Drodzy Mieszkańcy,
mamy dla Was bardzo dobrą wiadomości – Sąd umorzył, z przyczyn formalnoprawnych, jedno z postępowań karnych, które z powództwa prywatnego, ale za pieniążki gminne, wytoczył wydawcy felietonów Darek Straus. Ponad sto zarzutów dla cepeeniarza, które w imieniu obrażonego wójta sformułowali drodzy prawnicy z Wrocławia, poszło do przysłowiowego kosza. Darek z niedowierzaniem kiwał głową jak Przewodniczący Składu Orzekającego ogłaszał wyrok. Wszak obiecał cepeeniarzowi – i tu cytat: „tyle procesów, ile nie miał nikt”, a jednak nie wyszło. Rozżalony opuścił budynek sądu. Oczywiście spodziewamy się, że z budżetu gminy Darek sfinansuje złożenia odwołania od tego wyroku. Dlaczego? Pamiętacie jak Daruś w trakcie posiedzenia sesji rady gminy, gdy jeden z gości pokazał wyrok sądu, w którym czarno na białym obnażona była jego niekompetencja urzędnicza, wyznał: „być może sąd to widzi inaczej, ale ja prawa nie złamałem”? Dlatego też, w myśl zasady wyłuszczonej przez wiceprzewodniczącego rady gminy Rysia Kieczura „Wójt ma rację, bo go ludzie wybrali”, Straus dalej będzie wydawał forsę z gminnej kasy na drogich prawników, żeby dowalić cepeeniarzowi, dzięki któremu dowiadujecie się o niegospodarności i nieudolności gospodarzy w gminie Siedlisko.
Atak wójta na lokalnego przedsiębiorcę, właściciela stacji CPN w Siedlisku, nie ma precedensu w historii gminy. Samorządowiec, korzystający z usług gminnych prawników szykanuje lokalnego przedsiębiorcę? Naprawdę stać Siedlisko na to, by w ten sposób zniechęcać zewnętrznych inwestorów, którzy prowadzą działalność na terenie gminy? Ile firm zewnętrznych dzięki takiej prymitywnej polityce zastraszania wójt chce przyciągnąć do gminy? Kto ma płacić podatki, z których sfinansujemy inwestycje? Żyjemy od lat z tym samym wójtem i tymi samymi oligarchami i nic się w gminie nie zmienia. Zajmujemy czołowe miejsca w rankingach… najbiedniejszych gmin regionu, a co rok zaciągane są milionowe długi na sfinansowanie „działalności bieżącej gminy”. Takie są fakty. A może wójtowi i jego zwolennikom w ogóle nie zależy na tym, by w gminie inwestowali ludzie z zewnątrz? Może nie leży to w interesie lokalnych oligarchów? Przedsiębiorcy z zewnątrz mogliby zacząć konkurować na lokalnym rynku, zagrażając ich interesom – nieprawdaż? Na te pytanie odpowiedzcie sobie sami.
Darek Straus jest wójtem – osobą publiczną i powinien z pokorą oraz cierpliwością znosić każdą krytykę. On i tylko on jest odpowiedzialny za dzisiejszy, opłakany stan gminy i za zacofanie infrastrukturalne, w którym ugrzęźliśmy. Jest wójtem prawie dwadzieścia pięć lat. To on rządził gminą i on ponosi wyłączną odpowiedzialność za to, że nie możemy bezpiecznie napić się wody z kranów oraz za to, że grzęźniemy w błocie po najmniejszym deszczu. Jeżeli nie akceptuje tych faktów, jeżeli ma problem z krytyką, to niech złoży urząd i niech zajmie się czymś mniej stresującym i mniej wymagającym. W kamizelce odblaskowej i z grabiami w dłoniach będzie mu do twarzy. Gdyby Jarosław Kaczyński, Donald Tusk, Prezydent RP Andrzej Duda lub inne osoby publiczne z politycznego świecznika, za każdym razem kiedy przeczytają w gazetach o nieudolności czy nieudacznictwie obrażali się i wytaczali procesy, to nie mieliby czasu, by pójść do toalety. Tej prawdzie należy spojrzeć prosto w oczy i nie obrażać się na nią. Strausa nikt nie zmuszał, by startował na wójta. Sam podjął decyzję, mając świadomość tego, że staje się osobą publiczną, której życie i działania wystawione zostaną na najsurowszą ocenę, a w szczególności na krytykę. Jednak z niewiadomych powodów wójt zachowuje się jak rozkapryszona primabalerina. Nie może pogodzić się z tym, że jego nieudolne kacze pląsy i nieudaczne podrygi sceniczne na arenie samorządowej nie doczekały się uznania. Ale gdyby zamiast spędzać czas w sądach, próbując zastraszyć krytyków, poświęcił czas na to, by w minimalnym choćby zakresie dorównać byłemu prezydentowi Nowej Soli Wadimowi Tyszkiewiczowi, nie musiałby martwić się o swoją polityczną przyszłość.
