Drodzy Mieszkańcy,
naszemu wójtowi mizernie idzie rządzenie gminą. Darek Straus jest kiepski zarówno w pozyskiwaniu funduszy jak i w realizowaniu inwestycji publicznych. Litując się nad jego nieudolnością i samorządowym nieudacznictwem, w ostatnim felietonie podsunęliśmy mu proste rozwiązanie problemu, z którym boryka się od kilku lat. Chodzi o zbudowanie Klub Seniora w Siedlisku. Przypomnijmy – Straus od kilku lat organizuje przetargi na realizację tej inwestycji i ciągle je unieważnia. A wystarczyłoby zmienić projekt, postarać się o dodatkowe fundusze lub zmienić lokalizację, a problem zostałby rozwiązany i gminni seniorzy mieliby swoje miejsce spotkań.
Znamy Strausa nie od dziś i dobrze wiemy, że gdyby nawet święty Mikołaj przyjechał do Siedliska z workiem dobrych pomysłów i gotowych rozwiązań, nasz wójt i tak by z tego dobrodziejstwa nie skorzystał. Otoczony przez spolegliwych i bezkrytycznie naiwnych radnych, przez ponad dwie dekady Dariusz Straus na fotelu wójta obrastał w piórka, bezwzględnie niszcząc każdą dobrą inicjatywę, która mogłaby stanowić konkurencję dla jego samorządowej nieudolności. Szczytem zadufania w sobie był sławny wywiad z 2016 r.,w którym wójt gminy Siedlisko szczerze, w poczuciu bezkarności, opowiedział jak niszczył przeciwników politycznych, jak wykopał z gminnej imprezy ówczesnego kierownika GOKiS-u Rysia Łabiaka, jak mścił się na mieszkańcach Borowca i jak zwolnił z pracy utalentowaną dyrektorkę – Jolę Pazdrowską – bo stanowiła zagrożenie dla jego indolencji i impotencji organizacyjno-samorządowej. O tych niegodziwościach Straus opowiadał redaktorowi gazety z nieskrywaną dumą. Jakby chwalił się, jak gdyby chciał powiedzieć „Siedlisko jest moje! Tu mi nikt nie podskoczy! Ja tu rządzę! Ja tu mam monopol na prawdę! A tego, kto uważa inaczej – tego zniszczę”.
Cała nasza gmina odczuwa na własnej skórze wymierne skutki przekonania wójta o własnej doskonałości. Straus wielokrotnie powtarzał, że – cytujemy: „szkoły na wójta nie ma, ale ja doświadczenie mam”. Gdy rozejrzymy się dookoła, gdy spojrzymy na wartki strumień ścieków, które gmina spuszcza do Odry, gdy uświadomimy sobie jak poważane jest zacofanie infrastrukturalne gminy i jak duże zadłużenie, zadajemy sobie pytanie: „Jakie doświadczenie ma Straus?”. Odpowiedź może być tylko jedna – ż a d n e g o ! Przez dwie dekady wójt się ślizgał od wyborów, do wyborów, a skutkiem jego pracy jako samorządowca jest sterta łajna o nazwie „uchybienia, przeoczenia, niedopatrzenia”, o których alarmuje ostatni raport kontroli NIK.
Dlaczego Darek Straus wspierany przez wiernych lizusów z rady gminy tak zdewastował naszą onegdaj piękną gminę? Dlaczego Straus tak nie lubi Siedliska? Karmimy go, utrzymujemy. Jego uposażenie pochodzi z podatków, które płacimy. Czy gdybyśmy płacili więcej, zdołałby wreszcie pokochać mieszkańców tak, by zacząć rozwiązywać nasze problemy? Doświadczenie uczy, że nie. W tej kadencji Straus dostał już dwie podwyżki, a gmina Siedlisko dalej jest w szarym ogonku regionu pod względem rozwoju oraz poziomu zamożności
Niezależnie od tego, jak głośno Bronka Pawlakowa z Janką Gielcową przy wtórze Rysia Kieczura i Gosi Chilickiej będą śpiewać hymny pochwalne na cześć wójta. Nieważne ile podwyżki przyklepią mu lizusy z rady gminy – Darek Straus się nie zmieni. Będzie zawsze tym samym groteskowym, pokracznym nieudacznikiem, dla którego technika obsługi mikrofonu oraz sprzętu nagłaśniającego będzie do końca życia wyzwaniem. I tak jak już wspomnieliśmy – wójt oleje wszystkie dobre pomysły, które pochodzą z zewnątrz. Każda idea, która nie zrodziła się w jego urzędowej łepetynie – w myśl zasady, że na wsi tylko wójt ma rację – traktowana będzie przez niego jako obca, jako coś, co trzeba potraktować jak Łabiaka – czyli wykopać i zniszczyć.
