od jakiegoś czasu piszemy Wam o tym jaki to siedliskowy wójt pączkojad jest zły. Że jest zły, to już wiecie. Nastraszył Was nieźle. Z dumą chwalił się w lokalnej gazetce jak to mścił się na mieszkańcach jednej z gminnych wiosek za to, że na niego nie zagłosowali w wyborach samorządowych. Prawdziwy mąż stanu! Nieprawda? Dlatego w Siedlisku wypada bać się wójta, bo kto się boi pana wójta i siedzi cicho, ten ma święty spokój. Ten, kto się nie boi ma przeje…. ouups, pardon – wymsknęło się nam – chodzi o to, że ten, kto się nie boi jest albo przyjacielem Darka Strausa albo jego bardzo dobrym przyjacielem. Bo dla przyjaciół wójt gminy Siedlisko Dariusz Straus jest bliski, natomiast dla bardzo dobrych przyjaciół Darek Straus jest bardzo bliski. Tego nauczyło Was doświadczenie w ciągu ostatnich dwudziestu lat.
Mimo bagażu doświadczeń musicie wiedzieć, że nie tak działa samorząd na poziomie lokalnym, nie tak działa władza w ogóle. Rządzenie nie opiera się na strachu, wyświadczaniu przysług i karaniu tych, którzy ośmielają się mieć inne zdanie, ale na autorytecie. Autorytet zaś buduje się latami, a nie głupimi pogróżkami czy szantażem. Nie żyjemy w państwie totalitarnym.
Ostatnio pisaliśmy Wam o przekrętach robionych przez wójta Dariusza Strausa przy sprzedaży gminnych nieruchomości. Pokazaliśmy Wam prosty mechanizm zbywania cennych działek gminnych kolesiom wójta. Machlojki wyszły na jaw, ujrzały światło dzienne. W tak zwanym międzyczasie miało miejsce posiedzenie rady gminy. Jednakże żaden z radnych nie zająknął się na ten temat. Nikt nie podjął zagadnienia nielegalnej sprzedaży mienia gminnego. Zamiast tego na radzie słychać było gromkie oklaski, przemówienia przewodniczącej i nudne sprawozdania z działalności wójta. Standard.
Nie wierzycie? Każdy z Was może obejrzeć pokaz nieudolności gminnych rajców, którzy przychodzą na sesję, by sobie posiedzieć, wypić kawę, porozmawiać. Widowisko groteski uwiecznione zostało w internecie. Możecie na własne oczy przekonać się jak pani wuefistka Gosia Chilicka – przewodnicząca rady – dwoi się i troi, by uczynić ów żenujący spektakl bardziej atrakcyjnym. Przygotowała nawet mały program artystyczny – podawała rąsię, uśmiechała się, pląsała niczym rusałka leśna i biegała dookoła wójta, który symulując urzędową powagę, rozdawał zeszyty w linie nowym sołtysom. Radni gminni klaskali, bili brawa, wznosili spontaniczne okrzyki: Wiwat Przewodnicząca! Wiwat wójt!”. Zabrakło tylko podkładu muzycznego. Poza tym sukces pełną gębą! Nikt jednak nie zadał sobie trudu przeczytania ostatniego raportu Regionalnej Izby Obrachunkowej, w którym czarno na białym mowa jest o nielegalnej sprzedaży nieruchomości gminnych. Wychodzi na to, że gminni rajcy, którzy kilka miesięcy temu tak bardzo zabiegali o Wasze poparcie są: albo analfabetami, albo interes gminy mają w wielkim poważaniu, albo też nie chcąc się wychylać i narażać, ćwiczą technikę grabienia liści. To zajęcie bardziej neutralne i pokazujące zaangażowanie niż zajmowanie się istotnymi problemami gminy. W każdym razie, na chwilę obecną dla naszych radnych najważniejsze wydają się być uściski ciepłej, wilgotnej rąsi wójta Strausa i przewodniczącej Chilickiej, grabienie liści niż troska o interes gminy.
W obliczu beznadziei sytuacji postanowiliśmy działać. Wysłaliśmy zawiadomienie do prokuratury w Nowej Soli. Zawiadomiliśmy możliwości popełnienia przestępstwa. Przecież opisany nielegalny handel mieniem gminnym jest jawnym naruszeniem zasad samorządności lokalnej. Sytuacja w gminie Siedlisko musi się zmienić. Nie stać nas na powtórkę ostatnich dwudziestu lat. Ktoś musi powiedzieć No pasarán! Nie można tkwić bezczynnie, symulując aktywność i bać się zemsty wójta.
W odróżnieniu od klaszczących radnych my się wójta nie boimy. Tego samego życzymy wszystkim mieszkańcom gminy Siedlisko.