Każdy szanujący się dyktator ery nowożytnej chętnie pozuje do zdjęć na tle dzieci. Takie ujęcia w propagandzie określa się zdjęciami „Dobrego wujka”. Po co się je robi? Powód jest oczywisty – nic tak nie łagodzi wizerunku najbardziej despotycznego tyrana, jak skupiona wokół niego gromadka roześmianych maluchów. Takie fotki wykorzystywała machina propagandowa Hitlera i Stalina. Na tle dzieci lubił fotografować się kat powojennej Polski Bolesław Bierut.
Genialny wójt gminy Siedlisko Dariusz Straus nie posiada wielu zdjęć na tle roześmianych dzieciaczków. Czy jest to zaniedbanie propagandowe? Nie. Darek po prostu nie jest despotycznym tyranem. Nie potrzebuje takowych. Co więcej, gminne dzieciaczki traktował i traktuje jako balast, obciążenie dla budżetu gminy i jeżeli tylko ma możliwość, chętnie oszczędza na naszych pociechach.
Jeszcze emocje po przedszkolnej imprezie zorganizowanej z okazji Dnia Babci i Dziadka nie zdążyły opaść, gdy gminni rajcy przegłosowali Uchwałę Nr IV/24/2015 o zamiarze likwidacji Przedszkola Publicznego w Siedlisku. Dnia 05. lutego 2015 r. radni jednogłośnie opowiedzieli się za likwidacją publicznego przedszkola w Siedlisku. Punkt 1 tejże uchwały stanowił: „Zamierza się z dniem 31 sierpnia 2015 r. zlikwidować przedszkole publiczne w Siedlisku z siedzibą przy ul. Głogowskiej”.
Skąd się wziął pomysł, by zlikwidować przedszkole? Jak się zapewne domyślacie źródło tej koncepcji tkwi w przebłysku geniuszu rodem z USA. Darek stwierdził, że – i tu cytujemy dosłownie: „Do przedszkola ciągle dokładamy, a nadal jest źle.” Innymi słowy likwidując przedszkole gminne niezaradny wójt chciał poczynić oszczędności. Pytanie brzmi – czy sytuacja w przedszkolu naprawdę jest aż tak fatalna jak to przedstawia nasza lokalna gwiazda biznesu?
Przedszkole wybudowano na początku lat 80 XX. Inwestycję finansowało Państwowe Gospodarstwo Rolne. Był to, jak na owe czasy, nowoczesny obiekt wybudowany wg typu szwedzkiego. Projekt zakładał przystosowanie budynku optymalnie dla potrzeb dzieci. Bez schodów, pięter itp. Przedszkole jest w pełni autonomiczne. Oprócz sal zabaw posiada dużą kuchnię, w której przygotowywano posiłki dzieciom. Ciekawostką jest brodzik na zewnątrz, który latem napełniano wodą. Brodzik oraz elementy podium sceny, to pozostałość po kampusie Hitlerjugend, w którym do 1945 r. ćwiczyły i spędzały wolny czas dzieciaki oraz wychowywana w duchu narodowosocjalistycznym młodzież niemiecka. Po wojnie na gruzach tego kampusu wybudowano przedszkole. Tak historia zatoczyła koło.
Przedszkole działało i nadal działa doskonale. Była to po części zasługa świetnych pracowników, pedagogów, ale w głównej mierze rodziców, którzy aktywnie partycypowali w bieżących remontach i naprawach. To oni sfinansowali np. wymianę stolarki okiennej oraz podłóg. Dlaczego zatem nasz amerykański geniusz przedsiębiorczości zapragnął rozmontować ten świetnie działający mechanizm? Zanim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie wróćmy do samej uchwały z dnia 05 lutego 2015.
Uchwałę procedowano w zaskakująco szybkim tempie. Pierwsze oficjalne informacje o zamiarze likwidacji przedszkola gminnego w Siedlisku pojawiły się na sesji rady gminy w styczniu 2015 r. Pod koniec miesiąca, 22 stycznia na sesję rady zaproszono dyrektorkę przedszkola Lidię Pstruchę oraz – co zaskakujące – trzech innych gości. Byli to: dyrektorka prywatnego przedszkola w Zielonej Górze Małgorzata Nowak; Elżbieta Wicher, prezes Stowarzyszenie Lokalnej Grupy Działania „Kraina Lasów i Jezior” działającej w Siedlisku oraz Tadeusz Walkowiak, prezes Fundacji Stowarzyszenie Wzgórz Dalkowskich z Nowego Miasteczka. Wójcina zadał Lidce dziwne pytanie: „Jakie są plusy i minusy prowadzenia przedszkola publicznego?”. Dyrektorka, co nie zaskakuje, opowiadała o przedszkolu w samych superlatywach i na podsumowanie stwierdziła, że „nie jest za tym, by przedszkole było niepubliczne”. Biedaczka nie wiedziała, że karty dawno zostały rozdane. A skąd o tym wiemy? Z zeznań innych zaproszonych na sesję rady gości. Pani z Zielonej Góry na pytania radnych odpowiadała bardzo konkretnie. Ale to nie ona będzie szczęściarą, która wygra przetarg na prowadzenie przedszkola niepublicznego. Babka z „Krainy Jezior” mówiła raczej o swoim chciejstwie, bo doświadczenia w prowadzeniu przedszkoli nie miała żadnego. Najwięcej konkretów i planów co do zagospodarowania przedszkola publicznego w Siedlisku przedstawił prezes z Fundacji Wzgórz Dalkowskich. Tadeusz Walkowiak – bo o nim mowa – przyszedł nie tylko po to, by opowiadać o przewadze świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy – czyli o tym, dlaczego prywatne przedszkole jest cacy, a publiczne be! Na spotkaniu z radnymi pojawił się z gotowym biznesplanem, w którym – co nie jest bez znaczenia w tej historii – ważną rolę odgrywał pomysł zagospodarowania kuchni oraz powiększenia pracującej w niej kadry. Ale wówczas żaden z obecnych na sali radnych nie zapytał skąd pomysł z rozszerzeniem działalności kuchni i dlaczego Fundacja nie ma w planach przyjęcia więcej wykwalifikowanych opiekunów do dzieci tylko myśli o zatrudnieniu kucharzy? Jak pokazała nieodległa przyszłość, to Fundacja wygra przetarg na prowadzenie przedszkola prywatnego w gminie.
