Drodzy Mieszkańcy,
dzisiejszy felieton nie będzie o nieudolnym i niezaradnym wójcie, ani też o prowójtowych radnych, którzy na rozkaz Strausa gotowi są przegłosować największy nonsens i nawet Bóg ich przed tym nie uchroni. A propos nonsensów, to wczoraj radni z Bielaw – słynni miłośnicy urzędowej pizzy, Marcin Swobodzian oraz Ania Zboralska urządzili w Bielawach małą kolędę. Chodzili od domu, do domu zakłócając niedzielny odpoczynek i zbierali podpisy mieszkańców. Po co im to? Otóż misję zlecił osobiście wójcina, który potrzebuje tzw. „zgody mieszkańców”, „oświadczenia demokratycznej woli większości”, by zlikwidować, a następnie sprzedać ośrodek zdrowia w Bielawach. Tak właśnie działa u nas w gminie demokracja – reżimowi radni na rozkaz wójta biegają po domach i przygotowują Dariuszowi tzw. dupochron. Na wypadek, gdyby ktoś się kiedyś upomniał o bielawski ośrodek zdrowia, Daruś będzie miał usprawiedliwienie, wymówkę, że sprzedając kolejną gminną nieruchomość, on był tylko wykonawcą woli większości mieszkańców. Myślicie, że to żart? Nie, to się dzieje naprawdę! Swoją drogą ciekawe, kiedy wyruszy następna kolęda z petycją w sprawie likwidacji publicznego przedszkola? Czas pokaże. Ale wróćmy do rzeczy. Korzystając z okazji, że gminni koniarze zorganizowali bibkę pod nazwą „Hubertus” na słynnej gminnej działeczce, która dzięki zaradności wójta, trafiła w łapki rodziny, spróbujmy odpowiedzieć na pytanie: ile kilogramów kiełbasy można kupić za gminne dotacje oraz ile nas, zwykłych podatników kosztuje roboczogodzina pracy siedliskowego społecznika.
W tym czasie, gdy na Hubertusie będziecie z bliska podziwiali ładnie urządzoną działkę koniarzy i oglądali popisy jeździeckie przyjaciół i miłośników koni, musicie pamiętać o jednym – ta piękna infrastruktura rekreacyjna – ławeczki, wiaty, grille, bruki dębowe, szopki, padok, oczko wodne itp. – to wszystko powstało w większości dzięki wpływom z płaconych przez nas w gminie podatków. To za nasze, publiczne pieniądze wójt urządził działeczkę zanim sprzedał ją za grosze synkowi kuzyna. To z budżetu gminy opłacani byli pracownicy SZB, którzy uwijali się niczym mróweczki, by zdążyć z budowaniem grilla i wiat przed sprzedażą tejże nieruchomości. Dlatego też nie musicie się czuć nieswojo na tych salonach będących własnością familii Strausów. Bawiąc się na Hubertusie u koniarzy nie musicie mieć także wyrzutów sumienia, że być może nanieśliście na podeszwach trochę piasku na jeździeckie salony jaśnie państwa – nie musicie, bo jesteście u siebie. Czujcie się jak u siebie na włościach, jak we własnym domu. Wy za to wszystko zapłaciliście. To z naszych, wspólnych pieniędzy wójt wyposażył pięknie działkę, którą opchnął rodzince za śmiesznych 16 tysięcy z ogonkiem.
Trudno się dziwić, że koniarze mają w Siedlisku jak u pana Boga za piecem. Wszak lokalny gwiazdor samorządowości, wójt we własnej osobie, słynie ze miłości do chabet. Ostatnimi czasy wójtowe kobyły zaczęły pojawiać się w jego oświadczeniach majątkowych. Tak, tak, w oświadczeniu majątkowym Darka Strausa nie ma wzmianki, najmniejszego śladu po kolekcji 200 papug, którymi nie tak dawno chwalił się w gazetach. Pojawiły się za to aż trzy konie. Jednak Darek nie tylko lubi hodować koniki, lubi także na konikach poskakać. Nikogo już chyba w Siedlisku nie dziwi osobliwy widok wójta przyodzianego w obcisłe kalesony, kowbojskie gumofilce i charakterystyczny kapelusik na głowie, gdy galopuje w kierunku zachodzącego słońca. Chciałoby się, żeby tak galopował, galopował i galopował. Żeby galopując odjechał tak daleko, by już nie wrócił na fotel wójta w gminie, ale niestety – najwyraźniej Odra stanowi skuteczną barierę, której nie są w stanie pokonać urzędowe chabety. Dlatego też zamiast definitywnie pożegnać się z nieudolnym kowbojem dalej musimy męczyć się z jego brakiem wyobraźni i kompetencji gospodarza gminy, które sprowadziły Siedlisko w otchłań zacofania infrastrukturalnego i na krawędź ekonomicznego bankructwa.
Osobliwa miłość do koni Dariusza okazała się być zaraźliwa. Uczuciem tym zaraził się nie tylko synek jaśnie nam panującego (wieloletni wiceprezes związku siedliskowych koniarzy), ale również sekretareczka, która nie tak dawno przynosiła Darkowi ciastka i parzyła kawusię. Mowa o pani Ewelinie Górnej, która z funkcji gminnej sekretarki awansowała na prezesa – a właściwie: prezesicę Związku Miłośników i Hodowców Koni w Siedlisku. Jako zaufany pracownik wójta w urzędzie, pani Górna stanęła na straży organizacji, której Dariusz oddał swoje serducho. Wszak dowodów miłości do koni Dariusz dostarczył wiele razy, w szczególności gdy sprzedawał gminną nieruchomość – legendarną już działkę koniarzy – wg nieaktualnej wyceny rodzince. Czy trzeba większego dowodu miłości niźli ten? Ostatnio pani Ewelina uczyniła to, co Ania Rojek. Widząc nieuchronny koniec samorządowej kariery Dariusza w gminie zwolniła się. Każdy pupil Dariusza w urzędzie gminy, każdy zatrudniony przez niego pociotek wie, że odejście Strausa z urzędu oznacza koniec kariery zawodowej. Dlatego nie tylko Ania Rojek – córka kuzynki Strausa nie pracuje już w urzędzie, ale także eks sekretarka Strausa rozstała się z ciepłą posadką w urzędzie. Pani Rojek znalazła etat w budżetówce. Jak długo na nim wytrwa? To się okaże. Plotka głosi, że właściciel stacji CPN w Siedlisku złożył doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Panią Anię, które miało polegać na złożeniu przez nią fałszywych zeznań przed Sądem. Jeżeli Ania zostanie skazana za przestępstwo umyślne – a do takich należy składanie fałszywych zeznań – będzie to oznaczało koniec jej kariery zawodowej w sferze budżetowej. Jak się sytuacja rozwinie – czas pokaże. Co się tyczy byłej sekretareczki Darka, to pani Ewelina założyła własną działalność. Teraz piłuje i maluje paznokcie w prowadzonym przez siebie salonie kosmetycznym – do którego oczywiście zapraszamy wszystkich chętnych.
Oprócz faworyzowanego przez Dariusza związku koniarzy, w gminie Siedlisko prężnie funkcjonują inne prospołeczne organizacje. Trzem z nich przyjrzymy się dokładniej. To GKS Siedlisko, Fundacja Karolat i Motozwierzyniec. Każda z nich korzysta z publicznych – czyli, co warto przypominać – naszych pieniędzy i musi się z tego rozliczyć. Sięgnęliśmy zatem do rozliczeń, które w postaci oficjalnych dokumentów trafiły do Biuletynu Informacji Publicznej urzędu gminy. Oto czego się dowiedzieliśmy.
