Drodzy Mieszkańcy,
kilka miesięcy temu jedna z lokalnych gazetek opublikowała ranking pt: „Kto coś znaczy w powiecie”. Jak się domyślacie na czele zestawienia znalazł się… nie, tym razem nie Darek Straus, który bardzo lubi wygrywać różne gazetowe konkursy, w szczególności konkurs na najładniejszego wąsa czy konkursy piękności. Liderami powiatu są – co nie powinno budzić zdziwienia – prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz i jego zastępca Jacek Milewski. O zasługach tychże dżentelmenów dla rozwoju regionu nie trzeba mówić. Tuż po nich, na trzecim miejscu w zestawieniu uplasował się burmistrz Kożuchowa Paweł Jagasek. Pisaliśmy o nim wielokrotnie. Jest on przykładem młodego, zaangażowanego samorządowca, który w odróżnieniu od wójta gminy Siedlisko, ma pomysły i potrafi je realizować. Ostatnim jego sukcesem było pozyskanie kilku milionów dotacji do remontu i budowy dróg w gminie. Z obowiązku kronikarskiego przypomnimy, że nasz nieudacznik wójcina Darek Straus wniosku o dofinansowanie do wojewody nie złożył. Stąd fakt braku pozyskania dotacji dziwić raczej nie powinien.
Wróćmy do gazetowego rankingu. Nasz nieudacznik wójcina zajął w nim odległą pozycję. Oto, w jaki sposób scharakteryzowano sylwetkę wójta gminy Siedlisko Darka Strausa: „O Siedlisku zwykł mawiać „uboga, rolnicza gmina”. Mieszkańcy tego ubóstwa widocznie nie dostrzegają, skoro wybierają Strausa na kolejne kadencje. W powiecie jest wójtem o marginalnym znaczeniu. Natomiast w Siedlisku, którym rządzi od 20 lat, znaczy bardzo wiele.”
Mamy klasyczny przykład paradoksu, sprzeczności logicznej – jedna i ta sama osoba znaczy jednocześnie dużo i nic. Z jednej strony głos wójta gminy Siedlisko w powiecie nie ma absolutnie żadnego znaczenia, jest pomijany, a sam wójt poniekąd na własne życzenie marginalizowany. Z drugiej strony, w Siedlisku, Darek Straus, to postać znacząca. Jak to jest możliwe? Na czym polega tajemnica owego fenomenu. Czy to jakaś dziwna forma uroku osobistego, charyzmy, niezwykłej troski o dobro mieszkańców, przedsiębiorczości, którą wójt ujawnia tylko w Siedlisku ma wpływ na jego popularność wśród mieszkańców gminy? Jeżeli tak, to dlaczego ów sukces nie został dostrzeżony przez koleżanki i kolegów samorządowców z sąsiednich gmin? Dlaczego Darek został przez nich odsunięty na odległy, peryferyjny tor jako osoba, z której głosem nikt się nie liczy? Dlaczego Straus do tej pory nie ujawnił swoich osobistych kompetencji i kwalifikacji przed innymi samorządowcami? Dlaczego tylko w gminie, w szczególności na sesjach rady uzewnętrznia swoje niebywałe talenty? Gdyby tak zrobił w powiecie, natychmiast blask jego sławy przyćmiłby gwiazdę Tyszkiewicza i dzisiaj mielibyśmy przedstawiciela gminy w senacie. Kto wie, może sam Prezydent RP za zasługi – wszak trzeba być utalentowanym włodarzem, by rządzić bez mała 20 lat gminą – powierzyłby naszemu Darkowi tekę Prezesa Rady Ministrów i misję sformowania nowego rządu. Wyobrażacie to sobie? Dariusz Straus, urodzony 15 marca 1968 r. w Kożuchowie, zostałby Premierem Rządu RP.