Fundacja Porozumienie Wzgórz Dalkowskich jest organizacją, specjalizującą się w pozyskiwaniu funduszy zewnętrznych, głównie środków z Unii Europejskiej na finansowanie różnych projektów. Jak słusznie zauważył nasz bystry wójcina: „Nie ukrywają tego, że zarabiają na pozyskiwaniu funduszy”. Jednym z głównych obszarów zainteresowań Fundacji jest pozyskiwanie środków na świadczenie usług edukacyjnych. Fundacja swoją przygodę z systemem edukacji rozpoczęła od zakładania prywatnych placówek przedszkolnych. Interes kwitnie. W 2012 r., prezes Fundacji Tadeusz Walkowiak mówił: „ Fundacja działa niezmiennie w pierwotnej formie prawnej. W roku 2010 Fundacja miała już taki prestiż, że nie zdecydowano się na zmianę formy prawnej. Wynik finansowy jest pozytywny, kredyty są zaciągane, ale na bieżąco są spłacane. 90% działań finansowane jest z funduszy europejskich. Biuro Fundacji zatrudnia 16 osób z czego 9 osób pracuje bezpośrednio przy pisaniu projektów pozyskując środki europejskie. Pozostałe osoby to obsługa w punktach przedszkolnych. (…) Fundacja prowadzi cztery punkty przedszkolne na terenie Gminy Gaworzyce, dwa punkty na terenie Gminy Nowe Miasteczko. W chwili obecnej poszerzana jest działalność o kolejne dwa punkty przedszkolne oraz trzy żłobki. Fundacja działa na terenie 12 gmin. Partnerami Fundacji są osoby fizyczne, przedsiębiorcy i jednostki samorządu terytorialnego.”
Ktoś dociekliwy mógłby zapytać – jeżeli w 2012 r. Fundacja zatrudniała 16 pracowników przy czym 9 zajmowało się pisaniem projektów i pozyskiwaniem funduszy unijnych, to raptem 7 pracowników pracowało w sześciu punktach przedszkolnych w owym czasie. Średnio daje to 1,16 pracownika na placówkę. Jak się to ma do poziomu jakości kształcenia w przedszkolach? O to należałoby zapytać rodziców i pedagogów. Druga sprawa, która powinna dać rodzicom do myślenia, to stosunek zatrudnionych w Fundacji pracowników od pozyskiwania funduszy do nauczycieli. Inna ważna wątpliwość, która powinna zostać wyjaśniona, to status zatrudnienia nauczycieli w przedszkolach i szkołach prowadzonych przez Fundację. W przedszkolach publicznych nauczyciele zatrudnieniu są w oparciu o Kartę Nauczyciela, które reguluje ich pensum oraz warunki pracy. Dlatego na przykład w przedszkolu publicznym na jednego wychowawcę nie może przypadać więcej niż 25 dzieci. W przedszkolu prywatnym nauczyciele zatrudnieni są na umowach o pracę lub innych umowach cywilno-prawnych. O Karcie Nauczyciela mogą tylko pomarzyć. W prywatnym przedszkolu, jak w każdej prywatnej firmie, pracownik ma wypracowywać zyski, a nie przejmować się jakością kształcenia. Głównym celem Fundacji, co wynika ze skąpych danych przedstawionych przez prezesa w 2012 r. oraz z zaprezentowanej struktury zatrudnienia, wydaje się być zatem osiąganie zysków, a nie poprawa jakości kształcenia dzieci dzięki sprywatyzowaniu i skomercjalizowaniu usług edukacyjnych.
Dlaczego prezesowi Fundacji Wzgórz Dalkowskich spodobało się nasze przedszkole? Czy tylko dlatego, że wraz z naszym wąsatym włodarzem byli dobrymi kolegami z PSL-u? Nie. Przecież wszyscy wiemy, że Darek Straus w swoich decyzjach kierował się zawsze interesem gminy i jej mieszkańców, a nie kolesiostwem czy partyjniactwem. Co zatem zdecydowało, że inwestor ze Wzgórz Dalkowskich zainteresował się tak bardzo przedszkolem w Siedlisku? Otóż tajemnica tkwi w zapleczu kuchennym.
Nasze przedszkole posiada dużą, doskonale wyposażoną kuchnię, która posiada wszystkie niezbędne certyfikaty sanepidu. Jeżeli uświadomimy sobie, że w 2015 r. Fundacja Wzgórz Dalkowskich prowadziła 3 żłobki, 3 przedszkola, 1 szkołę oraz 3 punkty przedszkolne, to koszty związane z wyżywieniem dzieci były spore. Przedszkole w Siedlisku z dużą kuchnią byłoby idealną bazą do przygotowania posiłków dla pozostałych placówek. Oszczędności na firmach cateringowych byłyby spore. Prawdopodobnie to był powód, dla którego Tadeusz Walkowiak na spotkaniu z radnymi gminy 22 stycznia 2015 zdradził plany powiększenia kadry w kuchni. Nie uprzedzajmy jednak wydarzeń.
Dwa tygodnie po tym spotkaniu w Siedlisku zwołano sesję rady gminy, na którym radni mieli zagłosować za uchwałą intencyjną o zamiarze likwidacji przedszkola. Jak widzimy komuś się bardzo spieszyło. Należy wiedzieć, że przez te dwa tygodnie także nauczyciele przedszkola oraz Rada Rodziców nie próżnowali. Zaalarmowani przez Lidkę Pstruchę, która jak wiemy już 22 stycznia przekazała wiadomość, że wójcina chce zlikwidować przedszkole, wysyłali pisma i skargi gdzie tylko mogli. Do urzędów, Ministerstwa, do Kuratorium Oświaty, zaalarmowali dziennikarzy. Zrobił się szum wokół sprawy czyli to, czego Darek Straus najbardziej nie lubi. Przyzwyczajony do intymności jaką zapewniało położenie geograficzne gminy lubił sprawy załatwiać po cichutku, bez rozgłosu. A tu nagle robi się zadyma. To się wójcinie nie podoba.
W dniu 05. lutego 2015 r. na posiedzeniu Komisji o godzinie 12.00 oprócz radnych, przedstawicieli Rady Rodziców zjawił wójt i sekretarzowa – Maria Miśkiewicz. Nasza gminna parka szczęśliwych urzędników, w kwestii likwidacji przedszkola, zachowuje się oględnie rzecz ujmując schizofrenicznie. Wydają się prezentować różne, wzajemnie sprzeczne stanowiska. Oto przykład. Gośka Chilicka jako przewodnicząca zgłasza, że do gminy wpłynęło pismo rodziców z prośbą o weryfikację pogłosek o likwidacji przedszkola. Wójt, patrząc w oczy członkom Rady Rodziców odpowiada: „Nie wiem jaka zapadnie decyzja, to wszystko dla dobra dzieci i rodziców”. Chwilę później, po tym jak Rada Rodziców opuszcza salę obrad, sekretarz gminy Maria Miśkiewicz mówi bez ogródek: „ponieważ musimy przeprowadzić likwidację musi to nastąpić do końca lutego”. Kto zgadnie jakie jest stanowisko Urzędu Gminy?
