Drodzy Mieszkańcy,
dzisiejszy felieton rozpoczniemy uroczystym cytatem:
„Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców”
Słowa tej przysięgi składają radni przed przystąpieniem do wykonywania mandatu. Może to dla niektórych z Was być zaskoczeniem, ale także radni w gminie Siedlisko przyrzekali na wierność Konstytucji RP, że będą kierować się dobrem lokalnej społeczności. Biorąc pod uwagę kondycję gminy wydaje się, że większość siedliskowych rajców albo nie zrozumiała co to znaczy kierować się dobrem gminy Siedlisko i jej mieszkańców, albo dokonując tak zwanego zastrzeżenia myślowego, złożyła cichą przysięgę na wierność nie Konstytucji, ale wójtowi Darkowi Strausowi, którego działanie, jak udowodnił wielokrotnie, ma na celu dobro grupki zaprzyjaźnionych kolesiów spotykających się przy grillu i pączkach.
Przyjrzyjmy się początkom rady w tej kadencji. Jakie były pierwsze decyzje naszych wybrańców, którzy jeszcze nie tak dawno prześcigali się w pomysłach na ulepszenie gminy, starając się zdobyć nasze poparcie w wyborach? Pierwszą było przyznanie podwyżki wynagrodzenia wójtowi. Mimo braku efektów w zarządzaniu gminą, większość przegłosowała podwyżkę pensji dla wójta obiboka. Jaki był sens tejże decyzji? Czy radni podejmując tę uchwałę kierowali się dobrem gminy czy chcieli przypodobać się Darkowi Strausowi? Nie wszyscy radni głosowali za. Radni opozycyjni – czyli jak ich określa wójt „oszołomy”: Stanisław Sawicz oraz Hubert Patoła, korzystając z prawa do głosu, wyrazili swoje zastrzeżenia co do sensu tej uchwały. Nie potraktowano ich poważnie. Przewodnicząca rady Małgorzata Chilicka oraz jej zastępca Ryszard Kieczur ruszyli w odsiecz swojemu panu i władcy. Lwica Chilicka nastroszyła grzywę i zaczęła wydzierać się na radnego Patołę, żeby go uciszyć, a jej zastępca towarzysz Kieczur uzasadniał podwyżkę wolą lokalnej społeczności. W jego interpretacji skoro większość mieszkańców gminy wybrała wójta, to należy mu dać podwyżkę, bo tak chce większość. Przepiękna głupota, nieprawdaż?
Wróćmy jednak do roli i funkcji radnych w samorządzie gminnym i ich działania na rzecz dobra gminy i lokalnej społeczności. Pamiętacie radnego Adamczyka? Na pewno. Ów zasłużony dla gminy obywatel z małżonką na spółę i przy aktywnym wsparciu przyjaciela Darka Strausa, z zawodu wójta, wykopał obok szkoły dziurę tak wielką, że widać ją z kosmosu. Wywożony z wyrobiska żwir trafiał na budowę trasy S3. Urobek wydobywano nielegalnie, bez koncesji i wbrew decyzji ówczesnego Starosty, który zakazał nielegalnej działalności. Nasi dzielni samorządowcy z Siedliska – radny Adamczyk oraz jego koleś wójt Straus zakazami się nie przejmowali. Przecież to oni rządzą w gminie, oni stanowią tu prawo i żaden obcy nie będzie im mówił co mogą, a czego nie mogą robić. Poza tym jest jeszcze jeden aspekt sprawy – tysięcy ton żwiru Adamczyk nie wywiózł za darmo. Łatwo policzyć kubaturę wywiezionego urobku i ówczesną cenę rynkową. Biznes był na tyle opłacalny, że radny Adamczyk dostał od Strausa nowe działki w dzierżawę. Tereny miały być przeznaczone pod uprawę rolną. Gminny radny miał inny pomysł na biznes. Po co się męczyć z oraniem, sianiem czy pocić na żniwach skoro piach sprzedawał się tak świetnie? Radny Adamczyk powodowany troską o dobro gminy i jej mieszkańców, postanowił z nowych działek także wydobywać żwir i także nielegalnie. Przedsiębiorczy radny, za wiedzą przyjaciela wójta, wprowadził małą zmianę w swoim planie uszczęśliwiania lokalnej społeczności. Tym razem w miejsce wywiezionego piachu przywoził do gminy nielegalnie odpady. Zysk podwójny. Były to śmieci niewiadomego pochodzenia, które później gmina na własny koszt musiała zutylizować, a zniszczone przez Adamczyka działki zrekultywować. Koszty rekultywacji także poniosła gmina – czyli zapłaciliśmy za to my wszyscy z naszych podatków. Musicie wiedzieć, że na każdym etapie dzierżawy wójt ma prawo wypowiedzieć umowę jeżeli stwierdzi, że dzierżawca użytkuje działkę niezgodnie z przeznaczeniem opisanym w umowie dzierżawy. Wójt tego nie zrobił. Zapewne kierując się dobrem gminy, czym naraził gminę na straty idące w setki tysięcy złotych jeżeli nie miliony.
