dzisiaj przedstawimy Wam inny, wypracowany przez naszego geniusza z Ameryki, sposób uciszania „oszołomów” w gminie. Będzie to opowieść o jednej z mieszkanek Siedliska, która w ostatnich wyborach samorządowych aktywnie zaangażowała się w pracę na rzecz komitetu wyborczego kontrkandydatki wójta – Agnieszki Adamów-Czaykowskiej i która jest członkiem Fundacji Karolat. Kobieta, której historię dzisiaj Wam przedstawimy, podobnie jak usunięta z powodów politycznych była dyrektorka szkoły Jolanta Pazdrowska, nie należy do osób, które skarcone pulchnym paluszkiem wiecznie żywego wójta kuli uszy i chowa się do norki. Pani Jolanta Mokwińska – bo o niej mowa – walczy z urzędniczymi szykanami i oczywistym mobbingiem stosowanym przez Dariusza Strausa w ramach polityki karania niepokornych mieszkańców i zwalczania opozycji. Z jakim skutkiem i czy wygra z urzędniczym betonem – czas pokaże. Póki co przedstawimy Wam tło i charakter sporu.
Jola Mokwińska od urodzenia mieszka na peryferiach Siedliska. Jej działka o numerze 185/3 i 185/4 sąsiaduje z działką 186. Do działek prowadzi droga gminna oznaczona na mapach numerem 174. Problem w tym, że droga ta istnieje tylko teoretycznie, na mapach geodezyjnych. W rzeczywistości drogę tę całkowicie zagrodził sąsiad Joli, który użytkuje nie tylko własną działkę nr 186, ale także drogę gminną nr 174 i część działki należącej do powiatu nr 167/4. W związku z tym dostęp do posesji Joli możliwy jest tylko z zwyczajowo ustalonej drogi powiatowej, wpisanej w obręb działki nr 167/4. Drogi gminnej zaś brak.
Taki stan rzeczy trwa nie od dziś. Kiedy Dariusz Straus przychodził na świat, drogi gminnej w tym miejscu już nie było. Rów z wodą z nią sąsiadujący, w którym Jola jako mała dziewczynka łapała żaby i pijawki został przesunięty o kilkadziesiąt metrów dalej w ramach rekultywacji tzw. Cieku Odry. Po betonowym mostku pozostały szczątki fundamentów. Powiat wykonał nowy zjazd i nową drogę, umożliwiając dostęp do posesji rodziny Mokwińskich. Rodzice Joli, później ona z mężem i dziećmi oraz sąsiedzi żyli w tym zaułku przez dziesięciolecia. O drodze gminnej zapomniano. Mieszkańców zaułka nikt nie nękał, nikt nie nachodził. Nikt nie występował przeciwko prawom logiki i zdrowego rozsądku – nikt nie upominał się o drogę, której nie ma. Do czasu.
Od ponad dwudziestu lat w gminie Siedlisko o prawach dyktowanych przez zdrowy rozum urzędnicy z powodzeniem zapominają. Interes gminy przegrywa z interesem wybrańców i przyjaciół jaśnie nam urzędującego wójta. Reguły rządzące społeczeństwami demokratycznymi zostały zawieszone. Wójt Dariusz Straus zrobi wszystko, by utrzymać się przy korycie. W gminie rozkwitnie nepotyzm. Straus będzie rozdawał etaty gminne członkom bliższej lub dalszej rodziny. Będzie terroryzował lokal wyborczy kuzynem-pedofilem, z którego zrobi męża zaufania. Będzie instalował kamery monitoringu nad urnami, by sprawdzić kto nań głosuje a kto jest przeciwny. Z naruszeniem zasad prawa będzie zwalniał z pracy przeciwników politycznych, którzy ujawnią swoje ambicje polityczne. W szczycie formy ukarze całą wieś za okazanie politycznego nieposłuszeństwa.
Dnia 02. kwietnia 2019 r., Dariusz Straus wójt gminy Siedlisko, wielki miłośnik pączków i gadających ptaków, by utrzymać się na ciepłej posadce dokona czegoś niezwykłego – wystąpi przeciwko podstawowym prawom logiki. By ukarać gminnego „oszołoma” – w tym konkretnym przypadku: przedstawicielkę opozycji Jolę Mokwińską, będzie domagał się od niej zwrotu czegoś, co w rzeczywistości nie istnieje – zwrotu kilku wirtualnych metrów kwadratowych drogi gminnej, której nie ma.
Żeby zrozumieć ów urzędniczy nonsens, który Straus zafundował jednej z mieszkanek Siedliska przyjrzyjmy się mapce. Na zdjęciu satelitarnym zaznaczono posesję Joli. Widać także pas opisany jako „droga, której nie ma” – jest to droga gminna nr 174. Istnieje ona tylko na mapie. Zaznaczony kolorem żółtym narożnik ogrodzenia posesji Joli wchodzi na głębokość około 150 cm w pas tej właśnie drogi. Zwrotu tego kawałka w ramach politycznej zemsty domaga się nasz nieudolny wójcina. To, że w uprzykrzaniu życia mieszkańcom gminy wójt wykazuje się finezją drwala – o tym już wiemy. Ale działając przeciwko prawom logiki Darek Straus, wójt gminy Siedlisko, balansuje na cienkiej granicy między groteską a głupotą, wystawiając siebie oraz urząd, który piastuje na pośmiewisko.
Dnia 02.04. 2019 r. Jola dostała w tej sprawie pismo, w którym wyznaczono termin, do którego fragment ogrodzenia musi być usunięty z nieistniejącej drogi. Ma czas do 30 lipca 2019. Żeby było ciekawiej sąsiadka Jolanty Mokwińskiej, mieszkająca na działce 186 (zaznaczenie kolorem zielonym), która faktycznie zagrodziła całą drogę gminną oraz część działki powiatowej (nr 167/4) aż do drogi, która jest drogą powiatową, twierdzi, że podobnego pisma od wójta nie dostała. Do sąsiadki amerykański wójt żadnego wezwania o zwrot drogi gminnej nie wysłał. Czy to nie wydaje się Wam dziwne? Czy tak wygląda równe traktowanie obywateli? Czy tak wygląda równość wobec prawa?
Jola Mokwińska nie zamierza łatwo się poddać. Składa pisma, pisze odwołania. Z Urzędu Gminy albo otrzymuje odpowiedź albo nie. Jeżeli gmina nie raczy odpisać, Jola wysyła skargi na przewlekłość postępowania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Skargi zostają uwzględnione, co dodatkowo rozjusza Strausa. Wreszcie 23. kwietnia Jola pisze pismo do Urzędu Gminy z informacją, że nie zamierza przenosić ogrodzenia chyba, że gmina w najbliższym czasie przewiduje urzeczywistnienie planów wójta i rozpocznie budowę drogi gminnej, to wówczas bez problemu usunie fragment ogrodzenia posesji. Z niecierpliwością czeka na odpowiedź. Może w końcu doczeka się zapowiedzi budowy drogi gminnej z prawdziwego zdarzenia? Kto wie?
Miesiąc później, 23 maja tego roku wójt odpisuje: „informuję, że w planie budżetowym na rok 2019 nie przewidziano budowy drogi gminnej” i dalej „w związku z powyższym proszę o przesunięcie ogrodzenia zgodnie z terminem”.
Konia z rzędem temu, kto racjonalnie wytłumaczy jakimi intencjami kieruje się Dariusz Straus jako wójt gminy w takim podejściu do mieszkańców? Przyjrzyjmy się teraz zupełnie innemu przypadkowi.
Pamiętacie zwyrodnialca-pedofila – bliskiego kuzyna wójta, któremu Straus załatwił posadkę w Samorządowym Zakładzie Budżetowym? To on był mężem zaufania komitetu wyborczego naszego wójciny w ostatnich wyborach samorządowych. Przyjrzyjcie się drugiemu zdjęciu. W nagrodę za wybitne zasługi w utrwalaniu władzy Dariusza Strausa, jego kuzyn-pedofil otrzymał ładny, asfaltowy wjazd na posesję. Wykonano go w ramach modernizacji tzw. ronda w Siedlisku przy ulicy Piaskowej. Śliczny. Nieprawda? Jak myślicie, czy na ten zjazd istnieje w gminie projekt? Pozwolenie? Czy istnieją faktury za usługi? Rachunki za wykorzystane materiały? Wójt zrobił przedwyborczy prezent kuzynowi-pedofilowi, a ten jako mąż zaufania miał się odwdzięczyć czuwaniem nad zachowaniem porządku i procedur demokratycznych w trakcie ostatnich wyborów. Niech żyje rodzina! Niech żyje demokracja! Niech żyje Straus! Hura! Hura! Hura!
W myśl zasady „posłusznych wynagradzać a krnąbrnych karać” wójt przez ostatnich kilkanaście lat utrwalał swoją władzę w gminie. Posłuszny i usłużny kuzyn-pedofil dostał w prezencie asfaltowy podjazd do posesji. Jola Mokwińska, za swoje zaangażowanie w działalność opozycyjną w gminie, ukarana została nakazem przesunięcia narożnika ogrodzenia o 150 cm. Oczywiście Dariusz Straus robi to wszystko dla dobra mieszkańców. Czy po prawie ćwierćwieczu jego rządów w gminie ktoś jeszcze śmie w to wątpić?