. A co? Przecież mogło chodnika w ogóle nie być.
W 2021 r. do składu rady gminy dołączyła Gosia Oryszewska. Zastąpiła Ulkę Hardy, która po tym jak uświadomiła sobie stopień dewastacji gminy, w którym miała swój udział popierając nieudolną politykę Strausa, złożyła mandat radnej. Gosia ostro wzięła się do roboty. Na posiedzenia sesji rady przychodzi perfekcyjnie przygotowana z całą masą dobrych pomysłów. Gdyby tylko polityczny beton kontynuatorów bylejakości i nieudolności wykazał się odrobiną mniejszą odpornością na racjonalne argumenty, starania Gosi nie poszłyby na marne. Jest jednak po staremu – zupełnie tak, jak obiecywał Straus w obietnicach przedwyborczych. Choćby Gosia dwoiła się i troiła, nieudolny wójcina i jego przyboczna drużyna zrobi wszystko, by w Siedlisku nic się nie zmieniło.
W minionym roku nie tylko rezygnacja Ulki Hardy rozgrzewała polityczne salony siedliska. Głośno było również o rezygnacji radnego opozycji Huberta Patoły. Hubert, zanim złożył mandat radnego, zdradził wszystkie polityczne ideały, z którymi szedł do wyborów. Stało się to tuż po tym, jak rozpoczął współpracę z Marcinem Kulą, który wcielił się w rolę politycznego mentora i doradcy Huberta. Młodemu radnemu zaimponowało to, że powiatowy mąż stanu jest na „ty” z prezydentem Nowej Soli Jackiem Milewskim. Też tak chciał. No i zaczął traktować Marcina Kulę jako doradcę. A ten doradzał mu to samo, co radził Agnieszce w kampanii wyborczej – czyli, żeby unikał otwartej konfrontacji z nieudolnym wójtem, żeby go za bardzo nie krytykował. Wszystko po to, żeby nie zaszkodzić wizerunkowi wójta Dariusza Strausa. Dlaczego Marcin wybrał tę taktykę i tak doradzał zarówno byłej kandydatce na wójta Agnieszce Adamów-Czaykowskiej oraz radnemu opozycji Hubertowi Patole? Odpowiedź jest oczywista – siostra Marcina Kuli jest zatrudniona w urzędzie gminy. Każda próba polemiki z wójtem mogłaby się zakończyć wręczeniem wypowiedzenia najbliższemu członkowi rodzinki. To, że Darek Straus ma wrażliwe ego i reaguje wręcz histerycznie na każdą, najmniejszą nawet krytykę, o tym przekonała się Basia Szymańska-Gradziuk, Jolanta Mokwińska, Paweł i Jola Pazdrowscy, Beata Barny, Monika Klamka, Rysiu Łabiak, mieszkańcy Borowca i wielu innych, na których mściwy wójcina trenował urzędniczo-biurokratyczne szykany.
Hubert Patoła nie wytrzymał krytyki oraz presji ze strony obozu opozycji, która spadła nań tuż po tym, jak zagłosował za udzieleniem nieudolnemu wójtowi absolutorium. Odszedł w atmosferze niesmaku. Skończyły się również wspólne grille i nasiadówki z doradcą z powiatu. Młody radny z Bielaw podobnie jak onegdaj Agnieszka, która wsłuchiwała się uważnie w rady Marcina, przegrał. Patoła, zmanipulowany przez Kulę zrozumiał, że kierując się sugestiami fałszywego doradcy bezpowrotnie roztrwonił polityczny kapitał i zawiódł oczekiwanie bielawskich wyborców. Na wakujący etat w radzie rozpisano nowe wybory. Wójt wystawił Renaldę Kulas natomiast Agnieszka zaproponowała kandydaturę Moniki Klamki. Monika miała odważny plan. Chciała przede wszystkim zmian i odejścia od dotychczasowej polityki niemożności i bylejakości. Zaproponowała też wprowadzenie oszczędności i utworzenie funduszu inwestycyjnego, na które przekazywane byłyby uposażenia (diety) radnych. Po zakończeniu kadencji rady uzbierałaby się z tego niezła sumka, którą można by było wykorzystać jako wkład własny do inwestycji w gminie. Jej oponentka – wspierana przez wójta, księdza proboszcza i kółko różańcowe Renalda Kulasowa do dnia dzisiejszego nie wydała żadnego oficjalnego komunikatu na temat tego, co jako radna chciałaby uczynić dla dobra gminy. Pytana przez dziennikarzy o polityczny program i plany odpowiadała „Nie udzielam wywiadów”. Faktycznie, w żadnym z oficjalnych mediów nie ma ani jednej deklaracji politycznej Kulasowej, ani słówka, najmniejszej wzmianki na temat Siedliska.
Poparcie proboszcza i kółka różańcowego wystarczyło, by Kulasowa wygrała. Tym bardziej że Bielawianie wybory uzupełniające do rady gminy potraktowali – nazwijmy to – zupełnie niezobowiązująco. Nie ma się co dziwić, wybory uzupełniające zawsze traktowane są przez wyborców po macoszemu. Debiut radnej Kulasowej był fatalny. Zaczęła najpierw od deklaracji „tak mi dopomóż Bóg” i chwilę później podniosła rączkę, głosując za nowym zadłużeniem gminy. W tych okolicznościach wszelkie pytania o program polityczny radnej Renaldy wydają się zbędne. Kulasowa wcieliła się w rolę kolejnego statysty w obozie politycznym betonowych kontynuatorów wspierających wójta-nieudacznika w dalszym pogrążaniu naszej gminy w ekonomicznym i infrastrukturalnym chaosie.
Jak już jesteśmy przy radnych i ich wyczynach, nie sposób nie wspomnieć nowego geniusza naszego samorządu, który wykluł się w ciepłym świetle jaki rzucał nań promieniujący niczym 100 watowa żarówka umysł samego Dariusza. Otóż nie kto inny, ale radny Paweł Pabisz, wygrał gminny plebiscyt na głupotę roku. Mądrości, które wyprodukowały jego zwoje nerwowe ukryte pod pokrywą twarzoczaszki, a następnie, beztrosko opuściły otwór gębowy przejdą zapewne do historii gminy. Pierwsza brzmi: „ Siedlisko było, jest i będzie biedną gminą”. Gdy to usłyszał Straus, aż podskoczył. Wszak bajeczkę „O biednej, rolniczej gminie” ułożył osobiście ponad dwadzieścia lat temu, by usprawiedliwić własne nieróbstwo. Ile to razy słyszeliśmy od wójta, że gmina jest uboga, biedna, że leży na uboczu i że się nie da, że nie można, że po co itp., itd.? Nie było zebrania wiejskiego, na którym wójt nie opowiadałby tej bajeczki. Znamy ją dobrze na pamięć i co się okazało, egzamin ze znajomości tej bajeczki zdał osobiście przed wójtem radny Pabisz recytując ją z pamięci. Drugi absurd, który wyprodukował radny przy użyciu głowy, to sugestia, aby problem bezdomnych kotów z Siedliska rozwiązać za pomocą „karabinu”. Tego typu wypowiedzi są absolutnie dyskwalifikujące we współczesnym świecie i wykluczają poza nawias osób cywilizowanych radnego Pabisza.
A jeżeli już jesteśmy przy problemie bezdomnych kotów w Siedlisku, to podobnie jak inne problemy gminne czyli: brudna woda w kranach, ścieki zlewane do wód powierzchniowych, dziurawe drogi, walące się chodniki, zaniedbane przestrzenie publiczne itp., to również ten nie spadł z nieba. W budżecie gminy od lat zapisywane są środki na opiekę nad bezdomnymi zwierzętami. Jest wyłączną winą wójta i jego urzędasów, że w gminie od lat nie była prowadzona właściwie profilaktyka w zakresie kontroli rozmnażania dzikich kotów. Wystarczyło zwierzęta systematycznie odławiać i oddawać do sterylizacji. Gdyby gmina wywiązywała się ze swoich ustawowych obowiązków, na które są zarezerwowane fundusze w budżecie, dzisiaj radny Pabisz ani inny lizus Strausa nie musiałby kompromitować siebie ani naszej gminy sugestiami, że problemy bezdomnych zwierząt należy rozwiązywać karabinem.