Oficjalnie wójcina uspokaja, że nic nie jest przesądzone, że on nie wie jaka będzie decyzja i zasłania się decyzją radnych gminnych. Ma rację. To nie on stanowi prawo w gminie, ale rada. Przygotowuje dla siebie doskonałe alibi. Z drugiej strony Maria Miśkiewicz pozbawia złudzeń wszystkich, którym zależy na utrzymaniu gminnego przedszkola. Mówi wprost, że przedszkole musi zniknąć. Robi to jednak po tym, jak przedstawiciele Rady Rodziców wyszli ze spotkania. Zresztą sam pan wójt również wykazał większą skłonność do mówienia prawdy po tym, jak został sam na sam z radnymi. Na pytanie ówczesnego radnego Grześka Adamczyka: „Czy kadra [przedszkola – przyp. red.] zostanie taka sama?”, Straus z rozbrajającą szczerością odpowiedział: „Obsługa jest im [Wzgórzom Dalkowskim – przyp. red.] obojętna, zostaną przyjęci jeśli będą chcieli, jutro rozmawiam z nauczycielami.” Z wypowiedzi naszego miłośnika gadających ptaków wynika, że jeszcze przed podjęciem uchwały o zamiarze likwidacji oraz przed wyłonieniem w drodze konkursu oferenta, wiedział kto poprowadzi prywatne przedszkole. Doskonale znał plany potencjalnego prywatnego zarządcy w sprawie przyszłości kadry. Jak widzimy los przedszkola gminnego był przesądzony na długo przed głosowaniem uchwały o jego likwidacji.
Zmobilizowani nauczyciele zwarli szyki i wspólnie z Radą Rodziców rozpoczęli walkę o utrzymanie placówki. Na tym etapie opowieści dzieje się rzecz najdziwniejsza w całej historii przejęcia przedszkola. Dyrektorka przedszkola Lidia Pstrucha, która pracuje w nim ponad trzydzieści lat, przyłączyła się do działań zmierzających do jego likwidacji. Wszystko zaczęło się od problemów przy rekrutacji dzieci na rok 2014/2015.
Przedszkole, niezależnie od planów prywatyzacyjno-oszczędnościowych wójciny, działało normalnie. Pracownicy zamiast pakować zabawki i szykować się do opuszczenia budynku rozpoczęli nabór dzieci na nowy rok. Komisja rekrutacyjna przyjęła 93 dzieci na rok 2014/2015 – czyli dokładnie tyle, ile zapisane jest w Statucie Przedszkola. Jak się okazało taki pomysł komplikował plany wójta oraz godził w interes przyszłego właściciela przedszkola prywatnego. Darek Straus w sprawie przyjęcia dzieci do gminnego przedszkola wyraził się jasno. Na posiedzeniu wspólnym Komisji Rady Gminy 05.lutego 2015 r. powiedział: „Im więcej dzieci przyjmiemy tym mniejsze oszczędności”. Innymi słowy niezaradny wójcina szukał oszczędności kosztem naszych gminnych dzieci, czego nie krył. Im mniej dzieciaczków będzie przyjętych do przedszkola gminnego, tym mniej wydatków będzie miała gmina na ich utrzymanie. Jest też inny aspekt sprawy. Gdyby przedszkole publiczne przyjęło tyle dzieci ile zapisane jest w Statucie placówki, to funkcjonowanie drugiego przedszkola prywatnego nie miałoby sensu. Liczba dzieciaczków w gminie jest ograniczona. Kto uczęszczałby do przedszkola prywatnego?
Komisja Rekrutacyjna nie zważając na wizje wójciny, działając w oparciu o przepisy prawa i Statut Przedszkola, 10 kwietnia 2014 r. zakończyła rekrutację. Do przedszkola gminnego w Siedlisku zakwalifikowało się 93 dzieci. Krzyżowało to plany Strausa, który na początku lutego powiedział: “żeby przekształcić przedszkole musi być 70 dzieci my mamy więcej, więc musimy podjąć uchwałę intencyjną o zamiarze likwidacji“. Jak widać, zredukowanie liczby pociech przyjętych do przedszkola publicznego było sprawą istotną. Dlatego wójcina nie pozostał bierny na taką a nie inną decyzję Komisji Rekrutacyjnej. Rozkazał Lidce, by nie wywieszać list przyjętych dzieci w wyniku rekrutacji i wydał polecenie Komisji, by przyjąć tylko 75 dzieci, a nie 93. Lidka doskonale wiedziała jaki los spotkał dyrektorkę szkoły Jolę Pazdrowską za jej nieposłuszeństwo wobec woli despotycznego wójta. Nie zamierzała ryzykować. Tym bardziej, że jak się okazało, miała kilka poważnych grzeszków na sumieniu. Innymi słowy – wójt miał na nią haka. Ale o tym opowiemy za chwilę.
Lidka na posiedzeniu Komisji Rekrutacyjnej tuż po zakończonej rekrutacji zgłosiła sprzeciw. Nie zgodziła się z zakwalifikowaną liczbą dzieci. Powiedziała, że dzieci jest za dużo i że należy zmniejszyć liczbę do 75. Przewodniczący Marek Bal próbował uświadomić pani dyrektor, że limit przyjęć ustalony jest w oparciu o Statut Przedszkola i w związku z tym, że nie ma żadnego innego dokumentu, który ograniczałby liczbę przyjęć dzieci zrekrutowano tyle, ile wynika z obowiązujących przepisów.
Pstrucha wróciła do wójciny z kwitkiem. Prawdopodobnie zdała relację naszemu wybitnemu mędrcowi, że Komisja Rekrutacyjna ma w głębokim poważaniu jej ustne polecenia. Wójcina nie dał za wygraną. Wezwał na odsiecz gajowego Rysia Kieczura, który słynie z oryginalnej interpretacji swobód i zasad społeczeństwa demokratycznego. Panowie wspólnie z Lidką w dniu 25 kwietnia udali się na następne posiedzenie Komisji Rekrutacyjnej. Gminny gajowy, próbował przekonać członków Komisji, że Statut Przedszkola, to taki sobie tam świstek i że to dyrektorka przedszkola ustala limity przyjęć. Jego zdaniem Komisja Rekrutacyjna jest jedynie ciałem doradczym. Członek komisji – Marek Bal – wyśmiał nieznajomość przepisów prawa prezentowaną przez gajowego. Kieczur uparcie obstawał przy swoim. Niezadowolony z przebiegu rozmowy wójcina w pewnym momencie wybuchnął: „Pani dyrektor, ja myślę, że ten problem załatwię całkiem inaczej. Ich [Komisji Rekrutacyjnej – przyp. red.] problem się skończy raz na piętnaście lat. Proszę mi wierzyć (…) Już wiem co zrobię i nawet nie będziemy rozmawiać. Szkoda tu tylko mojego czasu”.
Spotkanie zakończyło się mini awanturką. Gajowy Kieczur, na zakończenie starał się dodać odwagi dyrektorce. Podpuszczał ją: „To ty decydujesz ile dzieci przyjmiesz do przedszkola” na co członkowie komisji rekrutacyjnej odparli: „No to niech ktoś sporządzi dokument, że my przyjęliśmy 93 a wy tylko 75 i niech ktoś się pod dokumentem podpisze”. Pracownik Lasów Państwowych, odziany w charakterystyczne zielone wdzianko, prezentując powagę oraz majestat Rzeczypospolitej Polski, żądanie przestrzegania procedur i przepisów prawa skwitował następująco: „Wy możecie sobie nawet 150 dzieci przyjąć”. I wszyscy rozeszli się do domów. Jak się domyślacie żaden gminny urzędas: ani wójcina, ani gajowy, ani dyrektorka nie sporządzili dokumentu, który ograniczyłby liczbę przyjęć przyjęć wbrew zapisom statutowym. Urzędasy dobrze wiedzieli, że po złożeniu odwołania przez Komisję Rekrutacyjną do Sądu Administracyjnego, taki świstek uznany zostałby za nieważny, bo byłby niezgodny z prawem. Ani wójt, ani Kieczur ani biedna Lidka – nikt nie chciał się podłożyć. Ostatecznie wójcina postawił na swoim. Lidka przyjęła 75, a nie 93 dzieci. Wybuchła afera. W sprawie wypowiedział się ówczesny Wojewoda oraz Kuratorium Oświaty. Na dyrektorce przedszkola nie zostawiono suchej nitki.
Teraz na pewno chcielibyście wiedzieć, co wymyślił nasz niezwykle utalentowany wójcina? Co miał na myśli mówiąc „Ja ten problem załatwię całkiem inaczej”? Jaką niespodziankę przygotował niepokornym nauczycielom, Radzie Rodziców i naszym dzieciom w gminnym przedszkolu? Pomysł był prosty. Ogłosił, że gminne przedszkole będzie działało tylko 5 godzin dziennie. Dokładnie tyle, ile nakazuje ustawa. Ani godziny dłużej. Myślał, że w ten sposób wykończy przedszkole. Jaki rodzic potrzebuje opieki nad dzieckiem tylko na 5 godzin dziennie? Żaden. I na to liczył Darek-chytrusek, który myślał, że swoim sprytem przechytrzy krnąbrnych pedagogów. 5 godzin opieki przedszkolnej dziennie, to dokładnie tyle ile wynosi obowiązek ustawowy nałożony na samorządy. Każda godzina dłużej zależy od uznania gminy. Wójt postanowił ukatrupić przedszkole i jego pracowników formalnie. Zredukował godziny działania do ustawowego minimum. Oznaczało to realne straty w wynagrodzeniach dla pracowników oraz zniechęcało rodziców do tego, by oddawać dzieci do przedszkola, które działa tylko od godziny 8 do 13.00. Gminne przedszkole miało umrzeć śmiercią naturalną tym bardziej, że w tym samym czasie z pełną parą, w tym samym budynku, przy ul. Głogowskiej ruszyła prywatna placówka przedszkolna prowadzona przez Fundację Wzgórz Dalkowskich.
Wbrew oczekiwaniom gminne przedszkole nie padło. Co więcej, działa i ma się zupełnie dobrze. 28. czerwca 2016 r. Rada Rodziców wysłała do wójciny prośbę o przedłużenie pracy przedszkola z 5 do 7 godzin dziennie. Motywowała to potrzebami rodziców dzieci. Szesnaście dni później wójcina odpowiedział: „informuję, że w związku z obciążeniem budżetu Gminy ciężarem finansowania całej opieki edukacji przedszkolnej nie ma takiej możliwości”. Rodzice na decyzję gminnego mistrza oszczędności poskarżyli się Rzecznikowi Praw Dziecka oraz Radzie Gminy. Bardzo ciekawa jest odpowiedź naszych radnych. W decyzji Rady Gminy z 25.08.2016 podpisanej przez Gosię Chilicką czytamy „Rada Gminy w Siedlisku po rozpatrzeniu ….bla, bla, bla….informuję, iż decyzje organizacyjne odnośnie funkcjonowania wychowania przedszkolnego podejmowane są wspólną decyzją Rady Gminy, natomiast Wójt Gminy Siedlisko jest ich tylko wykonawcą. W związku z powyższym Rada Gminy przychyla się do wcześniej przesłanej Państwu odpowiedzi Wójta”. (RG.0012.18.2016). Po raz kolejny wójcina otrzymuje idealne alibi od radnych. Odpowiedź rady nie pozostawia złudzeń: to nie do wójta należy mieć ewentualne pretensje o godziny pracy przedszkola, ale do radnych, ponieważ wójt wykonuje tylko wolę rady gminy. Jak tu nie kochać takich usłużnych radnych! Już teraz wiecie, co miał wójt nieudacznik na myśli mówiąc o „większości, którą uzyskałem w radzie”, dzięki której będzie sprawniej rządził? (Krąg, 2018).