Tak działał dla dobra gminy radny Adamczyk na spółę z naszym nieudolnym wójciną. A jak to wygląda dzisiaj? Dzisiaj się niewiele zmieniło. Kluczowe stanowiska w radzie gminy Siedlisko przypadły lokalnym dinozaurom, którzy postanowili zestarzeć się na posiedzeniach rady. Jednym z takich dinozaurów jest na przykład pani Urszula Hardy. W radzie gminy zasiada od 1989 r. 30 Lat wysiaduje kobiecina krzesełko i z jakim efektem? Rozejrzycie się po gminie, napijcie wody z kranu. Z powodzeniem można zaryzykować tezę, że Urszula Hardy więcej wyniosła niż wniosła do pracy rady gminy. Żeby było ciekawiej dostojna emerytka została w tym roku – zresztą podobnie jak w poprzednich kadencjach – przewodniczącą komisji rewizyjnej, która to na mocy artykułu 18a. Ustawy o Samorządzie Gminnym ma za zadanie kontrolowanie pracy wójta. Jak nasza dzielna Urszulka kontroluje Darka? Zapewne domyślacie się. Zgodnie z wizją demokracji innego dinozaura rady, Ryszarda Kieczura, wójta wybrała większość, to znaczy, że jest on nieomylny. Nie ma zatem powodów, by kontrolować istotę, która w swych działaniach jest nieomylna. Dlatego nie dziwi fakt, że Urszula Hardy jako przewodnicząca komisji rewizyjnej nie napracuje się. Kobiecina nie sprzeciwiła się także kiedy wójt, zachowując się skrajnie niegospodarnie, zadłużył gminę na grubo ponad dwa miliony złotych i przeznaczył forsę nie na inwestycje, ale na bieżące wydatki. A przecież głównym zadaniem komisji rewizyjnej jest m.in. kontrola wydatków, opiniowanie budżetu. Etatowa radna Hardy nie widziała powodu do niepokoju, gdy nieudolny wójcina wpędzał gminę w długi. Zresztą w niedostrzeganiu nieprawidłowości w działaniach wójta ma już spore doświadczenie. Pani Hardy wytrwała osiem kadencji z zamkniętymi oczkami, wytrzyma kolejnych osiem jak zdrowie pozwoli.
By nie gnuśnieć w domu przed telewizorem rozwiązując krzyżówki, pani Hardy znalazła sobie niekonwencjonalne hobby. Jest radną. Nie ma w tym nic złego, ale gdyby rozważyła powrót do opieki nad wnukami, a nie bezproduktywne zajmowanie etatu w składzie rady gminy, zrobiłaby coś bardziej pożytecznego. Babcia Hardy nie jest jedyną osobą w gminie, która postanowiła zagospodarować inaczej swój czas wolny. Przykładem etatowej radnej jest także Chilicka Małgorzata.
Z zawodu pani Chilicka jest nauczycielką wychowania fizycznego. Uczy dzieci biegać na czas, robić pajacyki i grać w dwa ognie. Czyli jak widać ma doskonałe predyspozycję by zostać usłużną, potulną i bezkrytyczną radną. Dlatego wszystko byłoby dobrze, gdyby nasza Gosia została przy tym, na czym się zna najlepiej – na bieganiu i podskokach. Jednak na nieszczęście dla gminy, Gosia postanowiła dorobić do wypłaty. Nie mając bladego pojęcia ani o funkcjonowaniu rady, ani też o samorządzie lokalnym, bez odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia, wepchała się do rady i utknęła tam już szóstą kadencję. Gosia Chilicka żyje w cieniu osiągnięć swojej rodzonej siostry – Joli Pazdrowskiej, której zasługą jest m.in. istotny współudział w budowaniu szkoły w gminie Siedlisko. Gosia chciałaby, ale nie może pochwalić się podobnym sukcesem jak siostra, która na trwale zapisała się w historii najnowszej Siedliska. Dlatego Chilicka przytuliła się do wójta nieudacznika i robi za jego ochroniarza, odstraszając tzw. „oszołomów” z opozycji w przekonaniu, że takie zachowanie będzie jej dziedzictwem, spuścizną, które przekaże następnym pokoleniom i że w zamian za tak służalczą postawę pośmiertnie wójt nazwie jakąś ulicę w gminie jej imieniem.
