Drodzy Mieszkańcy,
jak pewnie zauważyliście w gminie Siedlisko nie ma inwestorów z zewnątrz. Po co przyciągać obcych, jak można dawać swoim – twierdzi wójt gminy – obcy nie wiadomo, co by zrobił, a swoich przecież znamy. Skutki tej polityki odczuwamy dzisiaj. Koledzy wójta – czyli swoi – mają się dobrze, wójt także, a gmina? Cóż, Siedlisko jest przecież „małą, wiejską, rolniczą, biedną i położoną na uboczu gminą”. I dzięki wójtowi i jego sławnej sile kontynuacji – nie zmieni się, dopóki on będzie rządził. Tak obiecywał w ostatniej kampanii wyborczej. Pamiętamy hasło wyborcze z jego ulotek: „Zaufaj sile kontynuacji” oraz zapewnienia Strausa, że jeżeli zostanie wybrany po raz kolejny na wójta, to w Siedlisku nic się zmieni, będzie po staremu. Trzeba przyznać, że dotrzymał słowa.
W odróżnieniu od gmin ościennych, których gospodarze prześcigają się w stwarzaniu najbardziej optymalnych warunków dla biznesu, przedsiębiorczy Darek zrobił z gminy coś w rodzaju zamkniętej enklawy, skansenu gospodarczo-ekonomicznego. W ciągu dwóch dekad udało mu się stłumić energię społeczną, która drzemała w siedliskowej społeczności i przekształcić gminę w ręcznie sterowaną republikę. A czy pamiętacie jak w Siedlisku powstawała szkoła wraz z najnowocześniejszą w regionie halą sportową? W ekstremalnie trudnych okolicznościach ekonomicznych udało się tu, w Siedlisku, dokonać czegoś prawie niemożliwego. Wtedy gmina miała innego gospodarza oraz innych liderów, którzy wymagali od siebie i od wójta, dając nam wzór do naśladowania. Od tamtego czasu minęły ponad dwie dekady.
Polityka petryfikowania gminy, uszczelniania na tzw. obcych ma swoje konsekwencje. W gminie nie pojawili się inwestorzy z zewnątrz, a wraz z nimi również podatki, które mogłyby stanowić ważne źródło wpływów budżetowych. Fakt ten, w połączeniu z mierną skutecznością z jaką pozyskiwane są przez naszego gospodarza środki zewnętrzne, skazuje nas na ekonomiczny niebyt. Gmina Siedlisko pod rządami Strausa zubożała. Najzwyczajniej nie ma środków, by finansować bieżącą działalność gminy. Pieniądze trzeba skądś wziąć, bo gmina musi działać. Trzeba opłacić rachunki za energię, pracownicy muszą dostać wypłaty, na konto wójta musi wpłynąć kilkanaście tysiączków miesięcznego wynagrodzenia. Po to, by gmina mogła dalej działać wójt zaciąga kolejne kredyty. Nie ma innego wyjścia. Każdego roku jeden kredyt spłaca drugim przy czym ten drugi jest zawsze wyższy niż pierwszy. Chodzi nie tylko o to, by spłacać należności, ale też by finansować działalność bieżącą. W ten oto sposób utknęliśmy w pułapce finansowej określanej jako spirala zadłużenia.
Pierwsza uchwała, którą znaleźliśmy w Biuletynie Informacji Publicznej, na podstawie której wójt zaciągnął kredyt po to, by spłacić poprzednie kredyty, pochodzi ze stycznia 2012 r. Mowa w niej o kredycie w wysokości 817.116,00 zł na spłatę wcześniejszych zobowiązań. Termin spłaty należności zaplanowano na 2019 r. Kilka miesięcy później – 25 maja 2012 gmina podjęła uchwałę, na podstawie której zaciągnięto nowy kredyt. Tym razem 553.595 zł miało być przeznaczone na spłacenie wcześniejszych pożyczek i pokrycie deficytu budżetowego.
