Ile czasu potrzeba, by zorganizować przejście dla pieszych? W Siedlisku 25 lat …

Drodzy Mieszkańcy,

25 lat – tyle dostaje się za zabójstwo teściowej. My, w Siedlisku również musieliśmy swoje odsiedzieć. Niemalże ćwierć wieku czekaliśmy na to, aż wójt zorganizuje u nas przejście dla pieszych. Takie właśnie powstało. Niby nic szczególnego: kilka białych pasów namalowanych na jezdni, lampa i znak drogowy. Ale to tylko pozory. Inwestycja ta okazała się być na tyle skomplikowana, że musieliśmy ćwierć wieku czekać na to, aż ktoś weźmie puszkę białej farby, pędzel i namaluje zebrę. Kto wie, może gdyby zamiast zebry malowano na jezdni koniki lub papugi, to mielibyśmy w gminie więcej takich przejść. Póki co jest jedno i należy się z tego cieszyć.

Czy nasz wybitny smakosz pączków i utalentowany samorządowiec zorganizuje z tej okazji festyn? Czy odbędzie się gminna potańcówka, w trakcie której betonowi radni z Siły Kontynuacji na czele z wodzem ogłoszą inwestycyjny sukces? O tym się zapewne niedługo przekonamy. Jedno jest pewne – po tym jak w Siedlisku pojawiło się pierwsze przejście dla pieszych gmina stała się gospodarczym tygrysem regionu. Teraz tylko musimy uzbroić się w cierpliwość. Za następne dwadzieścia pięć lat otworzymy szampana na wyremontowanych schodach do urzędu gminy. Bowiem realizacja tej inwestycji przewidziana została na rok 2093.

Oczywiście żartujemy, ale w tym żarcie odbija się gorzka prawda o wójcie i jego sposobie zarządzania gminą. Kiedyś, za czasów ś.p. Stasia Batora w jedną kadencję w Siedlisku wybudowano szkołę. Dzisiaj musimy czekać 25 lat na namalowanie zebry i postawienie znaku informującego o przejściu dla pieszych. Czy ktoś jeszcze wierzy w to, że Daruś Straus i jego ekipa mają chociażby mgliste pojęcie o zarządzaniu gminą? Pomyślmy – ile czasu zmarnowaliśmy z tym nieudacznikiem? Pan Bator jako wójt nie miał środków z Unii Europejskiej. Po dofinansowanie do budowy szkoły jechał osobiście do Warszawy, do Ministerstwa. Kiedy odchodził ze stanowiska wpowiedział radnym, że nie chce żadnych nagród, żadnych dyplomów pamiątkowych. Zamiast pucharów i orderów chciałby, żeby radni nadali mu tytuł „biegłego”. „Biegłego”, bo jak określił, mało który tyle się nabiegał co on, by zabezpieczyć fundusze na budowę szkoły,

Straus nie biega. Wójt Dariusz Straus wysiaduje w urzędzie dupogodziny. Siedzi i czeka – od wypłaty, do wypłaty. A należy wiedzieć, że wysiadywanie dupogodzin jest w Siedlisku zajęciem intratnym. W zeszłym roku, z tytułu wynagrodzenia, Straus przytulił ponad 150 tysięcy złotych. I pomyśleć, że wystarczą dwa lata na stołku wójta w naszej gminie, a człowiek nie potrzebuje kredytu, by kupić malutki dom czy mieszkanie. Dobrze się chłopina ustawił, nieprawda? A felietoniarze mówią, że Daruś taki niezaradny i taki nieprzedsiębiorczy. A tu popatrz – za wygniatanie fotela kasuje 150 tysięcy złotych z ogonkiem. Wszystko to dzięki radnym z obozu Siły Kontynuacji, którzy grzecznie i bez sprzeciwu podnoszą łapki w górę, gdy Daruś poprosi ich o podwyżkę. Zresztą nasz wójt słynie w okolicy z biegłości w pozyskiwaniu funduszy dla siebie, działeczek dla rodzinki oraz nieruchomości gminnych dla tzw. „lokalnych patriotów”. Jednak czy owa skuteczność jest równie wysoka, gdy chodzi o zabezpieczanie finansowania dla inwestycji publicznych? Otóż nie. W tym obszarze wójt gminy Siedlisko wykazuje się zdumiewającą wręcz impotencją.

Pierwszy przykład z brzegu – dotacje na remont kościoła. Darek Straus dwoił się i troił, by darowiznami z dziurawego i zadłużonego budżetu gminy zdobyć przychylność księdza proboszcza. Na początku mu się nawet udało. Ks. Palewski potępił wydawcę felietonów – cepeeniarza – z ambony. Wtórował mu Rysiu Łabiak, który zorganizował minikrucjatę przeciwko felietoniarzom. Rysiu słynie z tego, że najwyżej podnosi kościelne chorągwie na procesjach, oraz że robi płotki. By wzmocnić głos okołokościelnej krytyki felietoniarzy przedsiębiorczy Daruś zamówił u Rysia płotek dla gminy. 22 metry giętego drutu za ponad 15 tysięcy złotych a księdzu wręczył 70 tysięcy dotacji na tzw. uszczelnienie fundamentów kościoła gliną. Interes życia! Suma summarum: korzystając z funduszy publicznych wójt za poparcie polityczne środowisk kościelnych, zainwestował odpowiednio: 70 tysięcy złotych za glinę i 15 tysięcy na kilkadziesiąt kilogramów pogiętego drutu, eufemistycznie nazwanego płotem. Obłęd! Nieprawda! Prawie 100 tysięcy polskich złotych na glinę i drut? Czy były ze złota? To wie tylko przedsiębiorczy wójt.

I teraz dochodzimy do sedna sprawy. Ksiądz proboszcz rozpoczął remont kościoła. Przedsięwzięcie wymaga gigantycznego nakładu pracy, materiałów, a więc również i środków. Dlaczego wójt nie przygotował wniosku do odpowiednich instytucji o dofinansowanie remontu? Dlaczego przekazanych dotacji nie zabezpieczył jako środków własnych, by pozyskać dotację? Nieopodal, w Otyniu, burmistrz Barbara Wróblewska zainwestowała raptem 100 tys. złotych wkładu własnego, by zrealizować wartą prawie 1,2 miliona inwestycję. Dosłownie: gmina dała 100 tysięcy wkładu własnego, by pozyskać jeden milion złotych dotacji zewnętrznej. Za tyle bowiem wybudowano nowe przedszkole wraz ze żłobkiem. Można? Można!

Na sesji Dariuszowi Strausowi zadano pytanie: czy gmina złożyła wniosek o dofinansowanie do remontu zabytkowego kościoła w Siedlisku. Wiecie, co nasz przedsiębiorczy i arcymądry włodarz odpowiedział? Naprawdę chcecie wiedzieć? Otóż Darek odpowiedział to, co zwykle: „gmina wniosku nie złożyła”. I to by było na tyle, gdy mowa o domniemanej gospodarności i samorządowej skuteczności naszego utalentowanego włodarza. Wszystko zgodnie z obietnicą wyborczą Strausa, że dopóki on będzie rządził w Siedlisku, to nic się nie zmieni. Dalej jesteśmy za przeproszeniem w czarnej d… Na pocieszenie można dodać tylko że nie tylko my, ale także ksiądz proboszcz. On jest główną ofiarą nieudolności Darka Strausa. Ponieważ tych kilkadziesiąt tysięcy, które dostał od Strausa nie rozwiązują problemu remontu kościoła Dlatego ksiądz proboszcz zmuszony jest do kolędowania wśród parafian z prośbą o datki na remont. Ale skąd mamy brać te pieniądze? Nie jesteśmy zamożną społecznością. Gdyby Darek Straus był tylko odrobinę lepszym wójtem, bardziej przewidującym, bardziej zaradnym i mniej nieudacznym wówczas poszedłby ścieżką wydeptaną przez śp. Stasia Batora i „wybiegałby” w różnych instytucjach fundusze na remont kościoła. Tak się nie stało. Nawet nie ruszył urzędniczego tyłka, by złożyć odpowiedni wniosek o dotację na remont, do czego się przyznał.

Jak widać na polityce wójta tracą nie tylko mieszkańcy, traci także ksiądz i nasz kościół, który potrzebuje naprawdę solidnego zastrzyku gotówki. Niestety z obecnym wójtem ksiądz Palewski skazany jest na wieczne kolędowanie. Chodzenie po domach i proszenie o datki a to na remont ławek, to na remont balustrad, to na farbę, to na polichromię, to na witraże itp. itd. będzie jego smutną codziennością. Skutkiem tego ludzie zaczną patrzyć na księdza nie jak na duszpasterza ale jak na poborcę podatkowego. Każda wizyta wielebnego będzie kojarzyć się z koniecznością wręczania koperty z darowizną. Tak nie powinno być. Zgodzimy się wszyscy, że ksiądz nie jest jest od zbierania pieniędzy. Kościół jest nasz i to gospodarz gminy powinien zadbać o świątynię. Straus i jego sługusy tego uczynić nie potrafią. Wójt nie ma wiedzy w tym zakresie. Jest zbyt krótkowzroczny oraz zwyczajnie nieudolny, by pozyskać środki na tego typu inwestycje, a przyznanie, że nie złożył wniosku na dofinansowanie remontu kościoła tylko ten fakt potwierdza.

Urzędnicza nieudolność Dariusza Strausa nie spadła z nieba. Nie wzięła się znikąd. Wygrywając kolejne wybory Straus obrastał w urzędniczy tłuszcz i w pewność siebie. Upewniał się w przekonaniu, że jest niezastąpiony, że ma doświadczenie i że nikt nie będzie lepszym wójtem niż on. My sami wyhodowaliśmy na własnym organizmie pasożyta, który zatruwał naszą gminę. I pomyśleć, że wystarczyło, by radni zaczęli wymagać od wójta. Wystarczyło go rozliczać z obiecanych inwestycji.

Prosty przykład – wszyscy wiemy, że nieudacznik wójt, kierujący się rządzą zemsty i chęcią uciszenia krytyki, pozwał wydawcę felietonów do sądu. Wszystkie procesy i perypetie sądowe Straus finansował z budżetu gminy – czyli z naszych wspólnych pieniędzy. Oczywiście sprawy przegrał i musi zwrócić koszty sądowe poniesione przez niesłusznie oskarżonego cepeeniarza. Trochę się tego uzbierało – grubo ponad 10.000 zł. I teraz zwróćcie uwagę na rzecz następującą – wydawca felietonów zapowiedział, że zwrotu kosztów sądowych będzie domagał się od Strausa, a nie od gminy Siedlisko. Tak też się stało. Dariusz Straus otrzymał stosowne wezwanie, a nie gmina Siedlisko. I co się okazało? Darek z własnej kieszeni zapłacił koszty sądowe zasądzone na rzecz wydawcy felietonów. Nie wyjął z budżetu gminy, ale z własnej kieszeni. Można? Można! Dlaczego radni nie pójdą śladem wydawcy felietonów? Dlaczego nie nakazali Strausowi, by za prywatne wojenki sądowe płacił z własnej kieszeni? Cepeeniarz potrafi, a nasze dinozaury samorządu nie? Ile lat wyłuszczacz Rysiu Kieczur, który zasłynął w regionie z kamuflowania gówien spuszczanych do ogrodu, jest radnym? Ile lat wuefistka Chilcka udaje pierwszą damę? Oni powinni wiedzieć jak należy wydawać środki gminne. A jeżeli przez tyle lat nie nauczyli się, to już się nie nauczą. Niech idzie jeden z drugą wydłubywać nasionka i robić fikołki.

Zgodnie z zapowiedzią wydawca felietonów przekazał zasądzony od wójta zwrot kosztów sądowych na przedszkole. Cała kwota 10.000 zł trafiła do przedszkola publicznego. Z wcześniejszych zapowiedzi wynikało, że 5000 zł trafi na bal dla seniorów. Cepeeniarz się rozmyślił. Uznał, że dzieci są ważniejsze niż potupajka. Chyba nikt nie będzie miał pretensji. Pani Lidia Pstrucha obiecała dobrze wydać przeznaczone środki.

Na zakończenie dzisiejszego felietonu mamy do przekazania osobistą informację od cepeeniarza dla mieszkańców gminy: wydawca felietonów i właściciel stacji paliw w Siedlisku prosił przekazać, że nie jest tzw. „Lokalnym Patriotą”. Pieniądze przekazał dla przedszkola publicznego, ponieważ uważa, że placówka ta jest olewana przez wójta i jego obóz radnych. Cepeeniarz również nie jest zainteresowany nabyciem jakiejś atrakcyjnej działeczki w gminie o czym uniżenie informuje pana wójta, radę gminy.

pozdrawiam

Paweł P.

2 Replies to “Ile czasu potrzeba, by zorganizować przejście dla pieszych? W Siedlisku 25 lat …

  1. Wszędzie budują przedszkola i żłobki, a Straus robi wszystko, aby zlikwidować przedszkole, dlatego nie robi tam przejścia dla pieszych, nie inwestuje. Sprzedał za marne grosze zamek i inne budynki swojakom, też za grosze, czekać tylko jak zlikwiduje bibliotekę, która jest w piwnicy szkoły, po co kultura, po co oświata, lepiej mieć ciemniaków w gminie, wszystkich zniżyć do swojego poziomu, nie będą wymagać, bo nie będą umieli wypowiedzieć się tak jak on i nic im nie będzie potrzebne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *