Drodzy Mieszkańcy,
dawno, dawno temu, Roku Pańskiego 1955, dwa lata po śmierci Stalina, pierwszego dnia miesiąca czerwiec, w Lasocicach, małym przysiółku w Wielkopolsce zamieszkałym wtedy przez zaledwie kilkudziesięciu mieszkańców, przyszło na świat pulchne, różowiutkie, kwilące niemowlę. To mała dziewczynka, dar z Niebiesiech, którym Stwórca Wszechmogący obdarzył państwa Zdralów. Córeczce na chrzcie dano imię Janina. Państwo Zdralowie nie przypuszczali wtedy, że ta mała roześmiana istotka, radośnie ssąca malutkiego kciuka, gaworząc przy tym słodziutko, za kilkadziesiąt lat jako radna Janina Gielec stanie się jednym z głównych filarów władzy nieudacznika-wójta, który z kolesiostwa, nepotyzmu i nieróbstwa uczynił cnoty urzędowe, wpędzając tym samym rządzoną przez niego gminę w otchłań zadłużenia, zacofania oraz wykluczenia.
Kiedy Janina Gielec, z zawodu „ręcistka” (pisownia oryginalna z „Oświadczenia majątkowego”) dostrzegła w nieporadnym i nieudacznym Darku Strausie męża opatrzności, dla którego warto poświęcić dobre imię? Wszak niesława najgorszego wójta regionu ciągnie się za Strausem od dawna i tajemnicą poliszynela jest to, że stołek zawdzięcza układom z kolesiami, a nie zaradności oraz osiągnięciom w roli samorządowca. Janina dobrze wie, że każdy kto dzisiaj popiera skompromitowanego wójta sam skazuje się niejako na infamię i ostracyzm społeczny. Żadna wymówka, żadne naiwne wytłumaczenie nie zatuszuje już samorządowego nieudacznictwa Strausa. Kontrola za kontrolą, przeprowadzana przez niezależne służby nadzoru, wskazują ogrom niegospodarności, braku profesjonalizmu i niebotyczną skalę wypaczeń. Tego nie da się po raz kolejny przypudrować pokracznymi bajeczkami o „przeoczeniach, uchybieniach i nadmiarze pracy”. Tego jest po prostu za dużo.
Janka Gielcowa mimo wszystko trwa u boku wójta Darka Strausa od lat. Dlaczego? Czy dlatego, że za każdym razem, gdy słyszy nieporadne tłumaczenia Darka, wygłaszane drżącym głosikiem, dziecinnym niemalże falsetem, którego mógłby pozazdrościć sam Farinelli – najsłynniejszy kastrat czasów nowożytnych – we wrażliwym sercu Janiny budzą się matczyne uczucia i niczym kwoka roztacza skrzydła nad samorządowym ciamajdą, którego urzędowa nieporadność podobna jest do tej, którą widzimy u raczkujących dzieci? Z instynktami macierzyńskimi nie ma żartów, zwłaszcza w polityce, gdzie jak uczy historia, ochoczo są wykorzystywane przez różnej maści polityków niezależnie od proweniencji ideologicznej. Czy może są inne powody jej nadzwyczajnej troski o dobro Darka w roli wójta?
Wydaje się, że nie tylko wewnętrzne instynkty każą radnej Janinie nieprzerwanie trwać u boku wójta mimo miażdżącej fali krytyki ze strony służb kontroli, rozgoryczonych mieszkańców i tzw. oszołomów. Gielcowa ma jeszcze jeden powód – o wiele ważniejszy niż irracjonalne uczucia i nieuświadomiona potrzeba matczynej troski. To pieniądze. Gielcowa za fuchy w gminie każdego miesiąca przytula prawie 1500 zł. To niemalże tyle, ile dostaje renty. Łącznie 3000 złotych netto! Gdyby nie Straus i obóz Siły Kontynuacji Nieudacznictwa Janina Gielec nigdy nie zostałaby radną gminy i nie kasowałaby przez lata podwójnych diet.
Żeby zarobić 3000 złotych na rękę większość mieszkańców z naszej gminy musi szukać pracy w Głogowie, Nowej Soli, w Zielonej Górze lub za granicą. Gdy odliczymy koszty dojazdów, to z tych 3000 zł niewiele zostaje w kieszeni. Janina Gielec nie ma takich zmartwień. Nie musi codziennie na 7.00 dojeżdżać do pracy. Nie musi zastanawiać się, czy autobus będzie miał tzw. „przejazd techniczny” i pojedzie pusty nie zabierając nikogo z przystanku i czy wójt wysupła kilka tysięcy na dodatkowe połączenie autobusowe, by mogła wrócić do domu SubBusem, a nie szukać okazji autostopem. Niezależnie od tego czy wójt zadbał o dostateczną ilość połączeń autobusowych w Siedlisku, czy nie oraz czy w Zielonej Górze jest praca dla „ręcistki”, czy nie – Janka nie musi się martwić. Każdego miesiąca na jej rachunek bankowy wpłynie około 3000 zł. Ile dokładnie? W ciągu roku jest to: renta 17 410,56 zł; inkaso 2 147 zł; dieta radnego i sołtysa 11 390 zł. Łącznie: 30 947,56 zł.
Przykład Janki Gielcowej jest na wskroś antydydaktyczny. Jak przekonać młodzież, by się dobrze uczyła, by szła na studia w nadziei na dobrą posadę? Ile szkół skończyła Janka Gielec? Albo jakimi umiejętnościami nabytymi w procesie edukacji czy też w trakcie szeroko rozumianej praktyki życiowej może się pochwalić? Przypadek Janiny Gielec radnej gminy Siedlisko naucza, że możesz być mierny, możesz być bierny ale jeżeli jesteś wierny i lojalny wobec wójta, to całkiem dobrze na tym wyjdziesz finansowo. Innymi słowy bierzcie przykład z radnej Janiny dzieci! Nie musicie się uczyć! Matura, to bzdura! Studia, to przeżytek! Zostańcie radnymi w Siedlisku i naśladujcie Gielcową. Robiąc tak, jak sobie tego życzy wójt nie będziecie musieli chodzić do pracy. Podwójne diety, oraz profity za inne fuchy w gminie wystarczą, by się nieźle urządzić. Na wycieczkę do Paryża czy na Wyspy Kanaryjskie to za mało, ale na to, by codziennie zjeść schabowego z kartoflami i na omastę do chleba jak najbardziej.
25. kwietnia 2023 r. – Janina Gielec udowodniła, że sztuce umiłowania wójta, mając jednocześnie w głębokim poważaniu interes mieszkańców nie tylko równać się może z Gosią Chilicką, ale w niektórych momentach jest od niej lepsza. W trakcie obrad sesji, na której Gosia przy współudziale gminnego prawnika dokonała skutecznego sabotażu projektu uchwały obniżenia uposażenia wójta, Janka rzuciła Gosi wyzwanie i postanowiła wykorzystać gminnego papugę do zakrzywienia rzeczywistości. Jak do tego doszło?
W sesji, w charakterze gościa, uczestniczył Pan Piotr Gaca, który niestrudzenie walczy o wstrzymanie budowy masztu GSM tuż pod oknem. Wcześniej Pan Piotr, miał podejrzenie nielegalnej wycinki drzew pod tę inwestycję. W jego przekonaniu wycięto więcej drzew niż było to ujęte w zgłoszeniu o wycince. W związku z tym zawiadomił przewodniczącą rady gminy o tym fakcie i zawnioskował, by na miejscu, jego zdaniem nielegalnej wycinki, zebrała się Komisja Gospodarcza przy radzie gminy. Celem prac komisji mało być dokonanie empirycznych oględzinach miejsca wycinki i zbadanie czy drzewa zostały wycięte nielegalnie.