Oczywiście nie tylko splendor się liczy. Gosia Chilicka jako przewodnicząca rady gminy za fuchę w radzie skasowała w zeszłym roku ok. 14.000 zł. Dodatkowym bonusem jest obiad. Tak, tak. Gosia czasami wraz z innymi tak zwanymi „zasłużonymi” dla gminy obywatelami pozwoli się zaprosić przez Darka Strausa do restauracji w lubięcinskim Młynie. Naje się, napije. Trzeba się szanować, nieprawda?
Nie bez znaczenia jest także to, że za jej zasługi dla utrwalania władzy wójta gminy Siedlisko, jej mąż Julian Chilicki zostanie dopuszczony do wspólnej konsumpcji pizzy w pokoju wójta w trakcie świętowania zwycięstwa w wyborach. Podpłomyk z serem, cebulą i plasterkami kiełbasy ufundowany przez wójta jest wybitnym przysmakiem. Gosia nie musi w tych chwilach gotować ponieważ jak na wieczorku po wyborczym nie zjedzą wszystkiego, to Julian Chilicki dostanie nawet kawałek pizzy na wynos, do domu.
Innym nieśmiertelnym radnym gminnym jest Rysiu Kieczur. Podobnie jak Urszula Hardy i Gosia Chilicka ma misję – utrzymać Strausa na stołku tak długo, jak tylko się da. Dlatego też, kiedy Gosia jako przewodnicząca nie daje sobie rady z niepokornymi radnymi, którzy domagają się zmian i reform, do akcji wkracza on. Snuje farmazony o procedurach demokratycznych, o tym jak większość społeczności chce żyć w takiej rzeczywistości jak dotychczas, skoro w wyborach oddała głos na Strausa. Zdaniem Kieczura nie wolno mieszkańcom gminy przeszkadzać żyć takim życiem, jakie sobie wybrali na własne życzenie.
Pomijając absurdalność tejże argumentacji Kieczur zapomina o jednej niezwykle ważnej roli, jaką pełni radny w samorządzie lokalnym. Tu znowu wracamy do punkt pierwszego artykułu 18 A Ustawy o Samorządzie Gminnym, który stanowi że: „Rada gminy kontroluje działalność wójta”. Innymi słowy – funkcja zastępcy przewodniczącego rady, którą on pełni (wcześniej był przewodniczącym rady) nie polega na robieniu dobrze Darkowi Strausowi, ale na kontrolowaniu jego poczynań. Kieczur jako pierwszy powinien się upominać o sprzedaną za marne pieniądze kuzynowi wójta działkę gminną wyposażoną w pełną infrastrukturę rekreacyjną. To Kieczur powinien powstrzymać kolesia wójta przed zwożeniem toksycznych odpadów do gminy i składowania ich na działce, na której miała powstać farma fotowoltaniczna. Wreszcie to Kieczur powinien zauważyć rosnące w siedliskowych lasach góry odpadów skażonych asfaltową frezowiną. Stało się inaczej. Ryszard Kieczur, podobnie jak Urszula Hardy i Gosia Chilicka pozostał ślepy na los gminy i jej mieszkańców. Starzy, doświadczeni radni, gminne dinozaury, nie zwracają uwagi na uchybienia i nieprawidłowości wytykane wójtowi przez niezależne organy kontrolne jak NIK czy RIO. W myśl zasady: „jak będziemy się trzymali razem, to nikt nam nic nie zrobi” ciągną wspólnie gminę Siedlisko na dno zacofania gospodarczo-kulturalnego i nędzy infrastrukturalnej. Oczywiście wszystko to robią kierując się dobrem gminy i jej mieszkańców.
