Wdepnąłeś w gówno? Witamy w gminie Siedlisko!

Drodzy Mieszkańcy,

Dzisiaj oddajemy Wam do lektury felieton o gównach. Nie znaczy to, że będzie to gówniany felieton – czyli felieton do dupy. Na początek zagadka: czym się różnią chodniki w innych miastach od trotuarów z Siedliska? Po pierwsze – są i można po nich bezpiecznie się poruszać, nie ryzykując potknięcia czy skręcenia kostki w dziurze. Po drugie – na chodnikach w miastach można czasami wdepnąć w psią kupę. Natomiast te w Siedlisku są zasrane przez konie. A teraz druga zagadka: czym się różni gówno końskie od psiego? – Tych, którzy nie wiedzą zapraszamy do Siedliska na ul. Szkolną. Tu, dokładnie naprzeciwko domu tzw. lokalnego patrioty (kolesia, z którym na spółę przedsiębiorczy wójt kilka lat temu wykopał widoczną z kosmosu dziurę w ziemi w sąsiedztwie szkoły) zesrał się koń. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, wszak bydlę nierozumne, nie zważa na konwenanse, etykietę, dobre maniery i sra gdzie popadnie, gdyby nie to, że gówno leżakowało i połyskiwało na słońcu godzinami, które przerodziły się w dni i doby. Kto wie, może leżałoby tam aż do końca kadencji Dariusza i jego dzielnych krasnoludków-nieudaczników, gdyby nie forum internetowe.

O ile trudno wymagać od zwierząt, by przynaglone potrzebą korzystały z wychodków, tak od ich opiekunów wymagać kultury i higieny należy. O tym, żeby sprzątać po zwierzętach uczą się dzieci na lekcjach w szkole. Nie jest to żadna wiedza tajemna czy pilnie strzeżony sekret. Ale wiadomo – w Siedlisku jak to w Siedlisku przykład idzie od góry. Jeżeli w ogrodzie dinozaura samorządu Rysia Kieczura – wieloletniego radnego, który na sesjach rady jest zielony niczym żabka, bowiem Rysiu na sesjach paraduje w mundurku pracownika Lasów Państwowych – płyną wartkim strumieniem nieoczyszczone ścieki, to trudno się dziwić, że właściciel, który wybrał się na spacer z konikiem po chodnikach ulicy Szkolnej, „przeoczył” kilka kilogramów gówna, które wydalił z nieparzystokopytny pupil. Niestety – smutna praktyka dowodzi, że w naszej onegdaj pięknej gminie od czasu, gdy zaczął nią rządzić Straus wespół z wiernym orszakiem równych mu nieudaczników, gówna i przeoczenia zaczęły iść w parze. Tak nie powinno być, czemu dali wyraz mieszkańcy Siedliska w trakcie dyskusji na forum internetowym. Głos w dyskusji na forum zabrał również szanowny małżonek gminnej rajczyni Ani Zboralskiej. Pan Zboralski stwierdził – i tu prosimy o uwagę, że: „takie rzeczy na wsi się zdarzają”, a tym, którym się taki stan rzeczy nie podoba mąż radnej gminnej radzi: „Lepiej dowcipkować niż z byle gówna robić aferę”.

Podążając tropem interpretacyjnym wyznaczonym przez pana Zboralskiego gówna końskie zalegające na wiejskich chodnikach – a Siedlisko jest przecież wioską – nie powinny dziwić ani zaskakiwać, ani tym bardziej bulwersować. Życie w ich otoczeniu powinniśmy traktować jako rodzaj normy, pewnego standardu, który wiąże się z folklorem wiejskim. W tym kontekście proceder wylewania nieoczyszczonych ścieków w ogrodzie Kieczura nabiera innego znaczenia. Sranie do ogrodu jawi się jako element wiejskiej tradycji, którą pieczołowicie strzegą i pielęgnują spadkobiercy tego typu nawyków. W myśl tej wykładni, z wszędobylskimi gównami mieszkańcy wsi muszą się nie tyle pogodzić, co uczynić z nich relikwie dawnej tradycji – żywe, ciepłe, parujące pamiątki zamierzchłych czasów, kiedy to w jednej izbie spano z koniem, krową i kurami, ogrzewając się w fermentującym oborniku, który zapewniał ciepło zimą. Nie zdziwmy się zatem, gdy wójt i rada gminy Siedlisko nada Ryszardowi Kieczurowi order strażnika wiejsko-gminnych tradycji o charakterze fekalnym, a na Placu Zamkowym wystawiony zostanie pomnik końskiego gówna odlany z brązu. Niemożliwe? Nie takie absurdy widziała gmina Siedlisko rządzona przez Dariusza Strausa i jego lizusów.

Gdy mowa o gównach w gminie Siedlisko natychmiast pojawia się skojarzenie z Rysiem Kieczurem i jego ogrodem. W ostatnim wydaniu gazety Regionalnej mogliście przeczytać, że afera ze spuszczanymi ściekami w ogrodzie Ryszarda nabiera tempa. Okazuje się, że sprawą zajął się osobiście Cepeeniarz, a jak przekonaliśmy się na przykładzie wójta, właściciel siedliskowej stacji paliw potrafi być skuteczny w dochodzeniu do prawdy. Darek Straus potrzebował prawie trzech lat sądowych batalii i kilkunastu tysięcy złotych kosztów sądowych, które zapłacił Cepeeniarzowi, by zrozumieć, że w społeczeństwach demokratycznych każdy ma prawo krytykować władzę. Ciekawe, ile czasu i jakie koszty w związku z tym poniesie Rysiu Kieczur, by zrozumieć, że wylewanie nieoczyszczonych ścieków do ogrodu oraz wypalanie trawy jest nie tylko nielegalne, ale przede wszystkim szkodliwe dla środowiska naturalnego, jego samego oraz sąsiadów. Rysiu zamiast przyznać się do błędu, przyjąć mandat i posypać głowę popiołem wybrał drogę krętactw i matactw. Przypomnijmy: w pierwszej wersji wydarzeń zrzucił winę na szwagra, który miał wypalać trawy. Na drugi dzień zmienił wersję – wymyślił anonimowego podpalacza, który postanowił wypalić chaszcze w jego sadzie. Na pytanie dlaczego nie zawiadomił straży pożarnej ani policji – Rysiu też miał wymówkę: „bo to i tak by nic nie dało” – odpowiedział. W jego wyjaśnieniach pojawiają się również goście z Ukrainy, a zielona siatka maskująca odprowadzanie nieoczyszczonych gówien do ogrodu rzekomo służyć miała zbieraniu jabłek.

