Strach ma małe wąsy

Od kilkudziesięciu dni, dokładnie od wyborów samorządowych, w chwilach wolnych od budowania kapitalizmu, zajmujemy się, co pewnie nie uszło Waszej uwadze, recenzowaniem życia politycznego i osiągnięć samorządowców z gminy Siedlisko w ciągu ostatnich 20 lat. Chcemy pokazać Wam, że publiczne, swobodne wyrażanie krytycznych opinii o jaśnie nam panującym od dekad wójcie, jest nie tylko możliwe, ale i jak najbardziej pożądane.

Jakiś czas temu prezydent Federacji Rosyjskiej, Władimir Miedwiediew, podpisał ustawę federalną „O służbie w organach spraw wewnętrznych Federacji Rosyjskiej”, na mocy której urzędnikom państwowym (w tym przypadku chodzi o milicję) zabrania się krytykowania władzy – czyli innych urzędników. W ten sposób jednym podpisem zamknięto usta niepokornym obywatelom, którzy ośmieliliby się wystąpić przeciwko oficjalnej polityce Kremla.

1700 km na zachód od Moskwy na brzegu Odry leży mała miejscowość, której mieszkańcy nie potrzebowali specustaw, terroru OMON-u, łagrów ani syberyjskich mrozów, by dać się zastraszyć małemu dyktatorkowi z wąsikiem. Jeden człowiek potrzebował 40.000 roboczogodzin, by wprowadzić w gminie …. hmmm… jakby to określić? Atmosferę strachu? Nie, to zbyt mocne określenie. Ale na pewno wiecie o co nam chodzi.

Polska jest krajem demokratycznym. Fundamentem każdej demokracji jest krytyka. Nie ma społeczeństw demokratycznych z kneblami na ustach. Strach i obawa przed władzą, nawet na najniższym poziomie samorządowym, jest czymś nieznanym w wolnym społeczeństwie. Każdy, kto miałby ochotę trochę z tej wolności – w szczególności wolności do krytyki władzy – uszczknąć, kończy zawsze na śmietniku historii. Zresztą taki jest koniec każdej dyktatury.

Margines krytyki demokratycznie wybranej władzy, w wolnym kraju jest maksymalny. Nie musimy być specjalistami, profesorami ekonomii czy nauk politycznych, żeby publicznie wyrażać swoje opinie o demokratycznie wybranej władzy. Każdy z nas może głośno i publicznie powiedzieć co myśli o wójcie i urzędnikach gminnych. Nasza krytyka może się wydawać niesprawiedliwa, niemerytoryczna itp. jednak żadna władza nie może podnieść ręki na obywateli, którzy mają krytyczny stosunek do niej. W myśl zasady, że każda krytyka jest dozwolona w wolnym demokratycznym społeczeństwie, także ta nieuzasadniona będzie miała rację bytu. Jeżeli wójt lub inny przedstawiciel władzy jest wrażliwy i nie może pogodzić się z tym, że komuś coś się nie podoba – nie powinien zajmować się polityką. Jest wiele innych zawodów, w których ludzie o wrażliwych wnętrzach mogą się realizować.

Wracając do naszego sposobu zagospodarowywania czasu wolnego.

Kilkanaście minut po opublikowaniu pierwszego wpisu przed drugą turą wyborów samorządowych (tego z przekreśloną buźką) otrzymaliśmy od jednego z mieszkańców wiadomość, że – cytat: „wasz artykuł narusza kodeks karny”. Autor wiadomości nie sprecyzował, który dokładnie paragraf kodeksu karnego naruszyliśmy i ile lat łagru nas czeka za nazwanie wójta Strausa urzędniczym obibokiem. A szkoda.
Kolejne groźby usłyszeliśmy od naszego internetowego fana, przeszłego ale niedoszłego radnego – Marcina Nietopiela, który życzliwie życzył nam powodzenia w sądzie i który straszył nas paragrafami za, w jego przekonaniu, „tworzenie podziałów” między mieszkańcami gminy. Czy mamy szansę na ułaskawienie i darowanie życia – tego nasz fan nam nie wyjawił. Abstrahując od groteskowości owych pogróżek na uwagę zasługuje fakt, że właśnie nie kto inny, ale były radny – czyli osoba, od której należałoby wymagać pewnej świadomości politycznej – grozi sankcjami karnymi za to, że ośmielamy się przedstawiać interpretację faktów inną od oficjalnie przyjętej. To obrazuje jaki wizerunek wójta utrwalił się nie tylko wśród członków rady, ale także w całej gminie, w której opozycję polityczną określa się mianem „oszołomów”.