Nie byłby to pierwszy przypadek naturszczyka, który na skutek przedziwnego zbiegu okoliczności objąłby ważne stanowisko państwowe. Ale my wiemy, że wójt gminy Siedlisko nie jest przypadkowym naturszczykiem czy niedoświadczonym młokosem. Nowicjuszem jest wspomniany wyżej Paweł Jagasek. Przejmując po Andrzeju Ogrodniku ster władzy, zaczął zmieniać Kożuchów w ładne i przyjazne mieszkańcom oraz inwestorom miasto. W porównaniu z nim Darek jest doświadczonym wygą. Od ponad dwudziestu lat trenuje utrzymywanie się na stołku wójta przy minimalnym nakładzie i zaangażowaniu własnym. Realizuje w praktyce starą, socjalistyczną mądrość leniwych chłopo-robotników, która każe tak robić, by zarobić, a się nie narobić. Taka technika stylu sprawowania urzędu publicznego, jak pokazuje praktyka, obca jest Wadimowi Tyszkiewiczowi, Jackowi Milewskiemu, Pawłowi Jagaskowi, Jackowi Sauterowi, Barbarze Wróblewskiej oraz wszystkim pozostałym włodarzom okolicznych miejscowości, którzy działają dla dobra publicznego, a nie w celu zachowania stołka. Czy dziwić się zatem należy, że Darek w powiecie może czuć się porzucony i osamotniony? Że nikt go nie rozumie?
Wiemy, że duże inwestycje realizowane przy zaangażowaniu funduszy zewnętrznych omijają gminę Siedlisko. Siłownia pod chmurką, to zaledwie kropelka w morzu potrzeb mieszkańców. Każdego dnia odczuwamy na własnej skórze nieudolność rządów wójta. Przygotowując kąpiel dla dzieci, widząc mętną wodę w kolorze rdzawo-żółtym zastanawiamy się czy siedliskową kranówkę mogą pić gospodarskie zwierzęta, bo my sami przyzwyczailiśmy się do tego, że wodę do picia kupujemy w sklepach. Nasze zmywarki, pralki, sprzęty AGD kapitulują w kontakcie z osadem, jaki się z niej wytrąca. Wójt zna problem od lat. Zapewnia, że po modernizacji ujęcia wody wszystko się zmieni. Nie zmieniło się do tej pory nic. Podobnie jest z dostępem do internetu. Transfer danych przypomina ten z początków neostrady w Polsce, kiedy połączenia internetowe odbywały się przy pomocy specjalnej przystawki podłączanej do słuchawki telefonu. Wtedy każde, nawet minimalne zakłócenie, niewinne kichnięcie mogło zakłócić transfer i przerwać wgrywanie strony czy pliku, doprowadzając sfrustrowanego użytkownika internetu do obłędu. Dodajmy do tego fatalny stan dróg, brak chodników, przejść dla pieszych, ułatwień architektonicznych dla niepełnosprawnych. Nie można zapomnieć o nieoczyszczonych przez niewydolną oczyszczalnię ściekach spuszczanych prosto do Odry. Obraz nędzy uzupełniają kolejne, kilkumilionowe kredyty zaciągane przez wójta na cele konsumpcyjne oraz mniejsze lub większe aferki kręcone z kolesiami przy gospodarowaniu mieniem gminnym, które wychodzą na światło dzienne.
Czy w tym kontekście można dziwić się, że okoliczni samorządowcy trzymają się z daleka od takiego wójta? Smród nieróbstwa, nieudacznictwa i kolesiostwa unosi się nad Siedliskiem od dawna. Który z samorządowców na własne życzenie chciałby przesiąknąć tym zapaszkiem? Jak współpracować z gospodarzem, który w oficjalnych wywiadach chwali się aktami zemsty wyborczej na mieszkańcach podległych mu wsi, których mieszkańcy nie głosowali na niego? Postawcie się teraz na miejscu Jagaska, Wróblewskiej, Tyszkiewicza, Sautera i innych gospodarzy z okolicy. Czy podjęlibyście jakąkolwiek formę współpracy z takim wójtem jakim jest Dariusz Straus? Z osobnikiem, który oparł swoją władzę nie na autorytecie lecz na zastraszaniu, na dzieleniu mieszkańców. Na skłócaniu, a nie na realnym, rzeczywistym działaniu na rzecz gminy i lokalnej społeczności?
Teraz już wiecie dlaczego głos wójta gminy Siedlisko w powiecie jest marginalizowany i nikt się z nim nie liczy. Teraz postaramy się odpowiedzieć na pytanie: skąd się bierze nadzwyczajne poparcie dla Strausa wśród mieszkańców gminy.
Zanim to nastąpi odwołajmy się do formuły ogólnej. Zachowania małych grup społecznych – a do takich należy gmina Siedlisko – rządzą się określonymi, dawno poznanymi prawami i mechanizmami. Świadomość istnienia tych mechanizmów oraz znajomość prawideł umożliwia sprawne zarządzanie takimi wspólnotami, których członkowie często połączeni są więzami rodzinno-towarzyskimi.
Jest kilka podstawowych zasad, których przestrzeganie umożliwi zachowanie pozycji lidera w opisywanej społeczności, niezależnie od okoliczności. Innymi słowy – istnieje stosunkowo prosty przepis na utrzymanie się przy korycie władzy, bez względu na to, czy komuś się to podoba, czy nie. Czy metodę ową wykorzystuje nasz nieudacznik Darek Straus? O tym nie chcemy przesądzać. Na to pytanie odpowiecie sobie za chwilę sami. Jaki jest to przepis? Oto on.
Po pierwsze – Rodzina. W małych społecznościach liczy się każdy głos poparcia. W związku z tym, że głosuje kilkaset, maksymalnie kilka tysięcy osób ważne jest, żeby mieć po swojej stronie rodzinę. Członkowie rodziny z reguły to osoby, które z definicji są nam przyjazne. Dlatego tu będzie najłatwiej zaskarbić sobie sympatię wyborców. Ale warto się upewnić co do rodzinnych sympatii – dlatego potrzebujemy kroku drugiego.
Po drugie: Synekury – stanowiska urzędowe. Te warto zabezpieczyć dla członków rodziny. Tym bardziej, jeżeli lokalnie panuje wysoki współczynnik bezrobocia. Rodzina obsadzona na stołkach będzie dozgonnie wdzięczna za posady i miesięczne wypłaty, za trzynastki, za płatne urlopy i wszystkie inne przywileje związane z pracą w sferze budżetowej. Dodatkowo rodzina będzie prowadziła nieustanną kampanię wyborczą wśród obsługiwanych w urzędowych biurach petentów, opowiadając jaki to włodarz jest dobry i wspaniały.
Po trzecie: oligarchia. Niezwykle istotnym elementem, który pozwala utrzymać władzę jest przyjaźń z grupami wpływowych obywateli. Każda grupa społeczna takową posiada. Oligarchowie są przydatny władzy, ponieważ zatrudniają innych członków wspólnoty. Wykorzystując stosunek zależności bądź prostą perswazję mogą wywierać wpływ na pracowników i osoby od nich zależne. Oligarchowie w zamian z pomoc w utrzymaniu stołka mogą liczyć na nadzwyczajną przychylność władzy. Nie ma nic za darmo.
Po czwarte: element asocjalny. Pamiętajmy – w procedurach demokratycznych liczy się każdy głos, ale w małych wspólnotach ograniczonych terytorialnie pojedynczy głos ma szczególne znaczenie. Oprócz oligarchów szczególną troską należy otoczyć osoby asocjalne – czyli tak zwanych wiejskich pijaczków. Grupa ta jest tym bardziej atrakcyjna, że łatwo zaspokoić jej potrzeby. W odróżnieniu od oligarchów, którzy oczekują wymiernych rewanżów, pijaczkowie zadowolą się kilkoma litrami taniego alkoholu i darmową kiełbasą na gminnym festynie. To oni, gdy przyjdzie odpowiedni czas, skuszeni obietnicą darmowego piwa i kiełbasy, bez zastanowienia postawią krzyżyk we właściwej rubryczce na kartach do głosowania.
