kilka tygodni temu Siedlisko żyło aferą związaną ze sprzedażą byłej popegeerowskiej stołówki zięciowi lokalnego oligarchy. Dla niezorientowanych przypominamy sprawę w dużym skrócie. Budynek stołówki przy ul. Kasztanowej należał do Agencji Nieruchomości Rolnych. Gmina mogła przejąć go za darmo i adoptować dla potrzeb mieszkańców. Wójt początkowo nie wyraził zainteresowania inicjatywą. Olał sprawę. W związku z tym, że nieruchomość położona jest w centralnym miejscu Siedliska zainteresował się nią miejscowy oligarcha – wieloletni przyjaciel wójta Darka Strausa. Budynek został wystawiony na przetarg przez ANR. Radni gminni, których wójt traktuje jak prywatną maszynkę do głosowania, nie zostali poinformowani o tym fakcie. Nieświadomi, dopytują wójta o możliwość przejęcia budynku. Darek Straus mydli naiwniakom oczy. Zapewnia, że się stara, że robi wszystko w interesie gminy, dla dobra wszystkich mieszkańców, itp. itd. Te bajeczki znacie. Nie musimy ich powtarzać. W tym czasie trwają procedury przetargowe. Wójt ma pecha, bo ANR zgodnie z procedurami wysyła do Urzędu Gminy pismo, w którym informuje o wystawieniu nieruchomości na sprzedaż i wzywa wójta do wywieszenia informacji o przetargu na tablicy ogłoszeń i w innych miejscach zwyczajowo do tego przeznaczonych. Wójt ów nakaz „przeoczył”. Postąpił zgodnie z wypróbowaną od dziesięcioleci techniką w zakresie zbywania nieruchomości gminnych. Nikogo nie poinformował. O przetargu wiedział tylko on, ANR i główny zainteresowany. Budynek po stołówce byłego PGR-u za śmieszne pieniądze kupił zięć wieloletniego przyjaciela wójta. Wszystko poszło zgodnie z planem. Chłopaki poklepali się po plecach. Kolejny deal wypalił. Było co świętować. O tym wszystkim Wam już pisaliśmy.
We wspomnianym piśmie wysłanym z ANR do Urzędu Gminy z informacją o przetargach było coś jeszcze, o czym Wam do tej pory nie opowiedzieliśmy. Otóż była w nim informacja nie tylko o przetargu na budynek dawnej stołówki. ANR informowało wójta także o tym, że wystawia na sprzedaż dwie inne nieruchomości w Siedlisku – działkę nr 909/48 i 909/71. Łącznie kilka hektarów terenu położonego w bardzo atrakcyjnej okolicy, bezpośrednio sąsiadującego z osiedlem przy ulicy Kasztanowej. Byłby to świetny teren pod zabudowę jednorodzinną gdyby nie to, że w 2017 r., czyli w chwili wystawienia go na sprzedaż nieruchomość była przeznaczona pod działalność rolniczą. Na szczęście dla tajemniczego nabywcy (tożsamość wyjawimy później), do akcji wkroczył przedsiębiorczy wójt gminy Siedlisko – Dariusz Straus. Po tym jak działka w tajemnicy trafiła w ręce prywatne, wójt na początku 2018 r. rozpoczął pracę nad nowym Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy Siedlisko. Projekt Studium przedstawił radnym gminnym. 29 marca 2019 r. na mocy uchwały rady gminy Siedlisko o sygnaturze V/48/2019, przyjęto nowe kierunki zagospodarowania przestrzennego w gminie, na mocy których m.in. wspomniane działki 909/48 oraz 909/71 przeznaczone zostały do zabudowy jednorodzinnej.
Kilka minut później w willi Wojtka Adamczyka, bo to właśnie on jest owym tajemniczym nabywcą gruntów od ANR, wystrzeliły korki szampanów. Wygrana w totolotka nie zdarza się często. Ile razy w życiu można zrobić taki gruby biznes: kupić kilka hektarów pola, które w niespełna dwa lata później przeznaczone zostaną pod zabudowę jednorodzinną? Hektar pola w ANR kosztuje średnio 20-25.000 zł. Ile działek budowlanych można wydzielić z hektara? Jeżeli przeciętny areał działki budowlanej, to 10 arów okazuje się, że działek może być sporo. W gminie ceny działek budowlanych wahają się między 17 a 30 zł/m2, w zależności od położenia i uzbrojenia oraz przeznaczenia terenu. Dzięki osobistemu zaangażowaniu wójta Darka Strausa pan Adamczyk, podobnie jak kilka lat wcześniej jego ojciec Andrzej, zrobił interes życia. Wójt „przeoczając” prośbę ANR, by wywiesić ogłoszenie o przetargu na atrakcyjne działki w Siedlisku, zagwarantował Adamczykowi praktycznie wyłączność na zakup działek. Nikt w gminie nie wiedział o tym, że taki przetarg się odbywa. Po drugie, tuż po przyklepaniu transakcji zakupu wprowadza zmiany w Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego, na mocy których tereny te z pól uprawnych stają się terenami przeznaczonymi pod zabudowę jednorodzinną. Dariusz Straus, urzędnik państwowy, samorządowiec z krwi i kości nie zawiódł Adamczyków. Spisał się. Nie po raz pierwszy. Adamczykowie od początku kariery samorządowej Strausa żyli z wójtem w wyjątkowo owocnej symbiozie. Fortuna, która czasami do jednych się uśmiecha a do innych nie, do Adamczyków w Siedlisku, dzięki staraniom wójta Darka Strausa wręcz nachalnie szczerzyła swoje złote zębiska w pełnej krasie.
Cofnijmy się o kilkanaście lat. Jest rok 1999. Gmina Siedlisko oddaje w dzierżawę żonie radnego Andrzeja Adamczyka działkę 1001 o powierzchni 1.81 ha (grunty rolne pod zalesienie), zezwalając dzierżawcy na wydobywanie z nieruchomości żwiru (także dla potrzeb gminy). Działalność tę Adamczyk wykonywał nielegalnie, bowiem nie uzyskał koncesji na wydobycie kopalin, wymaganej art. 15 pkt. 2 ustawy z 4 lutego 1994 r. Prawo geologiczne i górnicze. W wyniku nielegalnej działalności Adamczyków w działce przyległej do szkoły powstała wielka dziura oraz naruszono granice wszystkich sąsiadujących z parcelą działek. Straty gminy można liczyć w setkach tysięcy jeżeli nie w milionach. Zyski Adamczyka? To tysiące ton wydobytego nielegalnie kruszywa wywiezionego na budowę trasy S3.
Drugi szemrany deal jaki ubili Adamczykowie z przyjacielem wójtem Dariuszem Strausem dotyczy dzierżawy trzech działek ornych o łącznej powierzchni 19,11 ha., przeznaczonych do upraw polowych. Umowę dzierżawy podpisano 21 stycznia 2004 r., czyli dwa lata po tym jak ówczesny Starosta Nowosolski wydał zakaz nielegalnego wydobycia kruszywa z wcześniej dzierżawionej działki gminnej o numerze ewidencyjnym 1001. Co tam jakieś zakazy Starosty? „W małej, ubogiej, położonej na uboczu rolniczej gminie” wójt i jego koledzy – jak uczy doświadczenie – zawsze potrafili się dogadać. Adamczykowie w biały dzień, nie nękani przez gminnych urzędników od 2004 aż do września 2009 wydobywali z nowo dzierżawionych od gminy działek piach i wozili na budowę trasy szybkiego ruchu. Żeby było jeszcze ciekawiej w miejsce wybranego piachu zwozili do gminy nielegalnie odpady. W ten sposób na działce gminnej 909/51 powstało wysypisko. Jakiego rodzaju były to śmieci – nie wiemy. Wiemy natomiast jaki był koszt ich utylizacji i rekultywacji zniszczonej przez Adamczyków działki. Kwotę 30.000 zł zapłacił z własnej kieszeni…. nie, nie Adamczyk, ale jago przyjaciel Daruś z kasy gminy Siedlisko.
Myślicie, że na tym koniec wałków? Nie. Wróćmy do zapisu umowy dzierżawy wspomnianych gruntów. Adamczykowie wydzierżawili od gminy działki przeznaczone pod uprawę rolną. Przysługiwały im dopłaty obszarowe i dotacje unijne. Mimo, że działki raczej plądrowali, wywożąc z nich piach, niż uprawiali, nie przeszkodziło im to wyszarpać łącznie 40.430,33 zł dopłat w ramach wsparcia bezpośredniego. Tak się robi interesy w Siedlisku jeżeli ma się kumpla na urzędzie!
Jak widać przyjaźń z wójtem Dariuszem Strausem okazała się być dla Adamczyków bardzo opłacalna. Chłopaki pewnie długo jeszcze by się tak bawili gdyby nie kontrolerzy NIK. Ustalili oni bezspornie, że – i tu cytujemy ustalenia pokontrolne raportu z 2010 r.: „Wójt nie zapewnił należytego nadzoru nad realizacją umowy dzierżawy. Nie skorzystał w szczególności z prawa wypowiedzenia dzierżawy w związku z nielegalnym użytkowaniem nieruchomości oraz brakiem dbałości Andrzeja Adamczyka o jej utrzymanie”.