Mogłoby być inaczej. Jak pokazuje przypadek debiutującego w radzie Stanisława Sawicza, radny, przy odrobinie zaangażowania naprawdę może przyczynić się do pozytywnych zmian w gminie. Pan Sawicz nie zraził się głupotami wygadywanymi przez Kieczura o woli demokratycznej większości, która wybierając na wójta nieudacznika chce żyć w zacofaniu. Nie podzielił także zapału przewodniczącej Chilickiej i radnej Hardy, które razem z wójtem przywykły do pospolitego nieróbstwa. Stanisław Sawicz od pierwszych dni po zaprzysiężeniu na radnego wziął się ostro do pracy. Skutkiem tego za chwilę niebezpieczna droga będzie wyremontowana i bardziej przyjazna dla mieszkańców gminy, którzy każdego dnia przemierzają ją zmierzając do pracy. To nie etatowi radni z zawodowym wójtem postarali się o remont niebezpiecznego odcinka drogi z Przyborowa do Siedliska a właśnie pan Sawicz.
Dzisiejsze posiedzenia rady gminy w Siedlisku w większości przypadków wyglądają tak samo. Przewodnicząca Gosia odczytuje kolejne uchwały przygotowywane przez wójta. Następnie są one demokratycznie przegłosowywane. Rada pod przewodnictwem Chilickiej, Kieczura nie spełnia swojej statutowej funkcji – nie kontroluje wójta i jego poczynań. Radni, z wyjątkiem kilku przedstawicieli opozycji, zmienili się w maszynkę do głosowania, która działa zgodnie z wolą Darka Strausa. Maszynka ta działa niezawodnie nawet gdy trzeba przegłosować uchwały dziwne, skrajnie niedemokratyczne. Przykład? Nie tak dawno większość radnych, przy głośnym sprzeciwie opozycji, przegłosowała uchwałę zapewniającą wójtowi dowolność w zbywaniu, zadłużaniu i dzierżawieniu majątku gminnego. Dzisiaj Straus nie musi pytać się radnych o zgodę czy chce jakiemuś kolesiowi wydzierżawić lub sprzedać gminne działki albo inne nieruchomości. Mimo zastrzeżeń zawartych w protokołach pokontrolnych NIK, które wykazały, że Straus nagminnie popełnia tzw. „przeoczenia” oraz „uchybienia” gospodarując mieniem gminnym, radni zrzekli się swoich uprawnień w tym zakresie przyznając wójtowi całkowitą władzę w gospodarowaniu mieniem komunalnym.
Podobnych nonsensów moglibyśmy wymienić jeszcze więcej. Pytanie – dlaczego rada gminy za kadencji wójta Dariusza Strausa wykazuje się taką impotencją intelektualną i zwykłym nieróbstwem? Dlaczego rada gminy nie spełnia swojej ustawowej roli i nie kontroluje wójta? Dlaczego dinozaury typu Rysiu Kieczur i Urszula Hardy zamiast wykorzystać swoje doświadczenie stali się wielkimi poplecznikami nieudacznika, którego rządy przyczyniły się do upadku gminy? Dlaczego przewodnicząca rady gminy Małgorzata Chilicka, za tysiąc złotych miesięcznie i darmowy obiad fundowany przez nieudolnego wójta, będzie z takim zaangażowaniem zwalczała głos opozycji politycznej w radzie gminy?
Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w powyborczym wywiadzie, jakiego udzielił Darek Straus reporterowi jednej z lokalnych gazetek. Padły wówczas ważne słowa, z pozoru niewinna deklaracja, której skutki odczuwa gmina w tej chwili. Darek powiedział: „Nową radę gminy stworzą ludzie mądrzy, w dużej części doświadczeni i wierzę, że praca w najbliższej kadencji będzie merytoryczna i spokojna. Na to powinna mi pozwolić większość, którą uzyskałem w radzie”. (Krąg 2018)
Teraz już wiecie dlaczego radni gminni zachowują się jak bezrefleksyjna maszynka do głosowania? Takich ludzi, o szczególnych predyspozycjach intelektualnych i cechach charakterów potrzebuje Straus do tego, by dalej uprawiać swoje gminne nieróbstwo. Gdyby skład rady gminny był inny, gdyby w radzie większość stanowili ludzie zaangażowani społecznie, z pomysłami, z ideami – dzisiaj Siedlisko weszłoby na ścieżkę rozwoju, goniłoby region. Stało się inaczej. Stary wójt, ze starymi radnymi umościli sobie przytulne gniazdko i wspólnie opowiadają mieszkańcom gminy bajkę o „małej, rolniczej, położonej na uboczu gminie, w której chciałoby się więcej, ale pieniążków nie ma”
Jeśli to prawda to już dawno CBA powinno ten układ rozpie….ć i powsadzać co niektórych do pierdla. Typowy przykład nepotyzmu, kolesiostwa i bezkarnej niegospodarności. Przykro to stwierdzić, ale jaka władza państwowa taka i samorządowa. Świadczy to też negatywnie o Tych co “TAKICH” do władzy wybierają. Życzę im więcej rozumu, a opozycji, żeby się nie podawała i walczyła z sukcesem.
Prace na drodze “z duchem” właśnie rozpoczęto. Opozycja mogła zdziałać tak wiele, bo zależy jej na poprawie warunków życia w tej gminie, a pozostali radni… zajmują się wyłącznie robieniem dobrze wójtowi i dlatego, tylko grzecznie podnoszą rączki ( przyciskają odpowiednie miejsce w tabletach). Każdy dokonuje w życiu własnych wyborów i każdy zostanie z nich rozliczony. Obecna władza ustąpi, kadencja rady się skończy….a w lustro trzeba będzie patrzeć do końca życia….
Kiedyś honor coś znaczył, a teraz?. Nikt z nich nie będzie miał wyżutów sumienia, będą się cieszyli tym czym się najedzą. A ludzie?, pamięć mają krótką.
Część mieszkańców nie interesuje się mechanizmem władzy w gminie bo wiadomo każdy patrzy na to aby jemu było dobrze. Warto jednak znać chociażby podstawowe fakty i o tym informuje CPN. Zadajmy sobie pytanie co by było gdyby tego źródła informacji nie było? Wiadomo, ze Siedlisko to nie Pekin i prawie wszyscy się tu znają, plotkują czasem myśląc, że ściany nie mają uszu…. Nie wiem skąd cpn bierze informacje ale pisze ciekawie. To co się mówi w piekarni, na cmentarzu, przed sklepami na dożynkach, wiejskich zabawach,przed Mozaika itd układa się w logiczną całość. Nie każdy wie, że np Kieczur zrezygnował z bycia radnym cztery lata temu bo jak twierdził polityka jest brudna, ze Strausem nie da sie pracować i w dodatku jego szef z nadleśnictwa postawił ultimatum ‘albo praca albo polityka’ więc wybrał pracę. Jego miejsce w radzie zajęła Czaykowska. Co się jednak stało, że Kieczur wrócił do polityki? Wiadomo, że w Siedlisku mieszka kilka dużych rodzin, jedną z nich są Dysiewicze z tej rodziny pochodzą dwie panie które startowały na Wójta. Wojt Straus gdy sie dowiedział, że radna Czaykowska zamierza stanąć mu na drodze publicznie powiedział ‘ przygotuję się do wyborów, wygram i rozliczę się z Fundacją Karolat której Czaykowska szefuje. W jaki sposób się przygotował? Ktoś mu poradził, że powinien sklocic rodzinę Dysiewiczów w tym celu zaproponował kandydowanie Izabeli Dysiewicz i pomogl jej w kampanii, w/w utworzyła swój komitet zamydlila ludziom oczy oszukała wyborców i radnych. Są ludzie którzy nie boją się mowic o spotkaniach Strausa,Dysiewiczowej, Libnera,Fijolow i innych u Nietopiela w domu, na wieczorkach bilardowych w stodole u Zegersów lub w stodole u Wojnowskiego lub na kolacjach we Mlynie. Sama Dysiewiczowa na cmentarzu pochwaliła się komuś dosyć głośno ‘mi się to startowanie opłaciło, za cztery lata wystartuję jeszcze raz’. Dziwne, że po tak sromotnej porażce jej sie to oplacilo …czyzby otrzymala dofinansowanie od piastujacego urząd a zagrożonego Strausa? Dla czego prawie wszyscy jej radni przeszli na stronę Strausa skoro opowiadała w kampani jaki to Straus jest niedobry? A może plotkom nie wierzyć? Podobnie było z Kieczurem czlonkiem rodziny Dysiewiczow który odebrał głosy Czaykowskiej w zamian za co? Jedno jest pewne bo to widać ze rodzina Dysiewiczów jest skłócona. Sam Kieczur chodzi do kościoła, siedzi w kościele w pierwszej ławce często ze zwieszoną glową pewnie nie raz słyszy przypowieść z ewangelii ‘ kto ma uszy niechaj słucha’ a słuchać ludzi warto.
Że takie układy były?! Strach, strach,rany boskie!!!
Dobrze napisane bo to prawda! Piwo za glosy na wojta Bielawach pod sklepem i Siedlisku pod zamkiem już dawno wyparowalo a pić się chce tyle że wójt o sprzedawczykach zapomniał a niektórzy czują się oszukani i opowiadają jak było !