Po piąte: neutralizacja opozycji. Nie wszystkim podoba się to, że władza zainteresowana jest swoim trwaniem, a nie losem podległej jej społeczności. To tak zwana opozycja. W małych wspólnotach władza ma możliwość łatwego i precyzyjnego zidentyfikowania osób niezadowolonych. W grupach rządzonych despotycznie opozycja była likwidowana fizycznie. W społeczeństwach demokratycznych opozycji nie można zlikwidować, ale można i należy zneutralizować. Pojęcie likwidacji i neutralizacji nie są tożsame. Likwidacja ma charakter przemocowy i nieodwracalny. Neutralizacja przeciwnika politycznego polega na właściwym doborze i zastosowaniu pewnych środków socjotechnicznych. Na czym one polegają?
Korupcja. Opozycjonistów i niepokornych obywateli można skorumpować. Wystarczy zdiagnozować potrzeby danej jednostki (co w małych wspólnotach, w których wszyscy wszystkich znają, nie jest trudne), dowiedzieć się na czym danej osobie zależy i dać jej to, by przeciągnąć ją na swoją stronę. Jednemu wystarczy dać 1000 zł więcej do wypłaty, by bezkrytycznie popierał władzę. Inny będzie potrzebował prostego dowartościowania w postaci partyjki tenisa lub wspólnej przejażdżki konnej. Inny zadowoli się postawionym obiadem w restauracji i wspólnie wypitym pół litra wódki.
Neutralizowanie przeciwnika politycznego może być skuteczne także dzięki zastraszaniu. Władza wykorzystując swoją pozycję może rządzić poprzez strach. W XXI w. obywateli można nastraszyć w różny sposób. Niekoniecznie za pomocą groźby więzienia czy kary śmierci. Można zagrozić na przykład utratą miejsca pracy. Można także zasugerować mieszkańcom, że jeżeli nie będą grzeczni, cisi i pokorni, to na ich ulicy nie będą prowadzone żadne prace gminne typu odśnieżanie, koszenie trawników miejskich, grabienie liści. Można zaniechać remontów chodników, serwisu oświetlenia gminnego i ustawić zakazy parkowania i ich przestrzegania egzekwować. Takie działania nie tylko ostudzą rozpalone umysły opozycjonistów, którzy nagle będą otrzymywać mandaty za parkowanie aut przed domami, ale będą przykładem dla wszystkich innych członków wspólnoty, że z władzą lepiej nie zadzierać i że lepiej być grzecznym i posłusznym.
Neutralizacja przeciwników politycznych oznacza pełną kontrolę i ograniczenie ambicji politycznych lokalnych liderów. Liderami są dyrektorzy instytucji publicznych – może być to kierownik Gminnego Ośrodka Kultury, dyrektor szkoły lub dyrektor biblioteki itp. To z ich ambicjami politycznymi musi zmierzyć się władza w małych społecznościach. Ze względu na zajmowaną pozycję każda z tych jednostek cieszy się zaufaniem i poparciem społecznym. Dlatego w interesie władzy jest ścisła kontrola osób na tych stanowiskach. Jeżeli któraś z nich zacznie ujawniać ambicje polityczne, należy ją niezwłocznie zwolnić z pracy. Przy czym ważne jest, żeby wypowiedzenie stosunku pracy odbyło się jak najszybciej, nawet z naruszeniem przepisów i prawa pracy. Nie należy obawiać się rozpraw sądowych z tego powodu czy nawet interwencji dziennikarskich. Dziennikarze na pewno podejmą sprawę. Będą pisali o niej przez kilka tygodni po czym wszystko ucichnie. Ważne: na każde pytania dziennikarzy władza musi odpowiadać zawsze w ten sam sposób: „Nie będziemy komentować sprawy do wyroku Sądu”.
