Drodzy Mieszkańcy,
dzisiejszy felieton będzie jakby bardziej uduchowiony. Nie oznacza to jednak, że powstanie w oderwaniu od siedliskowej rzeczywistości. Przeciwnie. Będzie na wskroś gminny i będzie dotyczył ulubionej artystki naszego wójta – Pani Katarzyny Różańskiej. Dlaczego będzie mowa o lokalnej malarce? Czy tylko dlatego, że Darek jest wielkim fanem jej twórczości? Nie. Otóż artystka-malarka postanowiła zaangażować się w gminną politykę, a my chcemy sprawdzić jakie są źródła jej zaangażowania.
Ostatnio na jednym z portali społecznościowych Pani artystka Różańska zamieściła płomienną odezwę. Cytujemy dosłownie: „Czy można zrezygnować z gazetki SIEDLISKOWEJ ? Pamiętam, jakie były wydania gazetki.. było info w temacie wydarzeń, remontów, świąt siedliskowych. A TERAZ ???? Ja rozumiem, że opozycja ma swoje prawa, ale tyle NIENAWIŚCI , co widzę w tej gazetce, to jeszcze nie widziałam w naszej gminie… NAJPASKUDNIEJSZY PASZKWIL jaki tylko może powstawać, który dzieli ludzi. SWOI są cacy, WRÓG , do wycinki.. Ludzie kochany… załatwiajcie te sprawy, jestem za.. Informujcie o ważnych sprawach , też jestem za.. Ale to, co jest w gazetce, to przechodzi moje pojęcie.. Nie myślałam, że w kimś może być aż tyle nienawiści .. Czy naprawdę aż tak się nienawidzicie ?????: (Pisownia i wyróżnienia w tekście oryginalne).
Co tak wzburzyło wrażliwą duszę gminnej artystki? Który z felietonów zakłócił wewnętrzną harmonię uduchowionej niewiasty? Czy to ujawnienie oświadczeń majątkowych siedliskowych radnych zbulwersowała autorkę trzech arcydzieł akwarelowych ze Scooby Doo? Co takiego się wydarzyło, że artystka, mająca na swym koncie tak wybitne dzieła jak te, na których uwieczniła Myszkę Miki oraz Psa Pluto postanowiła zaangażować się politycznie? Dlaczego gminna malarka nie wystosowała analogicznego apelu w obronie mieszkańców, którzy anonimowo krytykują jakość wody w gminie. Boją się ujawniać nazwisk w obawie przed zemstą wójta. Gdzie była wrażliwa dusza artystki, gdy mściwy wójt, w osobliwym akcie zemsty, nakazał pani Joli Mokwińskiej rozebrać kawałek płotu? Czy wrażliwa artystka pisząca apele do „Ludu kochanego” była na wakacjach, gdy wójt obiecywał zemstę pracownicom przedszkola publicznego, które pokrzyżowały mu plany prywatyzacji placówki? Jak wysoko w obłokach bujała dusza wiejskiej malarki, że nie zauważyła rosnącej w oczach czarnej hałdy odpadów niewiadomego pochodzenia, którą przywiózł do gminy koleżka wójta? Gdzie wreszcie podziały się te artystyczne akty sprzeciwu Pani Różańskiej przeciwko nepotyzmowi w gminie, który uprawia wójt od lat. Czy artystyczna wena tak bardzo odurza zmysły, że gminna artystka nie dostrzega tych wszystkich nieprawidłowości, uchybień, przeoczeń, które mnożą się w raportach kontrolnych Najwyższej Izby Kontroli oraz Regionalnej Izby Obrachunkowej?
W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania spróbujmy ustalić zakres i specyfikę relacji między władzą a artystami w ogóle. Generalnie artystów można podzielić na: kontestatorów, konformistów oraz tych, którzy otaczający świat mają w przysłowiowych czterech literach. Tymi ostatnimi nie będziemy się zajmować. Oni żyją we własnym świecie napędzanym nieodgadnioną mechaniką. Przyjrzyjmy się natomiast bliżej dwóm pierwszym grupom. Kim są artyści-krytycy, kontestujący zastaną rzeczywistość? To osoby negujące system polityczny i rzeczywistość społeczno-polityczną. Największe pole działania i najbardziej twórcze okresy w swoim życiu mają w systemach antydemokratycznych – w ustrojach, które zniewalają jednostki. Przykładem takiego artysty jest na przykład nieżyjący już poeta i bard Solidarności Jacek Kaczmarski. Swoje największe dzieła stworzył w okresie PRL-u, walcząc słowem przeciwko zniewoleniu przez system. Jego pieśń pt. Mury, napisana w 1978 r., dodawała otuchy rodzącej się Solidarności. Na manifestach strajkujący tłum śpiewał Boże coś Polskę… oraz Mury Kaczmarskiego. Artyści-krytycy traktują sztukę oraz artystyczne formy wyrazu jako narzędzia w walce o prawdę i sprawiedliwość. Ich dzieła mają charakter znaczący – wyrażają tzw. treści istotne. O tym, że wielkie manifesty polityczne mogą być zawarte w nawet najbardziej abstrakcyjnych i surrealistycznych dziełach świadczy genialny obraz hiszpańskiego artysty Pabla Picasso pt. Guernica.
Obraz ten poświęcony jest wielkiej zbrodni, która miała miejsce podczas wojny domowej w Hiszpanii. W 1937 r. Legion Condor dowodzony przez barona Wolframa von Richthoffena, by wesprzeć rządy generała Franco, zbombardował, mieszczącą się w mieście Guernica siedzibę autonomicznego rządu Basków. Na skutek nalotu prawie całe miasto legło w gruzach. Przerażony widokiem szkieletów ruin Picasso, w typowej dla siebie surrealistycznej formie ekspresji, wyraził dramat miasta i jego mieszkańców. Tak powstało jedno z najbardziej poruszających dzieł sztuki malarskiej XX w. ukazującej okrucieństwo wojny.
Biegunowym przeciwieństwem artystów krytycznych wobec władzy są tzw. konformiści – czyli twórcy spolegliwi. Ci w swoich dziełach umacniali i afirmowali działania reżimu. W zamian za tzw. usłużną sztukę otrzymywali stypendia, mieszkania z dodatkowym pokojem przeznaczonym na pracownię, bez problemów mogli wyjeżdżać za granicę. Władza o takich artystów zawsze dbała. Na ścianach politruków (w zależności od ustroju) wisiały potężne obrazy przedstawiające np. Mao, Che Guevare, Dzierżyńskiego, Lenina, Stalina, Hitlera, Armię Czerwoną w natarciu itp. Ktoś te obrazy malował. Dla posłusznych twórców organizowano wernisaże i wystawy. Konformistów zapraszano na salony. Innymi słowy – tuczono ich różnymi benefitami; hodowano i rozpieszczano. Powód był prosty. Każda władza wie, że sztuka może być ważnym narzędziem propagandowym.
O tym jak skutecznie władza potrafi kusić przekonali się nawet najwybitniejsi. Takim przykładem jest polska poetka i noblistka Wisława Szymborska. W latach pięćdziesiątych XX w. poetka przeżyła swój romans z władzą ludową. Napisała wówczas słowa, które położyły się cieniem na całej jej twórczości. W okresie stalinowskiego terroru poetka pisała: „Niech żyje nam towarzysz Stalin, co usta słodsze ma od malin”. Dziesięć dni po śmierci Stalina, przyszła noblistka opublikowała w „Życiu Literackim” wiersz – rodzaj epitafium na cześć wodza Związku Radzieckiego. Przypomnijmy ten zapomniany utwór w całości:
TEN DZIEŃ
Jeszcze dzwonek, ostry dzwonek w uszach brzmi.
Kto u progu? Z jaką wieścią, i tak wcześnie?
Nie chcę wiedzieć. Może ciągle jestem we śnie.
Nie podejdę, nie otworzę drzwi.
Czy to ranek na oknami, mroźna skra
tak oślepia, że dokoła patrzę łzami?
Czy to zegar tak zadudnił sekundami.
Czy to moje własne serce werbel gra?
Póki nikt z was nie wypowie pierwszych słów,
brak pewności jest nadzieją, towarzysze…
Milczę. Wiedzą, że to czego nie chcę słyszeć –
muszę czytać z pochylonych głów.
Jaki rozkaz przekazuje nam
na sztandarach rewolucji profil czwarty?
– Pod sztandarem rewolucji wzmacniać warty!
Wzmocnić warty u wszystkich bram!
Oto Partia – ludzkości wzrok.
Oto Partia: siła ludów i sumienie.
Nic nie pójdzie z jego życia w zapomnienie.
Jego Partia rozgarnia mrok.
Niewzruszony drukarski znak
drżenia ręki mej piszącej nie przekaże,
nie wykrzywi go ból, łza nie zmaże.
A to słusznie. A to nawet lepiej tak.”
(„Życie Literackie” nr 11/61 z 15 marca 1953 r.)
Wróćmy do naszej lokalnej, siedliskowej artystki. Czy jest konformistką czy kontestatorką? Po której stronie stoi? Po stronie prawdy czy starego układu i elit? W jej przypadku o zaangażowaniu politycznym świadczą nie tyle dzieła ale publiczne wypowiedzi. O ile w artystycznych wersjach Myszki Miki czy Zamku (artystka przyznała w jednym z wywiadów, że tyle razy namalowała siedzibę rodu Schoeneich-Carolath, że może to robić z zamkniętymi oczami) trudno doszukiwać się manifestu politycznego, tak jej określenie felietonów „Najpaskudniejszym paszkwilem” nie pozostawia złudzeń. Nie bez znaczenia jest też fakt, że pani Katarzyna Różańska w 2014 była radną w radzie gminy Siedlisko. Dostała się z list obozu urzędującego wójta.
O tym jak silne są więzi, które połączyły malarkę i Darka niech świadczy to, że dla wójta artystka stworzyła serię dziewięciu obrazów przedstawiających Siedlisko z lotu ptaka. Czy zrobiła to za darmo, czy za pieniądze? O to proszę pytać artystkę. Warto nadmienić, że artystka-malarka jest niezwykle płodna. W 2014 r. na swoim koncie miała 200 dzieł. Dzisiaj pewnie jest ich ponad tysiąc. Ile z tych prac zdobi gabinety urzędu gminy i innych budynków gminnych? O to także należałoby zapytać artystkę.
Co się tyczy felietonów i powodów artystycznego wzburzenia Pani Katarzyny Różańskiej, to informujemy, że: nie ma obowiązku ani przymusu czytania. Jeżeli ktoś nie chce, niech nie czyta. To po pierwsze. My dajemy czytelnikom prawdę w wersji satyrycznej, żeby była mniej smutna. Co z nią zrobicie? – Na to nie mamy wpływu. Arytmetyka wyborcza nie pozostawia złudzeń – w gminie jest około 900 osób, które regularnie w wyborach oddają głos na Strausa. Pomijając rodzinę i kolesi liczymy, że część z tych wyborców przejrzy na oczy. Dzięki prawdzie i faktom ujawnianym w felietonach mit Darka, zaradnego managera, upadł.
Po drugie – ludzie w gminie mają prawo do informacji. Felietony informują mieszkańców o kulisach siedliskowej polityki. Tajemnice i skandale władzy – czyli to, o czym jeszcze nie tak dawno szeptano, dzisiaj ukazuje się w oficjalnym obiegu. Ten fakt może i powinien budzić niepokój kręgów gminnych elit. Rzeczywistość oligarchów, w której czuli się pewnie i bezpiecznie przestała istnieć. W obliczu prawdy i ujawnionych faktów podkulili ogony i pochowali się. Jakim dzisiaj autorytetem może być społeczny zastępca wójta – Witek Rytwiński, gdy ujawniliśmy, że podstawił siostrę żony, by kupić w transakcji na tzw. „słupa” od gminy budynek po policji za 300 zł/m2? Ba! Nawet sam ksiądz proboszcz, gdy ujawniliśmy ile darowizn i w jakich kwotach otrzymał od wójta, przestał grzmieć z ambony i nie rzuca już klątw na felietoniarzy. Żeby było śmieszniej, autorzy felietonów nie musieli nikogo zastraszać. Taką moc ma prawda.
Po trzecie: podział, o którym Pani wspomina na „SWOICH i WROGÓW” został ustalony w Siedlisku dawno temu. Nie kto inny, ale nieudolny wójcina podzielił mieszkańców na dobrych oraz oszołomów. To on skłócił i podzielił społeczność gminy. Porozbijał rodziny, obrócił siostrę przeciwko siostrze, brata przeciwko bratu. Stworzył grupkę przyjaciół, których zapraszał na prywatne imprezy do gabinetu a reszcie kazał czekać przed drzwiami. Dla kolesi był gotowy popełniać uchybienia przepisów prawa a wrogów bezpardonowo niszczył. Darek Straus jako wójt dzielił i zastraszał mieszkańców gminy od dawna. Wszystko po to, żeby utrzymać władzę. Rozbita i wewnętrznie skonfliktowana społeczność nie potrafiła się zjednoczyć przeciwko jego indolencji i nieudolności. Dzięki tej polityce przez ponad dwadzieścia lat trwał na urzędzie nie robiąc dla gminy praktycznie nic.
Po czwarte: paszkwil jest utworem anonimowym, kłamliwym i obelżywym. Nasze felietony nie są paszkwilami. Ich autorstwo jest znane a treści, które zawierają są niestety prawdziwe. Piszemy niestety, bo my także chcielibyśmy, żeby nie było prawdą to, że wójt za grosze sprzedaje cenne nieruchomości gminne rodzince i kolesiom. Nie wierzyliśmy w to, że można udzielić kilkaset tysięcy pożyczki z kasy gminy prywatnemu przedsiębiorcy, a następnie umorzyć. Ale to prawda. W głowie nam się nie mieściło to, że ktoś w urzędzie gminy może wykraść z zamkniętej koperty ważne dokumenty i przekreślić karierę zawodową uzdolnionej dyrektorki szkoły. Takie wydarzenie miało miejsce i zostało potwierdzone przez prokuratora. Przecieraliśmy ze zdumienia oczy jak oglądaliśmy zdjęcia oraz nagrania filmowe, gdy w biały dzień na terenach gminnych zakopywano toksyczne odpady w dołach i jak nieoczyszczone ścieki z oczyszczalni zrzucano do Odry. Nie chciało nam się też wierzyć w to, że gmina nie potrafiła zadbać o podstawowe potrzeby mieszkańców, gdy w instalacji wodnej wykryto niebezpieczne bakterie. W głowie nam się nie mieściło to, że wójt nie chciał przyjąć do majątku gminy budynku po dawnej stołówce PGR. Agencja Nieruchomości Rolnych chciała go oddać za darmo. Wójt odmówił. Mielibyśmy tam piękny dom seniora. Nie ukrywaliśmy też przed gminną społecznością smutnego faktu, że jeden z opozycyjnych radnych Hubert Patoła, którego działania wspieraliśmy, zdradził wszystkie polityczne ideały opozycji i przeszedł na stronę wójta. Kierując się siedliskową logiką, która do tej pory polegała na przemilczeniu faktów i zamiatania pod dywan, powinniśmy o tym nie mówić głośno. Może by nikt tego nie zauważył. Mamy jednak dość dotychczasowej polityki szeptów, półprawd, kłamstewek mniejszych lub większych. Dlatego pierwsi poinformowaliśmy lokalną społeczność o zdradzie Huberta, mimo że była dla nas bardzo bolesna. Pigułki prawdy także dla nas mają gorzki smak.
Pora odpowiedzieć na pytanie: czy prawda może być obraźliwa? Otóż może. Można się się gniewać na prawdę. Można rączkami zasłonić oczy i udawać, że niemodernizowana przez prawie ćwierć wieku infrastruktura gminna nie jest problemem. Można upić się na dożynkach i udawać, że kranówka w gminnych kranach ma smak krystalicznie czystej wody z górskiego potoku. Jednak ani naiwność dziecięca, ani sen pijaka, nie wyprowadzą gminy z fatalnego marazmu i zacofania, w które wpędził naszą piękną okolicę niegospodarny wójt. Straus miał prawie ćwierć wieku i środki unijne do dyspozycji. Cała okolica się zmieniła. Bytom Odrzański, Nowa Sól, Otyń. Teraz Kożuchów pięknieje w oczach. A w Siedlisku co? Nie ma kto naprawić nawet walącego się, zardzewiałego witacza na wjeździe od strony Przyborowa. I gdyby nie radny Stanisław Sawicz zakręt duchów dalej obrastałby złą legendą, a o przejściach dla pieszych moglibyśmy dalej marzyć. To są fakty, taka jest prawda.
