mamy dla Was rozwiązanie, dzięki któremu gmina Siedlisko przestanie być małą, ubogą, wiejską gminą, katastrofalnie zarządzaną przez samorządowców-nieudaczników. Dzięki propozycji, którą za chwilę przedstawimy, ustaną w gminie podziały polityczno-obyczajowe na zwolenników wójta Darka Strausa oraz tych, którzy go nie lubią. Zakończą się również spory rodzinne i sąsiedzkie niesnaski. To, co przez dwadzieścia lat zdążył zepsuć Straus zostanie w kilka miesięcy odbudowane. Siostry znowu wspólnie usiądą przy wigilijnych stołach, bracia podadzą sobie rękę na zgodę, sąsiedzi zaczną mówić sobie dzień dobry. Przedstawimy Wam nowe otwarcie dla Siedliska. Realną szansę na rozwój, na postęp jakiej gmina nigdy nie miała i jakiej rządzący od prawie ćwierć wieku wójt nigdy nie zapewnił i nie zapewni.
Zanim przejdziemy do konkretów chcielibyśmy, żebyście przyjrzeli się obrazkowi. Nie, nie jest to wizualizacja zagospodarowania części naszego siedliskowego zamku. Jak wiemy klejnot koronny naszej gminy, dziedzictwo rodu Schoeneich-Carolath, wójt Dariusz Straus opchnął dawno. Na zdjęciu widzimy zagospodarowaną dla celów turystycznych trwałą ruinę pałacu w Zatoniu. Jeszcze niedawno był to zagrażający życiu obiekt obwieszony tabliczkami: „Grozi Zawaleniem! Wstęp surowo wzbroniony!”. Obecnie także zapuszczony park przypałacowy, w którym miejscowe pijaczki urządzały libacje, doprowadzany jest do porządku. Nie tylko pałac doczekał się rewitalizacji. Odbudowano zabytkowy budynek sali wiejskiej. We wsi obecnie wykonywana jest budowa sieci wodociągowej, którą zakończy wykonanie nowej nawierzchni dróg (jeszcze kilka lat temu jadąc przez wieś można było urwać zawieszenie). Jedna z ważniejszych inwestycji w Zatoniu, to połączenie miejscowości prawie jedenastokilometrową ścieżką rowerową z Zieloną Górą. Dodatkowo wprowadzono nowe połączenia autobusowe z miastem: 14 dziennie. To tylko część zmian przeprowadzonych w zapuszczonej wiosce w ciągu ostatnich 4 lat. Jeszcze nie tak dawno, bo do stycznia 2015 r. Zatonie było – jak to mawia nasz amerykański wójt: małą, ubogą, rolniczą miejscowością. Nie działo się tu nic. Zupełnie nic. Nieudolni lokalni samorządowcy ulokowani na ciepłych stołkach gminnych nie mieli pomysłu na wydobycie miejscowości z marazmu. „Po co? Nie ma sensu. Nie uda się. Nie ma pieniędzy” – słyszeli mieszkańcy za każdym razem kiedy domagali się realnych zmian polepszających komfort życia we wsi.
Pierwszego stycznia 2015 rozpoczęła się nowa era w rozwoju wsi Zatonie. Po tym jak mieszkańcy wsi w referendum wyrazili zgodę na administracyjne przyłączenie do miasta Zielona Góra, z dnia na dzień to, co nie było wcześniej możliwe, stało się realne. Nowy gospodarz wprowadza nowe porządki. Remontuje infrastrukturę. Inwestuje w poprawę jakości życia lokalnej społeczności. Dzisiaj po czterech latach od połączenia wsi i miasta nikt w Zatoniu nie ma wątpliwości, że decyzja ta była jedną z lepszych jakie mogli podjąć mieszkańcy.
Dlaczego opowiadamy o Zatoniu i o połączeniu wsi z miastem? Czy nie uważacie, że dobrym pomysłem byłoby przyłączenie gminy Siedlisko do miasta Nowa Sól? Połączenie na pewno byłoby nie w smak gminnym samorządowcom, ponieważ straciliby swoje stołki i ciepłe posadki, ale z pewnością wyszłoby gminie na dobre. Zapytacie co z tego miałby Tyszkiewicz? Tu sprawa jest oczywista: zyskałby nowych podatników – to po pierwsze. Po drugie: jak wiemy od lat prezydent Nowej Soli inwestuje potężne środki w rozbudowę infrastruktury nadodrzańskiej. W Siedlisku skarpa oraz przystań Odry aż się prosi o wykorzystanie. Poza tym nowe obszary w mieście mogłyby być wykorzystane jako tereny inwestycyjne. Przestalibyśmy być małą, wiejską gminą rolniczą i mielibyśmy miejsca pracy na miejscu. Oczywiście wymagałoby to przygotowania odpowiedniej infrastruktury – dróg, wodociągów, kanalizacji, oświetlenia itp. To nie byłoby na pewno wielką przeszkodą dla obecnego prezydenta Nowej Soli. Jesteśmy przekonani, że to, czego nasi nieudolni samorządowcy nie zrobili w ciągu ostatnich dekad, Tyszkiewicz zrobiłby w ciągu kilku lat.