Prawnicy opłacani z budżetu gminy spisali się dzielnie. W końcu za coś biorą kilkadziesiąt tysiączków rocznie z kasy gminy. Przeciwko wydawcy felietonów złożyli w Sądzie akt oskarżenia, który swoją objętością przypominał skróconą wersję Pana Tadeusza autorstwa naszego narodowego wieszcza. Darek musiał czuć wielką radość jak widział opasłe tomiszcza zarzutów w myśl zasady, że im więcej, tym lepiej, że im grubszy akt oskarżenia, tym dłuższy wyrok! Nie żartujemy, dokument wraz z załącznikami ważył prawie kilogram. Samo odczytanie prywatnego aktu oskarżenia wójta złożonego przeciwko cepeniarzowi zajmuje dobrą godzinę – z ogonkiem! Skąd tyle zarzutów? Już wyjaśniamy. Jak wiemy wójt jest naturą wrażliwą. Jego wewnętrzny spokój dysharmonizuje w takim samym stopniu określenie „nieudacznik” jak i „geniusz samorządu” czy nawet „tytan intelektu”. W zasadzie wszystko, co piszą felietoniarze obraża wójta. Nawet zdjęcie, na którym w kowbojskim kapelusiku pozuje, siedząc na szkapie. Zapewne Darek obraziłby się także na użycie alfabetu łacińskiego w wydawanych felietonach, gdyby nie to, że na literki obrazić się nie sposób. To znaczy można, bo jak udowodnił wójt – obrazić się można nawet na całą wieś, co potwierdza przykład wykluczonego Borowca, który przypomina slumsy Ameryki Łacińskiej – ale mało prawdopodobne, by Sąd uznał ten rodzaj obrazy za sprawę wartą wokandy i co prawdopodobne, skierowałby skarżącego na terapię do specjalisty od duszy – czyli psychiatry.
Sąd potrzebował dwóch posiedzeń, by uporać się z prywatnym aktem oskarżenia jaki złożył nieudolny wójt przeciwko wydawcy felietonów. Pierwsze posiedzenie miało charakter pojednawczy. Sąd zapytał o możliwość ugody. Felietoniarz od samego początku trwania sporu politycznego w gminie jest skłonny do ugody. Jest gotów niezwłocznie zaprzestać publikowania felietonów. Jest gotów usunąć profil w portalu społecznościowym, a także stronę www.siedlisko.online. Zrobi to niezwłocznie po tym, jak wójt Dariusz Straus złoży urząd i przestanie swoją niegospodarnością i nieudolnością szkodzić gminie i jej mieszkańcom. Bo jedyną osobą personalnie odpowiedzialną za zapaść infrastrukturalną i gospodarcze zacofanie gminy względem regionu jest nie kto inny, ale on, urzędujący od ponad dwudziestu lat wójt Dariusz Straus. Nie radni i nawet nie przewodnicząca rady gminy, z których wójt uczynił maszynkę do głosowania i których wykorzystuje jako alibi dla swojej niegospodarności. Bo przecież to wójt przygotowuje projekty uchwał, które proceduje rada i wiemy z doświadczenia, że beton Siły Kontynuacji w radzie, przegłosuje najbardziej szkodliwą z punktu widzenia interesu gminy uchwałę, którą podsunie im Straus. Tak było chociażby z uchwałą, w której wójt zarezerwował dla siebie prawo decydowania o sprzedaży i zadłużaniu majątku gminy. Tak było też z udzieleniem kilkuset tysięcy złotych pożyczki prywatnemu przedsiębiorcy, którą następnie umorzono. Opozycyjna mniejszość w radzie może tylko biernie przyglądać się, nie mając żadnego wpływu na wynik głosowania. A gdyby nawet któryś z radnych opozycji protestował za głośno, to Rysiu Kieczur zawsze gotów jest wyłuszczyć nie tylko nasionko z szyszki, ale także nową interpretację demokracji byleby usprawiedliwić i obronić wójta przed tzw. oszołomami. W tym miejscu warto przypomnieć głupoty, które Rysiu Kieczur bez zażenowania wygłaszał o tym, że wójt ma rację, bo go ludzie wybrali i kropka. Dziwicie się Rysiowi? Rysiu zawsze posłusznie wykonywał polecenia Darka. Warto przypomnieć choćby proceder z ingerencją w prace komisji rekrutacyjnej w przedszkolu w roku 2015. Komisja przyjęła do przedszkola 91 dzieciaczków i tyle dzieci rozpoczęłoby edukację w gminnej placówce. Ale pojawił się Daruś z Kieczurem i na skutek ich ingerencji Lidka Pstrucha przyjęła wtedy tylko 75 dzieciaczków, a nie jak postanowiła komisja, 91. Wójt nie po to ma Kieczura, by osobiście ingerować w pracę komisji rekrutacyjnej. Gdyby coś poszło nie tak, to zawsze miałby na kogo zwalić winę. To wierny Kieczur drwił wówczas z członków komisji oraz przepisów: „wy możecie sobie nawet 150 dzieci przyjąć, to Lidka decyduje ile będzie przyjętych” – drwił. Tak było. Po akcji wójta i jego przybocznego w 2015 roku 16 dzieciaczków musiało szukać sobie miejsca w przedszkolach poza gminą. Czy ktoś poniósł za to odpowiedzialność, w szczególności dyrektorka przedszkola, które uległa naciskom wójta i ówczesnego przewodniczącego rady gminy Rysia Kieczura? Gdzie tam. Przecież Lidka nie ograniczyła liczby dzieci w przedszkolu z własnej inicjatywy. Zresztą Lidka nie miała wtedy wyboru. Nie tylko ona, ale wszyscy pamiętają jaki los spotkał dyrektorkę szkoły Jolę Pazdrowską i jak na niej mścił się wójt za to, że nie chciała wykonywać jego nonsensownych poleceń oszczędzania na dzieciach. Dlatego dyrektorka przedszkola mając do wyboru – podporządkować się woli wójta i złamać prawo, ale zachować pracę lub też narazić się na zemstę Strausa – wybrała to pierwsze. Ostatecznie Wojewoda potwierdził, że nabór do przedszkola był wadliwy. Lidka złamała prawo, ale nie została odwołana ze stanowiska.
Wróćmy jednak do tematu rozpraw sądowych wytoczonych prywatnie przez wójta, a finansowanych z naszych wspólnych podatków. Korzystny dla wydawcy felietonów wyrok niezawisłego Sądu z pewnością nie zadowolił wójta. Przeciwnie. Rozsierdził jego rozbuchane ego. Spodziewać się zatem należy odwołań, apelacji itp. To kosztuje rzecz jasna, ale Darek Straus ma dyspozycji budżet gminy. Jeżeli – jak to mówi: „pieniążków nie starczy”, zaciągnie zapewne nowy kredyt, by sfinansować „działalność bieżącą gminy”. Zamiast przeznaczać środki na inwestycje, zamiast zająć się remontami w gminie, zamiast zachęcać inwestorów z zewnątrz do tego, by przenosili swoje firmy do Siedliska, Darek Straus wydaje się robić coś zupełnie przeciwnego. Marnuje urzędniczy czas w salach sądowych, wydaje dziesiątki tysięcy złotych rocznie na drogich prawników, wytacza prywatne procesy przedsiębiorcy, który ośmielił się nazwać po imieniu jego samorządową nieudolność i niegospodarność. Tak się zachowuje dobry gospodarz? Czy można uznać takie zachowanie za racjonalne?
Co kieruje naszym wójtem – ślepa nienawiść czy realna ocena rzeczywistości? Czy tylko wydawca felietonów i oszołomy dostrzegają faktyczną zapaść infrastrukturalną i gospodarczą gminy? Jeszcze nie tak dawno tzw. Górne Siedlisko różniło się od tzw. Dolnego Siedliska. Mówiło się, że Góra jest zadbana i ładna, a Dołek miał być … no właśnie. Jaki miał być? Dzisiaj nie widać już większej różnicy między Górnym i Dolnym Siedliskiem. Wyrównaliśmy…do gorszego. Niestety. Dołek jest już wszędzie, przed urzędem gminy i w gabinecie wójta, bo myślenie Strausa o Siedlisku jest także przykładem takiego mentalnego „dołka”. Zwróćcie uwagę na nową wymówkę jego urzędniczej nieudolności. Siedlisko w jego przekonaniu nie jest już tylko małą, ubogą gminą, w której chciałoby się więcej ale pieniążków brak. Najnowsza wymówką Strausa brzmi: „nie było takiej potrzeby”. W ostatnim wydaniu Regionalnej czytamy: „Dlaczego wcześniej nie przygotowano programu [chodzi o program polityki zdrowotnej, który należy zgłosić w urzędzie wojewódzkim – przyp. autorki] – Bo nie było takiej potrzeby – odpowiedziały władze gminy”. Nie było takiej potrzeby, by wybudować podjazdy dla osób niepełnosprawnych itp. Nie było potrzeby w ogóle by coś remontować. Szamb nie kontrolowano, bo … nie było takiej potrzeby. Piękna wymówka. Nieprawda?
Żaden prawnik i żaden wyrok sądowy Strausowi już nie pomoże. Król okazał się być golasem. Społeczność gminna poznawszy fakty i kulisy jego rządów wyrobiła sobie o wójcie własne zdanie. Mit sprawnego zarządcy upadł. Zdajemy sobie sprawę, że nikt i nic nie wzruszy przekonań Strausa o jego doskonałości. Za każdym razem, pytany o brak inwestycji, o zacofanie gminy odpowiada: „robię wszystko tak, jak najlepiej potrafię”. Jak polemizować z tego typu argumentem? Każda odpowiedź będzie urażała ego nieudolnego wójta. Co mamy odpowiedzieć? Niewiele pan potrafi? Wójt ma dowody na to, że jest świetny i niezastąpiony. Ma przecież ściany gabinetu wytapetowane dyplomami i wyróżnieniami. Jak zapewnia – dyplomów ma aż trzy szafy i nie wszystkimi się chwali. Był w Ameryce. Ma order od Prezydenta i 200 papug. Był także w Telewizji. Zdjęcie budynku TVP przy Woronicza w Warszawie zdobiło jego folder wyborczy w ostatnich wyborach. Ale co z tego? Czy to w jakimś stopniu przekłada się na kondycję naszej gminy? Odpowiedzmy sobie sami na te pytania.
Przed nami kolejne rozprawy. Wójt przecież nie pogodzi się z porażką, poza tym prawników finansuje z budżetu gminy. Nie płaci z własnej kieszeni. Na szczęście w tych sporach mamy przewagę. Być może nie mamy dyplomów i orderów, ale po naszej stronie jest prawda oraz dobro gminy i jej mieszkańców. Jesteśmy pewni, że nie jesteśmy samotni w staraniach o Lepszą Przyszłość dla gminy i że nas w tym wspieracie. Poza tym mamy też wsparcie merytoryczne jednej z najlepszych Kancelarii Prawniczych. O dalszym przebiegu zdarzeń będziemy na bieżąco informować.
pozdrawiam
Paweł P.
Do Przedwieczorny. Nowosolanka, która na wiecu wyborczym przed kościołem użyła inwektyw w kierunku Prezydenta Dudy została uniewinniona i zasądzono jej odszkodowanie. W uzasadnieniu czytamy, że ten rodzaj obelg (nawet w kierunku prezydenta) miesci sie w granicach krytyki politycznej. Wójt Straus nie został wcale obrażony lecz usłyszał echo swoich wypowiedzi kierowanych do opozycji przy kieliszku i w gronie kolegów. Jestem przekonany, że pozwany zostanie uniewinniony.
Mam nadzieję że każda sprawa z wójtem skończy się dla Pana pomyślnie.
Czego serdecznie życzę.