W 1989 r. zakończył się w Polsce komunizm. Od ponad dwudziestu lat uczymy się zasad życia w ustroju demokratycznym. W gminie Siedlisko nauka idzie nam opornie. Uwierzyliśmy w bajkę o małej, rolniczej i biednej gminie oraz o tym, że nigdy i nigdzie nie będziemy mieli lepiej. Uwierzyliśmy w polityczną wszechmoc człowieczka z wąsikiem, który ze skromnego chłopaka pod czujnym okiem politycznych opiekunów – lokalnych oligarchów – ewoluował w kierunku jedynowładcy. Jesteśmy przekonani, że większość z Was poczuła prawdziwy strach po pamiętnych słowach naszego wiejskiego tyrana, który w 2016 r. w lokalnej gazetce potwierdził, że jako wójt karał mieszkańców gminnych miejscowości za to, że ci oddali głos na jego politycznego przeciwnika. Wielu z Was pomyślało zapewne, że jeżeli skazał na niełaskę cały Borowiec, to co zrobi nam, jeśli go nie będziemy popierać?


Niektórzy z Was mogli się także przestraszyć kiedy Dariusz Straus przyznawał wprost, bez żadnego zażenowania, że zwolnił z pracy dyrektorkę szkoły nie za to, że źle wypełniała swoje obowiązki, ale za to, że ośmieliła się być jego kontrkandydatką w wyborach samorządowych. Pomyśleliśmy sobie, że jeżeli wójt zwolnił dyrektorkę – taką szychę – bo przecież dyrektorka szkoły to nie jakiś tam zwykły szaraczek ale grubsza ryba, to co zrobi z nami, zwykłymi mieszkańcami, jeśli się dowie co o nim myślimy?


Niektórzy z Was, widząc w jaki sposób załatwiane są prywatne interesy w naszej gminie (mowa o aferze ze wzgórzem Adelajdy) boją się powiedzieć cokolwiek krytycznego w obawie przed zemstą wójta i skazaniem na rodzaj banicji urzędniczej. Lepiej nie krytykować Strausa, bo w przeciwnym razie załatwienie najprostszej nawet sprawy w urzędzie gminy będzie graniczyło z cudem. Jeżeli jednak będziemy się z wójtem kolegowali, jeżeli będziemy z nim wspólnie fetowali zwycięstwa wyborcze i obżerając się pączkami przytulali do urzędniczych cycków, klepiąc się po tłustych policzkach mówili „Mordo ty moja”, to na pewno załatwi nam ….. (w miejsce kropek wpiszcie swoje życzenia do wójta)

Prawda jest taka, że w 2016 r. po pamiętnym wywiadzie wójt Dariusz Straus powinien zostać zawieszony przez wojewodę Władysława Dajczaka. Gospodarz, który przyznaje, że świadomie i z premedytacją nie wypełnia obowiązków gospodarskich powinien zostać wywalony na zbity pysk. Tak się jednak nie stało, co niewątpliwie mogło przekonać niektórych z Was, że wójt – jak prawdziwy dyktator – jest wszechwładny i może robić w gminie co mu się podoba. Bez żadnych konsekwencji i zupełnie bezkarnie może mścić się na całych miejscowościach i niszczyć konkurentów politycznych wcale się z tym nie kryjąc. Nie ma nic bardziej mylnego.

Dariusz Straus jest zwykłym człowiekiem, z krwi i kości. W odróżnieniu od innych być może wykazuje większą słabość do pączków. I tylko to go od nas odróżnia. Jako wójt Dariusz Straus także nie jest półbogiem ani krwiożerczym tyranem z wąsikiem, których kilku w podręcznikach historii by się znalazło. Kim jest zatem nasz Strach …oupsss, pardon – Straus, którego się tak boimy? Jest tylko fatalnym zarządcą, kiepskim gospodarzem, przeciętnym urzędniczym obibokiem, których w Polsce jest naprawdę wielu. Polska powiatowa roi się od takich nieudolnych wójtów. Straus niczym się na tym tle nie wyróżnia. O tym my, mieszkańcy gminy, musimy przede wszystkim sobie przypominać. Nie możemy się bać mówić głośno o tym, co nam się w gminie nie podoba. Powodów do niezadowolenia mamy mnóstwo. Nie jesteśmy ślepi i widzimy rozwój sąsiednich miejscowości, gmin, które po zmianie włodarzy przeżywają nagły renesans – mowa o Otyniu i Kożuchowie. Najwyższy czas zakończyć epokę obaw przed zemstą wójta. Nasza przyszłość zależy od nas i jest w naszych rękach.

Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia życzymy Wam wszystkiego dobrego a przede wszystkim odwagi! Strach .
.. Straus ma tylko wielkie oczy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *