miniony czwartek zalicza się do przełomowych momentów historii samorządności w naszej gminie. Rada gminy, znając wszystkie nieprawidłowości w gospodarowaniu mieniem komunalnym, przegłosowała uchwałę, która daje wybitnie nieudolnemu wójtowi Dariuszowi Strausowi dowolność w zbywaniu i zadłużaniu nieruchomości gminnych.
Sytuacja zrobiła się bardzo poważna. Przez ostatnich kilka kadencji na stołku wójta, Darek Straus wypracował stosunkowo prosty mechanizm, który zapewniał mu poparcie w wyborach samorządowych. W tym kontekście niezwykle ważną rolę odgrywał szemrany handel gminnym mieniem. Cenne działki gminne, nieruchomości, które można było sprzedać lub wydzierżawić, stały się cenną walutą, za którą można było kupić poparcie. Problem w tym, że o ile wójt popełniając z premedytacją kolejne „przeoczenie” utrzymywał się ciepłej posadce, my wszyscy – cała gmina – traciliśmy. Dzisiaj gołym okiem widać bilans rządów Strausa. Fatalne drogi i zaniedbana infrastruktura, jakość wody przerażająca, liczone w milionach zadłużenie na tzw. wydatki bieżące, ponad półmilionowe zadłużenie wewnętrzne gminy itp. itd.
Przypomnijmy kilka znanych faktów. W raporcie pokontrolnym Najwyższej Izby Kontroli z 2010 r. czytamy: „W latach 2007-2009 gmina zbyła w przetargu 51 nieruchomości. (…) Kontrola sprzedaży 16 nieruchomości wykazała, że w każdej wystąpiły nieprawidłowości. Polegały one na naruszaniu zasad i trybu zbywania nieruchomości określonych w przepisach prawa, w tym na OGRANICZENIU DOSTĘPU DO INFORMACJI O MOŻLIWOŚCI NABYCIA GMINNEGO MAJĄTKU.” W dalszych częściach cytowanego raportu czytamy: „w 10 przypadkach gmina sprzedała działki (…) których cenę wywoławczą w przetargu ustalono na podstawie nieaktualnej wyceny”. Kontrolerzy NIK ustalili, ponad wszelką wątpliwość, że „przyczyną powyższych nieprawidłowości były zaniedbania pracowników Urzędu oraz niewystarczająca znajomość przepisów prawa”.
Prawie 9 lat później, podczas kontroli innych służb – tym razem z Regionalnej Izby Obrachunkowej – wykryty zostanie ten sam schemat działania gminnych urzędników z wójtem na czele. W raporcie pokontrolnym z 2019 r. czytamy: „Wójt dokonał sprzedaży dwóch nieruchomości bez uzyskania zgody Rady Gminy. (…) stwierdzono również, że informacji o zamieszczeniu wykazu nieruchomości przeznaczonych do sprzedaży NIE PODANO DO PUBLICZNEJ WIADOMOŚCI”
Mamy tu klasyczny opis szwindlu. Atrakcyjne nieruchomości gminne sprzedawane są po cichu, w tajemnicy. O transakcji wie tylko sprzedający – czyli nasz nieudolny wójcina oraz szczęśliwi i przedsiębiorczy nabywcy majątku gminnego!
Zatajanie przez wójta informacji o przetargach w gminie tłumaczy on jako „przeoczenia”. W ciągu ostatnich dwudziestu lat takich „przeoczeń” uzbierało się sporo. Innym rodzajem „przeoczeń” w zakresie zbywania nieruchomości gminnych jest dezinformacja – czyli podawanie fałszywego, niezgodnego ze stanem faktycznym opisu zbywanych nieruchomości gminnych po to, aby uczynić parcelę nieatrakcyjną dla tych wszystkich, którzy mogliby pokrzyżować plany przejęcia gminnego majątku przez kolesi wójta.
Przykład? Opisywany ostatnio syn kuzyna naszego wójta, dzielny policjant Kamil Andrzejewski. Kupił on w przetargu od gminy, praktycznie za bezcen działkę, na której za gminne pieniądze kilka lat wcześniej urządzono stadninę z infrastrukturą rekreacyjno-sportową. Zbudowano wiaty, ustawiono stoły, ławy. Utwardzono teren kostką granitową i brukiem dębowym. Zbudowano miejsce na grilla, padok dla koni, postawiono szopy na siano i paszę. Wybudowano zadaszone boksy dla zwierząt itp. itd. Wójt Straus niepewny następnej kadencji w roku wyborczym sprzedał działkę osobie prywatnej, członkowi rodziny. W przetargu opisał ją jako „PASTWISKO TRWAŁE BEZ DOSTĘPU DO DROGI PUBLICZNEJ”. Cena ? 16.000 z ogonkiem. W tym samym okresie, użytkujący ową nieruchomość koniarze, zrzeszeni w Związku Miłośników i Hodowców Koni w Siedlisku, którego wiceprezesem jest syn wójta – Remigiusz Straus – otrzymali dotację unijną w wysokości 50.000 zł na zbudowanie wiaty z ławami i stołami. Czy można było sprzedać parcelę gminną z pełną infrastrukturą rekreacyjną w tym z wiatą i ławami za 16.000 zł i w tym czasie starać się o dotację w wysokości 50.000 zł na zbudowanie samej tylko wiaty z ławkami? Jak się okazuje jest to możliwe, pod warunkiem, że kupujący będzie członkiem rodziny Strausa i że w przetargu opisze się ją niezgodnie ze stanem faktycznym, jako „pastwisko trwałe bez dostępu do drogi publicznej”.
Na ostatniej, czwartkowej sesji wójt zapewniał o swoich czystych intencjach, o tym, że wszystko co robi, robi dla szczęścia i dobra mieszkańców gminy. Oświadczył też stanowczo, że nie sprzedawał żadnych działek gminnych rodzinie. Znając fakty wiemy, że w tym oświadczeniu Straus minął się z prawdą, skłamał. Zapytany wprost przez Pawła Pazdrowskiego „czy to prawda, że działkę koniarzy sprzedał kuzynowi?” wójt przytaknął skinięciem głowy.
Inny przypadek fatalnego gospodarowania nieruchomościami gminnymi w Siedlisku, to dzieje wyrobiska żwiru koło szkoły. W wielkim skrócie: wójt Dariusz Straus wydzierżawia działkę przyjaciołom, mieszkającym po sąsiedzku Adamczykom. Teren miał zostać zrekultywowany. Zamiast rekultywacji Adamczyk, bez wymaganych pozwoleń, koncesji i licencji zaczyna wydobywać na działce kruszywa. W tamtym okresie popyt na żwir i piach był bardzo duży. W sąsiedztwie budowano trasę S3. Kabzę Adamczykowi nabija także sam wójt, który na potrzeby gminy kupuje od przedsiębiorczego kumpla nielegalnie wydobywany z gminnej działki piach. Gdy ówczesny Starosta nowosolski dowiedział się o nielegalnej działalności wydał zakaz jej kontynuowania. Chłopaki w gminie zakaz zignorowali i bawili się dalej. Bilans tej zabawy jest następujący – dziura w ziemi, tuż obok szkoły widoczna z kosmosu oraz bezpowrotnie zniszczone przyległe do niej działki gminne, których granice naruszył Adamczyk kopiąc dół. Straty gminy z tego powodu liczyć można jeżeli nie w milionach, to na pewno w setkach tysięcy złotych. Bo nie chodzi tu tylko o zniszczenia działek sąsiadujących z wyrobiskiem ale o koszt rekultywacji nielegalnie splądrowanej parceli gminnej.
Tych kilka nagłośnionych przykładów, to zaledwie kropla w morzu nieprawidłowości, które są zmorą rządów nieudolnego wójta gminy Siedlisko. Takich trupów w szafach Urzędu Gminy, czego dowodzą każde kolejne kontrole, jest więcej. Zadziwiająca jest postawa radnych – w szczególności Przewodniczącej Rady Gminy i jej Zastępcy. Małgorzata Chilicka oraz Ryszard Kieczur musieli zapoznać się z raportami NIK czy RIO. Są one ogólnie dostępne, a obowiązkiem radnych nie jest bezwarunkowe poddaństwo wójtowi, ale dobro całej gminy. W miniony czwartek, kiedy radni opozycji Sławek Pokusa, Stanisław Sawicz i Hubert Patoła zgłosili swoje zastrzeżenia do forsowanego przez wójta nieudacznika projektu uchwały, dzięki któremu uzyska niemalże dowolność w gospodarowaniu mieniem gminnym, przewodnicząca Rady Gminy Małgorzata Chilicka oraz jej zastępca Ryszard Kieczur stanęli murem za wójtem. Chilicka argumentowała, że nie ma zamiaru za każdym razem wzywać posiedzenia rady, w szczególności w okresie wakacyjnym, kiedy wójt zechce sprzedać jakaś działeczkę. Przewodnicząca zapomniała pozostałym członkom Rady Gminy wytłumaczyć, że plan sprzedaży nieruchomości gminnych można zatwierdzić raz w roku bez konieczności zakłócania wakacyjnego odpoczynku. Poparł ją Wiceprzewodniczący Rady Gminy Ryszard Kieczur. Wyraził on swoje największe ubolewanie oraz zdumienie i rozczarowanie postawą opozycji w Radzie, opowiadając o domniemanych kompromisach wypracowywanych w trakcie żmudnych posiedzeń komisji.
Czym wytłumaczyć taką postawę Chilickiej i Kieczura? Czyżby chodziło tu o dodatek 1000 zł do pensji nauczycielki wychowania fizycznego, którą pobiera Małgorzata Chilicka za bycie Przewodniczącą Rady? Tysiak do wypłaty, to sporo dla nauczycielki, która korepetycjami nie dorobi. Kto by chciał korki z wuefu? A może na taką służalczo-poddańczą i bezkrytyczną postawę miały wpływ fakty związane ze zdarzeniem drogowym, którego uczestnikiem był pracownik Lasów Państwowych, obecny Wiceprzewodniczący Rady Gminy – Ryszard Kieczur? Przypadek donosu do prokuratury złożonego przez wójta przeciwko krnąbrnej radnej Beacie Barny w 2010 r. dowodzi, że Straus lubi gromadzić tzw. haki na radnych, upewniając się, że będą mu wierni i oddani. Czy Kieczur boi się ujawnienia niewygodnych faktów z przeszłości, którymi mógłby posłużyć się Straus, gdyby wiceprzewodniczący zawiódł jego oczekiwania? Trudno wyjaśnić pobudki takiego, a nie innego postępowania kierownictwa Rady Gminy w Siedlisku.
Jedno jest pewne, dnia 27 czerwca 2019 r. tuż po godzinie 13.00 oficjalne, w majestacie prawa, mieszkańcy gminy Siedlisko demokratyczną większością głosów swoich przedstawicieli w radzie dali przysłowiowej małpie brzytwę i teraz ze zgrozą oczekiwać będziemy na skutki tej decyzji. To, co pocieszające jest w tej sprawie, to działalność opozycji politycznej w gminie. Dzięki zaangażowaniu społecznemu grupy obywateli machlojki władzy wychodzą na jaw. Dzisiaj trudniej będzie dokonywać wójtowi „przeoczeń” i jakby mniej chętnych będzie do kupowania gminnych nieruchomości ”według nieaktualnych wycen”.