W gminie Siedlisko gówna, to śliski temat. Nawet Kontrolerzy NIK potwierdzili, że w tematyce okołogównaniej samorządowa drużyna wójta Dariusza Strausa nie ma sobie równych w regionie. W Siedlisku gówno potrafi rozpływać się w mgle lub płynąć pod siatką maskującą w ogrodzie radnego-gajowego Rysia Kieczura. Gówna z Siedliska zrzucane są do Odry a także regularnie goszczą w gminnych wodociągach. Ostatnio gówno spotkać można było na gminnym chodniku. Mieszkańcy nie wiedzieli, czy mają się śmiać, czy płakać. Śmiać i płakać rzecz jasna z radości: dlatego że wreszcie w gminie pojawił się fragment chodnika z prawdziwego zdarzenia.
Po wnikliwych analizach i badaniach organoleptycznych ustalono, że producentem gówna był – o dziwo: nie Rysiu Kieczur i jego domownicy, ale koń. Gdy ta informacja obiegła lokalną społeczność zwrócili się do nas zainteresowane sprawą bydlątka, przekazując na nasze ręce oficjalny protest. Otóż jak widać na załączonym materiale zdjęciowym z imprezy dożynkowej w 2015 r. w Siedlisku, konie wiedzą jak korzystać z toalety, nawet z tych przenośnych. Dlatego gminne chabety proszą, by oddyndolić się od koni, bo koń, to nie radny Kieczur. No! Ihhhahhaaaaa!!!