GKS Siedlisko – otrzymał w zeszłym roku od wójta 40.000 zł dotacji. Oczywiście wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Wójt ogłosił konkurs na krzewienie kultury fizycznej w gminie i oczywiście konkurs ten, jak zresztą co roku, GKS Siedlisko wygrał. Co za zbieg okoliczności? Nieprawdaż? Któraś już wygrana z rzędu! Ten przysłowiowy łut szczęścia nie powinien dziwić, jeżeli uświadomimy sobie, że zarząd związku GKS Siedlisko opanowany jest przez jeden z prominentnych siedliskowych rodów, któremu Dariusz zawdzięcza samorządową karierę.
Na co wydali tzw. „piniążki” gminni piłkarze? Gro wydatków pochłonęło tzw. wynagrodzenie trenera. Raz było to prawie 5.000 zł! Zwykle trener kasuje ok. 1.3 tys. złotych. Na sprzęt sportowy GKS wydał niewiele, bo trochę ponad 4.000 zł. Większość dotacji pochłonęło wynagrodzenie trenera i tzw. delegacje sędziowskie. Analizując ostatnie wyniki naszych dzielnych piłkarzy warto się zastanowić czy aby inwestycja o nazwie wygrodzenie trenera jest konieczna. Autorzy felietonu są zdania, że nasi piłkarze z takimi samym skutkiem strzelaliby gole bez trenera jak pod jego nadzorem.
Inną organizacją prospołeczną działającą na terenie gminy jest związek motocyklistów zorganizowanych pod godłem Motozwierzyniec. Prezesem tejże organizacji jest Daniel Kołtun. Ci, którzy śledzą perypetie Daniela wiedzą, że ma on naturę podróżnika. W internecie można zobaczyć zapierające dech fotorelacje z sensacyjnej podróży Odrą, którą pan Kołtun odbył kajakiem. Oprócz dzikich wypadów w niedostępne zakola dzikiej i nieokiełznanej rzeki Odry, Daniel Kołtun organizuje każdego roku imprezę dla miłośników jednośladów, na której główną atrakcją jest… i tu uwaga: wspólna konsumpcja kiełbasy i objadanie się pieczonym prosiakiem. Nie uwierzycie, ale motocykliści z Motozwierzyńca wydają 1000 zł gminnej dotacji na zakup kiełbachy i prosiaka z rożna. Zastanawiałeś się kiedyś ile kiełbasy kupisz za 1000 zł? Już nie musisz. Wystarczy, że zapytasz Daniela Kołtuna – prezesa Zwierzyńca – on ci powie, ile kilogramów zwyczajnej można kupić za 1000 zł.
Z dokumentu przesłanego przez Daniela Kołtuna do gminy dowiadujemy się nie tylko o tym, że osoby dosiadające motocykli gustują w kiełbasach i pieczonych świniakach. Żarełko kosztuje – to wiemy, ale okazuje się także, że zapłacić musimy za organizację imprezki – czyli za to, że ktoś nam poda papierowy talerzyk, że ktoś rozpali ognisko, dorzuci drwa i potrzyma grzywkę, gdy człowiekiem zaczną targać rozterki typu gastrycznego spowodowane nieumiarkowaniem w jedzeniem i piciu. Za to organizatorzy imprezy liczą sobie 25 zł za godzinę. Nieźle, co nie?
Na zakończenie przejdźmy do jednej z najbardziej prospołecznych i najbardziej społecznikowskiej ze społecznikowskich fundacji, które działają na terenie gminy – do Fundacji Karolat. W internecie, na portalach społecznościowych możemy zobaczyć setki fotorelacji z prac porządkowych organizowanych przez działaczy z Fundacji Karolat, zaś sama fundacja szczyci się tym, że dba o estetykę gminy i promuje Siedlisko. Tak też jest w istocie. Bez wątpienia Fundacja Karolat zarządzana przez Agnieszkę Adamów-Czaykowską rozsławiła gminę w powiecie. Organizowane przez FK Święto Bzów stało się ogólnoregionalną imprezą, na której pojawiają się celebryci lokalnej polityki jak Marcin Kula, Iwona Brzozowska itp. Jednak należałoby zadać pytanie o koszt takiej promocji. Ile gmina Siedlisko… pardon, ile musiał zapłacić podatnik z Siedliska, żeby Agnieszka i Fundacja Karolat mogli zorganizować akcję promocyjną pod nazwą Święto Bzów?
Okazuje się, że za występy artystyczne zapłaciliśmy 4.500 zł. Tyle kosztowało nas oglądanie artystycznych pląsów i efektów specjalnych na Święcie Bzów. Ale żeby artyści mogli powyczyniać swoje wygibasy, ktoś musiał najpierw przygotować całą imprezę. Ten ciężar wzięli na siebie organizatorzy imprezy. Rzecz jasna nie zrobili tego za darmo. Za przygotowanie imprezy, w szczególności za „prace porządkowe” (grabienie liści, sprzątanie śmieci, koszenie trawy itp. itd.) organizatorzy policzyli 25 zł/h. Na pracach przygotowawczo-porządkowych spędzili 30 godzin roboczych – czyli licząc średnio 8 godzin dziennie prawie 4 dni pracy. To, jeżeli chodzi o przygotowanie imprezy pod nazwą Święto Bzów. Z rajdem rowerowym rzecz ma się podobnie. Jeżeli ktoś myślał, że razem ze społecznikami z Fundacji Karolat wsiądzie na rowerek i popedałuje po gminnych bezdrożach jest w błędzie. Trasa wypadu rowerowego, strategia podjazdów, planowanie tras – to wszystko wymagało aż 20 godzin prac przygotowawczych. Koszt roboczogodziny ustalony został znowu na skromne 25 zł/h. Super! Ilu z naszych czytelników chciałoby mieć tak dobrze płatną fuchę?
Jak widać w gminie Siedlisko opłaca się być nie tylko nieudolnym wójtem i niekompetentnym urzędnikiem. Opłaca się być także społecznikiem. Jedna roboczogodzina tzw. pracy społecznej kosztuje w „małej, ubogiej gminie” 25 zł. Ilu z was dostaje w pracy 25 zł za jedną przepracowaną godzinę? Ilu? Jeżeli chcielibyście tyle zarabiać nic prostszego – załóżcie fundację w gminie Siedlisko i zostańcie społecznikami. Dostaniecie dotacje na pieczone prosiaki i na kilka skrzynek kiełbasy. Najecie się, zabawicie a za to, że zorganizujecie bibkę jeszcze wam zapłacą – 25 zł za godzinę. To więcej niż wynosi średnia krajowa. I to wszystko w „małej, biednej, rolniczej gminie…”
pozdrawiam
Paweł P.
Rzetelnym redaktorem to ty nie jesteś Marku – przede wszystkim wypadałoby się podpisywać własnym imieniem, a nie kryć pod cudzym – a twoje przydługie eseje niewiele mają wspólnego z prawdą, nie wspominając o obiektywności. Po pierwsze – nie wiem czy to dla ciebie w ogóle istotne – w 2020 roku nie dostaliśmy żadnego dofinansowania z Gminy Siedlisko, bo z powodu Covid’u zlot odwołaliśmy. W tym niefortunnym roku zorganizowaliśmy wyjazd upamiętniający Bitwę Pod Budziszynem, na który otrzymaliśmy dofinansowanie z Powiatu Nowosolskiego. Impreza została doceniona przez Dyrektora Nowosolskiego Muzeum p. Andrzejewskiego. Odbyły się trzy edycje tej imprezy, o których można poczytać tutaj http://motozwierzyniec.pl/tag/bpb/ W 2020 zorganizowaliśmy z własnego sumptu 5 zlot podróżników motocyklowych promujących nasz region (bez dofinansowania – http://motozwierzyniec.pl/tag/wzd/ ) i 4 Motomikołajki, podczas których zebraliśmy 4.000 zł dla chorego chłopca – podczas wszystkich edycji zebraliśmy 13.000 zł na cele charytatywne (http://motozwierzyniec.pl/tag/motomikolajki/).
Po drugie, nasz Motozwierzyniec istnieje 12 lat, a o dofinansowania staramy się dopiero od 3-4. Przez większość czasu nasze imprezy ledwo spinały się finansowo, bo zawsze przedkładaliśmy jakość nad ilość. Piszesz o tych kiełbasach (i pączkach), jakby jedzenie było dla ciebie najważniejsze – ja kiełbas nie lubię, ale pączki tak:) – a dla nas najważniejsza jest promocja regionu. Na pierwszy zlot zaprosiłem kumpli z całej Polski i pokazałem im Fabrykę DAG, bunkry w Wilkocinie, dąb Chrobry. Wycieczka zajęła cały dzień. Tak się zaczęło i tak jest do dzisiaj. To wyróżnia wszystkie nasze imprezy od konkurencji. Rajdy na orientację, wycieczki asfaltowe, enduro i off-road, to jest nasza pasja, której poświęcamy mnóstwo prywatnego czasu, a nie jakieś dziki. To jest tylko dodatek, podobnie jak koncerty, czy parada do okolicznych wsi, ku uciesze dzieci. Podczas zlotów zawsze zbieramy pieniądze na cele charytatywne, czy to dla rodziny kolegi, który zginął podczas pracy w lesie, czy choćby dla przytuliska dla zwierząt w Siedlisku (http://motozwierzyniec.pl/tag/zlot/).
Po trzecie, tak mało wiesz, a tak dużo piszesz. Nie wiem czym nasz wójt zalazł ci za skórę, skoro nie mieszkasz w Siedlisku. Zresztą nie interesuje mnie to. Ja również nie jestem jego fanem, dlatego dofinansowania z Gminy Siedlisko braliśmy ostatnio wiele lat temu. Jesteśmy wdzięczni GOKiS Siedlisko (przez co również wójtowi) za udostępnianie nam ławek i stołów oraz sceny, na której odbywają się koncerty podczas zlotów w Zwierzyńcu. Jednak największy wkład zarówno czasowy jak i finansowy wnoszą członkowie naszej Fundacji. Kilka osób potrafi zrobić coś dla kilkuset. 25 zł/osobogodzin to jest stawka oficjalna. 100 godzin dla 10 osób, to jest 10 godzin przygotowań – myślisz, że tyle wystarczy na przygotowanie tak dużej imprezy? Nie wiesz, bo nie masz o tym pojęcia! Ale są to słowa warte poklasku wśród ludzi takich jak ty, którzy nic nie wnoszą do społeczeństwa, nie mają pojęcia o mechanizmach finansowania imprez masowych, o środkach unijnych, za to niszczą pracę innych. Motozwierzynic, a jeszcze bardziej Fundacja Karolat, robią dobrą prasę naszej Gminie w całej Polsce. Poczytaj sobie opinie o naszych imprezach. Były plany odbudowy Wieży Adelajdy i wiele innych, ale po twoich wpisach wszystkiego się odechciewa i to jest twój wkład!
PS Jak napisałem w poprzednim komentarzu, nie mam zamiaru wdawać się z tobą w jałową dyskusję, słowotoki w których jesteś mistrzem. Napisałem to tylko po to, by przedstawić mój punkt widzenia czytelnikom.
