Drodzy Mieszkańcy,
nasz arcynieudolny wójt znowu wystąpił w telewizji. Dla Strausa to nie pierwszyzna. Na szklanym ekranie debiutował dawno temu. Przypomnijmy – w 2018 r. przyjechała do Siedliska telewizja POLSAT nakręcić materiał o brudnej i niepijalnej wodzie w gminnych wodociągach. Byli zbulwersowani ludzie, było narzekanie i było standardowe dukanie wójta, który opowiadał o milionowych inwestycjach w modernizację hydroforni.
Od tamtych wydarzeń minęło pięć lat i jak widać niewiele się zmieniło. W siedliskowych kranach płynie ta sama brudna i śmierdząca kranówka a gminą rządzi ta sama ekipa nieudaczników z królem nieudolności Dariuszem Strausem na czele. Tym razem reporterzy, którzy przyjechali do Siedliska zainteresowali się nie wodą ale przykrymi konsekwencjami polityki kolesiostwa. Nakręcili materiał o budowie masztu telefonii komórkowej, który decyzją wójta posadowiony został w newralgicznym miejscu, na działce jego kolesia. O planowanej inwestycji nie wiedzieli sąsiedzi. Gdy się dowiedzieli – było już za późno. Wójt podpisał wszystkie decyzje i zgody. Ba! Ogłosił nawet, że przeprowadził konsultacje społeczne w sprawie budowy tej wieży tyle, że… i tu prosimy o uwagę, gdyż pojawiła się nowa wymówka w repertuarze wójta – „konsultacje były niewystarczające”.
Nieróbstwo, urzędnicze lenistwo, nieudolność oraz niekompetencję Straus wielokrotnie tłumaczył błędną interpretacją przepisów prawa, przeoczeniem, uchybieniem, niedopatrzeniem, nadmiarem obowiązków służbowych itp.. Teraz pojawiła się nowa kategoria usprawiedliwiająca wójtowe kolesiostwo – są to niewystarczające konsultacje. Na czym miałyby polegać owe „niewystarczające konsultacje” i czym różnią się od normalnych konsultacji społecznych? Na przykładzie przebiegu procesów decyzyjnych w sprawie budowy masztu GSM w Siedlisku dowiadujemy się, że „konsultacje niewystarczające”, polegają na tym, że wójt mówi jedno a robi drugie, czyli mówiąc wprost: kłamie. Gminnym radnym i zaniepokojonym mieszkańcom obiecywał, że wieży nie będzie (Tak przynajmniej zapewniał na jednym z posiedzeń sesji rady gminy) a w rzeczywistości po cichutku wydawał i podpisywał wszystkie zgody niezbędne do zbudowania wieży telefonii komórkowej na działce kolesia.
Zasłaniając się „niewystarczającymi konsultacjami” Straus jak zwykle robi z siebie niewiniątko. Bo przecież to nie jego wina, że budują masz pod oknami mieszkańców. On oraz radni – jak zapewnia – byli przeciwni budowie wieży GSM w tym miejscu. Wójcina zarzeka się, bije się w piersi i zapewnia, że on oraz radni wskazali inną lokalizację pod tę inwestycję. Jeżeli taka była wola radnych i wójta, to jakim cudem wieżę budują pod oknami ludzi? Nasz utalentowany wójt odpowiedź ma na to jedną: konsultacje były niewystarczające.
Popis żenady i samorządowej nieudolności uwieczniła kamera dziennikarzy Telewizji Polskiej. Został on opublikowany w Internecie i w każdej chwili można go obejrzeć. Darek będzie miał pamiątkę, będzie mógł kiedyś opowiadać wnukom o bajeczkach, które wciskał ludziom w nadziei, że ciemny lud to kupi.
Jest jeszcze jeden aspekt związany z kontrowersyjną inwestycją, na który chcielibyśmy zwrócić uwagę. W protest zaangażowali się mieszkańcy i radni opozycyjni. Jednak wśród protestujących trudno było zobaczyć celebrytki naszego samorządu: Pawlaczkę z Gielcową. Seniorki kasują podwójne diety a ciężko im było ruszyć cztery literki, by wesprzeć interes mieszkańców? Protestujących nie wsparł również nasz powiatowy rodzynek i maż stanu Marcin Kula. O ile kilka dni wcześniej, brodząc po kostki w błocie pojawił się na otwarciu sali wiejskiej w Pięknych Kątach, tak na protest jakoś się… nie do kulał. Czyżby picie szampana i wznoszenie toastów na cześć wójta było mu bliższe niż stanie na chłodzie z mieszkańcami w obronie ich interesu? Nie tylko wygodnickich, prowójtowych radnych zabrakło na proteście. Lokalna patriotka i kandydatka na wójta Iza Dysiewicz też nie dojechała. Widocznie kandydatka Dysiewiczowa woli ćwiczyć czołganie się na brudnym parkiecie niż służyć w potrzebie mieszkańcom. Tak ma wyglądać lokalny patriotyzm? – Tej pani już dziękujemy.
Na zakończenie smutna ale prawdziwa refleksja o charakterze politycznym. Wicemarszałek Województwa Lubuskiego i baron lubuskich struktur Polskiego Stronnictwa Ludowego Stanisław Tomczyszyn odwiedził ostatnio gminę Siedlisko. Przyjechał, jak to się mówi w żargonie politycznym – trawę gryźć, czyli ściskać dłonie, wygłaszać mowy do ludu, wznosić toasty i uśmiechać się, bo wybory tuż tuż i każdy głos jest na wagę złota. Stasiek nigdy nie krył się ze ambicjami politycznymi. Marzy mu się stolica, ławy poselskie, miejsce gdzieś między Pawlakiem a Markiem Sawickim, a kto wie, może jakaś funkcja w rządzie koalicyjnym. Przecież niezależnie od tego, kto rządzi – liberałowie, lewica, czy prawica – PSL zawsze było w koalicji. Chłopcy są ideowo elastyczni. Ważne, by być przy kory… pardon – ludowcy gotowi są na największe poświęcenia w służbie dla Polski! No!