Strzelanie do bezdomnych zwierząt, to barbarzyństwo, ale próba ograniczenie praw wolności słowa i prawa do krytyki władzy, to nie tylko objaw intelektualnego barbarzyństwa i braku jakiejkolwiek kultury, ale zamach na reguły leżące u podstaw społeczeństwa demokratycznego. Śledząc transmisje z obrad sejmowych dziwimy się, że posłom opozycji w trakcie przemówienia wyłączany jest mikrofon i bulwersujemy się, gdy któraś z pań lub panów posłów nie jest dopuszczana do mównicy, by wygłosić przemówienie. Tego typu praktyki i machinacje nazywane są raczkującą tyranią. Najgorsze jest to, że to, co obserwujemy w telewizji dzieje się także w Siedlisku, tuż pod naszymi nosami. Gminni koryciarze, którzy za wszelką cenę chcą utrzymać się przy korycie, wymyślili, że obrady sesji rady gminy będą prowadzili na wzór tych, które możemy oglądać w telewizji w trakcie transmisji sejmowych. Wójt Darek namówił Gosię Chilicką, by ta, jako przewodnicząca rady, wykorzystując przywilej organizowania trybu pracy sesji rady gminy, nie dopuszczała do głosu krytyków. W minionym roku Gosia tak wcieliła się w rolę wodza, że doczekała się artykułów prasowych, które alarmowały o kneblowaniu opozycji w gminie Siedlisko. To był niewątpliwie wielki sukces Gosi Chilickiej jako przewodniczącej rady w roku 2021 i jednocześnie wielka przegrana naszej społeczności. Zamiast swobodnej dyskusji, wymiany poglądów i pomysłów, doczekaliśmy się w Siedlisku kagańca oraz infamii jaka spadła na naszą gminę przez dyktatorskie zapędy rządzących.
Jak już jesteśmy przy kneblowaniu opozycji, to warto odnotować, że w minionym roku Darek Straus poniósł sromotną klęskę przed Sądem. Mimo zaangażowania piekielnie drogiej kancelarii prawnej z Wrocławia, którą wójt wybrał samowolnie, bez zorganizowania konkursu ofert i mimo wydania setek tysięcy publicznych środków z budżetu gminy, którymi opłacał prawników, to nie udało się wsadzić wydawcy felietonów – cepeeniarza – do więzienia. Prawda i sprawiedliwość zwyciężyły. Oczywiście podczas ostatniego posiedzenia sesji roku 2021, dnia 21. grudnia, w sprawozdaniu z działalności międzysesyjnej wójt nie pochwalił się tym faktem. Zapomniał? Czy może nareszcie zrozumiał, że prywatna wojenka, którą toczy przed Sądem z właścicielem stacji CPN w Siedlisku nie jest elementem rutyny urzędniczej, z której musi zdawać sprawę radzie. Jeżeli to drugie, to wójt powinien poważnie rozważyć oddanie wszystkich środków publicznych, które wykorzystał na finansowanie procesów z pozwów prywatnych, które wytaczał. Jeżeli płytki na podłogę do swojego domu kupuje za swoje, niech za prywatne pozwy, które wytacza, płaci także z własnej kasy. Przez te ponad dwa lata procesu z cepeeniarzem, gmina Siedlisko zapłaciła prawie 200 tys. prawnikom. Gdybyśmy te środki wydali na budowę klubu seniora, gminni dziadkowie dawno mieliby gdzie się spotkać, wypić kawkę, pograć w karty, poplotkować itp.
A propos Klubu Seniora, to podobnie jak w latach 2019 i 2020, tak i w minionym roku nie udało się go wybudować. Tym razem oficjalną wymówką Darka Strausa jest inflacja i galopujące ceny materiałów budowlanych. Wcześniej na przeszkodzie organizacji klubu dla seniorów stali kolejno: działacze Fundacji Karolat, którzy zawiadomili konserwatora zabytków, później konserwator zabytków, który mimo że wydał zgodę na realizację projektu, to jednak, zdaniem wójta, stał na przeszkodzie. Następnie na przeszkodzie stanęła winda zewnętrzna. Później problemem były tylko problemy i tak zastało aż do dzisiaj. Cała ta sytuacja z organizacją klubu seniora obrosła w piórka groteski do tego stopnia, że radna Ania Gajewska, która od początku bardzo angażuje się w ten projekt, zapytała wójta: „Dlaczego pan po prostu nie powiedział, że tego klubu nie będzie?”. Jak się słusznie domyślacie, Ania nie doczekała się sensownej odpowiedzi.
Na zakończenie niniejszego podsumowania należałoby wspomnieć o tajemniczym guziczku, o przycisku do uruchamiania wójta. Tak, tak. Nie mylicie się – Dariusz Straus polecił na barierce walących się schodów, prowadzących do budynku urzędu gminy, zamontować tzw. dzwonek przyzywający. Teraz nie trzeba wchodzić do urzędu, by załatwić sprawę. Wystarczy zadzwonić, by obudzić… pardon, by uruchomić machinę urzędniczą i zostać obsłużonym.
Było to subiektywne podsumowanie roku w gminie Siedlisko. Jeżeli ktoś poczuł się urażony, niedoceniony, przeceniony lub uważa, że czegoś w podsumowaniu zabrakło, że felietoniarze o czymś zapomnieli co gorsze, że przeinaczyli pewne fakty tudzież przekręcili ciągi zdarzeń – to bynajmniej, nie jest nam z tego powodu przykro.
W Nowym Roku życzymy Wam wszystkiego dobrego! Gminnym koryciarzom, by oderwali się od koryt i zobaczyli to, o czym mówimy od samego początku – Siedlisko nie jest biedną, ubogą gminą. Siedlisko jest gminą, w której z premedytacją marnowane są szanse i przegapiane okazje. Tyle środków z funduszy europejskich przegapiliśmy, tyle możliwości i szans na rozwój wójt nie wykorzystał, że po prostu wstyd. Z perspektywy rządzących taki stan rzeczy był idealny – jak nie było inwestycji, nie trzeba było pracować. Nie było dotacji, nie trzeba było ich rozliczać. Nie było dofinansowań, nie trzeba było pisać szczegółowych sprawozdań. A wypłaty i tak przychodziły na konto i tak. Więc po co cokolwiek robić? Niech Siedlisko jest jakie było. Po co cokolwiek zmieniać, skoro i tak wypłata wpłynie na konto. Już teraz rozumiecie dlaczego przez tyle dekad tak niewiele się u nas zmieniło? Dlaczego ciągle żyjemy w tej samej rzeczywistości?
Z noworocznym pozdrowieniem
Paweł P.
Pewien prostak chciał zostać wójtem i przy pomocy prostaków-cwaniaków został, za to gmina wiele straciła. Ten prostak-wójt zaczął otaczać sie takimi samymi prostakami, oczywiście, nie za darmo i siedzi ten wójt na stołku, nic nie robi i bierze grube pieniądze, a gmina popada w zacofanie i ostatecznie w niebyt. Długi, kredyty, pożyczki, umorzenia i układy ukazują dno bytu gminy, a wystarczą obiecanki, jakiś festyn, prostacki wieczorek i pełna radość i uwielbienie większości społeczeństwa gminy i poparcie dla” drogiego” nieroba. Jest jeszcze druga opcja wysiadywania urzędniczego fotela to zastraszanie, mściwość i sądy z niepokornymi mieszkańcami, którzy nie godzą się z takimi rządami i odważnie domagają się zmian. Jaka będzie przyszłość naszej pięknej gminy???
Dotychczas gminne życie znałem wyłącznie z tych felietonów. Z nich również wiedziałem że ą gminy lepiej zrządzane. Dziwiło mnie że przez tyle lat można tak zadłużyć gminę robiąc tak mało dla niej i w niej. Kilka dni temu mogłem się przekonać jak może wyglądać gmina dobrze zarządzana. Odwiedziłem Rzekuń w powiecie ostrołęckim. Rzekuń jest siedzibą gminy. To dopiero było dla mnie zaskoczenie ile można zrobić kiedy się chce.
Wszystkim zwolennikom wójta Stausa rekomenduję wycieczkę do Rzekunia choćby internetową. Nie wszystko tam zobaczycie a i tak powali Was różnica między Siedliskiem a Rzekuniem. Powali Was również różnica w sposobie zarządzania gminą.
A propos dzwonka przywoławczego to wójt gminy Rzekuń nie wpadła na pomysł Strausa. On miał inny pomysł. Zbudował nową siedzibę gminy bez barier dla niepełnosprawnych. Do budynku nie prowadzą schody. Do budynku wjeżdża się z poziomu chodnika a wewnątrz jest winda obsługująca trzy poziomy biur gminnych. Ba, część budynku jest wynajmowana i przynosi dochód. We wsi wójt zbudował tężnie (!) tak tężnie. Tężnie przyciągają ludzi nie tylko z gminy. Inną ciekawą inwestycją przyciągającą ludzi jest pumptrack. Nie wiem jak były finansowane te inwestycje, ale z pewnością nie wyłącznie z kieszeni społeczności Rzekunia. Ostatnia inwestycja Rzekunia to Skatepark za przeszło 400 000 zł. Zgadnijcie ile gmina wydała na tę inwestycję. Trzymajcie się mocno 18 000 złotych! Całą resztę wójt pokrył z dotacji! Zobaczcie również co Rzekuń ma do zaoferowania seniorom. Oko Wam zbieleje. No dobrze nie będę się już nad Wami pastwił pewnie i tak nic do Was nie dotrze skoro nie potraficie zadbać o czystą wodę w kranie. Dodam tylko że cała gmina ma za darmo Internet.
Autorowi felietonów, wszystkim jego czytelnikom, wszystkim mieszkańcom gminy życzę by Nowy Rok przyniósł im zmianę wójta a przynajmniej otrzeźwienie jego poplecznikom.
P.S. Dodam tylko, że wszystkie inwestycje w Rzekuniu nie zajęły 23 lat.