Drodzy Mieszkańcy,
musimy podzielić się z Wami bardzo dobrą nowiną. Dzięki cotygodniowym felietonom, w których piętnujemy nieudolność wójta i jego świty, urzędnicy postanowili ostro zabrać się do pracy. W drugim naborze wniosków o dofinansowanie inwestycji w zakresie infrastruktury w ramach Wojewódzkiego Funduszu Dróg Samorządowych na rok 2020 gmina Siedlisko pozyskała 520.770 zł dofinansowania. Środki te będą przeznaczone na remont 620 metrów bieżących drogi w Różanówce i na wykonanie chodników oraz wyłożenie płytami ażurowymi nawierzchni na ulicy Leśnej i części ul. Długiej. Jak widać, przy odrobinie zaangażowania, można pozyskać środki pozabudżetowe by polepszać jakość życia w gminie. Szkoda tylko, że zanim tak się stanie felietoniarze muszą trąbić o urzędniczym nieróbstwie w gminie na całą okolicę. Jak widać z chęcią i nieskrywaną przyjemnością przedstawimy naszym Czytelnikom sukcesy gospodarzy gminy Siedlisko jeżeli takowe się pojawią.
Pytanie, które się nasuwa brzmi – czy 500 tys. złotych dofinansowania, to rzeczywiście sukces? Bez wątpienia powinien cieszyć nas remont każdego metra gminnego chodnika czy dziurawej drogi. Jeszcze nie tak dawno celebrowaliśmy hucznie takie wydarzenie, jakim było utworzenie przejścia dla pieszych. Powstało ono z inicjatywy radnego opozycji – Stanisława Sawicza, który złożył stosowne pismo w odpowiednim urzędzie i przejście takie wykonano. Wydarzenie owo miało jak to zwykle u nas bywa, słodko-gorzki smak. Sławek Pokusa, także jeden z krytycznych wobec polityki urzędującego wójta radny, na sesji rady podsumował owo wydarzenie następująco. Powiedział do wójta „Dwadzieścia lat temu prosiłem pana o przejście, kiedy moje dzieci chodziły do przedszkola. Do dzisiaj by tego przejścia nie było gdyby nie pan Sawicz”. Mimo to, cieszymy się z takich małych rzeczy i świętujemy kiedy ujrzymy pracowników w odblaskowych kamizelkach krzątających się przy gminnych drogach i chodnikach, nawet jeżeli tylko malują pasy zebry przejścia dla pieszych. Za chwilę ruszy remont ulic Leśnej i Długiej w Siedlisku. Ruszą też prace budowlane w Różanówce. Cieszmy się! Radujmy. Mamy nowe inwestycje. To nic, że zaledwie 1219 metrów dróg zostanie wyremontowanych. Ważne, że remont będzie miał miejsce. Mieszkańcy tych okolic będą na pewno zadowoleni. Powód do dumy będzie miał też wójt. Należy się spodziewać, że zdjęcia z tych inwestycji umieszczone będą w nowej edycji folderu wyborczego. Pamiętamy zdjęcia wyremontowanej hydroforni. Inwestycja pochłonęła miliony i zgodnie z zapewnieniami Darka, dzięki niej kranówka ma jakość kryształu. W ulotkach wyborczych remont hydroforni był przedstawiany jako cremé de la cremé minionej kadencji Darka. Inwestycja okazała się być jednak niewypałem. Mimo zainwestowanych milionów woda jak była syfiasta, tak jest. Mniejsza o to. Nie narzekajmy, bo najważniejsze, że coś się będzie w gminie działo i że będzie można zrobić nowe zdjęcie. Kto wie, może wśród propagandowych ujęć znajdziemy takie, na których wójt osobiście, w białym kasku i odblaskowej kamizelce będzie doglądał prac budowlanych? To by była świetna fotka.
A propos świetnych fotek, to mamy dla naszych czytelników kilka zdjęć, które idealnie komponują się z treścią dzisiejszego felietonu. Pierwszym jest zdjęcie Barbary Wróblewskiej – Burmistrz gminy Otyń w towarzystwie Wojewody Lubuskiego Władysława Dajczaka. Zdjęcie pochodzi z września 2019 r. Pani Wróblewska odbiera od Wojewody symboliczny czek na kwotę ponad 4 milionów złotych. Jest to kwota dofinansowania do remontu dróg w gminie Otyń, którą pozyskała pani Burmistrz z Wojewódzkiego Funduszu Dróg Samorządowych.
Na drugim zdjęciu, które zrobiono w tym samym czasie, co wyżej omówione, widzimy panią Sekretarz i Wiceburmistrz gminy Kożuchów – Magdalenę Zwolińską – która odbiera z rąk Wojewody analogiczny czek na kwotę ponad 4,5 mln złotych dofinansowania.
Dlaczego gospodarze Kożuchowa i Otynia potrafią zdobyć miliony, a Siedlisko stać zaledwie na nawierzchnie z ażurowych płyt betonowych? Burmistrz Jagasek i pani Barbara Wróblewska, w porównaniu z dinozaurem samorządu jakim jest Darius Straus, to żółtodzioby. Nie wysiadują foteli wójta od dwudziestu lat. Barbara Wróblewska i Paweł Jagasek dopiero zadebiutowali fotelach gospodarzy gmin. Jednak nie przeszkodziło im to pozyskać milionowych dotacji. Dlaczego?
Odpowiedzi jest kilka. Po pierwsze debiutanci nie mają tzw. nawyków urzędniczych, z którymi każdy z nas miał na pewno do czynienia. Pamiętamy te znudzone panie w sekretariatach, popijające kawki, zajadające się ciastem. Nigdy im się nie spieszyło, a wszystkich interesantów traktowały niczym natrętnych petentów, którzy zakłócają urzędnicze rytuały nieróbstwa. „Weźmie ten formularz. Wypełni. Przyniesie. I przyjdzie za dwa tygodnie. Jak będzie odpowiedź, to będzie. A jak nie, to trzeba inny formularz wypełnić. ” – Ile razy słyszeliśmy te słowa w różnych urzędach? To są właśnie tzw. nawyki urzędnicze.
Po drugie – debiutujący gospodarze nie wiedzą, co to takiego rutyna. Z głowami pełnymi pomysłów, z werwą rzucają się w wir pracy. Ich zapał i zaangażowanie przynoszą wymierne efekty. Dlatego Kożuchów i Otyń tak dynamicznie się rozwijają. Miejscowości te gonią Nową Sól. W tej zdrowej i pożądanej rywalizacji niestety nie bierze udziału gmina Siedlisko. Dlaczego? Rutyna, zmęczenie i znudzenie. Ponad dwadzieścia lat Darek Straus ogląda gminę z gabinetu wójta. Czy w tym okresie ktoś widział w Siedlisku urzędniczą werwę? Zapał do pracy? Nawet nowo zatrudniony kierownik SZB – Alan Drozdowski – zamiast próby zmierzenia się z problemem syfiastej wody w gminnych wodociągach, woli przyjąć oficjalną narrację płynącą w Urzędu Gminy, że tylko wąskiej grupce niezadowolonych obywateli coś się zawsze nie podoba. Cała reszta jest szczęśliwa. Ta naiwna wymówka, wraz z bajką o biednej, rolniczej i położonej na uboczu gminie, powstały po to, by usprawiedliwić urzędnicze lenistwo w Siedlisku. Ile to razy z ust naszego nieudolnego wójta padały opowieści o tym, że jesteśmy biedną, rolniczą gminą i że chciałoby się więcej, ale „pinionżków” brak.
Po trzecie, ekonomia i umiejętność obsługi kalkulatora. Być może to zabrzmi dziwnie, ale nowoczesne gospodarowanie majątkiem gminnym, czy prywatnym nie może być oderwane od podstawowych reguł ekonomii. Na przykład kredyty. Są one niezastąpioną forma wsparcia finansowego i jak najbardziej pożądaną jeżeli przeznaczone są na inwestycje. Tymczasem gmina Siedlisko w zeszłym roku zaciągnęła 2mln 100 tys. zł kredytów na finansowanie działalności bieżącej, a w tym roku ogłosiła przetarg na udzielenie nowego kredytu. Także ponad dwa miliony. Tym razem pieniądze miały zostać przeznaczone na spłatę wcześniejszych zobowiązań finansowych. Innymi słowy – jednym kredytem mieliśmy spłacać wcześniejsze kredyty, czyli mechanizm znany wszystkim klientom parabanków, którzy jedną „chwilówkę” spłacają drugą, wpadając w spiralę zadłużenia.
Na szczęście zaszły jakieś okoliczności, dzięki którym anulowano zamówienie publiczne na ten kredyt. Jednak to nie zmienia faktu, że gmina Siedlisko tkwi po uszy w długach. 2 mln. 187 tys. 840 zł mamy kredytu w banku PKO. 2 mln. 100 tys. zł to kredyt w Banku Spółdzielczym. W Banku Gospodarstwa Krajowego mamy 1 mln 688 tys. 116 zł pożyczki na prefinansowanie inwestycji ze środków unijnych.
Jeżeli nie będzie inwestycji – będziemy musieli szmal zwrócić. Skąd się wzięło zadłużenie gminy? Kto jest za nie odpowiedzialny? Czy to jak zwykle wina tzw. „wąskiej grupki tych samych osób, którym się zawsze coś nie podoba”? Mówiąc poważnie, nierozsądne obchodzenie się z kredytami może wpędzić w tarapaty. W takich tarapatach jest w tej chwili gmina. Zamiast na inwestycje kredyty przeznaczano na konsumpcję. Mówiąc kolokwialnie po prostu przejadaliśmy te środki zamiast racjonalnie zainwestować, by dopiero po czasie konsumować zyski z poczynionych inwestycji. W tej chwili doszliśmy do tego etapu, że nie wystarcza już kredytów na konsumpcję. Okazuje się, że jako gmina zmuszeni jesteśmy do poszukiwania banku, który da nam pożyczkę na spłatę wcześniejszych kredytów, które przejedzono. Taki jest smutny koniec rozdawania w dzierżawy kolegom gruntów gminnych w cenach po 90 zł/ha na rok. Taki jest smutny finał sprzedawania luksusowo wyposażonych działek gminnych za 16 tysięcy z ogonkiem rodzince. Nie inaczej skończyć się mogło sprzedawanie nieruchomości gminnych według nieaktualnych wycen. Finał rządów nieudolnego wójta Dariusza Strausa mógł być tylko jeden.
Darek Straus chwali się wykształceniem wyższym ekonomicznym, Burmistrz Otynia Barbara Wróblewska ma wykształcenie średnie i jak wspomnieliśmy dopiero zadebiutowała w roli samorządowca. Jak widać świeże spojrzenie na gospodarkę, samorząd oraz ekonomię sprawiło, że pani Burmistrz uczyniła z gminy Otyń liczącego się w regionie gracza. W tym samym czasie, kiedy w Otyniu wydawano milionowe dotacje od Wojewody na remonty i budowę dróg, w Siedlisku było po staremu i tylko felietoniarze oraz „wąska grupka tych samych mieszkańców” upominali się o inwestycje. Jednak – jak to mówi wójt – „gdyby wyłapał wszystkich oszołomów i wywiózł do innej gminy, to nie miałby w Siedlisku żadnej konkurencji”.
Pozdrawiam
Paweł P.
Do Obiektywna….’Wszystko ma swój czas’ grał i spiewal Perfect i tak w życiu bywa jak w tytule tej piosenki. Felietony otworzyły ludziom oczy. Do tej pory każdy patrzył przed swój dom: mam chodnik, mam lampę, mam świadczenie z gminy, są dożynki to znaczy że wszystko mam i nie czepiam się wojta. Felietony pokazują jednak, że nie jest tak kolorowo i uświadamiają że to co wójt i rada zrobili to najzwyklejsze minimum. Dla mnie dobrym przykładem jest Pani Danuta Wojciechowska ktora tez myslala, że gmina jest w dobrej kondycji, wojt doświadczony a Czaykowska to żółtodziób i że wszystko gra. Felietony jednak zmieniły jej punkt widzenia a że jest osobą inteligentną uderzyła się w pierś i publicznie przyznała, że głosowała na Strausa i to był jej ogromny błąd. Teraz mocno się zaangażowała i pomaga w ujawnianiu kolejnych nieprawidłowości w naszej gminie. I oby tak nawróconych bylo jak najwiecej …..bo wszystko ma swoj czas…
Taka mała gmina, a taki dług! Rada G. powinna domagać się od Wójta rozliczenia co do grosza, na co zostały przeznaczone kredyty. Skarbnik Gminy ma dokładne dane. Temat hydroforni znany, to niewypał, stare rury czekają na wymianę. Wiele inwestycji zaczętych, a niedokończonych, chodniki, kawałki dróg, albo drogi jak ścieżki, przystań itd. O wybudowane wiaty-budy należy dbać i dokonywać przeglądów i napraw, to wszystko wygląda tragicznie, pobielone krawężniki na pewno nie stały się proste.
Na różnych spotkaniach na szczeblu powiatu czy województwa ukazani są w mediach wójtowie i burmistrzowie innych gmin, którzy mówią o swoich problemach, potrzebach, Strausa tam nie widać, albo siedzi cicho w kącie bo nie potrafi się odezwać. Dlaczego Gmina nie pozyskuje środków wzorem innych gmin? Wniosek nasuwa się sam, za sytuację finansową i wizerunkową gminy odpowiedzialny jest nieudolny, leniwy i niegospodarny Wójt i Rada G. poszczególnych kadencji. Gmina chyli się ku ruinie.
Pani Wando, proszę wytłumaczyć jedno. Nie rozumiem. Stan gminy jest znany od dawna. Radni są w radzie tacy sami od lat. Wójt też. Dlaczego dopiero teraz rozlewa się ta fala krytyki?
“Rada G. powinna domagać się od Wójta rozliczenia co do grosza,”
Czy Pani sądzi że RG nie brała w tym udziału? O naiwności…
Brała i nie rozliczy bo sama musiałaby podać się do dymisji.
Do Obiektywnej, faktycznie od pewnego czasu , część mieszkańców zaczęła postrzegać jak jest w naszej gminie, a jak jest w innych i krytykować ten marazm, a to dzięki grupie odważnych ludzi, którzy zaczęli ujawniać bagno w jakim znalazła się gmina, choć wszyscy o tym wiedzieli to bali się przeciwstawić złu i tolerowali nieudolność, kolesiostwo i nepotyzm władzy.
Ponad 20 lat urzędowania i „osiągnięcia” w postaci:
1. Milionów kredytu.
2. Sprzedaży majątku za bezcen i zaniedbania do granic możliwości tego co pozostało.
3. Inwestycji, z których żadna nie obejmuje całości przedmiotu.
Każda natomiast jest pełna wad i niedoróbek. (Tu fragment drogi, tam fragment chodnika. Tu brakuje odwodnienia, tam oświetlenia, itd.)
No i kolejna wiejska perełka. Wiata!
Jaki sens miała budowa wiaty z wykorzystaniem funduszy unijnych, skoro jest tak zaniedbana?
Trzeba było postawić coś na wzór afrykańskiej chaty. Wystarczyłaby trawa, gałęzie i glina. Dodatkowo, taka chata nie wymaga konserwacji. Postałaby trochę i się rozpadła. Tak jak z roku na rok rozpada się gmina.
Dramat!
Jeden z najwybitniejszych przywódców XX w. – Winston Churchill powiedział: Demokracja nie jest ustrojem idealnym, ale najlepszym, jaki dotychczas wymyślono. W Siedlisku jednak z demokracją coś nie tak. Jak wytłumaczyć to, że od 22 lat w demokratycznych wyborach wygrywa ten sam wójt – gospodarz, który ewidentnie nie radzi sobie z gospodarowaniem w gminie? Jak wytłumaczyć fakt, że demokratyczna większość wyborców oddaje głosy na Darka Strausa, mimo że nie jest ani charyzmatycznym liderem ani dobrym gospodarzem? Jedno ważne zastrzeżenie: tylko i wyłącznie wójt oraz radni są odpowiedzialni za to, jaka gmina jest. Kondycja gospodarcza, infrastrukturalna, kulturalna czy finansowa gminy Siedlisko zależy od władzy ustawodawczej (rady gminy) i wykonawczej (wójt). Dla przykładu – jeżeli idziemy z wizytą do znajomych i widzimy bałagan w obejściu, wychudzone zwierzęta gospodarskie, zaniedbane domy, brudne naczynia na stole biesiadnym, to kogo będziemy obwiniali za taki stan rzeczy? Tylko i wyłącznie gospodarzy domu. A czy jeżeli ów nieudolny i niechlujny gospodarz będzie starał się nas przekonać, że ten brud i bałagan powstał na skutek ingerencji sił zewnętrznych, albo że z powodu braków budżetowych nie był w stanie umyć naczyń, to czy my uwierzymy w takie wymówki? Nie. Biedą nie można wytłumaczyć nieudolności czy zwykłego, pospolitego lenistwa. Kto jest gospodarzem w Siedlisku? Wiemy. W radzie gminy także od lat widzimy ciągle te same twarze – m.in. Urszula Hardy, Ryszard Kieczur, Małgorzata Chilicka.
Radnych oraz wójta wybrano w sposób demokratyczny. Jak to się dzieje, że doświadczając ich niemocy na polu gospodarczym, to ciągle wygrywają te same osoby? Kluczem do rozwiązania tej zagadki są wspomniane przez autora felietony trybalizmy – reguły wspólnot pierwotnych. W grupach plemiennych nie ma ustanowionego prawa. Zamiast opasłych ksiąg prawa pozytywnego (stanowionego), we wspólnotach pierwotnych decydują reguły prawa naturalnego – wynikające z więzów krwi, pokrewieństwa, przyjaźni, plemiennej tradycji. To są właśnie trybalizmy. Nie ma w nich nic złego, jeżeli ograniczają się one do wspólnot. Co więcej reguły prawa pozytywnego mają swoje źródło w prawie naturalnym. Ale jeżeli trybalizmy zastąpią reguły prawa pozytywnego w nowoczesnych społeczeństwach obywatelskich, to pojawi się problem, z jakim od lat zmaga się Siedlisko. Co dokładnie mam na myśli? Przede wszystkim więzy krwi i lojalność wobec rodziny; lojalność wobec przyjaciół, sojusze między klanami rodzinnymi zawierane przeciwko innym rodom.
Jak wspomniałem – nie ma nic złego w lojalności wobec rodziny czy przyjaciół. Ten mechanizm jest elementem dziedzictwa kulturowego, które odziedziczyliśmy po przodkach. Rodzina zapewniała przetrwanie w trudnych czasach. Rodzina chroniła. Co się stanie, kiedy lojalność wobec rodziny stanie się nepotyzmem – czyli co będzie, gdy zamiast wysokiej klasy specjalistów w urzędach publicznych będziemy zatrudniać rodzinę? Spójrzmy na Siedlisko.
Nepotyzm w gminie Siedlisko ma swoją. O ile od zatrudnionego w urzędzie gminy specjalisty można i należy wymagać konkretnych i wymiernych wyników, tak pociotka trudno skarcić, ukarać naganą czy nawet upomnieć? Jak zdyscyplinować członka rodziny? Ukarać naganą? Odebrać premię? Przecież wiadomo, że nic takiego się nie wydarzy. Zamiast rzeczywistej oceny pracy i wyników pracy urzędników, górę bierze lojalność wobec rodziny. Rodzinę należy chronić, ponieważ rodzina daje ochronę. To relacja wzajemna, którą wzmacniają i niejako uświęcają więzy krwi. Powstaje coś w rodzaju błędnego koła, mitycznego węża Uroborosa, który jednocześnie odradza się i zjada własny ogon.
Inną pułapką trybalizmów są przyjaźnie i lojalność wobec przyjaciół, które bierze górę nad dobrem wspólnym i nad zasadami współżycia w społeczeństwie obywatelskim. Jak to wygląda w Siedlisku? Wiemy. Władza sama w sobie ma działać w sposób obiektywny przewidywalny i zgodnie z prawem. Żadne przyjaźnie ani osobiste uczucia nie mogą i nie powinny mieć wpływu na jej decyzje. Przypomnieć tu należy osławione już zdjęcie z tzw. rautu wyborczego, które wójt urządził w urzędzie gminy. Kiedy w pokoju obok obradowała komisja wyborcza, wójt w swoim gabinecie, otoczony przyjaciółmi świętował zwycięstwo. Wśród przyjaciół widzimy oligarchów z Siedliska.
Po 1945 r. do Siedliska i na tzw. Ziemie Odzyskane przyjeżdżały całe rodziny. Zasiedlały one opuszczone przez dawnych właścicieli domy i gospodarstwa. Tak samo było w Siedlisku. Od tamtych czasów czwarte pokolenie osiąga pełnoletność. Rodziny się powiększyły. Ze względu na położenie geograficzne i na skutek niedostatków logistycznych współmałżonków wybierano spośród członków lokalnej społeczności. Obcy byli postrzegani jako zagrożenie, zresztą tak przedstawiani są do dzisiaj. Nie kto inny, ale wójt we własnej osobie na jednym ze spotkań z mieszkańcami tłumaczył, że oddał Adamczykowi w dzierżawę działkę, bo lepiej dać „swojemu” niż żeby „obcy” miał to przejąć. „Obcy” nie wiadomo co by zrobił, a tak działkę wziął „swój”.
Wyżej opisana okoliczność, to ostatnia i chyba najgorsza forma trybalizmu. O ile ochrona tzw. swoich i swojego plemienia sama w sobie jest czymś godnym pochwały, tak na poziomie relacji między władzą, a społeczeństwem staje się czynnikiem degenerującym. Pojawia się rodzaj zwyrodnienia na kształt gospodarczego chowu wsobnego (rozmnażania w ramach jednego stada bez domieszki krwi z zewnątrz), który upośledza lokalną przedsiębiorczość. Nie bez powodu w liberalizmie podstawą jest wolny rynek, a wolna konkurencja i przejrzyste reguły działania są podstawowymi zasadami działania. Nikt nie może być uprzywilejowany przez urzędnika. Zamknięcie lokalnego rynku dla obcych i ograniczenie pola działania dla znajomych i kolegów przez różne formy uprzywilejowania upośledza lokalną gospodarkę. Samo uprzywilejowanie zaś określa się mianem korupcji. Jak to ma się do Siedliska? Wystarczy zapytać wójta, do ilu firm zewnętrznych wysłał zaproszenie, by inwestowały w gminie? Jakie ulgi zaproponował dla tychże firm, by je zachęcić? Jakie udogodnienia przygotował, by inwestorzy z zewnątrz chcieli zainwestować w gminie Siedlisko?
Z trybalizmów można się wydostać. Nowożytne społeczeństwa porzuciły ograniczenia wspólnot pierwotnych na rzecz rozwoju, którego celem było dobro wspólne a nie tylko interes klanu. Wybór jest prosty. Wybór między prawem naturalnym a pozytywnym, to wybór między położonymi na uboczu i ubogimi Dariuszowicami a lepszą, nowoczesną gminą Siedlisko.
Wykład owszem owszem, choć wszystko zależy od przyjętego założenia. Nie zamierzam bronić wójta bo to szkaradna postać, jednak nie odrzucałbym tak jednoznacznie różnych zjawisk “trybalizmu”.
Choć samo określenie zjawisk w Siedlisku “trybalizmem” jest nie do końca uzasadnione. Choćby dlatego że trybalizm to również postawy, gdzie korzyści wspólnoty przedkładane są nad interesy nawet (niestety) narodowe i oczywiście osobiste.
Zwłaszcza to ostatnie odróżnia siedliskową sytuację od trybalizmu. Nie ma tu korzyści wspólnoty tylko osobiste.
P.S. Prawo naturalne jest źródłem prawa stanowionego. Zestawienie prawa naturalnego z pozytywnym wyraźnie definiuje to pierwsze jako negatywne, To jest nieuczciwe i nie prawdziwe. Prawo pozytywne jako prawo stanowione może być (jak pokazuje historia) bardzo negatywne.
Są różne teorie na temat źródeł prawa. Na przykład przedstawiciele pozytywizmu prawniczego źródła prawa upatrują w woli suwerena. Wracając do prawa naturalnego – jak zaznaczyłem, jego reguły same w sobie nie są czymś złym. Pierwotna zasada, wynikająca z natury, że należy chronić swoją rodzinę, stado, klan zapewniała przetrwanie. (działania tejże reguły można obserwować w świecie zwierząt, nie tylko wśród ssaków). Ale jeżeli ta pierwotna reguła stanie się wyznacznikiem działania władzy, to pojawi się zjawisko znane z Siedliska (i nie tylko). Pojawiają się pociotkowie zatrudnieni na etatach urzędniczych, rodzina zdobędzie uprzywilejowany dostęp do majątku gminnego itp.
W procesie rozwoju społecznego prawo naturalne stało się podstawą prawa pozytywnego, które swoimi regułami obejmowało wszystkich członków wspólnoty a nie tylko członków klanu czy rodu. Powolna droga, którą przebyliśmy od czasów plemion, królestw, rządów arystokracji aż do współczesnych społeczeństw obywatelskich, których istnienie możliwe jest tylko w ustrojach demokratycznych uczyniła z reguł prawa zasady obowiązujące wszystkich w równy sposób. Zasada, że obywatele są równi wobec prawa działa także w drugą stronę: prawo dotyczy wszystkich w tym samym stopniu.
W samo sedno Obserwator Gminny napisal. Chów wsobny jest u nas. Czlonkowie rodziny wzieli ze sobą śluby i mają dzieci z kuzynami. Po wojnie przyjezdzali calymi rodzinami bracmi, kuzynami i między sobą pobierali się dlatego jesteśmy ze sobą spokrewnieni. Przyjezdzali z roznym stron kresow i Centralnej Polski. Jakie będą nastęone wybory jeśli chow wsobny zaglosuje na wujka ?
Darek nie przejmuj się tym co tu wypisują. Znajdą ci jakąś robotę w powiecie. Za długo jesteś wójtem żeby skończyć na kuroniu. Radny z powiatu Tobie załatwi.
Kredyt goni kredyt a kiedy upadłosc?
Nieprawda rze som dugi. Za pokazywanie sfauszowabyh dowoduf z gminy Darek wsadzi was do więzienia.