Jak widać już w 2012 r. mechanizm tzw. spirali zadłużenia w gminie Siedlisko działał. O ile wówczas były to relatywnie małe kwoty, oscylujące poniżej jednego miliona, tak w chwili obecnej wójt i jego obóz radnych zadłuża gminę na grube bańki. Jednak zanim do tego przejdziemy, przedstawimy Wam zasadę działania tzw. spirali zadłużenia.
Spirala zadłużenia pojawia się wtedy, kiedy nie mając środków na spłatę kredytu lub pożyczki decydujemy się zaciągnąć kolejny kredyt. Mówiąc wprost – kiedy jeden kredyt spłacamy drugim kredytem. Ktoś mógłby pomyśleć, że to świetny pomysł na zdobycie pieniędzy. Nic prostszego niż wziąć kredyt, pieniądze przejeść i nie martwić się spłatą, gdyż na to weźmiemy drugi kredyt w innym banku. Gdyby nadszedł czas spłaty zobowiązania, w innym banku byśmy znowu zaciągnęli kredyt. I tak dalej i tak dalej. W ten sposób można by było bujać się z bankami aż do śmierci. Nic bardziej mylnego. Pamiętać należy o tym, że wzięcie kredytu wiąże się z różnymi opłatami, a także z koniecznością spłaty odsetek. Każdy kolejny kredyt, który bierzemy na spłatę poprzedniego musi być wyższy. Jak to wygląda w praktyce przedstawimy na przykładzie naszej gminy.
Jak wyżej wspomnieliśmy w 2012 r. gmina zadłużona została na „skromne” kwoty – ok. 800 tys. i 500 tys. złotych. Łącznie daje to ok. 1.3 mln złotych długów. Rok później, by spłacić stare zadłużenie gminy radni gminy przegłosowują uchwałę nr XXIV/163/2013, na podstawie, której wójt zaciąga nowy kredyt w wysokości ponad 2 milionów złotych.
Środki te nie są przeznaczone na inwestycje, ale na spłatę długów. Co ciekawe termin spłaty kredytu ustalono na lata 2021-2029. Czyli zaczniemy go spłacać od stycznia przyszłego roku. Oczywiście forsy tej dawno nie ma, a my pozostaliśmy z długami. Zwraca uwagę fakt, że termin spłat kolejnych długów, jakie zaciąga gmina rządzona przez Strausa odsuwany jest maksymalnie w czasie. O ile spłatę zadłużenia z roku 2012 zaplanowano na rok 2019, tak ponad dwumilionowy kredyt zaciągnięty w 2013 zacznie być spłacany w 2021 – czyli osiem lat po tym, jak po forsie nie będzie już śladu. Gdyby ostatnie wybory samorządowe Darek przegrał, obowiązek spłaty długów spadłby niechybnie na jego następcę. Prezent w postaci zgniłego jaja następca Strausa musiałby jakoś przełknąć. Można by było zaciągnąć kolejny kredyt i utopić gminę w długach, ale wówczas Straus i orszak jego wiernych fanów na czele z oligarchami krzyczeliby jaki to nieudolny jest następca wójta. Bo nowy wójt, który przyjdzie po Strausie będzie zmuszony do wdrożenia polityki zaciskania pasa, by wyrwać gminę ze spirali zadłużenia. A propos spirali. W 2018 r. radni przegłosowali kolejną uchwałę, na mocy której wójt zaciągnął nowy kredyt. Tym razem na kwotę 2.100.000 zł. W roku 2020 radni znowu podjęli uchwałę, zadłużając gminę na kwotę 2.250.000 zł.
Jak widać kolejne kredyty przewyższają poprzednie. Trudno się dziwić. Nowy kredy musi uwzględniać, oprócz należności głównej, wszystkie odsetki i opłaty związane z zaciągnięciem poprzedniego zobowiązania. Musi być wyższy. Na tym polega istota spirali zadłużenia, w którą wpadła gmina Siedlisko. Gdyby wójt zadbał o inwestorów, wówczas nie musiałby martwić się o środki. Działalność gminy, ale także inwestycje publiczne mógłby finansować z podatków płaconych przez przedsiębiorców. Jak to zrobić? Mógł podglądać Wadima Tyszkiewicza, który zainwestował w rozwój gospodarczy w mieście. Ściągnął inwestorów, ci otworzyli firmy, a do kasy miejskiej zaczynały wpływać pieniążki z podatków. Z tych środków Wadim mógł sfinansować ścieżki rowerowe, remonty w mieście oraz na przykład budowę Parku Krasnala. A co zrobił Darek Straus? Teren, który moglibyśmy wykorzystać jako miejsce do utworzenia naszej lokalnej strefy ekonomicznej, wójt wydzierżawił Adamczykowi za śmieszną kwotę 60 zł od hektara za rok. Ten fakt może śmieszyć i smucić, ale jest prawdziwy.
Oczywiście Darek Straus jako wójt nie ma takiej mocy sprawczej, by samodzielnie doprowadzić gminę do takiej zapaści ekonomicznej. Bez posłusznych, usłużnych radnych zaciąganie kredytów nie byłoby możliwe. Pamiętajmy, mimo iż Siedlisko przypomina trzeci świat, to jednak obowiązują tu zasady demokracji. Wójt potrzebuje radnych do tego, by pogrążać gminę w otchłani spirali zadłużenia. Rok temu radni przegłosowali kontrowersyjną uchwałę, na mocy której wójt może samodzielnie zbywać mienie gminne oraz zaciągać kredyty. Przy procedowaniu tejże uchwały radni opozycji słusznie zgłaszali wątpliwości co do racjonalności tych zapisów. Jak można dawać takie uprawnienia niegospodarnemu wójtowi? Równie dobrze można małpie dać brzytwę.
A teraz zwróćcie uwagę na protokół głosowania nad ostatnią uchwałą, na mocy której gmina zaciągnęła kredyt w wysokości 2.250.000 złotych. Przeciwko zaciąganiu nowych kredytów był Sławek Pokusa.
Oprócz stałych członków rady jak Rysiu Kieczur czy Ula Hardy, którzy jak twierdzi wójt „zapewniają mu sprawne rządzenie” widzimy też niedawnego bohatera opozycji – radnego Huberta Patołę, który głosował za zaciąganiem nowego długu. Młody radny, który kandydował do rady z obozu Agnieszki Adamów-Czaykowskiej już oficjalnie przeszedł do obozu wójta. Patoła, który nie tak dawno krytykował sensowność polityki zadłużania gminy Siedlisko, dzisiaj głosuje zgodnie z oczekiwaniami Darka Strausa. Wbrew zasadom zdrowego rozumu, wbrew zasadom ekonomii, wbrew oczekiwaniom wszystkich, którzy na niego głosowali. W ten sposób Hubert Patoła przypieczętował swój sojusz z Darkiem Strausem.
Dlaczego debiutujący w polityce Hubert uległ czarowi urzędującego wójta i dlaczego, głosując za zaciąganiem nowych kredytów, sam skazał się na publiczny blamaż? Skąd u niego takie autodestrukcyjne działania? Dlaczego młody chłopak postanowił zdradzić wszystkie polityczne ideały, dzięki którym został wybrany na radnego? To bez wątpienia zasługa działań tajemniczego „kreta”, o którym pisaliśmy we wcześniejszych felietonach. Jego działania zmierzają do dyskredytacji całej opozycji. O tym jak szkodliwa dla lokalnej polityki jest działalność „kreta” przedstawimy wkrótce. Opublikujemy kompromitujące zdjęcia wraz z korespondencją, którą „kret” prowadził z jedną z kandydatek do rady gminy po to, by ją skompromitować i osłabić obóz przeciwników wójta. Ten sam „kret”, który dwa lata temu sabotował kampanię Agnieszki Adamów-Czaykowskiej i który swoimi działaniami torpedował plany opozycji politycznej w Siedlisku dzisiaj manipuluje młodym radnym. Na skutek jego intryg Hubert Patoła stracił polityczną wiarygodność i osłabił pozycję i autorytet Agnieszki, która go promowała.
