ostatnio opisaliśmy Wam jak to handlując gminnymi nieruchomościami nasz pupil wójt uszczęśliwia swoich koleżków. Chłopaki poklepują się po plecach przekąszając pączki i udają, że organizują przetargi. Przedni dowcip. Szkoda tylko, że na tych dowcipnych zabawach w deweloperkę wójta z kolesiami gmina Siedlisko za każdym razem ponosi wymierne straty. Z oświadczenia majątkowego wynika, że Darek Straus posiada kilka hektarów pola. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego nasz urzędowy obibok nie dzieli ojcowizny na mniejsze działeczki i nie sprzedaje ich za bezcen kolesiom. Nikt się nie oburzy kiedy rodowe grunty przekaże w formie darowizny piekarzowi Fijołowi za karton pączków. Ale dlaczego gminne nieruchomości sprzedaje po zaniżonych cenach koleżkom i znajomym królika?
Dlaczego wiemy, że są to ceny zaniżone? Skąd mamy pewność, że gmina Siedlisko traci na tych dziwnych przetargach, które organizuje wójt Dariusz Straus?
W ostatnim felietonie tłumaczyliśmy Wam, że jeżeli o przetargu o sprzedaży nieruchomości gminnej nikt się nie dowie, ponieważ wbrew zapisom ustawy gmina nie poinformuje o tym publicznie, to nie ma szansy na to, żeby pojawiła się druga osoba, która mogłaby zaproponować wyższą cenę. Musicie wiedzieć, że tu nie ma żartów. W przypadku spotkania się dwóch zainteresowanych tą samą nieruchomością profit z przetargu, który mogłaby osiągnąć gmina jest nieprzewidywalny. Oto przykład.
Kilka dni temu u naszych sąsiadów w Nowej Soli rozstrzygnięto przetarg na sprzedaż nieruchomości – chodziło o działkę w mieście. Cenę wywoławczą ustalono na 2 mln 750 tys. złotych. Informację o tym Urząd Miasta ogłosił z ustawowym wyprzedzeniem. Wykorzystano wszystkie możliwe media – lokalną prasę, tablicę ogłoszeń, internet. Pojawiło się dwóch zainteresowanych. Ostatecznie, po licytacji, nieruchomość sprzedano za 6 mln 550 tys. złotych. 3 mln 800 tys. złotych drożej niż wynosiła cena wywoławcza. Czysty zysk! Trudno się dziwić mieszkańcom Nowej Soli, że uwielbiają swoich włodarzy. Gdyby to jednak nasz amerykański wójt a nie Wadim Tyszkiewicz sprzedawał tę nieruchomość o takich profitach nasi sąsiedzi zza Odry mogliby tylko pomarzyć.
Fakt, że gminnym procederem szemranego obrotu nieruchomościami w Siedlisku nie zainteresował się jeszcze prokurator lub inne służby typu CBŚ należy przypisać albo niebywałemu szczęściu albo geograficznemu położeniu Siedliska. Czego taki prokurator miałby niby szukać w – i tu cytat – „małej, ubogiej, rolniczej gminie położonej na uboczu”? Podpowiadamy.
Zacząć należałoby od tego, że wójt gminy Siedlisko Dariusz Straus jeżeli chodzi o ustawianie przetargów na gminne nieruchomości nie jest nowicjuszem. Przeciwnie – jest klasycznym recydywistą. Jeżeli ktoś uważa, że opisany w ostatnim raporcie Regionalnej Izby Obrachunkowej z 2019 roku przekręt ze sprzedażą dwóch nieruchomości, to wypadek przy pracy, który zdarzyć się może każdemu, ten jest w dużym błędzie.
Dokładnie dziewięć lat wcześniej Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała Urząd Gminy w Siedlisku w zakresie gospodarowania mieniem komunalnym. Wniosek z kontroli był następujący: „Najwyższa Izba Kontroli negatywnie ocenia działalność gminy Siedlisko w zakresie objętym kontrolą (lata 2007-2009)”. W protokole tym czytamy dalej: „Kontrola sprzedaży 16 nieruchomości gminnych (działek gruntowych) (…) wykazała, że w KAŻDEJ WYSTĄPIŁY NIEPRAWIDŁOWOŚCI. Polegały one na naruszeniu zasad i trybu zbywania nieruchomości określonych w przepisach prawa, w tym na OGRANICZENIU DOSTĘPU DO INFORMACJI O MOŻLIWOŚCI NABYCIA GMINNEGO MAJĄTKU”. (podkreślenie red.) Jak widać nasz amerykański geniusz handlu nieruchomościami z zatajania informacji o przetargach na sprzedaż gminnych nieruchomości uczynił narzędzie służące do robienia dobrze koleżkom. Tylko szczęśliwi wybrańcy, superobywatele, wtajemniczeni, zaufani, zaprzyjaźnieni zostali poinformowani o niektórych przetargach i tylko oni mogli kupić wybrane działeczki od pana wójta. A teraz uwaga! Wisienka na torcie. W tym samym raporcie sporządzonym przez kontrolerów NIK czytamy: „w 10 przypadkach gmina sprzedała (…) działki, których cenę wywoławczą ustalono na podstawie nieaktualnej wyceny”. Jak w takiej sytuacji nie kochać wójta Darka! Natychmiast należy ustawić się w kolejce osób chętnych do zaprzyjaźnienia się z wiejskim biznesmenem z Ameryki.
Smutne pytanie, które należałoby zadać radnym tamtej kadencji brzmi: „Gdzie byliście wtedy, kiedy w biały dzień rozdawano gminny majątek? Czy któraś z Szanownych Pań, Szanownych Panów zasiadających w 2010 r. w radzie gminy Siedlisko zaprotestował przeciwko grabieżczej polityce wójta? Gdzie była wówczas troska radnych o dobro gminy? Czy uważacie, że wyborcy z Siedliska, którzy na Was głosują oczekują od Was bierności, mierności i bylejakości? Kto z Pań i Panów radnych w roku 2010 zapoznał się z raportem Najwyższej Izby Kontroli? Jeżeli nie wiedzieliście o tym raporcie, to wstyd, że się nie interesujecie sprawami gminy. Ale jeżeli wiedzieliście i mimo to milczeliście, to jesteście współwinni marnotrawstwa”.
Drodzy Mieszkańcy, musicie wiedzieć, że za każdym razem, gdy wójt Gminy Siedlisko organizuje fikcyjny przetarg na nieruchomość gminną wszyscy w gminie tracimy. Zyskuje tylko kumpel wójta, który po cichu nabywa majątek gminy i sam wójt, któremu ów koleżka winny jest przynajmniej dozgonną wdzięczność. Pamiętajmy, że im więcej ludzi dowiaduje się o przetargach w Siedlisku, tym bardziej rosną szanse na to, że pojawi się więcej chętnych. W takiej sytuacji koledzy wójta będą musieli pożegnać się z intratną transakcją. Wygra ten, kto da najwięcej a nie ten, kto bardziej lubi Darka Strausa i kto głośniej zachwyca się bełkotem jego papug.
Przykład zbywania nieruchomości miejskich w Nowej Soli pokazuje, że przy odrobinie chęci można uczynić ze sprzedaży mienia komunalnego istotne źródło dochodu. Gdyby wójt Dariusz Straus dopilnował obowiązków służbowych i postępował zgodnie z prawem dzisiaj w gminie nie byłoby problemu z oświetleniem, brudną wodą w kranach czy zaniedbaną infrastrukturą gminną. Takie inwestycje mogłyby być w większości sfinansowane właśnie z środków ze sprzedaży nieruchomości gminnych w uczciwych przetargach. Stało się inaczej. Jak wykazały kolejne protokoły z kontroli polityki w zakresie zbywania nieruchomości w gminie Siedlisko, sporządzenie przez niezależnych kontrolerów uprawnionych służb, w naszej gminie proceder handlu majątkiem gminnym z naruszeniem elementarnych zasad i ustaw kwitnie. Wójt Dariusz Straus w tym zakresie ma olbrzymie doświadczenie. Na jego tle inni okoliczni samorządowcy bledną. W tej dziedzinie wójt pączkojad jest najlepszy. Jednak czy jest to dla nas powód do dumy?