Jak widzimy im dłużej Rysio opowiada historyjki o gównach w ogrodzie, tym bardziej obrastają one w fantastyczny tłuszcz. W tym tempie postępu absurdalnych narracji okazać się może, że rezerwuar nieoczyszczonych ścieków pamięta czasy możnego rodu Schoeneich-Carolath, który władał Siedliskiem, a Rysiu wraz z domownikami prezentować się będą w roli dzielnych strażników szlachetnego dziedzictwa – metabolicznej spuścizny dawnych gospodarzy tych ziem. To, czy takim eksplikacjom zjawiska ktoś da wiarę – tym autor owych historyjek wydaje się nie przejmować. Bowiem jeżeli Rysiu, by się wybielić, wplątał w aferę własnego szwagra, jest tylko kwestią czasu zanim zwali winę na pozostałych domowników, włącznie z seniorką rodu – szanowną mamusią. Wszak starczym zniedołężnieniem wytłumaczyć można wszystko – co nie, Rysiu?

Oficjalny apel do wiceprzewodniczącego rady gminy w Siedlisku Ryszarda Kieczura – możesz zakończyć ten spektakl tu i teraz – zachowaj się przyzwoicie, przyznaj do błędów i ponieś ich konsekwencje. Wszyscy wiemy, co było w twoim sadzie. Widzieli to twoi sąsiedzi i wędkarze, którzy przechodzili obok w drodze nad Odrę. O smrodzie z twojego ogrodu wiedzieli wszyscy, którzy tam mieszkali i którzy przechodzili obok. Nikogo nie oszukasz. Im dalej brniesz w matnię fantastycznych wymówek, tym trudniej będzie ci z niej wyjść. Masz jeszcze szansę, żeby zakończyć tę farsę, której jesteś sprawcą. Do tej pory nieudolność kolesia wójta zasłaniałeś demokracją. Ale demokracja nie polega na tym, że ludzie uwierzą w każdą twoją historyjkę, bo zostałeś wybrany. Demokracja, to wielka odpowiedzialność wybranej w wolnych wyborach władzy przed tymi, którzy ją wybrali. Wbij to sobie do głowy. Jeżeli tego nie zrozumiałeś do tej pory i nie chcesz zrozumieć, to lekcja, której doświadczysz będzie twoją życiową nauczką. Wkrótce okazać się może, że zostaniesz najsławniejszym i najbardziej rozpoznawalnym pracownikiem Lasów Państwowych nie tylko w regionie, w Polsce ale i w Europie. Podobnie jak Straus jest w tej chwili najsłynniejszym wójtem w Polsce, tak i ty będziesz rozdawał autografy – taki będziesz sławny. Pytanie tylko czy chcesz tej sławy.

pozdrawiam

Paweł P.

3 Replies to “Wdepnąłeś w gówno? Witamy w gminie Siedlisko!

  1. Z Izy D. byłby taki sam wójt jak ze Strausa, bo jeśli go popiera, to znaczy, że popiera jego nieróbstwo, kolesiostwo, nepotyzm i kłamstwa, które doprowadziły do zapaści i biedy gminy pod każdym względem. Niech zwolenniczka Strausa doprowadzi swoje gospodarstwo do porządku, które nie jest wzorem, a dopiero później niech myśli o stołku. Wszędzie jej pełno, ale nic z tego konkretnego nie wynika.

  2. No i mamy pierwszego oficjalnego kandydata na wojta gminy Siedlisko. Powitajmy go to Pani Izabela Dysiewicz z domu Samol. Pani Iza póki co nie ma jeszcze Facebooka ( nie miala go rowniez w piprzedniej kampanii) podobnie jak wojt Straus i radny Kieczur więc prowadzi kampanię szemrano- szeptaną docierając bezpośrednio do domostw. Pani Iza mimo, że mieszka w Siedlisku od urodzenia jeszcze “nie orientuje się” kto z kim, po co, za ile i dla czego więc “nieświadoma” z wielkim bananem na ustach publicznie agituje sołtysa Siedliska Pana Grzegorza Klapp. Pani Iza “nie wie”, że ów sołtys to najwierniejszy donosiciel wójta. Pani Iza startując staje się “wrogiem” wójta bo przeciez próbuje obalić króla. Strach pomyśleć co będzie gdy się o tym dowie Dariusz 😏

    1. Pani Iza startując nie staje się wrogiem wójta tylko wspólniczką ! To się działo w poprzednich wyborach, chodziło o rozdrobnienie głosów na 3 kandydatów, teraz chcą tą samą zagrywką załatwić ostatnią kadencję dla Strausa. Pani Iza nie robi tego za darmo- ma zapewne korzyści, o których cicho sza.Swoją firmę rodzinną zatopiła i taki sam los czekałby naszą gminę a ona by dalej miała banana na twarzy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *