Drodzy Mieszkańcy,
ostatnia sesja rady gminy w Siedlisku niespodziewanie stała się areną, na której dwie gwiazdy naszego samorządu zmierzyły się w dziedzinie o nazwie: „Jak przy pomocy prawnika zrobić radnym wodę z mózgów i wójtowi ochronić tyłek”. Nie słyszeliście o takiej dyscyplinie sportowej? A szkoda, bo w szranki o złoty medal w tej konkurencji stanęły dwie panie – Gosia Chilicka i Janka Gielcowa. Panie prześcigały się w prezentacji indywidualnej aranżacji nonsensu i mimo, że Gosia jako wuefistka ma kondycję konia, a Janka„ręcistka” nie nadąża w odbijaniu piłki głową za młodszą koleżanką, to przyznać obiektywnie należy, że w robieniu z radnych i z mieszkańców Siedliska idiotów panie zasługują na pierwsze miejsce exe quo.
Wszystko zaczęło się od petycji mieszkańców dotyczącej obniżenia wójtowi uposażenia do najniższego wymagalnego na tym stanowisku. Petycja ta rozpatrywana była przez radnych podczas obrad komisji i następnie Gosia Chilicka, jako przewodnicząca rady gminy zobowiązana została do przygotowania odpowiedniego projektu uchwały, który zostałby poddany głosowaniu w trakcie obrad sesji. Przygotowywanie uchwał jest m.in. obowiązkiem przewodniczącej rady gminy. Za to Gosia kasuje miesięcznie ok. 1800 zł. Też byście chcieli, co nie? Dodać należy, że Gosia nie jest w ciemię bita. Funkcje przewodniczącej rady sprawuje już fiu, fiu, fiu – 5? 10? 15 lat? Pamięta ktoś ile? No właśnie, nikt nie pamięta ile to już lat nauczycielka wuefu z wiejskiej szkoły wysiaduje stołek w radzie gminy u boku Darusia. Pamiętacie slogan z jakim ostatnio Gosia z Darkiem szli do wyborów? Siła Kontynuacji! Zaufaj doświadczonym! Doświadczenie i rozsądek! Taaaa…
Gosia Chilicka, niezwykle doświadczona radna i wieloletnia przewodnicząca rady wykazała się niezwykłym profesjonalizmem właściwym dla członków obozu Siły Kontynuacji. Skutkiem tego przygotowany przez nią projekt uchwały obniżającej uposażenie wójta został zdjęty z obrad. Żeby było śmieszniej w pierwszych minutach Gosia osobiście zgłosiła wniosek o wycofanie tego projektu. Dacie wiarę? Przewodnicząca rady najpierw przygotowuje projekt uchwały, wysyła go radnym aby się z nim wcześniej zapoznali, wnosi do porządku obrad …. a następnie składa wniosek o jego wycofanie. Absurd? W normalnym świecie owszem, ale przecież jesteśmy w Siedlisku zarządzanym przez utalentowanego Dariusza i jego ekipę dzielnych krasnoludów.
Ile to trzeba opić się gminnej kranówki bez przegotowania, by wymyślić taką durnotę. Jak długo należy wsłuchiwać się w opowieści Darka Strausa na temat jego zaradności w roli wójta, by bez zażenowania i wstydu publicznie zrobić z siebie idiotę? Nie byłoby problemu, gdyby tu chodziło o obiad, na który się zaprosiło gości i których należy wygonić z domu, bo okazało się że przygotowane coś nie nadaje się do jedzenia. Rzecz jednak dotyczyła nie obiadu, które na pewno Gosia dobrze gotuje, ale uchwały rady gminy, dokumentu w oparciu o który możliwe jest funkcjonowanie samorządu.
Jakie było uzasadnienie wycofania z obrad projektu? Tu z pomocą jak nigdy wcześniej, ruszył gminny prawnik radca Michał Zwolak, który wymyślił prostą i jak się okazało skuteczną sztuczkę, by ochronić portfel króla samorządowego nieudacznictwa – wójta gminy Dariusza Strausa. Ale zanim wyjaśnimy na czym polegała owa sztuczka mała uwaga.
Radca Michał Zwolak jest pracownikiem Kancelarii Prawnej radcy Andrzeja Skibińskiego. Kancelaria ta kasuje obecnie ok. 60.000 zł rocznie za obsługę gminy, w tym obsługę prywatnych procesów wójta Darka Strausa, które wytacza czy to wydawcy felietonów, czy to osobom, które podejrzewa o pisanie obrazoburczych wierszy. Na stronie internetowej Kancelarii Skibiński możemy przeczytać bardzo ciekawą notkę biograficzną. Okazuje się, że właściciel kancelarii radca Andrzej Skibiński: „w latach 2002 do 2010r. był członkiem Kolegium i Prezesem Regionalnej Izby Obrachunkowej w Zielonej Górze. Specjalizuje się w problematyce finansowo-organizacyjnej samorządu terytorialnego”. Regionalna Izba Obrachunkowa to obok Najwyższej Izby Kontroli instytucja, której kontrolerzy od lat nie pozostawiają suchej nitki na kuriozalnie pokracznej nieudolności siedliskowych samorządowców. Jako ciekawostkę podać można, że już w 2006 r. RIO, której prezesem był radca Skibiński, przeprowadziło kontrolę w naszej gminie. Wśród wykrytych nieprawidłowości są m.in. burdel w gminnych księgach rachunkowych, sprzedaż nieruchomości gminnych bez opublikowania informacji o przetargu, brak kontroli nadzorczych w urzędzie. Szczególnie zabawny jest fragment wyjaśnień sekretarzycy Mańki Miśkiewiczowej, która lenistwo lub po prostu zwykłe nieróbstwo w zakresie pełnienia obowiązków służbowych, w szczególności opracowywania projektów aktów wewnętrznych urzędu gminy, zasłaniała: „brakiem wiedzy o istnieniu aktu prawnego”. Podsumowując: dwunastostronicowy raport RIO z 2006 r. z kontroli przeprowadzonej w gminie Siedlisko nafaszerowany jest wykrytymi nieprawidłowościami niczym wielkanocny keks bakaliami. Dzisiaj jak wiemy niewiele się w tym zakresie zmieniło. Raporty pokontrolne RIO, NIK, ZUS itp. obnażają nieudolność siedliskowych włodarzy. Nieustannie czytamy o tych samych błędach. Jednak dzisiaj, z perspektywy czasu budzić musi zdziwienie fakt, że były prezes RIO, któremu nieobce są przecież kulisy siedliskowych realiów samorządowych, postanowił „uszczknąć” trochę z siedliskowego torciku dla siebie. Wykorzystał pieniactwo, zawziętość i mściwość Dariusza Strausa, w szczególności to, że za gminne pieniądze wytoczył wiele prywatnych procesów bogu ducha winnym mieszkańcom, i na tym zarabia całkiem przyzwoite „piniążki”. Dość powiedzieć, że jeszcze rok temu koszt obsługi prawnej radca Skibiński wyceniał na połowę tej kwoty, co obecnie. Zabawne, co nie? Żadnych wyrzutów sumienia? Żadnego konfliktu interesów? Swoją drogą ciekawe jak ten nadzwyczajny wzrost wydatków związanych z obsługą prawną oceni nowy prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej w trakcie kolejnej kontroli.
Wróćmy do radcy Michała Zwolaka z Kancelarii Skibiński. Większość radnych i przybyli w charakterze gości mieszkańcy pierwszy raz mieli okazję, by zobaczyć jak wygląda gminny papuga, który cudownie ukazał się światu w trakcie ostatniej sesji. W tym miejscu przypomnieć należy, że radcy Zwolaka nie było wcześniej na tej sesji rady gminy, na której wójt na spółkę z Kieczurem, niemalże na chama chcieli przepchać projekt uchwały o bezprzetargowej sprzedaży fragmentu SZB tzw. „lokalnemu patriocie”, którego żonka za to zaoferowała radnym gminnym 10.000 zł. Wtedy uzasadnienie procedowanego projektu było niezgodne ze stanem faktycznym, na co zwrócił uwagę radny Sławek Pokusa. Rysiu Kieczur stawał niemalże na uszach, by sprzedać gminną działkę bez przetargu, aż mu parowały okulary z emocji. Na uszach stawał również „przedsiębiorczy” wójt. Wszystko po to, by zrobić dobrze tzw. „lokalnemu patriocie”, kosztem oczywiście interesu gminy i mieszkańców. Ale co tam – kolesiostwo w Siedlisku wyniesione zostało do rangi cnoty urzędowej. Dopiero, gdy Sławek przeczytał na głos wadliwe uzasadnienie uchwały i wykazał czarno na białym, że jest ono niezgodne ze stanem faktycznym Kieczurowi i Strausowi zeszło powietrze, a siedliskowy „lokalny patriota” musiał obejść się smakiem. Jak widzimy, gdy projekt uchwały dotyczył rozdawania majątku gminnego przez wójta za grosze tzw. „lokalnym patriotom” radcy prawnego nie było. Nie znalazł czasu na to, by pojawić się na obradach rady gminy. Ale gdy chodzi o ochronę prywatnego portfela wójta radca Zwolak niezwłocznie przybywa na sesję, strzela obcasami i melduje gotowość do działania. Po co przybył radca Zwolak? Pojawił się po to, żeby zrobić wodę z mózgu radnym i dać alibi Gosi Chilickiej, która odpowiedzialna była za przygotowanie projektu uchwały dot. obniżenia pensji wójta.