Wróćmy jeszcze na chwilę do dyrektorki Lidki Pstruchy i jej nienaturalnego wręcz zaangażowania w proces likwidacji przedszkola, w którym była kilkadziesiąt lat dyrektorką. Wspierając wójta, który domagał się redukcji ilości przyjętych dzieci, zachowywała się jak osoba, która ścina gałąź, na której siedzi. Lidka miała powody, by tak działać. Okazuje się, że oprócz aspektu psychologicznego związanego z obawą, że podzieli los krnąbrnej dyrektorki Joli Pazdrowskiej, która na własnej skórze doświadczyła zemsty wójciny, dużą rolę odegrał aspekt materialny. Wszystko zaczęło się od rozliczeń przedstawianych przez wójta. Nasz amerykański geniusz racjonalizacji wydatków przedstawiał konkretne liczby mające potwierdzać, że przedszkole gminne jest nierentowne i że lepiej je sprywatyzować. Rodzice odparli oburzeniem. Stwierdzili, że oni też łożą na utrzymanie placówki, że finansują bieżące naprawy i remonty. Na potwierdzenie swoich słów rodzice zaczęli się domagać ujawnienia funduszy Rady Rodziców. I tu zaczęły się schody. Okazało się, że dyrektorka przedszkola przez wiele lat gospodarowała tymi środkami na własną rękę, a Rada Rodziców nie posiadała nawet odrębnego rachunku bankowego. Wszystkie pieniądze z festynów, na których rodzice sprzedawali ciasta, ze zbiórek itp. trafiały do kieszeni pani dyrektor. Co gorsze, Lidka Pstrucha nie potrafiła się rozliczyć z tych pieniędzy. Rodzice zagrozili skierowaniem sprawy do prokuratury, bo rzecz dotyczyła niemałych przecież kwot. Jeżeli uświadomimy sobie, że z funduszu Rady Rodziców wymieniona została stolarka okienna w przedszkolu oraz podłogi, to okazuje się, że mówimy tu o kwotach idących w tysiące jeżeli nie dziesiątki tysięcy złotych na przestrzeni tych wszystkich lat. Innymi słowy: wójt miał i ciągle ma na Lidkę haka, który może w każdej chwili wykorzystać. Nie wierzycie? Przypomnijcie sobie zarzuty wójciny wobec dyrektorki szkoły Joli Pazdrowskiej. Zanim wójcina wyznał prawdę, że zwalniając Pazdrowską pozbył się konkurencji do fotela wójta, zarzucał Jolce nieprawidłowości w prowadzeniu finansów szkoły.
Opadły emocje i urzędniczy kurz. W Siedlisku, które jest w tym zakresie ewenementem w skali kraju, w jednym budynku, który jest nieruchomością gminną, funkcjonują dwa przedszkola: publiczne i prywatne. Dwie grupy dzieci w jednym, dwie w drugim. W jaki sposób rozliczane są koszty działania przedszkola prywatnego jak nie założono odrębnych podliczników ani osobnego ogrzewania CO? Tylko nasi urzędnicy znają odpowiedź na te pytania. Groteska trwałaby dłużej, gdyby nie możliwość skorzystania z dotacji unijnej przeznaczonej na rozwój przedszkoli wiejskich. Do wykorzystania były środki na stworzenie trzeciej grupy dzieci. No, ale pojawia się problem, którym jest ograniczenie lokalowe. W budynku przedszkola nie ma miejsca. W podzielonym na dwa przedszkola budynku przy ul. Głogowskiej nie ma miejsca na trzecią grupę. No, ale czego się nie robi dla kolegów z PSL-u. Nasz przedsiębiorczy wójcina oddał Wzgórzom Dalkowskim w dzierżawę budynek po technikum rolniczym, żeby Fundacja mogła złożyć wniosek o dofinansowanie. Żeby było ciekawiej po przeniesieniu przedszkola prywatnego do budynku po technikum rolniczym, zupełnie przypadkowo wójcina zmienia uchwałę dotyczącą dzierżawy nieruchomości gminnych. Nieruchomości gminne do tej pory można było dzierżawić na okres określony i nie dłuższy niż rok. Teraz dzierżawy mogą być na czas nieokreślony.
Podsumowując: na skutek działań superprzedsiębiorczego wójta gminy Siedlisko mamy w gminie dwa przedszkola. Prywatne i publiczne. Placówki znajdują się w dwóch różnych budynkach. Jakim rachunkiem ekonomicznym kierował się nasz wójcina doprowadzając do takiej sytuacji? Posługując się podstawowymi funkcjami prostego kalkulatora możemy stwierdzić, że samo utrzymanie dwóch budynków (koszt ogrzewania, prąd, woda itp.) jest większe niż jednego. Nawet jeżeli gmina pokrywa koszty drugiej placówki tylko w 75%.
Co się tyczy samej uchwały intencyjnej o zamiarze likwidacji przedszkola publicznego w Siedlisku, to skutki jej przyjęcia w niezmienionym brzmieniu niosłyby za sobą poważne konsekwencje dla mieszkańców gminy Siedlisko. Wyobraźmy sobie, że przedszkole publiczne przestałoby istnieć. Wówczas w Siedlisku funkcjonowałoby tylko jedno przedszkole prywatne. Placówka powstałaby w oparciu o dotację z Unii Europejskiej lub innego funduszu, celowego przeznaczonego na wsparcie działań edukacyjnych. Okres finansowania takich projektów trwa zwykle dwa, maksymalnie trzy lata. Po tym czasie skończyłaby się dotacja celowa przeznaczona na utworzenie przedszkola i przedszkole musiałoby zacząć działać na zasadach komercyjnych. Pamiętajmy, że w odróżnieniu od przedszkola gminnego, którego działalność finansuje w 100% gmina, przedszkole prywatne otrzymuje tylko 75% refundacji kosztów działania od samorządu. Oznacza to, że zarządca przedszkola musiałaby znaleźć fundusze na sfinansowanie 25% kosztów przedsięwzięcia i do tego wypracować zysk czyli kolejne 10-15% w zależności od oczekiwań finansowych zarządcy i specyfiki lokalnego rynku. Co oznaczałoby to dla rodziców chcących oddać dzieci do przedszkola w Siedlisku? Proste. O ile w pierwszych dwóch latach opłata za miesięczne utrzymanie dziecka ze względu na dotacje zewnętrzne byłaby niemalże w całości refundowana, tak po ustaniu finansowania wzrosłaby radykalnie o kilkadziesiąt procent. Rodzice dzieci z Siedliska musieliby pokryć 25% kosztów działania przedszkola (75% refunduje gmina) i dodatkowo sfinansować zyski prywatnego zarządcy. W sektorze usług prywatnych nie ma czegoś takiego jak praca za darmo. Ludzie pracują za pieniądze i nie ma się co dziwić, że prywatny zarządca prywatnego przedszkola, jak każda prywatna firma, chciałby zarobić na prowadzonej działalności. Nie bez znaczenia jest także to, że akurat w przypadku miejscowości Siedlisko, prowadzący przedszkole prywatny przedsiębiorca zarobiłby naprawdę dużo jednak tylko pod tym warunkiem, że przedszkole publiczne uległoby całkowitej likwidacji. Wykorzystując geograficzne położenie gminy, jej oddalenie od pobliskich miast i innych przedszkoli oraz pozycję monopolisty na lokalnym rynku, nowy zarządca przedszkola mógłby ustalić dowolne czesne, które musieliby płacić rodzice maluchów. Ilu byłoby stać, żeby wynająć opiekunkę lub dowozić dziecko do przedszkoli w Nowej Soli? Zresztą pamiętać należy, że przedszkola publiczne w Nowej Soli w pierwszej kolejności przyjmują dzieci zameldowane w mieście. Jest jeszcze inny argument, potwierdzający przypuszczenie o radykalnej podwyżce opłaty za przedszkole. To przypadek prywatnego żłobka w nowosolskim Interiorze. Utworzono je z myślą o dzieciach pracowników Strefy. Po tym jak skończyły się dotacje, właściciel podniósł miesięczną opłatę za korzystanie z placówki. Nie było chętnych i placówkę zamknięto. Żłobek ten prowadzony był przez Fundację Wzgórz Dalkowskich.
Pozdrawiam Świątecznie
Paweł P.
Jako, że koniec roku już niebawem, nasza mnie wena na małe podsumowanie felietonów lekką piosenką inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami. Życzę miłego nucenia!
“Siekiera Motyka jestem wójtem
Gminą rządzę już od… ciul wie!
Siekiera Motyka chciała Jola,
Mnie pokonać nikt nie zdoła!
Siekiera Motyka dokumenty,
Normą u mnie są przekręty.
Siekiera Motyka wójt wesoły
Bo zwolnilem ją ze szkoły!
Siekiera Motyka jest Agnieszka,
Co w Siedlisku zawsze mieszka.
Siekiera Motyka i kandydat,
Jakiś przekręt by się przydał!
Siekiera Motyka Ameryka,
Już nie będę w stołek prykał?
Siekiera Motyka barszcz i chłodnik
Na wybory zrobię chodnik
Siekiera Motyka głosy tanie
Piwko dam im na śniadanie
Siekiera Motyka droga piasek
Ale wójt zacisnął pasek!
Siekiera Motyka teraz żwir
Może jechać nawet tir!
Siekiera Motyka świnka krowa,
Wieś rolnicza i uboga.
Siekiera Motyka wieczór minie
Przy wyborczej pizzy w gminie.
Siekiera Motyka wódka czysta,
Nasza woda to jest kryształ!
Siekiera Motyka winni ludzie
Stare rury mają w budzie!
Siekiera Motyka oszołomy
Gmina długów ma miliony.
Siekiera Motyka oszczędności
Sprzedałem zamek po taniości!
Siekiera Motyka inwestycja
Nie połapie się policja.
Siekiera Motyka dziura w ziemi
I kolesia diabli wzięli!
Siekiera Motyka tarapaty
Wywiozę w pole odpady.
Siekiera Motyka i śmietnisko
Zasypiemy ziemią wszystko!
Siekiera Motyka czarna maź
W ziemi zakop, kasę masz!
Siekiera Motyka fajne dzieci,
Przedszkole do śmieci leci.
Siekiera Motyka wzgórze czyste
Zrobię działki sprzedam wszystkie!
Siekiera Motyka budowlanka
Dla kolesi tania działka!
Siekiera Motyka czego chcecie?
Jestem najlepszy na świecie!
Siekiera Motyka i dwa kije
Niech mi każdy brawo bije!
Siekiera Motyka powiem tak
Lepiej trzymaj za pan brat!”
Obciążeniem dla gminnego budżetu nie jest przedszkole publiczne, ale wójt. Ten „wybitny samorządowiec” nie ma pojęcia o zarządzaniu gminą, a ekonomia to dla niego abstrakcja. Obciążeniem byli i są również radni na czele z przewodniczącą, którzy nie wiedzą co należy do zadań i obowiązków samorządu gminnego oraz jakie są źródła ich finansowania.
Prowadzenie przedszkola publicznego należy do zadań własnych gminy. Oznacza to, że gmina poza dotacją tzw. przedszkolną i częścią oświatową subwencji ogólnej otrzymaną z budżetu państwa, ma OBOWIĄZEK wyłożyć na ten cel środki pochodzące z innych dochodów własnych gminy. Katalog tychże dochodów jest bardzo szeroki. Chodzi np. o odpis od podatków CIT i PIT, o podatek od czynności cywilnoprawnych, podatki miejscowe, czy dochody z majątku. Wśród dochodów z majątku wyodrębnia się przede wszystkim środki pochodzące z tytułu umów sprzedaży, dzierżawy bądź najmu nieruchomości. Z wcześniejszych felietonów mogliśmy się dowiedzieć jak bardzo niekorzystne były to dla gminy umowy. Teraz możemy się przekonać jakie pociągnęło to za sobą konsekwencje.
Co za niemądrzy ludzie są w radzie gminy na czele z wójtem i Chilicka, kto ich wybrał. Zlikwidowali szkołę średnią, chcieli pozbyć się przedszkola i może myślą o likwidacji szkoły podstawowej. Pamiętam jak cieszyliśmy się, że wreszcie mamy piękne przedszkole, że nasze dzieci będą mogły prawidłowo rozwijać się, a tu wójt ma pomysł likwidacji, bo komuś się spodobało nasze przedszkole, a może sam wójt ma w tym interes. Co to za tłumaczenie, że przedszkole to straty, od kiedy to oświata ma przynosić zyski? Trudno jest zrozumieć, że nie ma funduszy na utrzymanie publicznego przedszkola, a dopłaca się 75% kosztów dla przedszkola prywatnego. Wójt jest na bakier z ekonomią, niech jedzie do Otynia i się dowie w jaki sposób finansuje się przedszkole i żłobek, placówki wybudowane podczas jednej kadencji burmistrza. Obowiązkiem gminy jest utrzymanie placówek oświatowych, a skąd na to fundusze? ,niech wójt inaczej zarządza mieniem gminy to starczy na wszystko.
Zdziwiłbym się gdyby w pokoju nauczycielskim ktoś jeszcze podałby rękę Chilickiej. Jej zachowanie w radzie nie jest godne i godzi w powagę oraz autorytet zawodu nauczyciela.
Też przyłanczamy się do Bożonarodzeniowych życzeń. Panu Pawłowi z cpn życzymy żeby wytrwale ujawnił brudy z UG. Cała gmina czyta felietony. Dziękuję w imieniu rodziny i znajomych za prawdę
W lutym 2015 roku byłam od dwóch miesięcy Radną Gminy Siedlisko. Wtedy jeszcze wierzyłam w wizje roztaczane przed nami przed Dariusza Strausa. Sprywatyzowane przedszkole miało dać oszczędności, które wg słów wójta poprawią jego funkcjonowanie. W tej pierwszej wizji mydlił nam oczy, że to Panie z przedszkola mogą założyć stowarzyszenie i zarządzać placówką, a gmina miała pomagać. Dlatego przy pierwszej uchwale intencyjnej głosowałam „za”. Wstyd mi dziś za to, że od początku nie zgłębiłam tematu i dopiero rodzice otworzyli mi oczy na prawdziwe zamiary wójta i za to dziś przepraszam. Historia z przedszkolem nauczyła mnie, że należy mieć bardzo ograniczone zaufanie do tego co mówi Dariusz Straus. Cieszę się, że placówka nie została zlikwidowana.
Bezstronny, Ty dzbanie nie życzę sobie, żebyś się tak do mnie zwracał ani do nikogo innego, jak już chcesz się wypowiadać na forum to opanuj emocje i zrób to z kulturą. Zwalanie wszystkiego na wójta bla bla bla.. W kółko wybielanie czynów, że strony jego zwolenników. Czy wy na prawdę jesteście aż tak bardzo ślepi, że nic do was nie dociera? Siedlisko pod wodzą obecnego wlodarza, na tle innych ościennych miejscowości zamyka stawkę. Chociaż w obecnym czasie kiedy jak sądzi, że jest oczerniany bezpodstawnie mógłby zacząć się starać. Pozyskać jakieś dofinansowanie z UE. Jak na razie pokazuje nam, że wszystko opisywane w felietonach to nie są brednie wyssane z palca ani wymysły. Dlaczego w sądzie ma żal tylko o wpisywane w felietonach określenia typu pączkojad itp. Nie zastanawiales się nigdy nad tym? Może jednak coś tam nasz diabełek ma za uszami. Nie wiem jaki mają w tym interes Ci, którzy go popierają i w sumie mnie to nie interesuje. Interesuje mnie przyszłość naszej gminy, niezależnie czy wójtem będzie Pan X czy Pani Y, wójt jest dla nas i powinien dbać o dobro mieszkańców, a nie tylko zasłaniać się tym pięknym hasłem ze słodkim usmieszkiem na twarzy i robić szemrane interesy na boku z koleszkami. Wierzę, że mieszkańcy przejrzą na oczy i wyciągną wnioski. Jest nadzieja, ponieważ wielu ludziom felietony otworzyły oczy oby tak dalej!
Jesteśmy spokojną rodziną. Nie interesują nas kłótnie. Chcemy życzyć panu z cpn ciepłych i dobrych Świąt Bożego Narodzenia. Chcieli byśmy podziękować za to wszystko, co pan dla nas w Siedlisku zrobił. Za te zmiany, które nastąpiły dzięki panu. Tyle sie mówiło, tyle zawsze obiecywało ostatecznie wszystko pozostawało po staremu. Dzięki panu Siedlisko się zmieniło. Dziękujemy i jeszcze raz wesołych świąt!!! Rodzina z Różanówki
Przyłączamy się do życzeń i również dziękujemy Panu, który ma cpn za zmiany w gminie. Bez Pana bylibyśmy ciągle w średniowieczu. Zdrowych i Bożych Świąt!
Odpowiedź do Głosującej przeciw. Dżizas! Nie umiesz czytać ze zrozumieniem? Zobacz co Chilicka opisała rodzicom z przedszkola, jest wszystko w felietonie. Rodzice poszli ze skargą na Darka i odpowiedź była jaka? Ślepi jesteście wszyscy! Nauczcie się czytać ze zrozumieniem!!!! To radni ograniczyli pracę przedszkola publicznego razem z Chilicką!!! Darek tylko wykonywał ich polecenia. To potwierdziła przewodnicząca rady!!! Macie to wszystko biało na czarnym! to są dokumenty państwowe, oficjalne a nie jakieś wymysły!!
No cóż Obserwatorko, widać jak bardzo nie orientujesz się w realiach tej gminy 😉
Obserwatorko urwalas sie z choinki jak tu czytam. Nie posiadasz podstawewej wiedzy na temat zależności radnych od wójta . Gdyby wójt był obcy a radni z terenu gminy możnaby oczekiwać takiego działania o którym piszesz ale wójt jest ze wsi a radni to osoby wyselekcjonowane przez niego i zobowiązane do tańczenia w rytm jego muzyki. Myslisz, że wójt startując w wyborach wybierał osoby przypadkowe? Wybierał swoich pewniaków którzy nigdy nie zagłosują innaczej już on chce. Chilicka jest nauczycielką w szkole nad ktora pieczę trzyma Straus momentalnie może stracić pracę spodziewasz się, że czegoś nie podpisze? Radny Sawicz sprzeciwił się wojtowi i wystartowal od Czajkowskiej i co ? Kilka lat z jego skladu gmina kupowała węgiel do szkoły w Bielawach bo przeciez jest lokalnym przediebiorcą i płaci podatki ale zemsta wojta byla sroga juz od niego wegla szkola nie bierze. Zarabia obcy. Każdego radnego który zrobi coś wbrew Strusowi czeka zemsta. Zacznij mysleć. Cofnij sie do poczatków i poczytaj dokladnie wszystkie felietony.
To ciekawe, dlaczego wójt się nie podpisał? Gdyby likwidacja była jego wymysłem to by się podpisał. Czytać należy ze zrozumieniem. “Powierza się wójtowi wykonanie uchwały”. To był pomysł G. Chilickiej i radnych. Wójt jest niczemu niewinny
Ale wójt jako pierwszy przedstawił odpowiedź cyt. ” informuję, że w związku z obciążeniem budżetu Gminy ciężarem finansowania całej opieki edukacji przedszkolnej nie ma takiej możliwości” a RG przychyliła się do decyzji wójta. Więc nie zaprzeczysz, że są oni marionetkami w jego rękach i robią to co im narzuca.
Nie pierdol. Zwalanie wszystkiego na wójta jest chore. Uchwała rady gminy jest najważniejsza. Wszystko jest jasne kto odpowiada za likwidację przedszkola. Chilicka i radni gminni. Czytać nie umiesz?
Art. 30 pkt 2 ppkt 1-2 Ustawy o samorządzie gminnym –
“Do zadań wójta należy w szczególności:
1) przygotowywanie projektów uchwał rady gminy;
1a) opracowywanie programów rozwoju w trybie określonym w przepisach
o zasadach prowadzenia polityki rozwoju;
2) określanie sposobu wykonywania uchwał;”
Paragraf 13 Statutu Rady gminy w Siedlisku:
“Przewodniczący Rady przy wykonywaniu funkcji w szczególności:
1) przygotowuje i zwołuje sesje Rady,
2) przewodniczy obradom,
3) koordynuje pracę komisji Rady,
4) czuwa nad zapewnieniem warunków niezbędnych do wykonywania przez radnych ich mandatów,
5) kieruje obsługą kancelaryjną posiedzeń Rady,
6) nadaje bieg korespondencji kierowanej do Rady.”
Bezstronny, czy widzisz jakieś różnice w przytoczonych zapisach prawnych? Oczywiście, uchwała Rady Gminy jest najważniejsza i zobowiązuje wójta, jednak to wójt przedkłada projekty tych uchwał, a co za tym idzie jest ich inicjatorem. Oczywiście pamiętać należy, że gmina oraz jej organy (rada gminy) posiadają osobowość prawną, więc jak każda osoba prawna mogą być stronami w procesach sądowych przed sądami powszechnymi. Natomiast to jaką świadomość o odpowiedzialności prawnej posiadają Przewodnicząca oraz Radni pozostaje już kwestią mi nieznaną.
Obserwatorka pisze ‘białym na czarnym’ zupełnie jak Staus…. biały atrament jest fajny …zawsze można powiedzieć ‘ nic takiego nie napisałem ‘am ‘ … dla przykładu wizję Polski tworzy Kaczyński…podpisuje Duda… bez dalszego komentarza 🙂
Do Mieszkańca nie gadaj głupot. Sejm tworzy i głosuję uchwały nie premier czy Duda. Likwidacja przedszkola była przeglosowana przez radnych i podpisana przez Chilicką. Bez głosowania i bez podpisu przewodniczącej wójt nie może nic zrobić. Jeżeli chcecie szukać winnych likwidowania przedszkola to idźcie do Chilickiej i radnych anie do Darka
Jedna z największych obrończyń wójciny, czyli Elka Z. (ciekawe jaki ma w tym interes) już od rana w formie 😂 Jest doskonałym przykładem, jak zwolennicy Darka zakłamują fakty na swój sposób. Zamiast zrozumieć, że artykuł jest o ważnej sprawie, bidulka najwyraźniej czytanie zakończyła na pierwszych wersach bo wielce się oburzyła, że w tekście pojawił się Stalin i Hitler 😂 Elu wystarczyłoby abyś przeczytała cały tekst, jest tam zdanie, że Darek dyktatorem nie jest 😂😉
nie czepiajcie się wujta i zrupcie coś sami dla gminy. Pan wujt zawsze chciał dobrze dla wszystkich i dla dzieci. Pobódował boisko dla tego gdysz nie hciał żeby młodzi pili i ganiali powsi ale by się rozwijali sportowo. Są tesz konie jak kto chce pojezidzić. Ten kto rzyje dobrze z naszym wujtem nie nażeka. Tylko od cepenu słychać nie zadowolenie a nic o sókcesah. Czemu nie ma nic o ałcie dla strarzakuf? Boicie się pewnie o takich wynikach pisać rzeby ludzie na wsi nie postżegli rze pan wujt tyle dobrego poczynił dla gminy!!!
kto to widział, żeby oszczędzać na uczeniu dzieci? Szkoły i przedszkola nie są od zarabiania pieniędzy ale od uczenia dzieci. W wykształcenie gmina powinna inwestować a nie szukać oszczędności. Ze szkołami i przedszkolami sytuacja jest taka sama jak z bibliotekami czy muzeami. Zawsze się do ich utrzymania dokłada, ale na tym polega inwestowanie w przyszłość. Możemy zlikwidować w ogóle przedszkola, szkoły. Niech dzieci uczą się tylko prywatnie. Wrócimy do przedwojennego analfabetyzmu i chyba o to chodzi w tym oszczędzaniu. Mam cytat dla Strausa „Kto myśli na rok do przodu sieje zboże, kto myśli na dziesięć lat do przodu sadzi las, a kto myśli na wiele wiele lat do przodu wychowuje młodzież”
Szok i niedowierzanie.. Ile jeszcze takich spraw musi ujrzeć światło dzienne, aby ludzie otworzyli oczy!? Pamiętam tą aferę z Przedszkolem, ale nie miałam pojęcia, jaką rolę odegrał w tym wójt.. Co do Pani Lidki, wypowiadać się nie będę, szanuję jej osobę a to co zrobiła nie było spowodowane chciwością czy chęcią wzbogacenia,lecz powód defraudacji był zupełnie inny. Dzisiejszy tekst jest doskonałym przykładem na to, że jeszcze wiele rzeczy musi ujrzeć światło dzienne. Będąc ostatnio w Głogowie, siedziałam w kolejce u fryzjera, jak to kobiety, zaczęliśmy rozmawiać. Kiedy Panie dowiedziały się, że jestem z Gminy Siedlisko to jedna z nich zwróciła się do mnie: “A to u Was jest ten Wójt co powinien już dawno siedzieć za te machloje?” To był moment kiedy zaniemówiłam.. Podsumowując, ten człowiek będzie się trzymał fotela rękami i nogami, z obawy, że nowy Wójt odkryje o wiele, wiele więcej niż moglibyśmy się spodziewać..
Patrzcie na pieczątki!!! To Małgorzata Chilicka i radni dążyli do zlikwidowania przedszkola. Widzicie tu podpis Darka?!!!! Wójt niczemu nie jest winien on tylko wykonywał polecenia rady i przewodniczącej Rady Gminy Małgorzaty Chilickiej !!!!
Do obserwatorki: zejdź kobieto na ziemię i patrz uważnie wokół siebie. Chilicka podpisze wszystko co jej Straus podsunie a on wykorzystuje jej niewiedzę i naiwność. Przewodnicząca i tzw. radni z obozu wójta nie myślą samodzielnie, przyjmują brednie wójta jako prawdę jedyną.Nie trzeba wracać do historii z przedszkolem, wystarczy obejrzeć kilka sesji i zobaczyć jak zachowują się radni, Chilicka nie zdąży czytać uchwały i już jest pewna,że co najmniej 10 radnych zagłosuje tak jak chce wójt. To on pisze projekty uchwał a Chilicka i radni nie pytają: po co, dlaczego i co z tego będzie dla naszej gminy. Dla nich liczy się tylko kasa za każde posiedzenie rady, komisji !!! Co tam jakieś rosnące lawinowo zadłużenie gminy, kredyty brane na spłatę już wziętych kredytów, brak inwestycji, brak czystej wody, ścieki odprowadzane do Odry, bo remont oczyszczalni trwa i końca nie widać, co tam sprzedane nieruchomości dla kolesi a młodzież i seniorzy nie mają własnego kąta. Takimi ” drobiazgami” radni nie zaprzątają sobie główek, liczy się dla nich tylko to co dla siebie samych wyszarpią przy okazji bycia radnym.