Drodzy Mieszkańcy,
wójcinie-nieudacznikowi, który jeszcze do niedawna pobierał jedno z najwyższych wynagrodzeń w regionie, radni obniżyli pensję do wymagalnego na tym stanowisku minimum. Tym samym Darek Straus, wójt z Siedliska, zapisał się w historii samorządu terytorialnego jako pierwszy w historii gospodarz gminy, który po dwudziestu pięciu latach urzędowania doczekał się obniżki pensji. Wydarzenie to zasługuje na uwagę z kilku powodów. Po pierwsze – obniżka pensji nie jest arbitralną decyzją wojewody, ale została uchwalona większością głosów przez radę gminy. To nie obcy ludzie z zewnątrz ale radni gminni, w wymaganej większości, wreszcie zauważyli nieróbstwo, nieudolność i brak skuteczności Strausa w pozyskiwaniu funduszy na inwestycje. Po drugie, w związku z tym, że opozycja stanowi mniejszość w radzie gminy, przegłosowanie projektu uchwały nie byłoby możliwe bez wsparcia radnych wywodzących się z obozu politycznego wójta. I tak się też stało. Jak to możliwe? Cofnijmy się o kilka lat, do roku 2018.
W 2018 r., w jednym z powyborczych wywiadów wójt-elekt Darek Straus powiedział: „Nową radę gminy stworzą ludzie mądrzy, w dużej części doświadczeni i wierzę, że praca w najbliższej kadencji będzie merytoryczna i spokojna. Na to powinna mi pozwolić większość, którą uzyskałem w radzie – mówi Dariusz Straus.” (Krąg, 7 listopada 2018). Na czym polegała „merytoryczna i spokojna praca” nieudolnego wójta, wspieranego przez polityczne zaplecze odpornych na fakty oraz impregnowanych na wiedzę i prawdę radnych? Wiemy. Straus przygotowywał projekty uchwał, a reżimowi radni, karnie, niczym maszynka do głosowania za każdym razem je przyklepywali. Jakie były konsekwencje tych działań? Milionowe zadłużenie, zacofanie infrastrukturalne i ostentacyjne wręcz kolesiostwo, z którego Darek uczynił cnotę urzędową. W czasie, gdy gmina Siedlisko staczała się po równi pochyłej, by finalnie spaść na doły wszelkich możliwych rankingów samorządowej biedy, dinozaury siedliskowego samorządu nieprzerwanie potakiwali i przyklaskiwali wójtowi. Gosia Chilicka – wuefistka, której przypadła fucha przewodniczącej rady gminy – za każdym razem broniła Strausa niczym lwica. Potrafiła publicznie zrobić z siebie idiotkę wnioskując o wycofanie z porządku obrad projektu uchwały, który wcześniej przygotowała, po to tylko, by uchronić portfel wójta. Innym przykładem jest pracownik Lasów Państwowych Rysiu Kieczur. Odziany w resortowy zielony mundurek pracownika leśnictwa, Rysiu publicznie razem ze Strausem zakłamywał rzeczywistość, próbując na chama przeforsować uchwałę zezwalającą na bezprzetargową sprzedaż gminnej działki tzw. „lokalnemu patriocie”. Obywatel nadleśniczy Artur Tararuj musi być dumny niczym paw, że ma takiego podwładnego. Rysiek Kieczur znany jest z tego, że umie spowodować wypadek samochodowy i uniknąć odpowiedzialności. Ostatnio zasłynął również z niezwykle twardego snu. Spał, gdy tuż pod oknem, w jego ogrodzie najpierw szwagier, a późnej „anonimowy podpalacz” wypalał trawy sprowadzając bezpośrednie zagrożenie pożaru. Wisienką na torcie indywidualnych osiągnięć Rysia Kieczura było lejące się w jego ogrodzie szambo, które Rysio zakamuflował zieloną siatką. Prawdopodobnie po to, by brązowe gówienka nie kuły w oczy na tle zielonej trawki. Taki pracownik dla Lasów Państwowych to prawdziwy skarb. Ba! To klejnot w koronie nadleśnictwa zarządzanego przez obywatela nadleśniczego Artura Tararuja! Jakie to szczęście, że Rysiek urodził się i działa w Siedlisku. Nieprawdaż? I tenże wspaniały, niezastąpiony, fantastyczny, uzdolniony Rysio potrafi publicznie, przed kamerą forsować projekt uchwały, w której uzasadnieniu napisano nieprawdę. Wszystko po to, by uszczęśliwić wójta i jego koleżkę – tzw. „lokalnego patriotę”. Teraz już wiecie na czym miała polegać „merytoryczna i spokojna praca” wójta i jego lizusów w radzie gminy.
