Wójt gminy Siedlisko Dariusz Straus nie szczędził czasu ani pieniędzy na edukację. Zaczął od Kółka Muzycznego i gdyby nie został wójtem na pewno ukończyłby jakieś renomowane konserwatorium wiedeńskie. Później była szkoła rolnicza i Akademia Rolnicza. Tej drugiej tylko semestr, może dwa… no bo zaproponowano mu studia w Ameryce. Jak pisze Dariusz w życiorysie, studia na Georgetown „uniweristi” (pisownia oryginalna) trwały kilka miesięcy i trza było wracać na pole. Oupsss… zapomnieliśmy o najważniejszym: zanim Darek wsiadł do samolotu PLL LOT i wyleciał na saksy do USA, zahaczył o Uniwersytet Jagielloński. Tam intensywnie wtłaczano mu do głowy język angielski. Wstyd było wysłać chłopa za granicę, który ani be, ani me, ani kukuryku. Po powrocie z wycieczki do Stanów Darek został wójtem. Na wsi był szyszką. Wygrał hasłem „Większość tu, to nawet w Nowej Soli nie była!”. Myliłby się ten, kto sądzi, że po zdobyciu stołka wójta Darek spoczął na laurach. Przeciwnie. Jego edukacja nabrała tempa. Zaczęły się wycieczek do Szkół Wyższych, Szkół Niższych i do tych całkiem małych jak na przykład Wyższa Szkoła Zawodowa w Legnicy. Uczył się wszystkiego, czego uczyli – zarządzanie i marketing, marketing i zarządzanie. Studiował nawet tajniki zdobywania funduszy europejskich. Normalnemu człowiekowi życia by zabrakło na te szkoły, szkółki, kółka zainteresowań i uniwersyteciki. Ale Darek dał radę! Widać skłonność do spędzania czasu w pozycji siedzącej nie jest jego cechą urzędową ale nawykiem. Jaki jest skutek tego siedzenia nad książkami? Gmina Siedlisko ma najlepsiejszego, najbardziej sraradnego, najbardziej siębiorczego, elokwentytnego, erudytytnego wójta na świecie!