Andrzej Adamczyk opuścił Siedlisko w tajemniczych okolicznościach. Plotki mówią o rozwścieczonych wierzycielach, których przedsiębiorczy biznesmen miał wystrychnąć na dudka. W historiach tych przewijają się mówiący po rosyjsku panowie, którzy nie znają się na żartach. Ale to wszystko plotki. W Siedlisku Andrzej zostawił bezpowrotnie zniszczone mienie gminne oraz dwóch dorosłych już synów – Wojtka i Grześka. Obaj prowadzą własne biznesy i jak pokazuje przypadek z „przeoczeniem” wywieszenia informacji o przetargu oraz ostatnie zmiany w Studium Uwarunkowania, także korzystają z przychylności wójta Darka Strausa.
Na koniec przedstawimy Wam jeszcze jeden epizod z symbiozy Straus-Adamczykowie. Chodzi o zarządzenie wójta nr 0050.7.2018, z dnia 19 marca 2018. W zarządzeniu tym Darek Straus oddaje bez przetargu, na okres 3 lat do użytkowania rolniczego Wojciechowi Adamczykowi, synowi Andrzeja, część działki nr 909/51 o powierzchni 4,65 ha. Teren, o którym mowa przylega bezpośrednio do wspomnianej działki 909/71, kupionej wcześniej przez Adamczyków od ANR. Cena dzierżawy? 60 zł/ha/rok. Tyle zapłaci gminie Wojtek Adamczyk. Opłaca się? A jakże. Według Rozporządzenia Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dn. 11.X. 2018 Dz. U. Poz 1966 łączna stawka dopłaty obszarowej w 2018 wynosiła 945,38 za każdy hektar. Przy czym bez znaczenia jest klasa gruntu. Rolnik nie musi nawet ziemi uprawiać, by dostać dopłatę. Wystarczy, że utrzyma ją w czarnym lub zielonym ugorze – czyli raz w roku skosi lub zaorze pole. Wojtek Adamczyk wyda 60 zł po to, by skasować ok. 900 zł. Świetna sprawa!
Myli się jednak ten, kto uważa, że w tym interesie chodzi o kilka tysięcy dopłat, które można tanim kosztem wyszarpać. Pies pogrzebany jest w zapisach wójtowego Zarządzenia. Umowa dzierżawy jest podpisana na okres 3 lat. Dlaczego na 3 a nie 2 lub na przykład 6 lat i więcej? Proste. Trzyletni okres dzierżawy wystarczy, żeby na mocy art. 3 ust. 1 ustawy z 11.04.2003 O kształtowaniu ustroju rolnego, zapewnić Adamczykowi prawo pierwokupu, gdyby oczywiście gmina zechciała dzierżawioną działkę sprzedać. Czy dzierżawca będzie chciał skorzystać z prawa pierwokupu? Na pewno. W uchwalonym niedawno Studium Uwarunkowania nieruchomość oddana Adamczykowi zmieniła przeznaczenie. Nie jest już działką rolną, ale terenem przeznaczonym dla prowadzenia działalności gospodarczej.
Tym się powinien poważanie zainteresować jakiś prokurator. Takie afery w Polsce były robione 20 lat temu, a nie teraz. Bierzcie wójta za jaja, niech się tłumaczy przed sądami
Kolesiostwo u nas kwitnie. Zmiany są złe bo szkodzą ukladzikom. Sitwa zawsze będzie popierac wòjta bo chce być przy władzy. Biedna ta gmina i taka biedna już zostanie
W naszej Gminie ” pogoda jest tylko dla bogaczy”. Biedna gmina nie ma środków na utwardzenie bocznych ulic, na uzupełnienie brakującego oświetlenia, dokończenia przystani i na wiele innych potrzeb np chodnik na ul Nowosolskiej czeka 5 lat na dokończenie, kostka jest położona w środkowej części długości, około 1/3 całości, pozostałe części pamiętają czasy Naczelnika P. Krajewskiego. O poważniejszych inwestycjach można tylko marzyć. Gdyby włodarz gminy gospodarował jej dobrami zgodnie z prawem i procedurami w zbywaniu majątku gminy i wyeliminował kolesiów i układy, starczyło by na wiele a przede wszystkim na poprawę wizerunku gminy. Mam nadzieję, że to się wreszcie zmieni.