W tej kadencji pracę rady gminy w Siedlisku można podsumować następująco – obóz Siły Kontynuacji Nieudolności i Nieudacznictwa wraz z wodzem wójtem na czele robił to samo, co zawsze – czyli wielkie nic. W myśl samorządowej doktryny ukutej przed laty przez Darka Strausa, o tym, że „Siedlisko jest biedną gminą i że chciałoby się zrobić więcej ale piniążków brak” betonowi kontynuatorzy nieróbstwa skupiali się na przyklepywaniu kolejnych nonsensownych projektów uchwał podsuwanych im przez wójta. Oburzacie się, że piszemy o nonsensownych uchwałach? To niech nam ktoś wytłumaczy jaki był sens uchwalania kilkusettysięcznej pożyczki z budżetu dla Fundacji Porozumienia Wzgórz Dalkowskich i następnie jej umorzenie w sytuacji, gdy zadłużenie gminy przekracza 12 mln złotych? Przypominamy: to nie wójt udzielił tej pożyczki firmie, której prezesem był jego partyjny kolega z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Pożyczkę przyklepali radni z obozu politycznego Strausa. Wójt nie był taki głupi, by samodzielnie przekazywać kilkaset tysięcy złotych fundacji kolesia a później to umorzyć. W tym przypadku zapewnił sobie „dupochron” zasłaniając się realizacją woli rady gminy. Wszystko na wypadek gdyby kiedyś, jakiś wścibski pan prokurator zapytał o udzielenie i umorzenie pożyczki z budżetu gminy prywatnej fundacji. Zasłaniając się wolą radnych Darek mógłby zawsze odpowiedzieć: „Panie władzo, to nie moja ręka! Ja tylko wykonywałem demokratyczną wolę rady gminy w Siedlisku!”
W tym samym czasie, gdy wójt wraz z posłusznymi mu radnymi dewastowali finanse publiczne, pozostający w mniejszości radni opozycji starali się pracować na rzecz dobra wspólnego. Z sukcesem. Radnemu Stasiowi Sawiczowi udało się doprowadzić do realizacji remontu niebezpiecznego odcinka drogi wjazdowej do Siedliska zwanej potocznie „zakrętem ducha”. Również radnemu Sawiczowi – mimo kłód rzucanych pod nogi przez wójta – nasza gmina zawdzięcza powstanie pierwszych, oznakowanych, oświetlonych i oznaczonych na mapach drogowych przejść dla pieszych. To, co przez dekady było dla Strausa niemożliwe do wykonania, Stasiu zorganizował w kilkanaście miesięcy. Szczególne wyrazy uznania należą się radnej Ani Gajewskiej, która nie ustaje w trudach i staraniach utworzenia miejsca spotkań dla seniorów w gminie. Kluby Seniora są codziennością niemalże w każdej gminie, tylko u nas ich brak, bo jak zwykł mawiać Straus „Nie składam wniosków o dofinansowania do inwestycji bo mi się nie opłaca”. Osobne wyrazy podziękowania oraz najwyższego uznania należą się radnej Gosi Oryszewskiej. Jej niezwykle merytoryczna praca w radzie potwierdza, że do gospodarowania gminą powinniśmy wybierać najlepszych spośród nas, a nie tych, którzy najładniej uśmiechają się do wójta. Podsumowując pracę radnych opozycji nie sposób nie wspomnieć o Sławku Pokusie, który bezlitośnie, publicznie piętnuje kolejne kłamstwa Darka Strausa oraz mataczenia przewodniczącej Chilickiej i jej zastępcy Ryśka Kieczura.