Oglądamy relacje ze świata polityki w telewizorach. Czytamy gazety. Dziwimy się, że niektórzy tak łatwo zdradzają partie i programy wyborcze. U nas w Siedlisku nie jest lepiej. Wielka polityka koniunkturalizmu, prywatnych interesików, układów i układzików widoczna jest w Siedlisku jak pod lupą. Oglądamy nieudolną władzę, która robi wszystko, by przetrwać. Widzimy tych samych radnych, którzy siedzą już dekady na stołkach i nic z tego siedzenia nie wynika dobrego. Widzimy też opozycję, która próbuje wprowadzić zmiany na lepsze oraz zdrajców i kombinatorów, którzy próbują w polityce realizować własne cele, biegunowo odległe od tych, które określa się jako interes społeczny.
Drodzy Mieszkańcy, nie ma lepszej przyszłości dla gminy Siedlisko z tym wójtem, którego od dwudziestu lat wybieramy. Gdyby takowa była, już dawno by się ziściła. Jedyne, co może zagwarantować nam Darek Straus, to tzw. siła kontynuacji. Siedlisko, zamiast się rozwijać będzie się odbijało niczym piłeczka pingpongowa między interesami Adamczyków, Fijołów i innych lokalnych oligarchów. Jedyną realną szansą, by wyrwać się z tej spirali długów i układów jest wybór nowego gospodarza. Czas na zmiany, tym razem wybierzmy dobrze.
pozdrawiam
Paweł P.
W 1932 roku została wydana powieść Tadeusza Dołęgi – Mostowicza pt. “Kariera Nikodema Dyzmy”.
Oto jej fragment:
“Otóż oświadczam wam, że wasz mąż stanu, wasz wielki człowiek, który was za nos wodzi, jednocześnie jest kompletnym kretynem! To idiota, nie mający zielonego pojęcia nie tylko o ekonomii. To cham, bez cienia kindersztuby, bez najmniejszego okrzesania!
(…) Skończony tuman, kompletne zero! Źle powiedziałem, że on was za nos wodzi! To wy sami wwindowaliście matoła na piedestał! Wy! Ludzie pozbawieni wszelkich rozumnych kryteriów…”
Miłego dnia Drodzy Mieszkańcy!
Dostrzegacie podobieństwo, prawda?
Znakomity komentarz.
Gdyby nie felietony cpn, nikt by nie poznał sytuacji finansowej gminy. Ten kto wygra następne wybory na wójta, to albo cudotwórca, albo samobójca, bo gmina zadłużona po uszy i te długi będą spłacać nasze dzieci. Na co poszły te pieniądze?, zadnych inwestycji nie widać, za to plemię Fijoła, Adamczyka, Rytwińskiego ma się dobrze i się śmieje, aż im podskakują opasłe brzuchy, że zrobili dobry interes za poparcie Strausa. Mądry wójt i jego lizusy radni nie mają pojęcia o zarządzaniu i ekonomii, rozfurmanili dobra gminy i nie trudno przewidzieć jaki będzie koniec tych rządów.
Gmina liczy 3606 mieszkańców wg danych z czerwca 2016r. Jak Podaje Wikipedia. To samo źródło podaje również że w roku 2010 mieszkańców było 4500(!). Według piramidy wieku mniej więcej 1/3 to nieletni. Rachunek jest prosty. Gminna Rada zadłużyła każdego dorosłego mieszkańca na około 1 000 zł. Na razie. Ubyło wam 900 mieszkańców. Chyba wiedzieli co robią.
Oczywiście nigdzie nie widać podpisu wójta bo to nie on podejmuje uchwały. On je TYLKO realizuje.
A swoją drogą 2400 mieszkańców to nie tak dużo. To nie tłum w którym można się łatwo ukryć. Codziennie spotykacie tych radnych na ulicy czy w sklepie i co i nic im nie mówicie? Nie stać was na kilka słów krytyki ich działania? Udajecie że wszystko jest w porządku?
Skoro tak, to nie dziwcie się, że jest jak jest.