Drodzy Mieszkańcy,
w tym czasie, gdy my zmagamy się z wypaczeniami i nieprawidłowościami w urzędzie, w gminie formuje się nowa elita władzy. Po tym, jak ujawniliśmy urzędowe brudy, wójt ma raczej nikłe szanse na reelekcję. Dlatego szykuje sobie coś w rodzaju bezpiecznej zmiany. Parasola, który ochroni go przed skutkami upadku ze stołka. Czas płynie nieubłaganie. Wybory już niedługo. Darek Straus oraz jego rodzinka poupychana na gminnych stołkach, potrzebują takiego zastępcy, który zagwarantuje po pierwsze – święty spokój, a po drugie: zachowanie status quo, czyli np. nie zwolni z bezpiecznej gminnej, państwowej posadki. Jednak czy będzie to dobra zmiana? Przeanalizujmy fakty.
Tegoroczne dożynki gminne były inne niż zwykle. Zamiast zabawy dla wszystkich mieszkańców, wójt zorganizował bibkę dla wąskiej grupki wybrańców. Starsi mieszkańcy, pamiętający słusznie minioną epokę socjalizmu, pamiętają anegdotki o socjalistycznym szampanie. Przypomnijmy ją młodszym czytelnikom: Co to jest szampan? W okresie Polski Ludowej szampanem nazywano ekskluzywny musujący trunek wyskokowy, który pił proletariat ustami swoich przedstawicieli. Tak też było w tym roku w Siedlisku na gminnych dożynkach. Zaproszona elita bawiła się, tańcowała, jadła i piła – oczywiście w naszym imieniu i rzecz jasna dla naszego dobra, żeby się nam za rok znowu w polu darzyło.
W związku z tym, że imprezka miała charakter elitarny, wójt miał pewność, że żaden nieproszony oszołom nie narobi mu obciachu. Zwłaszcza, że w celach autopromocji przyciągnął na gminną zabawę dobrego, starego koleżkę Stasia Tomczyszyna – barona lubuskiego PSL-u. Chłopaki się znają i kolegują od bardzo dawana. O swej przyjaźni Tomczyszyn zapewnia Darka dość regularnie. Teraz muszą zacieśnić współpracę, ponieważ PSL-uchy w całej Polsce mają problem. Kandydat ludowców – Władysław Kosiniak-Kamysz – poniósł sromotną klęskę w ostatnich wyborach prezydenckich, a samo PSL, gdyby nie poparcie Pawła Kukiza i jego ugrupowania, znalazłoby się poza Sejmem. Nie dziwi zatem fakt, że nawet w okresie pandemii i zagrożenia coronavirusem Tomczyszyn, ignorując zagrożenie wpada do Siedliska na zamkniętą imprezę do “małej, położonej na uboczu, ubogiej, rolniczej gminy” (określenie wójta).
Wicemarszałek Tomczyszyn swoją obecnością realizuje strategię partyjną. PSL walczy o odzyskanie elektorat wiejskiego, którego sympatia jest obecnie po stronie Prawa i Sprawiedliwości. Baronowie wyszli ze swoich gabinetów i ruszyli w teren. W myśl zasady, że kampania wyborcza zaczyna się dzień po wyborach, nie zważając na brak maseczek wśród zebranych gości, Tomczyszyn aktywnie wspierał wójta. Podjął ryzyko, ponieważ on także potrzebuje poparcia – głosów wyborców Siedliska oddanych na kandydatów z list PSL. Należy się spodziewać, że Tomczyszyna będziemy – przynajmniej do czasów nadchodzących wyborów – widywali w gminie częściej niż czystą wodę w kranach. Na to wskazuje nowa doktryna partyjna odzyskiwania elektoratu wiejskiego i tzw. gryzienie trawy – czyli praca w terenie polegająca na żmudnym ściskaniu dłoni wyborców itp. PSL wraz z Tomczyszynem tak samo walczy o swoją polityczną przyszłość jak nasz wójt, którego nieudolność ujrzała światło dzienne.