Gdyby Darek Straus zobaczył coś więcej niż czubek własnego nosa, na pewno podpatrzyłby jak sąsiedzi gospodarzą i być może dzisiaj w Siedlisku, podobnie jak w Bytomiu Odrzańskim, mielibyśmy nie tylko czystą wodę w kranach, ale również gazociąg. Jak bardzo zapatrzony w swoje samorządowe talenty jest nasz wójt świadczy przykład Fundacji Ma Dar.
Fundację Ma Dar założył w 2019 r. Paweł Miśkiewicz i ma ona swoją siedzibę w Nowym Żabnie. Miśkiewicz, Miśkiewicz, Nowe Żabno… czy mówi Wam to coś? Tak, dobrze myślicie! Paweł Miśkiewicz jest synem gminnej sekretarzycy – Mańki Miśkiewiczowej, która od ponad dwudziestu lat razem na spółkę z Darkiem budują dobrobyt w gminie Siedlisko. Co więcej, pani Mania ma fuchę w zarządzie fundacji synka – jest członkiem komisji rewizyjnej, czyli odpowiada m.in. za rozliczenia wpływów i wydatków Fundacji Ma Dar. Sami przyznacie – niezły układ: synek prezes, mamusia kontroler w myśl zasady, że „żona cię tak nie przypilnuje, jak rodzona matka!”. A jest co rozliczać i co kontrolować. Fundacja Ma Dar w roku 2019 pozyskała ponad 138.000 zł, rok później było to ponad 178.000 zł. Łącznie daje to ponad trzysta tysięcy złotych w dwa lata. Przyznacie, że jest to całkiem niezły wynik jak na peryferyjną, małą, rodzinną fundację w pierwszych dwóch latach działalności. Jak widzimy mamusia z synkiem w roli prezesa znają się na pozyskiwaniu środków. Dlaczego zatem mamusia… pardon, pani Mania nie podpowie Darkowi jak skutecznie zdobywać fundusze zewnętrzne? Czyżby pani Miśkiewicz nie chciała podzielić się tą wiedzą z dawną szkolną miłością, której zawdzięcza ciepłą posadkę w Siedlisku? A może Darek nie chce tego słuchać, bo jak zwykle woli robić po swojemu i dlatego mamy to, co mamy?
Pozyskane środki Fundacja Ma Dar przeznacza na działalność statutową, czyli m.in. na – i tu cytujemy: „Działania dotyczące przeciwdziałaniu wykluczeniu osób niepełnosprawnych oraz zagrożonych wykluczeniem społecznym i zawodowym. Nauka, edukacja, oświata i wychowanie, kultura, sport, turystyka i rekreacja. Działania na rzecz osób niepełnosprawnych. Ochrona, opieka i pomoc na rzecz zwierząt.”. Niech teraz nam ktoś odpowie na pytanie: jak to jest, że prywatnie – pani Miśkiewicz wraz z synkiem – pozyskują środki na to, by ulżyć niepełnosprawnym, by seniorów integrować ze społeczeństwem, a w gminie Siedlisko, w miejscu zatrudnienia pani Miśkiewicz, seniorów i niepełnosprawnych się olewa fundując im tzw. „przyciski przywoławcze” na poręczy walących się schodów do budynku urzędu gminy? Czym się różnią seniorzy z Siedliska od tych z Nowego Żabna. Albo dlaczego w gminie Siedlisko problem wolnobytujących kotów wójt i jego lizus-radny Pabisz proponują rozwiązać przy pomocy karabinu, a w tym samym czasie, Miśkiewiczowa wraz z synkiem Pawełkiem, pozyskują fundusze na „ochronę, opiekę i pomoc na rzecz zwierząt”. Czy koty z naszej gminy są gorsze od tych z Nowego Żabna?