Przedstawia się Pani jako artystka. Ma Pani do tego prawo, nie nam oceniać wartość artystyczną Pani produkcji. Jako artystka poprawna politycznie ma Pani prawo, a nawet obowiązek oburzać się na rozkaz i gniewać na wszystkie prawdy i empiryczne fakty, które kompromitują urzędników w Siedlisku. Jednak zanim postanowi się Pani zbulwersować następnym felietonem, to powinna Pani poinformować, że czyni to Pani jako zwolenniczka rządów Darka Strausa. Tego wymagałaby zwykła przyzwoitość i uczciwość wobec mieszkańców. My nie ukrywamy naszego stosunku do polityki urzędującego stanowczo za długo wójta. Nie podoba nam się stan do jakiego doprowadził gminę oraz to jak skłócił mieszkańców. Piszemy jak jest i piszemy prawdę. Potwierdza to niejako sam wójt. W akcie oskarżenia Straus i jego prawnicy nie zarzucają nam kłamstw lub przeinaczeń faktów. Wójt skarży się tylko na to, że nazwaliśmy go nieudacznikiem i pączkojadem. W związku z powyższym, zanim wyda Pani kolejne oświadczenie potępiające działalność felietoniarzy, zanim kolejne Pani dzieła przyozdobią ściany urzędów w gminie, proszę uczciwie poinformować czytelników felietonów o swoim zaangażowaniu politycznym.
Na zakończenie chcielibyśmy zaprosić Panią w okolice ul. Długiej, w Siedlisku. Czy to nie inspirujący widok? Jak zareaguje Pani artystyczna dusza na widok osoby niepełnosprawnej, poruszającej się na wózku, która będzie próbowała wydostać się przez te błota? Gdy natchniona i zainspirowana tym widokiem, będzie tworzyła Pani dzieło, proszę wsłuchać się uważnie w sens słów piosenki Kazika Staszewskiego pt. Artyści. Ten właśnie utwór dedykujemy Pani.
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
To wszystko się tak cyklicznie powtarza
Czas nadziei, człowiek z żelaza
Wodzowi rewolucji do pasa się kłaniam
Mecenas daje złoto, mecenas wymaga
(…)
pozdrawiam
Paweł P.
Jedna ze starych technik obchodzenia prawdy polega na tzw. zastrzeżeniu umysłowym. Metoda reservatio mentalis była doskonalona przez inkwizytorów, którzy musieli pogodzić okrucieństwo tzw. badań z ewangelicznym nakazem miłości bliźniego. Zastrzeżenie myślowe pozwalało im uniknąć sprzeczności miedzy kochaniem i torturowaniem bliźniego.
Być może taki rodzaj zastrzeżenia umysłu prezentuje Pani Różańska. Potępiając felietony wewnętrznie, w umyśle, unieważnia wszystkie fakty dotyczące nieprawidłowości, których sprawcą jest wójt i jego poplecznicy w gminie. Dzięki zastrzeżeniu umysłu jej artystyczna wrażliwość reaguje tylko na brak formy grzecznościowej przy nazwisku jednej z sołtysek a jednocześnie milczy w obliczu zastraszenia mieszkańców, którzy mówią wprost, że boją się mściwego wójta.
Zastrzeżenie umysłowe pozwala ominąć prawdę ale nie uchroni od schizofrenii moralnej. Artystka prędzej czy później będzie musiała udzielić odpowiedzi na ważne pytanie: co jest prawdą? kto w tym sporze stoi po stronie prawdy?
z dupy ta malarka. zamiast się czepić wójta za niszczenie ludzi to pyskuje na felietony. Wstydź się Różańska! Co ty wogule zrobiłaś dla gminy? Tylko diety brałaś i zarabiałaś na obrazach dla wójta
byłam na órlopie a tó takie żeczy! czemu siem czepiacie Pani Katażyny???? Za to rze poparua pana wujta? hyba to kpina jakaś. Kasia ma racjem rze piszecie kuamliwe paszkfile na wujta. nie ma tó ziarna prawdziwości. ścisła grópa przegranyh w wybroah hce pszejońć wuadze. Siedlisko jest za Dariószem. Bendzie znowó wujtem. pszekonacie siem jeszcze.
W felietonach opisana jest tylko część prawdy siedliskowej zgnilizny, ludzie wiedzą dużo więcej, ale boją się mówić, dlaczego? czy są tchórzami, czy liczą na jakieś ochłapy i łaskawe spojrzenie Strausa. Przecież wyraźnie widać zacofanie gminy, kosztowne kolesiostwo i wybrańców nadskakujących wójtowi, a także tych, którzy za jakąś kasę będą przysięgać, że białe jest czarne. Takich fanatyków i lizidupów jest sporo. Jako ostatni dowód na podział społeczeństwa na lepszych i gorszych były dożynki dla wybranych. Albo organizuje się dożynki dla wszystkich, albo nie. Pandemia dla wszystkich, albo nie. Imprezy pod kościołami, nowa forma uroczystości. Pany mają gest i świętują, a chołota niech patrzy. Może wreszcie ludzie przejrzą na oczy. To nie felietony podzieliły społeczeństwo, to miejscowa władza, która utworzyła kokon oszustów, lizusów i cwaniaków i tych lepszych żerujących na tych ślepych poddanych.l niech ktoś powie, że jest dobrze i pięknie w Siedlisku, na pewno??
Nie jest dobrze w Siedlisku. Gmina jest w zlym stanie
Dokładnie Pani Wando. Te dożynki to jakaś kpina. Nie jest mi szczególnie żal ,że nie zostałam zaproszona oficjalnie przez sołtysa ale chodzi właśnie o ten podział. Jest pandemia i jest cisza ale imprezy się robi ,bo kto zabroni.. przecież trzeba podziękować za podziękowania (jak ktoś napisał pod jednym felietonem). Szkoda tylko ,że za podatki bawią się wybrani ludzie a nie robi się czegos pożytecznego dla wszystkich. Może wójt otworzylby na swoim ranczo szkole nauki jazdy konno chociaż by dla dzieci, jakaś atrakcja w tej dziurze zabitej dechami. My za gówniarza mogliśmy chociaż po nim pobiegać czy iść na sanki za sale.. eh
Mieszkam tu ponad ćwierć wieku a wiocha dalej jest wiochą. Mlode pokolenie również chce zmian.! Nie pozdrawiam Pana wójta.
Siedlisko potrzebuje ludzi odważnych i stanowczych jako radnych a Ci, którzy nie wiele zrobili mieli słomiany zapał. Zacofanie w naszej gminie króluje na każdym kroku. Nie ma nawet galeri dla artystów taki wernisaż by się przydał
W ramach każdej grupy społecznej formuj się grupa liderów, do nich zalicza się artystów. Ich postawa staje się punktem odniesienia dla reszty członków grupy. W społeczeństwach demokratycznych artyści zwykle krytykują antydemokratyczne zapędy władzy. W większości opowiadają się za wolnością, gdyż wolność jest warunkiem koniecznym dla nieskrepowanej twórczości artystycznej.
Omawiany przypadek lokalnej artystki pokazuje podręcznikowy wręcz schemat zaangażowania politycznego po stronie obozu władzy. Taka postawa wymaga wzięcia w nawias istnieniowy kategorii prawdy. Nie tylko wspomniana malarka, ale każdy inny lider siedliskowej społeczności, który w obliczu ujawnionych prawd oraz faktów stanie w obronie wójta będzie zmuszony unieważnić kategorię prawdy I jej definicję. Prawda – w klasycznym ujęciu – to zgodność myśli z rzeczywistością. Stan gminy Siedlisko jest opłakany. Jeżeli ktoś próbuje bronić w jakikolwiek sposób wójta musi najpierw zmierzyć się z faktami oraz z prawdą.
Mówienie, że czarne to białe oraz I odwrotnie, wystawi każdego na pośmiewisko. Nikt nie chce dobrowolnie robić z siebie idioty. W tym kontekście działalność artystki zaangażowanej w obronę wójta wymagała odwagi. Biorąc w nawias egzystencjalny prawdę o gminie Siedlisko naraziła się. Stając się poprawną artystką władzy straciła naturalną pozycję lidera, którą cieszyła się jeszcze nie tak dawno.
Mona Lisa w wykonaniu gminnej malarki ma się dobrze. Jest pulchniutka na buzi jak ta lala 😊 swoją drogą w kopiowanie dzieł sztuki na miejscu pani Rożańskiej bym się nie bawiła. A z innej bajki wiele się tu gdzieś pisało o tym że Pan Izabela była wystawiona od Pana Darka na wybory aby Panią Agnieszkę wyeliminować. Jak patrzę na zdjęcia z dożynek i widzę ją stojącą ramię w ramię z wójtem zaczynam w to wierzyć a tyle na wojta gadała jak była u nas i u sąsiadów.