Wśród zaproszonych gości nie zabrakło gwiazd takiego formatu jak sekretarz gminy Siedlisko Maria Miśkiewicz. Na zabawę przybyła wraz z szanownym małżonkiem. Dzielnie sekundował jej w pochłanianiu bułek, którymi z koszyka częstował Darek.
Państwo Miśkiewicz, zaprzyjaźnieni prywatnie z Darkiem Strausem, wydawali się rozsmakować w białym pieczywie, mimo że dietetycy każą takiego unikać. Była także nasza szkolna wuefistka, która kasuje rocznie ok. 15.000 zł za fuchę przewodniczącej w radzie gminy. Pani od wuefu na gminną imprezę przybyła sama. Czyżby jej mąż Juliusz, który jeszcze nie tak dawno zajadał się pizzą na balandze, którą urządził wójt w swoim gabinecie, tym razem nie skorzystał z gościnności naszego włodarza? Na imprezie mogliśmy także zobaczyć panią Pawlakową – sołtyskę. Co łączy panią Pawlak, Miśkiewiczową i Gosię Chilicką oprócz pracy na rzecz gminy? Otóż kierowane jakimś nieznanym instynktem gminne damy przybyły na imprezę w kieckach przed kolanko. Abstrahując od powagi uroczystości, panie powinny wiedzieć, że w pewnych okolicznościach niektóre widoki mogą budzić niepokój estetyczny.
Pani Iza Dysiewicz wiedziała jaki strój należy wyjąć z szafy, by uszanować ceremoniał mszalny oraz powagę imprezy. Za to należą się jej gratulacje. Jest jednak coś, co wzbudza nasz niepokój. Jest to niebezpieczne skrócenie dystansu między nią, a urzędującym wójtem. Dlaczego takie zbliżenie nas niepokoi i zaniepokoić powinno także naszych czytelników?
Pani Iza Dysiewicz była jedną z kandydatek na wójta w minionych wyborach. Osiągnęła całkiem niezły wynik. W pierwszej turze 358 uprawnionych do głosowania mieszkańców naszej gminy oddało swój głos na Izę. Jej kuzynkę, także startującą w wyborach na wójta – Agnieszkę Adamów-Czaykowską poparło wówczas 509 wyborców. Wynik Izy o tyle zasługuje na uznanie, że w przeciwieństwie do Agnieszki, nie pojawiała się wywiadach prasowych, nie udzielała się w mediach społecznościowych, nie miała na swoim koncie takiego sukcesu marketingowego jakim jest Święto Bzów organizowane przez Agnieszkę.
A teraz pytanie do wszystkich za 10 punktów – czy ktoś pamięta program polityczny Izy Dysiewicz kandydatki na wójta? Z jakimi hasłami startowała w wyborach? Jakie miała plany co do przyszłości gminy? Przekaz Agnieszki był jasny – „chcę zmienić Siedlisko”. Darek Straus proponował gminie, to co zawsze: „Siłę kontynuacji”. Co można powiedzieć o programie wyborczym Izy Dysiewicz? Na tym właśnie polega problem, na nieokreśloności programu Izy i jej jako kandydatki. Trudno powiedzieć cokolwiek o jej preferencjach politycznych, planach na gminę, pomysłach, które chciałaby zrealizować. Pojawia się zatem pytanie – po co w ogóle startowała w wyborach?
Z chwilą, kiedy Iza zgłosiła swoją kandydaturę, pojawiły się w gminie pogłoski, że została ona namówiona do startu w wyborach przez samego wójta. Celem było rozbicie głosów opozycji w pierwszej turze na dwie kandydatki i doprowadzenie do drugiej tury wyborów. Po co wójtowi druga tura? W nauce o polityce, w teorii działań politycznych, opisana została tzw. reguła przewagi. Zgodnie z regułą tzw. przewagi, w drugiej turze wygrywa ten kandydat, który miał przewagę w pierwszej. Jest to jedna z reguł rządzących wyborami politycznymi. Zresztą spójrzmy na historię wyborów bezpośrednich w Polsce, w których wybieraliśmy prezydentów. W 1995 r. obserwowaliśmy starcie Aleksandra Kwaśniewskiego z urzędującym prezydentem Lechem Wałęsą. Pierwszą turę wygrywa Kwaśniewski stosunkiem 35,11% do 33,11%. Ostatecznie w drugiej turze wygrywa Kwaśniewski zdobywając 51,72% głosów (Wałęsa 28,28%). Inny przykład: w roku 2010 pojedynek wyborczy Bronisław Komorowski vs. Jarosław Kaczyński w pierwszej turze wygrywa Komorowski (41,54%). Komorowski wygrywa też drugą turę stosunkiem głosów 53,01% do 46,99%. W 2015 r. pierwszą turę wyborów wygrał obecnie urzędujący prezydent Andrzej Duda. Uzyskał on 35,31% głosów poparcia. Komorowski tylko 33,32%. W drugiej turze przewaga Dudy była jeszcze większa – 51,55% do 48,45%. Reguła przewagi zdecydowała także o wynikach ostatnich wyborów prezydenckich. Andrzej Duda zwycięża Rafała Trzaskowskiego w pierwszej i drugiej turze. Z reguły tej wymykają się wybory prezydenckie z 2005 r., w których pierwszą turę wygrał Donald Tusk uzyskując 36,33%. Na śp. Lecha Kaczyńskiego zagłosowało wówczas zaledwie 33,10% wyborców. Mimo przewagi w pierwszej turze, Tusk przegrał w drugiej. Różnica wyniosła prawie 5%. Na Lecha Kaczyńskiego zagłosowało 54,04% wyborców, na Tuska 45,96%. Skąd taki wynik? To głosy wyborców Andrzeja Leppera przesądziły o klęsce neoliberałów i nie zapominajmy, że to w tamtej właśnie kampanii, w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2005 r. zadebiutował tzw. dziadek z Wehrmachtu. To było novum w polskiej polityce, chociaż dzisiaj dziadki z Wehrmachtu już nie zaskakują jak wówczas.
Wróćmy do naszej małej, lokalnej polityki. Obserwując relację i zażyłość, którą łączy Darka Strausa i Izę Dysiewicz trudno oprzeć się wrażeniu, że w plotce o tym, że Izę do wyborów wystawił sam wójt, ziarno prawdy jest całkiem sporych rozmiarów. Na to wskazuje także arytmetyka wyborcza. W 2018 r., w drugiej turze wyborów Agnieszka zdobyła 749, urzędujący wójt 949. Co się stało z głosami Izy Dysiewicz? Dlaczego nie przełożyły się na wynik Agnieszki? Odpowiedź jest oczywista – sympatia części wyborców Izy leży po stronie Darka. Ten wynik potwierdza, że kandydatura Izy miała zdezorientować przeciwników wójta. To po pierwsze. Po drugie Iza jako kandydatka miał rozbić głosy opozycji. Przecież nie bez znaczenia jest to, że Agnieszka i Iza, to kuzynki i głosy nawet najbliższej rodziny podzieliły się wg kryterium sympatii, a nie programu politycznego. Zwłaszcza, że Iza konkretnego programu nie przedstawiła. Po trzecie, doprowadzenie do drugiej tury z przewagą wójta w pierwszej, miało na celu wykorzystanie opisanego wyżej tzw. efektu przewagi. Zabieg ten miał zapewnić starającemu się o reelekcję wójtowi zwycięstwo. Tak się też stało
Jednakże nie tylko Iza Dysiewicz jako kandydatka na wójta osłabiła pozycję Agnieszki w wyborach samorządowych. W obozie Agnieszki Adamów-Czaykowskiej, w jej najbliższym otoczeniu działał „kret”. Osoba, która od samego początku sabotowała jej kampanię. Ów „kret” narzucił Agnieszce styl prowadzenia sporu z urzędującym wójtem, miedzy innymi odradzał Agnieszce ujawnienie brudów polityki Strausa, o których mogliście przeczytać m.in. w felietonach. Wielką zasługą owego „kreta” było przekonanie całego sztabu ludzi, skupionego wokół Agnieszki do rzeczy wręcz niespotykanej w polityce, a mianowicie do tego, że grabiąc liście można wygrać wybory. Taki przeciwnik polityczny dla Strausa był prawdziwym darem z niebios. Wójt nie musiał nic robić, by wygrać.
W wyniku działalności owego „kreta” Agnieszka zaczęła tracić orientację. W drugiej turze wysyłała w przestrzeń publiczną sprzeczne sygnały. Z jednej strony mówiła „chcę zmienić Siedlisko”, a z drugiej zapewniała, że „nie będzie zwolnień w urzędzie jak wygra wybory”. Takie wypowiedzi dezorientowały ją samą, jej najbliższe otoczenie a przede wszystkim wyborców. Ludzie w Siedlisku wiedzą, że gmina obsadzona jest pociotkami Strausa. Pamiętać należy, że to nie tylko on osobiście odpowiedzialny jest za fatalną kondycję gminy. Do tego przyłożyli się także niekompetentni urzędnicy. Jak zatem Agnieszka w roli wójta chciała zmienić Siedlisko? Zastąpi wójta, ale nie zwolni go z urzędu? To tak, jak chcieć zjeść bułkę i mieć bułkę.
Na skutek tego zamętu ludzie poszli do urn wyborczych zupełnie zdezorientowani. Agnieszka, która miała być gwarantem zmian okazała się być niezdecydowana. Ci, którzy mieli dość nieudolnych rządów Strausa, stracili nadzieję na realną zmianę w Siedlisku. Nie zagłosowali na Agnieszkę i jej program. W przeważającej większości głosy oddane w drugiej turze na Agnieszkę Adamów-Czaykowską były głosami przeciwko Strausowi, a nie na nią. Niestety. Agnieszka, będąc pod wpływem „kreta”, program zmian rozwodniła w różnych wypowiedziach medialnych. W debacie przedwyborczej zamiast zarzucić wójtowi nieudolność i niegospodarność była zupełnie niezdecydowana. Mimo, że wiedziała o tym wszystkim, co przedstawiamy od dwóch lat w felietonach, nie wykorzystała tego materiału. Cicha niczym myszka siedziała za stołem i modliła się o koniec debaty. Zwykle Agnieszka jest osobą bardzo pewną siebie. Niejednokrotnie dała poznać się z tej strony. Na przykład, gdy redaktorowi jednej z lokalnych gazet opowiadała historię stołówki PGR, którą kupił rodzina przyjaciela wójta, Agnieszka nie stroniła od kategorycznych sądów i jednoznacznie negatywnych opinii o standardach zarządzania majątkiem zaproponowanym przez Strausa. Dlaczego w trakcie kampanii tego nie robiła? To zasługa „kreta”. To on jej podpowiadał, że nie należy atakować wójta, że za wszelką cenę trzeba unikać konfrontacji.
Kim jest ów tajemniczy „kret”? Nie jest to fikcyjna osobą wymyśloną dla potrzeb niniejszego felietonu. O tym, że działał on przeciwko Agnieszce i na korzyść urzędującego wójta świadczy przypadek radnego Huberta Patoły. Debiutujący w radzie Hubert zawdzięcza swoją karierę polityczną Agnieszce. Dzięki jej staraniom został radnym gminnym. Ona go promowała. W radzie spisywał się nieźle. We współpracy z Inicjatywą dla Gminy Siedlisko, Pawłem Pazdrowskim i Agnieszką Adamów-Czaykowską zgłaszał różne projekty, których celem było dobro gminy i jej mieszkańców. Niestety w wyniku działalności tego samego „kreta”, który odpowiedzialny jest za porażkę Agnieszki w wyborach, radny opozycji Hubert Patoła zaczął popierać urzędującego wójta. To on namówił Huberta do zmiany obozu.