Jak już jesteśmy przy seniorach, to należy wiedzieć, że fundacja Miśkiewiczów dokonała rzeczy, której wójt gminy Siedlisko póki co nie może podołać – utworzyła w Nowym Żabnie Klub Seniora rozszerzony o agroturystykę – czyli tzw. Zielone Gospodarstwo Opiekuńcze (w skrócie ZGO). Co to takiego? To Klub Seniora, w którym babcie i dziadkowie mogą pogłaskać konika, krówkę dotknąć kaczuszki (niekoniecznie emaliowanej, którą znają ze szpitala) albo ulepić kubeczek z gliny. ZGO opiera się na pomyśle włączenia rolnictwa do aktywizacji osób starszych lub niepełnosprawnych. Gospodarstwo ZGO założone przez fundację Miśkiewiczów – zgodnie z deklaracją – będzie otwarte dla podopiecznych 5 dni w tygodniu przez osiem godzin. W tym czasie Miśkiewicze – to znaczy fundacja Ma Dar udostępni konie, które hoduje, seniorom, aby mogli je pogłaskać, przytulić, nakarmić marchewkami itp. itd. Żeby było ciekawiej oprócz ZGO założonego przez fundację Miśkiewiczów w Nowym Żabnie istnieje już Klub Seniora, który utworzony został ponad rok temu przy miejscowym Ośrodku Pomocy Społecznej.
Dwa kluby dla seniorów, w jednej miejscowości – marzycie o takim luksusie? Też byście tak chcieli mieć w Siedlisku jak mają dziadkowie i babcie w Nowym Żabnie? Ale, jak to mówią – nie dla psa kiełbasa. W Siedlisku, na sprzedanej za grosze rodzince działce koniarzy, hasają na konikach wójt z synkiem, a seniorzy zdalnie mogą posmakować zbawiennych skutków hippoterapii. Natomiast w budynku, w którym zaprojektowano utworzenie Klubu Seniora, funkcjonuje prywatne przedszkole, które Darek ściągnął do Siedliska, by zrobić dobrze koleżce z PSL-u. Oczywiście znowu, jak w wielu innych przypadkach wcześniej i teraz nieudolność Strausa można wytłumaczyć bajeczką o „małej, ubogiej, położonej na uboczu rolniczej gminie”, ale czy ktoś w nią jeszcze uwierzy? Nawet Darek Straus, który zaszczycił Miśkiewiczów swoją obecnością w dniu otwarcia Zielonego Gospodarstwa Opiekuńczego, na zdjęciach wydaje się być lekko zamyślony. Być może po 25 latach wysiadywania dupogodzin, po dwóch dekadach przyglądania się jak sąsiednie miejscowości się rozwijają, chłopak z wąsikiem zrozumiał prostą prawdę – że nigdy nie powinien zostać wójtem, bo rządzenie gminą wymaga przede wszystkim empatii, wiedzy, zdolności organizacyjnych – czyli tych wszystkich cech, których on nigdy nie posiadał.
Znowu sytuacja się powtarza – cała okolica się rozwija, a Siedlisko rządzone przez Strausa nieudacznika grzęźnie w bagnie niemożności, niekompetencji i głupoty samorządowej. Tak jest od ponad dwudziestu lat. Dzisiaj, kiedy poznaliśmy prawdę o kulisach rządów Strausa, gdy inspektorzy NIK potwierdzili skrajną wręcz nieudolność wójta, czy możemy się dziwić, że utknęliśmy z syfiastą wodą w kranach, dziurawymi drogami i gigantycznymi, wielomilionowymi kredytami, które gospodarz gminy i jego świta zwyczajnie przejedli? W tych okolicznościach wyborcze hasło wójta: „W Siedlisku nic się nie zmieni, będzie jak było jeżeli mnie wybierzecie” stało się mroczną zapowiedzią popegeerowskiego skansenu początku lat 90 XX w., który urządził nam w Siedlisku Dariusz Straus i jego drużyna spod znaku Siły Kontynuacji.
pozdrawiam
Paweł P.