I teraz uwaga – wycinanie drzew w okresie lęgowym ptaków, czyli od 1 marca do 15 października jest w zasadzie zabronione. By wyciąć drzewo w tym okresie wymagane jest uprzednie przeprowadzenie oględzin, by upewnić się czy nie zostaną zniszczone siedliska ptaków. Czy takowe zostały przeprowadzone? Wątpimy. Po drugie – bez zgody i pozwolenia nie można wycinać drzew. Za nielegalną wycinkę drzewa gmina ma obowiązek nałożyć karę administracyjną. Jej wysokość zależy od kilku czynników – po pierwsze od tego, jaki gatunek drzewa został wycięty oraz ile lat miało drzewo. Im starsze, im rzadziej spotykane, tym większa jest kara. Jak wysoka może być to kara? Jak podaje portal agrodoradca24.pl za nielegalne wycięcie buka pospolitego o obwodzie pnia 148 cm (wartość mierzona 130 cm od gruntu) kara wyniesie ponad 20.000 zł. Podsumowując – jeżeli na działce, na której budują maszt GSM wycięto więcej drzew niż widniało w zgłoszeniu, okazać by się mogło, że koleżka wójta będzie musiał zapłacić słoną karę. Co więcej – kara ta ma charakter administracyjny, czyli nakładana jest przez wójta, a nie przez Sąd i nie można się od niej odwołać. Trzeba zacisnąć zęby i zapłacić. Ale czy to możliwe, żeby Darek Straus, wójt gminy Siedlisko, ukarał administracyjnie kolesia, któremu jeszcze przed chwilą, wbrew woli rady gminy i mieszkańców zrobił dobrze podpisując zgodę na budowę masztu GSM na jego działce? Ha, ha, ha… Nie uprzedzajmy faktów.
O dziwo wniosek Piotra Gacy o zwołanie Komisji Gospodarczej na terenie budowy masztu został przez Gosię pozytywnie rozpatrzony. W odpowiedzi przewodniczącej rady skierowanej do Piotra czytamy – i tu prosimy o uwagę, bo w tym momencie zaczyna się proces zakrzywiania rzeczywistości: „przewodnicząca Komisji Gospodarczej Janina Gielec podjęła decyzję o stawieniu się członków Komisji na planowanej wizji lokalnej”.
Zgodnie z informacją przekazaną w piśmie członkowie Komisji Gospodarczej oraz jej przewodnicząca Janina Gielec stawili się na miejscu kontrowersyjnej inwestycji, by dokonać oględzin. Jakież musiało być jednak zdziwienie Pana Piotra Gacy oraz radnych gminnych, którzy zasiadają w Komisji Gospodarczej i którzy tego dnia byli i widzieli wycięte drzewa, gdy kilka dni później w trakcie obrad sesji usłyszeli od Gielcowej, że żadnego posiedzenia komisji nie było i że ona nic nie zwoływała. Wtórował jej przy tym gminny papuga, który dwoił się i troił, by wykazać, że oficjalne wezwanie członków Komisji Gospodarczej, potwierdzone przez Gielcową i udokumentowane w formie pisemnej, podpisanej przez przewodniczącą rady gminy Gosię Chilicką, nie jest oficjalnym zaproszeniem na posiedzeniem Komisji. W związku z tym spotkanie to należy potraktować nie jako zwykłe spotkanko towarzyskiego, które nie musi być protokołowane. W związku z tym nie sporządzono żadnego oficjalnego dokumentu w formie protokołu z miejsca spotkania. Nie sporządzono oficjalnej ewidencji wyciętych drzew, nie wykonano pomiarów. Innymi słowy – nie istnieje żaden urzędowy dowód, że na działce, na której stawiany jest maszt telefonii komórkowej wycięto więcej drzew niż widniało to w zgłoszeniu przesłanym do gminy.
Tym oto sposobem Janka Gielcowa przy pomocy gminnego papugi zrobiła durni i z radnych i z Pana Piotra Gacy, który święcie wierzył w to, że otrzymując oficjalne potwierdzenie wezwania członków Komisji Gospodarczej został potraktowany poważnie.
Jak widzicie zakrzywienie rzeczywistości, śmianie się mieszkańcom i radnym w oczy, wypaczanie faktów po to tylko, by zadowolić wójta i jego kolegów jest główną ideologią obozu betonowych radnych z obozu Siły Kontynuacji. Prawnik gminny, który bardziej troszczy się o portfel wójta niż dobro gminy; przewodnicząca rady, która zdejmuje z porządku obrad projekt uchwały, który sama przygotowała; przewodnicząca komisji gospodarczej, która uznaje oficjalnie zwołane przez siebie zebranie członków komisji za nieformalne spotkanie o charakterze towarzyskim – czy nasz siedliskowy samorząd mógł upaść niżej?
Pozdrawiam
Paweł P.