dzisiaj przedstawimy Wam dalszy ciąg naszych przygód z nieudolnym wójtem gminy Siedlisko i Wymiarem Sprawiedliwości w tle.
Jak już wiecie, po złożeniu przez nas zawiadomienia o możliwości popełniania przestępstwa, Darek Straus poskarżył się w prokuraturze, że czuje się obrażany. W związku z powyższym byliśmy już raz przesłuchiwani. O tym Wam już pisaliśmy.
W zeszłą środę odbyło się jednak drugie przesłuchanie w tej sprawie. Ku naszemu zdziwieniu, ale i rozbawieniu na przesłuchanie przybył wójt wraz z adwokatem. Fiu, fiu – taka niespodzianka, a my nie zabraliśmy pączków? Gdyby ktoś nas uprzedził, że będzie to konfrontacja stron procesowych, to na pewno zabralibyśmy karton pączków „Made by Fijoł” i nakarmilibyśmy Darka. Zmarniał coś tak ostatnio. Schudł jakoś. Zauważyliście? Czyżby pączki przestały smakować? A może po 20 latach sprawowania urzędu wójt gminy Siedlisko uświadomił sobie, że władza, to nie tylko przywileje, ale wielka odpowiedzialność i że teraz przyszedł czas odpowiedzieć za swoje czyny, zaniechania i tzw. „przeoczenia”? Mniejsza o to.
W każdym razie spotkaliśmy się w przestronnym holu posterunku policji w Nowej Soli. Stoimy, stoimy i patrzymy na wójta. Wójt łypie od czasu do czasu w naszą stronę. W pewnym momencie uśmiechnęliśmy się do Darka i puściliśmy do niego oczko. Wójt jakby nie dowierzał. Przecierał oczy ze zdziwienia, upewniając się czy aby się po raz tysięczny nie przeoczył. Puściliśmy zatem oczko jeszcze raz. Jakie było nasze zaskoczenie kiedy zobaczyliśmy rumieniec, którym spłonęło samorządowe lico. Zdobywca i łamacz serc, porywający tłumy charyzmatyczny przywódca gminy Siedlisko tym razem speszony niczym wiejska dzierlatka spuścił wzrok. Zaczął wpatrywać się w podłogę, podziwiając równo ułożone płytki. Takich ładnych nie ma w Urzędzie Gminy. Było co podziwiać.
Gdyby nie uprzejmy policjant, który zaprosił nas do pokoju przesłuchań, wójt na pewno policzyłby wszystkie płytki. Niestety. Tym razem się nie udało, ale przypuszczamy, że w najbliższym czasie Dariusz Straus będzie miał wiele okazji, by podziwiać układ glazury na posadzkach korytarzy posterunku policji.
Policjant ustalił reguły i zaczęła się zabawa. Streścimy Wam ją w skrócie. Po pierwsze: wójt uważa, że felietony publikowane na naszym profilu są pisane przez tajną grupę osób – coś w rodzaju rządzącej światem zza kulis grupy Bilderberga, ale w wydaniu wiejsko-gminnym. Przekonany, że pół gminy zamieszane jest w spisek, Straus domaga się ujawnienia numerów IP wszystkich komputerów na świecie, w celu zdemaskowania tajemniczej organizacji. Sam profil CPN w serwisie społecznościowym wg podejrzeń wójta służyć ma za przykrywkę działań pewnych osób, którzy są mu przeciwni – czyli „oszołomów”. Po drugie, wójt uważa, że nie możemy mieć tak dokładnej i szczegółowej wiedzy na temat spraw gminnych, która poruszana jest w naszych felietonach. W związku z tym – i tu wracamy do punktu pierwszego – to nie my piszemy felietony, ale jakaś tajna grupa opozycjonistów. Po trzecie, wójt ma żal, a dokładniej – wójt ma bardzo, ale to bardzo duży żal i pretensje do nas o to, że felietony CPN ukazują się w wersji drukowanej i są rozdawane za darmo. Po czwarte: wójt chce wiedzieć, w której drukarni drukowane są felietony. Po piąte: Darek Straus chce wiedzieć także, skąd i czy w ogóle znamy superobywatela gminy Witka Rytwińskiego, Mirosławę Maciejewską, Marcina Kulę, Agnieszkę Adamów-Czykowską, Agnieszkę Krajewską i jeszcze kilkanaście innych osób, które miał wypisane na kartce dużymi literkami, żeby łatwiej można było przeczytać. I wreszcie po szóste: czy wiemy, że aby używać godła gminy Siedlisko wymagana jest zgoda rady gminy.
Uprzejmy pan policjant
kończył protokołować uwagi i pytania wójta, a my w tym czasie
korzystając z intymnej bliskości (dzieliła nas tylko mała szafeczka)
uśmiechaliśmy się do strapionego Darka. Puszczając doń po raz enty tego
przedpołudnia oczko pocieszaliśmy wyraźnie strapionego chłopaka mówiąc:
– Darku, nie przejmuj się, będzie dobrze.