Badania dowodzą, że zainteresowanie czytelników danym tematem w mediach nie trwa dłużej niż trzy tygodnie. Dziennikarze nie będą pisali o tym, o czym ludzie nie będą chcieli już czytać. Zresztą w międzyczasie pojawią się na pewno inne tematy, bardziej sensacyjne niż zwolnienie jakiegoś tam kierownika w gminie. Co się tyczy zaś samego delikwenta, to na pewno odwoła się on do Sądu Pracy. Proces ten jednak będzie trwał na tyle długo, że zainteresowani mieszkańcy zdążą zapomnieć o przedmiocie sprawy. Nawet gdyby po kilku latach procesu pierwszej i drugiej instancji delikwent wygrał, to przez ten czas, który upłynął między zwolnieniem z pracy a wyrokiem sądu, były lider straci potencjał i kapitał polityczny, który pierwotnie posiadał przed rozwiązaniem stosunku pracy. Po wszystkim będzie zupełnie niegroźny.
Ostatnim i najważniejszym elementem umożliwiającym panowanie i utrwalenie władzy w obszarze małych grup społecznych jest rozbicie samej społeczności przez jej wewnętrzne skłócenie. Należy pamiętać, że w małych społecznościach dominują więzy rodzinno-koleżeńskie i łatwo takowe zerwać, wprowadzając ziarno niezgody między ojca i syna, matkę i córkę, brata i siostrę. Władza, która nie przynosi pokoju, ale miecz między ojca a syna, córkę i matkę, synową i teściową, doprowadza do wewnętrznego rozpadu wspólnoty. Podzieloną i skłóconą społecznością łatwo rządzić. Podzielone rodziny, skłócone siostry, poróżnieni bracia, nie potrafią przezwyciężyć prywatnych animozji, by w zjednoczeniu sprzeciwić się działaniom władzy. Słuszność celu jakim jest obalenie złej władzy, nawet gdy jest uznawane za konieczne przez wszystkie strony sporu, jest niemożliwe do osiągnięcia ze względu na urażone ambicje, dumę i prywatne animozje, które dominują nad interesem ogólnym.
Władza, która zneutralizowała opozycję, osłabiła liderów, skłóciła wspólnotę i zaskarbiła sobie przychylność lokalnej oligarchii, musi chronić wspólnotę przed zmianami. Każda zmiana w tym systemie będzie prowadziła do jego rozbicia. Będzie czymś negatywnym, gdyż z punktu widzenia władzy jest dobrze tak, jak jest i nie wolno tego zmieniać. Dlatego należy uniemożliwić napływ do wspólnoty obcych. Ludzie, którzy pochodzą z zewnątrz, mogą zapoczątkować inne standardy myślenia o władzy i kryteria jej oceny. Są oni bardzo niebezpieczni i dlatego należy uniemożliwiać im asymilację z lokalną społecznością. Obcych należy się wystrzegać i wszelkimi możliwymi metodami zniechęcać do uczestnictwa w życiu i rytuałach wspólnoty. Obcy będzie zawsze przedstawicielem innej wspólnoty, która prezentowała odmienny od naszej system wartości. Władza, która chce przetrwać musi chronić wspólnotę przed obcymi, a przez to przed zmianami.
Przedstawiona powyżej charakterystyka stworzona została na podstawie analizy przypadków społeczeństw zamkniętych. Czy społeczność gminy Siedlisko pod przywództwem wójta Dariusza Strausa do takowych należy? Musicie odpowiedzieć sobie sami. Może znajdziecie rozwiązanie sprzeczności, dlaczego nic nie znaczący w powiecie człowieczek trzęsie Siedliskiem niczym car. Znacie Strausa od ponad dwudziestu lat. Rządzi gminą prawie ćwierć wieku. 25 lat, to maksymalny wyrok jaki można dostać w Polsce za zabójstwo. Chyba odsiedzieliśmy już swoje i najwyższy czas wyjść z więzienia.
Wójt rozpoczął ofensywę. Nie tylko ksiądz go broni. Polecam zobaczyć ostatnią radę w internecie. Przybył na nią towarzysz Rytwiński, który najpierw tłumaczył się, że to nie on kupił dawny posterunek milicji w Siedlisku a później bronił Strausa. Proszę zapoznać się z tym filmem.
Nasza mama przestała chodzić do Kościoła. Jej się Siedlisko nie podoba a duchowny zamiast za potrzebującymi zmian w Siedlisku to wydaje nam się, że tanczy dka wójta
Elementarnych potrzeb nie mamy.
Przedstawicielowi wiary w Siedlisku nie podobają się felietony, często słychać na mszy swiętej o nich. Fakt i tyle.
Zadziwia taka nadzwyczajna przychylność nowego księdza proboszcza dla władzy w Siedlisku. Czyżby proboszcz pił inną wodę? Może jeździ innymi ulicami? Może przechadza się innymi chodnikami? może nie widzi gór śmieci i odpadów składowanych nielegalnie w gminie? Skąd taka dokładna orientacja w lokalnych układach i powiązaniach. Proboszcz musi być ślepy żeby nie widzieć jak bardzo zapuszczona i zaniedbana jest gmina, To nie jest skutek działania cpn ale tych wszystkich leniwych radnych, którzy milcząco bądź aktywnie przez lata popierali wójta.
Jednak nie należy winić naszego nowego proboszcza. Ksiądz Andrzej Palewski jest proboszczem u nas dopiero od sierpnia 2018. Skąd on może wiedzieć o przekrętach, nadużyciach, zaniedbaniach i zaniechaniach. Dał się wpuścić przez wójta i siedliskową wierchuszkę w gęste maliny, z których trudno będzie mu wyjść z twarzą. Ksiądz Palewski nie jest jakimś tam naiwniakiem. Nie wszedł w te maliny ani z dobrej woli, ani za darmo. Ksiądz Palewski zapomniał opowiedzieć parafianom, że wójt przekazał mu 20.000 zł na remont kościoła. 20 tys. złotych – tyle wystarczyło, by zaskarbić sobie przychylność nieobeznanego w gminnych realiach proboszcza. Kiedyś świętobliwi oddawali swoje dusze za 30 srebrników, w Siedlisku wystarczyło 20.000 zł. Jakie czasy, takie kwoty. W kontekście powyższego felietonu mamy doskonały przykład jak władza korumpuje loklalnych liderów, jak dzięki ich zaangażowaniu doprowadza do pogłębienia podziałów we wspólnocie. Krytyka opozycji księdza Palewskiego i jego nadzwyczajne zaangażowanie polityczne w popieranie zdegenerowanej i wypaczonej władzy utrwali podział, który ujawnił się w trakcie ostatnich wyborów. Wójt mimo, że zaangażował wszystkie siły, kolegów, rodzinę itp., wygrał minimalną przewagą głosów. Połowa mieszkańców pokazała mu wielki gest Kozakiewicza i środkowy palec. O tym ksiądz Palewski powinien wiedzieć i mieć świadomość tego, że otwarcie popierając zdegenerowaną władzę staje się stroną w sporze a nie bezstronnym pasterzem, który powinien działać dla dobra wspólnoty. Ksiądz nie jest od tego, by dzielić ludzi na gorszych i lepszych. Taki podział dawno wprowadził w gminie Straus i proboszcz Palewski powinien dążyć do złagodzenia konfliktów wewnętrznych, które narastały w gminie od dwudziestu laty.
REDAKTOR ZMIENIŁ SIĘ W PAWŁA P.? TEGO PAWŁA P? 😉 CZEŚĆ PAWEŁ!!! WIEDZIAŁEM, ŻE ŁEBSKI Z CIEBIE GOŚĆ. JESTEM ZA OPOZYCJĄ I WIEM, ŻE WYGRACIE. KSIĘDZEM NIE MA CO SIĘ MARTWIĆ. LUDZI W KOŚCIELE CORAZ MNIEJ I BĘDZIE JESZCZE MNIEJ JAK BĘDZIE KSIĄDZ POLITYKOWAŁ.
Wójt nieudacznik i Pleban materialista. Nieszczęścia chodzą parami!
Samorzadowca mamy do bani nie robi nic dla Różanówki
Ona pisala moszna i wlasnie starz, ktury. Proces rekrutacyjny odbywal sie wedlug ustanowionych zasad.
Ona pisala moszna i wlasnie starz, ktury. Proces rekrutacyjny odbywal sie wedlug ustanowionych zasad.
Stołki nie pieką w tyłki lecz się do nich przykleiły i problem w tym, że zaczęły się na pośladach robić odsiedziny i brzydko to pachnie… Rytwinski oczywiście nie kłamie bo nie kupił lokal po posterunku lecz sprytnie podstawił siostrę z Wrocławia na tzw słupa. Ta kupiła, chwilę przetrzymała aby się uciszyło i lokal znalazł się z powrotem w rękach organizatora przedsięwziecia czyli u Rytwinskiego no a ten uszczęśliwił swojego syna i plan z kolejnym szwindlem w handlu mieniem gminnym jak jak zwykle udał.
Nasz wójt lubi mieć w Urzędzie Gminy rodzinę. Siostrzenica naszego glównego w urzedzie ” jezdzcy, bohatera felietonow “imienia i nazwiska wymienia nie bedziemy, w szkole uczyla sie srednio, bledy ortograficzne wykonywala, sciagala od corki piekarza z Bielaw, mila dziewczyna ale nauka nie byla jej dobra strona, po studiach zostala pracownikiem Gminy, po starzu otrzymal umowe o prace. Reszta czlonkow rodziny byla juz w poprzednich artykulach wymieniona!
Po co się tak obrazac, ze siostrzenica. Znamy się wszyscy. To mila i madra dziewczyna, a ze tak otrzymala pracę to nie nasza sprawa. Miala szczescie poprostu:)
Jak to nie nasza sprawa skoro finansowane to jest z podatków a rekrutacja powinna odbywac się w sposób zgodny z ustawą?
Zabawne, że akurat ty wspominasz o błędach ortograficznych. Może ciebie nalezy wysłać na “starz” 🙂
“Bielawy przeciwko kłamcom” proszę wskazać konkretne kłamstwa w felietonach. Przezywają to się dzieci w przedszkolu więc czekamy na rzetelne wyjaśnienia co jest kłamstwem i dlaczego oraz kim są owi kłamcy, bo jak na razie jedyny kłamca to wójt i na jego kłamstwa są dowody.
Dobrym przykładem wspomnianego kłócenia i dzielenia rodzin przed wyborami jest sytuacja, gdy wójt “wysunął” na kandydatkę Izabelę D. Poczuł ze zbliżającej się oddali zapaszek przegranej, więc wpadł na pomysł współpracy z Panią Izabelą. Wiedział, że nie ma ona szansy wygrać, zaś jej kandydatura da radę rozbić głosy na Izę i Agnieszkę w dosyć sporej rodzinie. Widziana była bowiem Pani Izabela pod domem wójta dosyć często w okresie przedwyborczym. Nawet na cmentarzu można usłyszeć głośne chwalenie się osiągnięciami i współpracą w dziedzinie wyborów. Pani Iza nie kryjąc swych tajemnic zbyt głęboko nie pochwaliła się jeszcze tylko jakie profity otrzymała. Moze dostała się do wójtowej mafii i spożywa wspólne młyńskie posiłki z resztą ekipy, kto wie? A może w tegoroczne Święto Zmarłych przy akompaniamencie smutnych żałobnych pieśni kościelnych na cmentarzu dowiemy się od samej Pani Izabeli, której chichot rozbrzmiewa prawie tak daleko, jak wójta myśli o samym sobie?