W trakcie XXIII obrad nadzwyczajnej sesji rady gminy w Siedlisku, zwołanej na wniosek radnych opozycji, dzięki dwóm głosom radnych z obozu wójta obniżono pensję Strausowi do minimalnej. Wywodzące się z obozu Siły Kontynuacji radne: Anna Zboralska oraz Janina Gielec, zagłosowały za przyjęciem uchwały, będącej pokłosiem petycji wystosowanej przez mieszkańców gminy. Pani Zboralska od jakiegoś czasu dystansuje się od decyzji politycznych Strausa. Jej wsparcia dla inicjatywy mieszkańców w zakresie obniżenia uposażenia wójta nie dziwi. Inaczej rzecz ma się z radną Janiną Gielec. W prasie oraz na forach internetowych pojawiły się spekulacje, że pani Gielec pomyliła się głosując za przyjęciem projektu uchwały. Ale czy na pewno? Pani Gielec na stanowisku radnej nie jest początkującym żółtodziobem. Tyle razy podnosiła rękę, tyle razy naciskała przycisk głosując, że nawet najstarsi górale nie pamiętają ile uchwał w Siedlisku Janina Gielec procedowała. W związku z tym nasuwa się pytanie: czy głosując nad tak ważną ze względów wizerunkowych dla wójta uchwałą doświadczona radna mogła się pomylić? Mogła? Naprawdę?
Załóżmy jednak dla potrzeb dzisiejszego felietonu, że na skutek zawirowań emocjonalnych, chwilowej niedyspozycji tudzież stresu doświadczona radna omyłkowo nacisnęła niewłaściwy przycisk. Załóżmy, że się pomyliła. Jeżeli tak się stało, to dlaczego nie zgłosiła owej pomyłki? Przecież zarządzenie reasumpcji głosowania – czyli powtórki – nie jest niczym niezwykłym. Taką procedurę przewidział ustawodawca, bo przecież nikt nie jest nieomylny. Zarówno poseł jak i radny mogą się pomylić. Tak się jednak nie stało. Radna Gielec do końca obrad sesji milczała, nie zgłaszając omyłki w głosowaniu.
Janina Gielec nie jest pierwszą radną z wieloletnim doświadczeniem, która przeciwstawia się szkodliwej polityce wójta. Przypomnijmy, że w tej kadencji inna radna z obozu Strausa – Urszula Hardy złożyła mandat. Oficjalnym powodem były względy osobiste, ale wszyscy dobrze wiemy, że rezygnując z funkcji radnej Urszula Hardy wycofała się z dalszego wspierania wójta nieudacznika. Dość powiedzieć, że radna Hardy zasiadała w radzie gminy od czasów śp. Stanisława Batora. I dopiero kiedy w felietonach opublikowaliśmy bezsporne fakty, poświadczone dokumentami urzędowymi, a potwierdzające niekompetencję i nieudolność Strausa, radna Hardy mając świadomość ogromu zapaści finansowej gminy wycofała swoje poparcie dla polityki urzędującego wójta. Oczywiście decyzję radnej Hardy o złożeniu mandatu w tym samym wycofanie poparcia dla nieudolnej polityki Strausa również można nazwać „pomyłką”. Takie wyjaśnienie byłoby wygodne dla wójta i jego zwolenników, którym trudno uwierzyć w to, że nawet najbardziej zagorzali zwolennicy wreszcie przejrzeli na oczy. Ale czy panie radne: Urszula Hardy i Janina Gielec się pomyliły?
Lepiej późno niż później albo wcale – tak należy ocenić decyzję radnej Janiny Gielec. Nigdy nie jest za późno, by przestać szkodzić lub też źle czynić. Z każdej złej drogi można zawrócić . I tu należą się Pani Janinie wyrazy uznania. Przyznać jednak należy obiektywnie, że głosując wbrew intencji wójta Pani Janina znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Przez lata współpracy ze Strausem radna Gielec wyrobiła sobie opinię bezrefleksyjnej pomagierki wójta. Stąd trudno będzie jej zdobyć zaufanie tych, którzy nad politykę nepotyzmu, kolesiostwa, układów i układzików przedkładają dobro gminy oraz interes społeczny. Z drugiej strony zaplecze zawodowych popieraczy Strausa z Kieczurem i Chilicką na czele zaczną traktować radną Janinę jako zdrajczynię. W oficjalnej doktrynie obozu Siły Kontynuacji Nieudacznika Strausa wójta należy zawsze popierać, niezależnie od nonsensu, który wykluje się między wójcinymi uszkami. Janina Gielec głosując za obniżeniem wyposażenia wójta stała się dla obozu Strausa zdrajcą, kimś w rodzaju Brutusa, który podniósł sztylet na Cezara.
Przykład głosowania nad obniżeniem uposażenia wójta gminy Siedlisko pokazał, że o większości w radzie Straus może zapomnieć. W tej chwili los projektów uchwał, w szczególności tych najbardziej toksycznych, zadłużających gminę, jest wątpliwy. Dodatkowo sytuacja związana z arytmetyką głosowań skomplikowała się. Radny Mateusz Brodzik – strażak, który na początku tej kadencji w trakcie rautu uczył się całować wójta – zrezygnował z funkcji radnego. By zapewnić sobie większość w głosowaniach Darek Straus musi znaleźć ochotnika-kamikaze, który zdecyduje się kandydować na radnego z jego obozu w wyborach uzupełniających. Wybory te odbędą się 16 lipca 2023 r. – czyli już niedługo. Czy Darek znajdzie ochotnika tudzież ochotniczkę – którzy jako radni podpiszą się pod produkowanym przez niego nonsensem? Czy wójt znajdzie nowych kontynuatorów polityki uchybień i niedopatrzeń? Przekonamy się już niedługo.
Na zakończenie dzisiejszego felietonu mamy dla Naszych Czytelników jeszcze jeden powyborczy cytat. To słowa Agnieszki Adamów-Czaykowskiej z 2018 r.: „Mieszkańcy wybrali. Zdecydowali, że gmina zmian nie potrzebuje. Szanuję ten wynik. Gratuluję mojemu kontrkandydatowi i życzę powodzenia w realizacji wyborczych obietnic i deklaracji. Chciałabym podziękować każdej z 758 osób, które oddały na mnie swój głos. Dziękuję za Wasze zaufanie! Gorące podziękowania składam również KWW Lepsza Gmina Siedlisko oraz mojej rodzinie. Wasze zaangażowanie, pomoc i wsparcie są nieocenione! Mam nadzieję, że energia, która wytworzyła się podczas kampanii, nie pójdzie na marne, że zostanie spożytkowana z korzyścią dla naszej gminy. Jeszcze raz dziękuję!”.
Z perspektywy minionych kilku lat widać jak na dłoni, że zmarnowaliśmy kolejne szanse. Dariusz Straus jest tym samym wójtem jakim był przed 2018 r., jest taki sam jaki był zawsze – równie niekompetentny, równie nieudaczny, równie nieudolny i tak samo pokracznie nieporadny. Z niedowierzaniem przyglądaliśmy się jak mijają naszą gminę kolejne dofinansowania, dotacje, wsparcia rządowe. Na pytanie kto jest winny? Darek, który od zawsze był nieudolnym gospodarzem, czy my, wyborcy, którzy wierzyliśmy, że tym razem będzie on lepszy niż dotychczas, musimy odpowiedzieć sami.
pozdrawiam
Paweł P.