Zamiast zrewanżować stosowną deklaracją stremowany Daruś, chowając
spocone dłonie pod udami tak, by pot wsiąkał w tapicerkę krzesła,
odburknął mrukliwym tonem:
– Dla kogo będzie, to będzie.
Czujny
policjant wyczuł, że stężenie testosteronu w pomieszczeniu osiąga
wartość krytyczną. Doświadczony śledczy, nie podnosząc oczu znad
klawiatury uspokoił sytuację.
– Panowie, jak chcecie pozałatwiać
swoje sprawy po męsku, to nie tutaj, tylko proszę na zewnątrz, na
parking – zażartował i kontynuował korygowanie spisanych przed chwilą
uwag i zastrzeżeń wójta.
Po zakończeniu korekty miły pan policjant chciał usłyszeń naszą opinię w tych kwestiach, o których mówił przed chwilą wójt. Odpowiedzieliśmy co następuje. Po pierwsze: wszystkie felietony, które są publikowane na profilu CPN są naszego autorstwa. Nikt tych tekstów za nas nie pisze, nie ma zatem żadnej tajnej grupy ludzi, którzy wykorzystują społecznościowy profil CPN do załatwiania swoich politycznych interesów itp. itd. Po drugie: źródła, z których korzystamy pisząc cotygodniowe felietony są to: albo publicznie dostępne dokumenty, albo dokumenty uzyskane w trybie dostępu do informacji publicznej z instytucji publicznych lub powszechnie znane w gminie Siedlisko fakty. Takim ogólnie znanym w gminie faktem jest to, że w minionych wyborach samorządowych wójt powołał na męża zaufania swojego kuzyna-pedofila, skazanego za brutalny gwałt na dziewięcioletniej dziewczynce. Policjant jak to usłyszał wybałuszył oczy ze zdziwienia, pełnomocnik wójta zwiesił głowę, a Darek wyglądał w tamtej chwili jak struś, przyłapany na połykaniu cegły.
Oprócz autorstwa potwierdziliśmy także, że pracownik stacji paliw dostał polecenie rozdawania felietonów każdemu chętnemu. Co się zaś tyczy drukarni, w której są one drukowane, to uznaliśmy – zdaniem śledczego oraz pełnomocnika wójta zupełnie zasadnie – owo pytanie za nic nie wnoszące do sprawy i je olaliśmy. W kwestii znajomości nazwisk odpowiedzieliśmy, że Rytwińskiego znamy na takiej samej zasadzie, na jakiej poznaliśmy Walta Disneya, którego nazwisko pojawia się w napisach końcowych filmów z jego wytwórni. Rozbawiony pan policjant prosił o zachowanie powagi, a zbulwersowany wójt protestował. Biedaczyna nie potrafił zrozumieć, że wszystkie informacje o gminnych superobywatelach i innych mieszkańcach, którzy kiedykolwiek angażowali się w życie publiczne w gminie Siedlisko, a o których my wspominamy w felietonach pochodzą z oficjalnych, ogólnodostępnych źródeł. Na końcu wyraziliśmy swoją opinię w kwestii rzekomego pozwolenia, które jest niezbędne, żeby używać herbu gminy Siedlisko. Nasz pogląd w tym zakresie był następujący: Herb Gminy Siedlisko podobnie jak godło Rzeczypospolitej Polski jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Jeżeli w gminie Siedlisko powstała uchwała, która wymaga uzyskania zgody na wykorzystanie herbu, należy uznać ją za następny absurd lokalnej władzy.
Impreza zakończyła się podpisaniem protokołów. Wychodząc z pokoju przesłuchań, zachowując formę i reguły kurtuazji ukłoniliśmy się ładnie wójtowi i jego adwokatowi. Słowa: „Do widzenia panom” pozostały jednak bez odzewu. Wójt prawdopodobnie strzelił focha. Tylko nie wiemy czy na nas o te puszczane doń oczka, słowa otuchy i Disneya, czy może bardziej na policjanta, za to, że ów nie skorzystał z broni służbowej i nie stanął w obronie godności i czci wójta gminy Siedlisko w trakcie konfrontacji.
Po wszystkim udaliśmy się budować kapitalizm w Polsce. W związku z tym, że nikt nam nie wypłaca prawie 13000 zł za pierdzenie w krzesło musimy sami zarobić na wypłaty pracowników w firmie. W tym samym czasie Wójt Gminy Siedlisko pozostał na komendzie. Zmienił tylko pokój i śledczego. Tym razem odpowiadał na pytania o „przeoczenia” przy przetargach na sprzedaż nieruchomości w gminie.