Jak widzimy skutki działań „kreta”, sabotującego pracę i działania opozycji politycznej w Siedlisku są jak najbardziej realne i mają swoje wymierne konsekwencje. Gdyby dwa lata temu, w kampanii wyborczej Agnieszka dostrzegła jak toksyczne są działania owego „kreta”, który doradzał jej spolegliwość i unikanie konfrontacji, dzisiaj o Strausie nikt w gminie już by nie pamiętał. Nie musielibyśmy marnować kolejnych kilku lat. Nie ulega wątpliwości, że Agnieszka wygrałaby konfrontację ze skompromitowanym aferami wójtem. Na to ludzie czekali. Niestety stało się inaczej. O innych knowaniach„kreta”, torpedujących kampanię wyborczą Agnieszki oraz całej opozycji w Siedlisku, w szczególności o jego nieetycznym i zasługującym na potępienie działaniu zmierzającym do zdyskredytowania jednej z kandydatek na radną, poinformujemy w stosownym czasie.
Wynik minionych wyborów w Siedlisku był rozstrzygnięty na długo przed jego ogłoszeniem. Iza Dysiewicz oraz tajemniczy „kret” zapewnili Darkowi zwycięstwo. Agnieszce nie pomogły wspólne zdjęcia z lokalnymi politykami odwiedzającymi Święto Bzów, ani popularność jako organizatorki rozpoznawalnego w okolicy święta. Dlaczego? Bo to nie ma znaczenia. W wyborach samorządowych nie decydują programy polityczne ale sympatie. Kto kogo lubi, kto kogo nie lubi. Przez 22 lata wójt uzbierał całkiem sporo negatywnych emocji. Oprócz betonowego elektoratu – rodziny i kolesiów, jest duża grupa niezadowolonych. Te osoby oddadzą swój głos na przeciwnika Strausa a nie na niezdecydowanego kandydata. W Siedlisku ludzie chcą zmian i gmina tych zmian potrzebuje. Widzimy pogłębiający się kontrast między sąsiednimi miejscowościami, a naszą gminą. Prowadzący bardziej zdecydowaną kampanię Ryszard Łabiak, który nie bał się publicznie krytykować wójta, osiągnął lepszy wynik niż Agnieszka. Poniósł za to karę. Mściwy wójt zwolnił go z pracy. Najbliżej pokonania Strausa był Paweł Pazdrowski. Kiedy on mierzył się z wójtem nikt w gminie nie miał wątpliwości kto jest kto. Przeciwko Strausowi stanął mąż bezprawnie zwolnionej przez wójta dyrektorki szkoły w Siedlisku. Paweł był gwarantem zmian. Nikt nie miał wątpliwości co zrobi z koleżeńskimi układami, z pociotkami, z nieprawidłowościami itp. Na to zagłosowali wówczas ludzie. Paweł przegrał różnicą tylko 117 głosów.
Drodzy Mieszkańcy, nowa elita władzy tworzy się na naszych oczach. Czy przygotowywana przez Darka do przejęcia władzy Iza Dysiewicz byłaby dobrym wójtem? Nie wiemy, ale wiemy, że nie rozliczyłaby afer poprzedników. Darek i jego rodzina obsadzona po urzędach mogliby się czuć bezpiecznie. Pozostaje jednak pytanie, na które Pani Iza musiałaby sama sobie odpowiedzieć: czy bez kompleksowego audytu przynajmniej ostatniej kadencji Strausa, zgodziłaby się wziąć na własną klatę odpowiedzialność za ewentualne grzeszki starej władzy? Coś nam mówi, że urzędowe szafy wypchane są trupami typu kilometry płotu wybudowane bez wymaganych pozwoleń, czy idące w setki tysięcy pożyczki z budżetu gminy udzielane prywatnej firmie partyjnego kolegi. Ktoś za to kiedyś odpowiedzieć będzie musiał.
Pozdrawiam Paweł P.
Taki zwykły gównotygielek- Siedlisko.
No proszę jakie to proste 😊 gminna nadworna malarka dostała lanie i nagle jej wrażliwa dusza przypomniała sobie że ciało mieszka w pieknych okolicznościach przyrody i tu warto szukac szczescia (wśród pszczół i płodów runa leśnego ) a nie w urzędzie gminy i umysle człowieka przez którego zawsze będzie bolał tyłek (obojętnie jak się to rozumie)😊 Można ? MOŻNA ! Czy było warto Pani Kasiu?
Przynajmniej połowa mieszkańców Siedliska, to ludzie dwulicowi o podwójnej moralności i do takich należy Marcin K. i Iza D. Izę uważałam za porządną i uczciwą osobę, ale dla kasy i obiecanek zatraciła dobre imię, nawet nie wzięła pod uwagę rodziny. Jej postawa nie uratuje upadku wątpliwej firmy, a przyklejona, niemiła dla niej etykieta zostanie do końca. Każdy ma prawo kandydować, ale w sposób uczciwy i nie przynoszący wstydu rodzinie, szczególnie w takim małym środowisku, smród będzie długo się niósł. Ludzie, którzy nie mają honoru wcześniej czy później idą w odstawkę.
Kula zawsze był takim dwulicowcem przekonała się o tym Anka i ci co mieli z nim kontakt. Niewybrany został na prezesa Astry w Nowej Soli i mają nawet do w mieście dość. On tylko mataczy i kłamie. Tego ludzie nie lubią. Pozdrawiam dołek
Ciekaw dlaczego nie ma odpowiedzi na profilu radnego. Zawsze odpowiadał. Kret nie podsuwa ściąg???
Marcin Kula zawiódł wszystkich, którzy na niego głosowali. Taka jest prawda. W Nowej Soli nie chcą z nim pracować gdyż jest dwulicowy
Nie potrzebnie Agnieszka wypromowala Huberta i wpierw Marcina. Jej ciężką pracę wykorzystali i zostawili ją na lodzie. Agnieszka bardzo ciężko pracowała w fundacji. To ona robiła całą robotę. To wszystko zaprzepaścił Marcin.
to fałszywiec jak dzieci grały w zawodach, ktore robił to nikt nie doliczył się pieniędzy. Na spikera wydał chachacha.
Dopiero teraz o tym piszecie? Już przed wyborami w gminie huczało że Iza od Darka. Ktoś mu dobrze poradził. Iza ma długi język i wypaplała w kilku miejscach jak to było. Kiedyś w regionalnej było rozliczenie finansowe kampanii. Warto to odszukać i prześledzić. Iza miała 15 banerów na plandekach z kazdym kandydatem na radnego i kilka swoich solo, ponadto na kartonach swoje wizerunki przyczepione prawie do każdego słupa telefonicznego po obu stronach do tego na wielu bramach we wszystkich wioskach do tego druk programów wyborczych i ulotek i wydała POŁOWE TEGO co Agnieszka która miała TYLKO trzy banery, kilkanascie papierowych plakatow i kilkadziesiąt druków programów. Czy Iza podała szczerze ile wydała pieniędzy? Matematyki nie oszuka. Jeśli tak ma prowadzić gmine to my dziękujemy.
Zawsze to mówiłam że Agnieszka nie powinna się tak słuchać Marcina. Wszystkich odstraszał z Fundacji i tylko ona to słuchała a on ją wykorzystał w wyborach i jej rodzinę oraz przyjaciół
Ale się upasły przy korycie?
He he he. Popieram. Ruda dwa razy większa niż była 😂