Dlaczego Tyszkiewiczowi miałoby się to udać? Odpowiedź jest prosta – Tyszkiewicz myśli i działa jak biznesmen. Pamiętajmy, że do polityki przyszedł z własnej firmy, w której zarządzał zespołem kilkudziesięciu osób. Firmy, która generowała kilkumilionowe przychody w skali miesiąca. Jednoosobowa kontrola i zarządzanie tego typu przedsięwzięciem wymaga niepospolitych umiejętności, które obecnie Tyszkiewicz wykorzystuje w zarządzaniu Nową Solą z pożytkiem dla miasta i jego mieszkańców.
W odróżnieniu od prezydenta Nowej Soli, wiecznie żywy wójt Siedliska nie może się pochwalić podobnymi doświadczeniami. W swojej karierze Darek Straus zaliczył kurs języka angielskiego w USA ufundowany przez lokalne kółko rolnicze oraz w latach 1993-1996 fuchę informatyka na etacie w Zakładzie Elektronicznym Komputer Alarm Serwis w Nowej Soli. Później został wójtem i od tamtego czasu, w dokumentach urzędowych, w rubryczce, w których wymagane jest podanie zawodu wpisuje: „Z zawodu jestem wójtem”.
Prosty przykład: prezydent Tyszkiewicz zaciągając kredyty i zadłużając miasto nie przeznacza funduszy na pokrycie bieżących wydatków, ale na nowe inwestycje. Jest biznesmenem i wie, że najpierw należy pieniądze zainwestować, a dopiero później zyski przeznaczać na konsumpcję i rozrywki. W gminie Siedlisko jest odwrotnie. W tym roku wójt Straus szuka frajerów, którzy udzielą naszej gminie następnej chwilówki w kwocie – bagatela – 2.100.000 zł na: „pokrycie deficytu i spłatę zobowiązań z tytułu wcześniej zaciągniętych kredytów”. Taka polityka finansowa nie ma nic wspólnego z myśleniem ekonomicznym. Branie kredytów po to, by spłacić wcześniej zaciągnięte kredyty jest czymś w rodzaju karuzeli finansowej, w której jedną kartę kredytową spłacamy drugą, drugą spłacamy środkami z trzeciej itp. itd. Każde kolejne zobowiązanie finansowe jest wyższe niż poprzednie. Pojawia się efekt kuli śniegu, która na skutek nieprzemyślanej polityki finansowej zmienia się w lawinę – całkowitą niewydolność ekonomiczną, o czym przekonali się na własnej skórze mieszkańcy gminy Ostrowice. Nam jeszcze do bankructwa daleko, ale jeżeli dalej pozwolimy lokalnym nieudacznikom zarządzać majątkiem, przyszłość gminy Siedlisko będzie bardzo niepewna.
Zanim Zatonie i inne okoliczne wioski zielonogórskie przyłączyły się do miasta, mieszkańcy wsi byli bardzo sceptyczni. Obawy w większości przypadków podsycali okoliczni samorządowcy, wójtowie, sołtysowie i radni gminni. Ich obawy o stołki były słuszne. Przyłączenie zakończyło kariery większości z nich. Spodziewajcie się i Wy, że pomysł o przyłączeniu gminy Siedlisko do Nowej Soli będzie torpedowany przez większość naszych samorządowców, samego wójta i jego wiernych przyjaciół. Obywatel Rytwiński na pewno wsiądzie na swój rowerek i zrobi objazd po okolicy informując wszystkich, że taki pomysł, to głupota. Przewodnicząca wuefistka z nastroszoną grzywą i ogniem w oczach będzie grzmiała na sesjach rady, że takie myślenie, to herezja! W piekarence usłyszycie prawdopodobnie, że po przyłączeniu w Siedlisku pączki nie będą smakowały jak do tej pory i będą droższe, bo wzrosną podatki, koszty itp. Nie wierzcie w te głupoty. To nie jest prawdą.
Przyłączenie gminy Siedlisko do miasta Nowa Sól jest jak najbardziej realnym sposobem wyrwania się z zaściankowości, na którą skazał nas wójt Straus i jego ulegli radni. Nasza gmina nie straci na takim połączeniu. Nie stracimy swojej kulturowej i terytorialnej tożsamości. Nie musimy obawiać się wzrostu podatków. Potwierdza to przypadek Zatonia, Kiełpina, Ochli i 14 pozostałych wiosek, które w 2015 r. przyłączyły się do Zielonej Góry. Połączenie Siedliska z Nową Solą i tak kiedyś nastąpi i tak. Ten proces jest w perspektywie czasu nieunikniony. Możemy jednak przyspieszyć te zmiany z pożytkiem dla nas, naszych dzieci i naszych sąsiadów z Nowej Soli. Nie musimy czekać i tracić kolejnych pięciu lat na kadencję wójta nieudacznika. Jeżeli się sprawnie uwiniemy, to po referendum, w następnych wyborach samorządowych nie będziemy wybierali między Agnieszką Adamów-Czaykowską i Dariuszem Strausem, ale oddamy swoje głosy na Wadima Tyszkiewicza. Czy byłby to zły wybór?