pierwsza sesja rady za nami. Nie było kolegialnej konsumpcji pączków, ale były mowy i przemówienia. Oklepane frazesy w stylu „dołożymy wszelkich starań….” przerywały „burnyje apłodismienty prochodiaszczeje w owaciju”. Niestety, obyło się bez spontanicznych okrzyków „Niech żyje! Niech żyje! Niech żyje!”. Cóż, następne posiedzenia rady przed nami i mamy nadzieję, że przywołani do porządku radni tym razem nie zawiodą.
Niniejszy felieton jednak nie będzie o sesji. Będzie o świętach, dzieciach, Fundacji Karolat i o świętym Mikołaju. Myślicie, że będzie miło? Nie, nie będzie.
Małe dzieci wiedzą, że jeżeli będą grzeczne przez cały rok i zasłużą, to w grudniu, pod choinką mogą spodziewać się prezentu od św. Mikołaja. Dzieci także wiedzą doskonale, że aby dostać wymarzony prezent napisać trzeba listę życzeń wysłać pocztą na adres: Tähtikuja 1, Rovaniemi 96930 Arctic Circle. Później trzeba tylko cierpliwie czekać i mieć nadzieję, że Mikołaj nie będzie pamiętał o małych grzeszkach i przewinieniach, które się gdzieś tam w ciągu roku się przytrafiły. I najważniejsze – w nocy z 5 / 6 grudnia trzeba szybko położyć się do łóżka i szybko zasnąć. Jak się nie zaśnie, to św. Mikołaj nie przyjdzie i nie zostawi prezentu.
Niby nic skomplikowanego, ale dorośli szybko zapominają o regułach rządzących światem dzieci. Dowód? 6. grudnia pojawił się wpis na fanpage Fundacji Karolat, opatrzony pięknymi kolorowymi zdjęciami. Fundacja rozdawała w gminnych przedszkolach mikołajkowe prezenty. Było wszystko – uśmiechnięte buźki dzieciaczków, śliczne Śnieżynki, kolorowe paczki, był nawet Święty Mikołaj, któremu do świętości zabrakło odpowiednich butów (mała sugestia – następnym razem załóżcie mu gumowe kroksy, będzie wyglądał mniej śmiesznie).
W komentarzach pod tym wpisem pojawiły się – co nie zaskakuje – ochy i achy. Rodzice składali podziękowania szefowej Fundacji – Agnieszce Adamów-Czaykowskiej. Zazdrosny wójt mógł tylko przyglądać się i rwać resztki włosów z głowy. Bo właśnie w tym momencie Fundacja Karolat zapisała na swoim koncie kolejny mały sukces wizerunkowy. A przecież pamiętamy wszyscy folder wyborczy komitetu Strausa, w którym obok betonowej fontanny były zdjęcia naszego starego-nowego wójta wśród gromadki dzieci. Pamiętacie jak po ojcowsku pochylał się na dziatwą. Jak głaskał po główkach? Do pełni szczęścia zabrakło cukierków spadających z nieba. Zostawmy jednak arkana klasyki propagandy politycznej, która wykorzystuje dzieci na boku. Wróćmy do tematu.
Jedna z osób komentujących postanowiła włożyć łyżkę dziegciu to tej beczki miodu, którą zaserwowała Fundacja Karolat w mikołajkowym wpisie. Cytujemy: „Dobrze ze o przedszkolu w Bielawach pamietala Rada Rodziców i Grono Pedagogiczne bo Mikołaj z fundacji o nich zapomnial” (pisownia oryginalna).
W tym momencie każdy szanujący się działacz społeczny z ambicjami politycznymi powinien ścisnąć pośladki i naprawić niedopatrzenie. Stało się inaczej. Zamiast paczek dla dzieci w Bielawach pojawiła się odpowiedź z fundacji o sponsorach, ograniczonych środkach itp. My to rozumiemy inni dorośli obywatele także. Ale czy dzieci także wykażą się wyrozumiałością? Jak wytłumaczyć to dzieciom, że jedne paczki od Mikołaja dostały a inne nie, bo zabrakło funduszy? Wstyd.
Najdziwniejsze wyjaśnienie zaistniałej sytuacji wyszło spod pióra Marcina Kuli (wiceprezesa Fundacji Karolat). Z obowiązku historiograficznego i ku pamięci przyszłych pokoleń przytoczymy je w całości: „Proszę zauważyć, że Fundacja Karolat jest lokalną organizacją społeczną działającą w Siedlisku. Podkreślam, opartą na wolontariackim zaangażowaniu niewielkiej grupy osób . Oczekiwanie od nas aktywności w innych miejscowościach jest co najmniej niestosowne. Tu raczej odwrócę perspektywę i zapytam, dlaczego na przykład Pani nie założy fundacji i nie zorganizuje dla dzieci paczek? Co stoi na przeszkodzie aby mieszkańcy Bielaw powołali do życia stowarzyszenie, jak dzieje się to w całej Polsce. Proszę wybaczyć, ale zawsze alergicznie reaguję na roszczeniowe postawy. Pozdrawiam, Marcin Kula”
Wpis wiceprezesa
całkowicie zdemolował świąteczny nastrój mikołajkowej akcji Fundacji
Karolat. Ale nie tylko. Marcin Kula, zalecający mieszkańcom Bielaw
powołanie stowarzyszenia i zadbanie o paczki dla dzieci z Bielaw niczym
nie ustępuje naszemu obżartemu pączkami wójtowi, który skazał
mieszkańców Borowca na instytucjonalną samotność w akcie powyborczej
zemsty. Przypomnijmy słowa wójta Dariusza Strausa z 2016 r.: „Ukarał pan
mieszkańców Borowca?
– Tak. Przez cztery lata nic tam nie robiłem.
Bo uwierzyli w bzdury. Poza tym, ja lubię, jak ludzie robią coś dla wsi,
a w Borowcu wtedy robili niewiele. „
Dla nas, dla dzieciaków z
Bielaw, mieszkańców gminy i zapewne dla św. Mikołaja także nie ma żadnej
różnicy między stwierdzeniem Marcina Kuli o tym, że jeżeli chcemy
prezenty, to załóżmy sobie fundacje i postarajmy się, a wyznaniem
Strausa, że jeżeli chcemy mieć odśnieżone drogi, to głosujemy na niego.
Na szczęście przyziemne problemy naszej gminy są nieznane w siedzibie św. Mikołaja. Ignorując problemy i konflikty między dorosłymi wysłał swoje białe, świąteczne sanie do przedszkola w Bielawach i tam rozdał prezenty.