w ostatnim wydaniu gazetki regionalnej mogliśmy przeczytać recenzję wydarzenia artystycznego jakie miało miejsce w trakcie obrad sesji absolutoryjnej. Może wiecie, a może nie – ale nasz wójt Dariusz Straus nie jest tylko zapalonym developerem sprzedającym gminne mienie po zaniżonych cenach członkom rodziny. Wójt Gminy Siedlisko ma także ambicje artystyczno-literackie. Próbkę twórczości artystycznej w formie prezentacji multimedialnej mogliśmy podziwiać podczas ostatniej sesji rady gminy. Wójt także wyrecytował wierszyk, który osobiście ułożył na cześć dostojnych jubilatów, obchodzących 50lecie pożycia małżeńskiego. Nie przytoczymy go tutaj ze względów humanitarnych. Główne dzieło wójta z Ameryki – prezentacja, której głównymi elementami były muzyka disco polo, zdjęcia obrączek, cherubinków i fotki półnagich ludzi doceniła lokalna prasa. Darek Straus, który od prawie ćwierćwiecza snuje opowieści o swoim informatycznym doświadczeniu zdobytym za Oceanem wykazał się absolutnym mistrzostwem w obsłudze komputera. Gratulujemy.
Nie będziemy oceniali wartości artystycznej multimedialnego dzieła wójta-artysty. A priori zakładamy, że należy ono do kanonów klasyki i już na trwałe zapisało się w dziale dzieł wybitnych kultury Zachodnioeuropejskiej. Dzisiaj opowiemy Wam o tym, jak to nasz wójt także w zakresie uprawiania sztuk przepięknych, a do tych niewątpliwie zalicza się poezja śpiewana, jest zwykłym nieudacznikiem. Hochsztaplerem, który lubi gmerać paluszkami przy cudzej własności intelektualnej po to, by tworzyć dzieła ku czci władzy ludowej w Siedlisku, której od dwudziestu lat z ogonkiem jest przedstawicielem.
Po ponad dwudziestu latach popełniania „przeoczeń i uchybień” w zakresie przestrzegania przepisów prawa Darek Straus osiągnął pewną biegłość w tej dziedzinie. Trudno mówić tu o mistrzostwie, ponieważ wałki popełniane w Urzędzie Gminy pomału wychodzą na jaw. Sama zaś technika i metodologia „przeoczania”, jak wynika z protokołów pokontrolnych NIK czy RIO, jest praktykowana i doskonalona przez nieudolnego wójta w Siedlisku od niemalże ćwierćwiecza. Dariusz Straus potrafi sprzedać mienie gminne wg nieaktualnych wycen. Potrafi opisać nieruchomości niezgodnie ze stanem faktycznym po to, żeby móc je sprzedać za bezcen rodzinie. Nikt tak jak nasz wójt nie wziął sobie do serca zasad polityki prorodzinnej, zatrudniając członków rodziny na różnych etatach w gminie. Nawet kuzyna zwyrodnialca, skazanego za brutalny gwałt na dziewięcioletniej dziewczynce, wójt Straus zatrudnił w Samorządowym Zakładzie Budżetowym. Ba! Nawet zrobił z niego męża zaufania delegowanym przez jego komitet wyborczy w ostatnich wyborach samorządowych, by czuwał nad poprawnością przebiegu procesu wyborczego. Jeżeli już jesteśmy przy wyborach, Straus potrafi zamontować kamery monitoringu nad urnami, by upewnić się, że cała gmina odda niego głos, a kontrkandydatów politycznych, jak pokazał na przykładzie dyrektorki szkoły Jolanty Pazdrowskiej, potrafi z naruszeniem wszystkich możliwych zasad i reguł zwolnić z pracy. W tym kontekście łamanie praw autorskich…. Ouuuppsss! Pardon, miało być „przeoczanie” praw autorskich przez wójta nie będzie wielkim zaskoczeniem. Mimo, że historia nie będzie sensacyjna ani zaskakująca przedstawimy ją po to, aby pokazać czytelnikom mentalność nieudolnej władzy, która w obliczu braku efektów w zarządzaniu gminą, musi odwołać się do propagandy. To, że po drodze łamane są przepisy prawa autorskiego, że naruszana jest cudza własność intelektualna? Cytujemy klasyka „Cóż, powiem tak, nie takie rzeczy się w Siedlisku robiło”.
Nieżyjący już artysta ludowy i mieszkaniec gminy Siedlisko – Andrzej Gradziuk – był zapalonym twórcą i miłośnikiem poezji oraz przyśpiewek ludowych. Artysta urodził się w 1941 w małej wsi w okolicach Zamościa. W czasie okupacji jego ojciec – Jan Gradziuk, został aresztowany za działalność partyzancką przez gestapo i osadzony w Majdanku. Po torturach przeniesiono go do więzienia na Zamku w Lublinie, gdzie zmarł.
Tuż po aresztowaniu głowy rodziny, w domu Gradziuków urządzono przeszukanie. Życie ocalił im jeden z żołnierzy, który ich pilnował w trakcie, gdy reszta oddziału przeczesywała dom. Miał on powiedzieć mamie Andrzeja – „Uciekajcie, zabiją was jak skończą. Będę strzelał, ale nie trafię. Też mam żonę i dzieci. Uciekajcie!” Matka Andrzeja zaufała żołnierzowi. On nie skłamał. Uciekli.
Mówią, że w tamtych okolicach kobiety są bardziej harde i bardziej wytrzymałe niż w innych rejonach kraju. Małe, zgarbione babcie, staruszki wyglądające na sto lat lub więcej, o twarzach spalonych słońcem, charakterystycznie mrużą oczy jak się uśmiechają. Ich dłonie, grube i zniszczone od pracy wydają się być wiecznie brudne. Ziemi wtartej głęboko w skórę, nie można łatwo zmyć. Każdego dnia kobiety rytualnie taszczą z lasów na plecach wielkie kwadratowe chusty wypełnione chrustem. W czasie żniw wielkie toboły z grubego płótna lnianego wypchane zostaną pachnącym sianem lub złotą słomą dla zwierząt. Z oddali wyglądają jak gigantyczne żuki, wolno sunące po wydeptanych ścieżkach. Niezmordowane. Spoglądasz z boku i dziwisz się, jak one to wytrzymują? Jaka siła pozwala targać im te toboły? Każdy dzień wypełniony ciężką, fizyczną pracą. Każdy dzień taki sam, odmierzany rytmem mijających pór roku i cyklami prac w polu. Jedną z takich kobiet była matka Andrzeja, Janina Gradziuk.
Po wojnie Gradziukom nie było łatwiej. Samotnej kobiecie wychowującej dwójkę synów nigdy nie jest łatwo. Andrzej dorósł, został pracownikiem lasów państwowych. Założył rodzinę. Ale to muzyka, książki i poezja były jago namiętnościami, które zazdrośnie upominały się o każdą chwilę z życia. Nawet pod koniec, osłabiony postępującą chorobą nowotworową, zawsze miał czas dla zespołu Nary-Doro, z którym od początku współpracował. Dla Nary-Doro tuż przed śmiercią napisał piosenkę pt. „Gmina rozśpiewana”. To właśnie ten utwór, po śmierci Andrzeja Gradziuka do celów propagandy sukcesu wykorzystał Dariusz Straus.
Zespół muzyki ludowej Nary-Doro został założony w 2005 r. przez Zofię i Stanisława Serków. Państwo Serkowie organizowali w Siedlisku „Biesiady u Serków”, na których lubił pokazywać się nasz wójt. Darek Straus skwapliwie wykorzystywał okazję, by promować się kosztem lokalnej imprezy. Dorwawszy się do mikrofonu opowiadał o muzyce i miłości oraz o tym, jak to muzyka może łagodzić obyczaje w „naszej małej, rolniczej gminie”. Wszystko było ładnie i pięknie. Wójt promował się kosztem Serków i ogrzewał się w cieple ich sławy, a ci mogli liczyć na dofinansowania do działalności artystycznej z budżetu gminy. Tak było do czasu.
Pewnego razu wójt Darek Straus wymyślił sobie, że skoro Serkom także dobrze idzie, to jemu pójdzie jeszcze lepiej. W dniu 25. czerwca 2011 r. na organizowane przez GOKiS w Siedlisku spotkanie z piosenką biesiadno-kresową przygotował utwór literacki – dzieło, które miało stać się nieoficjalnym hymnem gminy Siedlisko. Problem w tym, że utwór ten jest plagiatem piosenki Andrzeja Gradziuka napisanej dla zespołu Nary-Doro.
Porównajmy dwie pierwsze zwrotki utworu „Gmina rozśpiewana” napisanego przez Andrzeja Gradziuka i splagiatowanego przez Dariusza Strausa.
(wersja oryginalna Andrzeja Gradziuka)
W Siedlisku witamy
Zespoły śpiewacze
Których mili państwo
Na pewno nie znacie
Słuchacie piosenek
Tych zupełnie nowych
Bo to jest śpiewanie
Piosenek kresowych
Ref.
Oj dana, oj dana
Oj dana, oj dana
Oj dana, oj dana
Gmina rozśpiewana
To nasze spotkanie
Niech wszystkich rozbawi
No i naszą gminę
Także nam rozsławi
Piosenka kresowa
Niech płynie do zmroku
I niech te spotkania
Będą tu co roku
Ref.
Oj dana….
(Wersja Dariusza Strausa)
W Siedlisku witamy Zespoły śpiewacze
Których mili Państwo na pewno nie znacie
Słuchajcie piosenek tych zupełnie nowych
Bo to jest śpiewanie piosenek kresowych
Ref. Oj, dana, oj dana, Oj dana, oj dana,
Oj, dana, oj dana, Gmina rozśpiewana
II. Gmina ta kochana pięknie tak zadbana,
Dzięki dobrej władzy dobrze zarządzana,
Malowane płoty kwiatem przeplatane
I te stare ganki przez dziadków zadbane
Jak widać także na poziomie artystycznym wójt stosuje wypróbowaną i sprawdzona technikę „przeoczeń”. Lekceważąc prawo autorskie przerobił cudzą własność intelektualną dla potrzeb gminnej propagandy sukcesu. Kiedy państwo Serkowie zaprotestowali przeciwko tak wykorzystywanemu utworowi zmarłego artysty i przyjaciela, wójt odwdzięczył się krnąbrnym artystom wstrzymaniem dotacji finansowej dla zespołu Nary-Doro. Państwo Serki wraz zespołem Nary-Doro nie zaprzestali działalności. Śpiewają dalej, promując gminę Siedlisko na ogólnopolskich konkursach zespołów ludowych. Robią to za własne pieniądze.
Władza zawsze chętnie wykorzystywała artystów do celów propagandowych. Straus niczym się nie wyróżnia na tym tle. Celem plagiatu jest upudrowanie smutnej rzeczywistości gminy Siedlisko, której wizytówką jest dziurawy parking przed budynkiem Urzędu Gminy wyłożono płytami drogowymi i rozpadające się schody bez podjazdu dla inwalidów. Pozostając w sferach myślenia życzeniowego wójt nieudacznik chce przekonać, że w Siedlisku jest wspaniale, ponieważ: „nad wszystkim czuwa gospodarz domu, nie da on krzywdy zrobić nikomu. Wszystkim pomoże, o każdej porze, mój Boże!”