Jak widzicie w projekcie uchwały w miejscach planowanego wynagrodzenia, które ustalono na poziomie „koniecznego minimum” wstawiono kropki, mimo że w petycji, którą przesłali mieszkańcy do rady gminy wyraźnie określono poziom redukcji uposażenia wójta. I te właśnie kropeczki stały się powodem, dla którego Gosia skreśliła projekt z porządku obrad. Decydujący w tej kwestii głos zabrał radca gminny. Powodowany troską o praworządność radca Zwolak „rekomendował”, by projekt wycofać, wpisać konkretne kwoty i ponownie poddać pod głosowanie. W tym momencie radni opozycji zaczęli protestować. Ich zdaniem wysokość „minimalnego wynagrodzenia dla stanowiska wójta”, podobnie jak „najniższa krajowa” jest łatwa do obliczenia i nie ma sensu przedłużać sprawy. Gosia jednak powiedziała, że konkretnych kwot nikt w trakcie obrad komisji nie podawał i w związku z tym ona wstawiła w projekcie wykropkowane miejsce. Głos zabrał również Rysiu Kieczur. Stwierdził, że on się zgadza z radcą Zwolakiem, bo wiadomo – prawnik zawsze mówi prawdę. Tym sposobem uchwałę skreślono do momentu jej poprawienia – to znaczy, do czasu kiedy Gosia rozszyfruje zawiłe pojęcie „wymagane minimum” i w miejsce kropek wpisze konkretny liczebnik.
Wróćmy na chwilę do samego tekstu odrzuconego projektu uchwały. Pobieżna analiza tekstu, który przygotowała Chilicka nasuwa kilka wątpliwości. Jak widzimy tekst zawiera bezbłędnie sformułowaną podstawę prawną. Zwróćcie uwagę na fragment w nagłówku zaczynający się od: „Na podstawie art 18 ust. 2 pkt 2 ustawy z dnia 18 marca 1990 r….. itp. itd.”. Jak widzimy podstawa prawna projektu uchwały została przygotowana poprawnie. Czy to możliwe, że Gosia potrafiła perfekcyjnie powołać się na odpowiednie uchwały, przepisy, artykuły i paragrafy, ale nie sprostała wyliczeniu kwoty „minimalnej dla stanowiska wójta”, jak to określono we wniosku?
Trudno wymagać od prostej nauczycielki wuefu – by orientowała się w zawiłych przepisach prawa i potrafiła bezbłędnie sformułować podstawę prawną projektów uchwał. Należy zatem przypuszczać, że również projekt obniżki wynagrodzenia pensji ktoś, jakiś ekspert jej przygotował. Kto to był? Drugie pytanie, które nasuwa się w tym momencie brzmi: dlaczego ekspert przygotowujący ów projekt uchwały sporządził tekst z wadą? Dlaczego zamiast konkretnej kwoty „minimalnej dla stanowiska wójta” pojawiły się w tekście kropeczki? Trzecie pytanie, na które chyba znamy wszyscy odpowiedź brzmi następująco: czy ów oczywisty błąd w projekcie uchwały popełniony został przez eksperta umyślnie, by odwlec obniżenie pensji wójta-nieudacznika w czasie, czy może było to „przeoczenie”?
Uwaga techniczna: Gosia jest zwykłą wuefistką i nie musi znać się na przygotowywaniu projektów uchwał. Zgodzimy się przecież, że analiza aktów prawnych w szczególności ich przygotowanie, wymaga innych umiejętności niż uderzanie piłki głową czy robienie fikołków na czas. Dlatego też gmina zatrudnia specjalistów prawników, którzy stają na straży poprawności formalnej procedowanych projektów uchwał. Za to gminni prawnicy pobierają wynagrodzenie, a nie za -jak się za chwile okaże – ochronę prywatnych interesów Darka Strausa. Bezspornym jest fakt, że kancelaria prawna obsługująca gminę Siedlisko sprawuje nadzór prawny nad projektami uchwał. Kancelaria Skibiński ponosi pełną odpowiedzialność za wadę prawną uchwały, w szczególności za ewentualne straty wynikające z odroczenia jej procedowania. Ale niech nam teraz ktoś wytłumaczy – jakim cudem eksperci, którzy odpowiedzialni są przygotowanie projektu uchwały rekomendują wycofanie go ze względu na oczywistą wadę?
O tym jak Janka Gielcowa przy pomocy prawnika gminnego robiła wodę z mózgu radnym i zagrała na nosie mieszkańcom gminy przeczytacie w kolejnym felietonie.
pozdrawiam
Paweł P.