W małej prolegomenie chciałbym zauważyć, że na dźwięk słowa “kiełbasa” zareagowałeś wręcz euforycznie. Tyle linijek tekstu po kiełbasie? Ciekawa reakcja organizmu. Pawłow badał kiedyś podobne reakcje na przykładzie czworonogów.
ale poważnie – Danielu, rozumiem twój wstyd po tym jak okazało się, że wnioskujesz o publiczne pieniądze nie po to, żeby pokonać raka, pomóc głodującym dzieciom, wyzwolić gminę spod władzy tyrana czy wynaleźć lek na starość i pokonać śmierć. Ty złożyłeś oficjalny wniosek do wójta gminy, do organu władzy samorządowej, do urzędnika państwowego, do instytucji publicznej o kilka stów na kiełbasę i pieczonego prosiaka. Mi taki wniosek nigdy nie przeszedłby przez drukarkę, nie wspominając o tym, że miałbym się pod takim autokompromitującym dokumentem podpisać.
Ale masz rację, co ja mogę widzieć, jak mogę się na takich rzeczach znać?! Przecież nie jestem z Siedliska, nie mieszkam w Siedlisku.
Zaprosiłeś kolegów z fejsbuka, z Polski, z Europy i reszty świata do tego, by przyjechali na imprezę do Siedliska – świetnie. Dzieci miały uciechę kiedy mogły pooglądać panów w obcisłych skórzanych spodniach na motocyklach? Jeszcze lepiej. Ale czy od tego Siedlisko – gmina Siedlisko – stała się lepsza? Coś się zmieniło przez tych 12 lat działalności? Co takiego? Kilka fotorelacji na fb? artykuł w gazecie? ale czy nastąpiła jakaś istotna zmiana ontologiczna w strukturze gminy? a może jakaś przemiana świadomościowa wśród lokalnej społeczności, która musiała jakoś wzruszyć się ogladając tyle motocyklów w jednym miejscu?
Piszesz, że promujesz gminę, bo organizujesz imprezki z kiełbasą i prosiakami. Ale czy kiedykolwiek powstrzymałeś wójta przed dewastacją miejsca, które tak – jak zapewniasz – promujesz? Czy stanąłeś na drodze ciężarówkom kolesia wójta, które wwoziły do gminy toksyczne odpady i wyrzucały je tuż obok gminnego ujęcia wody? Albo czy dorzuciłeś chociaż 5 zł z własnej kieszeni (nie z gminnych dotacji) , kiedy organizowana była zbiórka na pomoc samotnej matce szykanowanej przez mściwego wójta? A gdzie byłeś Danielu, kiedy Straus sprzedawał luksusowo wyposażoną za gminne pieniądze działkę synkowi kuzyna? A gdzie byłeś kiedy wójt pozwał do sądu Bogu ducha winną Basię Szymańską? Robiłeś przegląd gaźnika w swoim jednośladzie? Gdzie byłeś? Stałeś wówczas w kolejce po żywiecką, piekłeś świnie na rożnie? A może zwyczajnie spoglądałeś w drugą stronę?
Dlatego Danielu nie pisz mi tu o swoich wyczynach z kiełbasą i pieczonymi prosiakami w tle. Tym wnioskiem o publiczne środki na kiełbasy i pieczone prosiaki, wpisałeś się doskonale w politykę ekonomiczną uprawianą przez wójta. Różni was tylko skala zjawiska.
Wszyscy kręcą pod przykrywką idei
Czylia mają z fundacji zarobek, pensyjke w imię prejazki rowerem lub motorem. Nie robią tego bezinteresownie a dla dochodu. Kto ich sprawdza ile pracują a ile nie. Zakładam fundację o nazwie miłośnicy piwa zrobię grilla z piwem i mi zapłacą
Piotrek, od przyszłego roku fucha prezesa będzie do wzięcia 😉 zapraszam, a może z tych osiągniętych przez siebie dochodów będziesz mógł na tego grilla zakupić szaszłyki z najlepszej jakości polędwiczek wołowych i Grolsch’a. Co tam zwykła śląska i tani Harnaś😀
To jest straszne co piszesz panie felietoniarzu. Wszyscy wyciągają ręce po nieswoje i każdy chętnie wydaje jeżeli nie sięga do własnego portfela. Straszne to jest, straszne