Pozdrawiam,
przyglądam się tej dyskusji z wójtem i dziwię się, że tak doświadczony samorządowiec jakim bez wątpienia jest Straus (mówię tu o doświadczeniu w znaczeniu lat spędzonych na posadzie wójta) rozpoczął proces sądowy z opozycja. Na tej rozprawie traci przede wszystkim wizerunkowo a każda jego porażka na sali rozpraw będzie odtrąbiona jako wielki sukces opozycji. Im więcej procesów on wytoczy opozycji, tym mniej wiarygodny i bardziej groteskowy będzie w oczach opinii publicznej. W felietonie Paweł słusznie napisał, że “można obrazić się na wszystko”. Można, ale po co? Jaki jest sens tej potyczki sądowej? Wójt przed sądem zamierza udowodnić tezę przeciwną, że jest “udolny” i jest “udacznym” wójtem? Takich dowodów prawdy nie dostarcza się sądowi, ale w życiu codziennym – mieszkańcom. To ludzie w gminie Straus musi przekonać, że jest zaradnym wójtem a nie – jak dowodzi opozycja “nieudacznikiem” i “nieudolnym gospodarzem”. Jak przegra w Sądzie, to straci wszystko. Jak wygra, to i tak przegra. W Siedlisku w tej chwili jest III świat, błoto, dziury, szamba w studniach. Żaden wyrok żadnego sądu tego nie zmieni. Żeby nadrobić dekady zaniedbań nie wystarczy decyzja sądu. Do tego trzeba ciężkiej pracy. Dlatego nieważne, co wójt będzie opowiadał przed sądem jego wizerunek stracił wszelki potencjał polityczny. Kto będzie chciał współpracować z samorządowcem, który twierdzi, że nie zbudował ułatwień architektonicznych dla osób niepełnosprawnych, bo “nie było takiej potrzeby”? W każdym nowym miejscu pracy, czy byłby to jakiś samorząd, czy spółka byłoby to mu wytykane. Dlatego im bardziej stara się wybielić w wyrokach sądowych, tym bardziej traci. Zresztą społeczność Siedliska już zajęła stronę w tym sporze. Za wyjątkiem rodziny i przyjaciół wójt stracił polityczne poparcie. Przypadek Urszuli Hardy to potwierdza w 100%. Była wierną radną z obozu prowójtowego. Kiedy w połowie kadencji, po fali krytyki, złożyła mandat nikt nie powstrzymał jej słowami otuchy “Ulka, zostań! Nie martw się, jesteśmy po twojej stronie”. Mieszkańcy gminy potrafią wyrobić sobie własne zdanie na temat rządów wójta i jego radnych. Dlaczego wcześniej tego nie zrobili? Sprawa jest oczywista – nie znalazł się nikt w gminie, kto w sposób jasny i wyraźny przedstawiłby fakty z życia politycznego siedliskowej władzy. Przypomnijcie sobie jak w ostatnich wyborach na profilach fejsbukowch popleczników wójta wisiały informacje, że “kto rozpowszechnia nieprawdziwe informacje podlega karze….itp. itd”. Straszenie duchami zwykle kończy się w tedy, gdy pojawia się ktoś, kto w duchy nie wierzy. Jak widać opozycja po dwudziestu latach przestała się bać i wzięła wójta/byka za rogi. Czyli zrobiła to, co każda opozycja w normalnym, cywilizowanym kraju robi.
Mnie tylko dziwi jedno. Co powoduje, że Kieczur mając dobrą i spokojną pracę w lasach trzyma się ciągle nogawki Strausa? Tyle nieprzyjemnych komentarzy, tyle niepochlebnych opinni powinno dać jemu do myślenia że praca dla obecnego wójta nie przynosi korzyści a wręcz stawia w nieciekawej sytuacji. Ptaszki ćwierkają, że tu chyba chodzi o jakąś zemstę rodzinną.
trzeba by zgłosić do nadleśnictwa to, że Kieczur spowodował poważny wypadek i jak tuszował sprawę. Bał się policji bo gdyby dostał wyrok co było by pewne to nie mógł pracować w lasach państwowych.
Gratuluję Panu z CPN dzięki Panu Siedlisko się zmienia i nikt nie zrobił dla gminy tyle co Pan.