Stasiu miał ułatwione zadanie. Do Siedliska, w którym wójtem od 24 lat jest jego serdeczny przyjaciel i partyjny kolega Darek Straus, przyjeżdżał od dekad. Dawno temu panowie zawarli niepisaną umowę – Stasiu popiera Darka, Darek popiera Stasia. Do tej pory wszystko działało. Tomczyszyn przyjeżdżał, chwalił Strausa, udzielał mu samorządowego poparcia. Darek odwdzięczał się nie tylko kiełbasami czy ogórkami małosolnymi, ale np. tym, że na tablicach ogłoszeń w gminie wieszano plakaty i ulotki wyborcze PSL-u ozdobione charakterystycznym lodowatym, wymuszonym uśmieszkiem Stasia Tomczyszyna.
Mieszkańcy gminy Siedlisko patrzyli na uśmiechniętego Wicemarszałka, który ściska się z wójtem i wierzyli, że wszystko jest dobrze, że jest tak, jak ma być. Przecież gdyby źle się działo w gminie, Wicemarszałek województwa lubuskiego na pewno interweniowałby. Stasiu Tomczyszyn nie jest prostym chłopkiem roztropkiem ani też „niepisatą i nieczytatą babą” której można wcisnąć byle bajeczkę. Jest doświadczonym politykiem, starym wyjadaczem i zna się na rzeczy. Gdyby Straus faktycznie był kiepskim gospodarzem, to baron partyjny i wicemarszałek na pewno interweniowałby. Tu chodzi przecież o dobro Polski! O wartość nadrzędną wobec solidarności partyjnej!
Tak się jednak nie stało. Stanisław Tomczyszyn przyjeżdżał do Siedliska, brodził w błocie po kolana, potykał się o dziury w w chodnikach i pił śmierdzącą wodę, która płynie w gminnych wodociągach, których jego kolega Darek Straus nie tylko nie potrafił w ciągu dwóch dekad wyremontować, ale nawet porządnie zewidencjonować. Gdy panowie ludowcy jedli, pili i bawili się w gminie, Siedlisko pogrążało się w coraz większej zapaści. W tle ich sutych libacji RIO i NIK publikowało kolejne krytyczne raporty, które nie pozostawiały suchej nitki na działalność gospodarza gminy. Ludowcy wydawali się tym nie przejmować. Jedli kiełbasy, ocierali tłuste plamy z krawatów, popijali wódeczką i klepali się po przaśnych polikach „Mordo ty moja!”. Bawili się. Przecież społeczeństwo ich wybrało w wolnych, demokratycznych wyborach!.
Jak wyglądała demokracja w Siedlisku rządzonym przez działacza PSL-u Darka Strausa? Wiemy doskonale. Kamery monitoringu nad urnami wyborczymi. Urzędnicza zemsta na Borowcu za to, że mieszkańcy gremialnie poparli w wyborach kontrkandydata wójta. Bezwzględne zwalnianie z pracy w instytucjach gminnych wszystkich tych, którzy ośmieli się wystartować w wyborach, lub których wójt podejrzewał o to, że mogą mu politycznie zagrozić. I wreszcie powołanie przez wójta na męża zaufania kuzyna… pedofila, skazanego za brutalny gwałt na dziewięcioletniej dziewczynce. Żeby było jeszcze bardziej śmiesznie – nad tym parodią demokracji, nad tym czyrakiem, który przyrósł do onegdaj zdrowej tkanki siedliskowego samorządu – parasol ochronny roztoczył baron lubuskich ludowców Stanisław Tomczyszyn.
Szczytem hipokryzji były pretensje Stasia, którymi nie omieszkał podzielić się w trakcie imprezy w Pięknych Kątach. Tomczyszyn skarżył się na to, że jego partyjny koleżka i wójt gminy, który jego zdaniem jest taki przedsiębiorczy i zaradny jest tak mocno krytykowany i obrzucany błotem. Jakiego to wybiegu intelektualnego użył baron lubuskiego PSL, by wziąć w nawias istnieniowy błoto i bagno, którymi umorusaliście lakierki?
Jakie reservatio mentalis było potrzebne, by unieważnić zacofanie infrastrukturalne i jednocześnie chwalić sukcesy wójta gmina Siedlisko, udzielając mu wsparcia w takich okolicznościach? Stasiu Tomczyszyn dziwi się, że rzucają błotem w jego przyjaciela i kolesia partyjnego wójta Darka Strausa, jednocześnie tonąc w błocie i bagnie, które jest pochodną niekompetencji i nieudolności wójta Dariusza Strausa? Cóż za ironia…
W powyższych okolicznościach normalnemu człowiekowi rzygać się chce taką wersją demokracji, którą zaproponowali kolesie z Polskiego Stronnictwa Ludowego w gminie Siedlisko.
Wybory już niedługo. Dlatego Ty, Czytelniku i Czytelniczko, zanim wrzucisz kartkę do urny przyjedź do gminy Siedlisko. Tu od ćwierćwiecza rządzi Polskie Stronnictwo Ludowe. Tu, niczym w soczewce ogniskuje się oferta ludowców w tym wydaniu i tym wykonaniu, jaką może zaproponować duet Straus & Tomczyszyn.